[Garvey House] Niespodzianka
[Garvey House] Niespodzianka
Znali się piętnaście lat. Po pierwszym roku urodziły im się bliźniaczki, Sky i Star, obie z włosami jak dojrzałe zboże, kropka w kropkę jak matka. Potem przyszła na świat Sun, kolejna dziewczynka, która dziś miała 10 lat (bliźniaczki 14), aż w końcu przyszedł czas na Rain. Cała czwórka jasnowłosych dziewczynek. Rain była z charakteru bardziej podobna do ojca, za to Sun, jakby ktoś sklonował Shi. Star i Sky dorastały, zaczęły się bunty, wieczne siedzenie w telefonie, makijaż, problemy w szkole. I oglądały się za chłopakami. Co nie było dziwne, bliźniaczki były śliczne.
Ojciec Shi kilka lat wcześniej tuż przed pandemią przeprowadził się do Tropeolum. Zamieszkał kilka domów dalej, by mógł pomagać przy wnuczkach. Shi z pozoru miała wszystko, wielki dom, nianię, gosposię. Ale nie oznaczało to, że sama nic nie robiła. Zrezygnowała z wiolonczeli na rzecz dzieci. Chodziła na pilates i jogę, by ciągle wyglądać jak przed urodzeniem bliźniąt. Niestety nie było idealnie, po trzech ciążach, w tym jednej bliźniaczej może i miała twardy wysportowany brzuch i pośladki, ale widniały na nich białe rozstępy. Rea wiecznie przebywał w trasie, a ona opiekowała się domem.
Tego dnia jej mąż miał wrócić z czteromiesięcznego wyjazdu. Siedziała w wielkiej kuchni, umalowana i ładnie ubrana. Teraz miała włosy do ramion ścięte na prosto. Może bardzo się nie postarzała, ale miała już zmarszczki na twarzy. Smętnie wpatrywała się w kubek, już wystygłej herbaty czekając a męża. Dzieci wysłała do dziadka.
Ojciec Shi kilka lat wcześniej tuż przed pandemią przeprowadził się do Tropeolum. Zamieszkał kilka domów dalej, by mógł pomagać przy wnuczkach. Shi z pozoru miała wszystko, wielki dom, nianię, gosposię. Ale nie oznaczało to, że sama nic nie robiła. Zrezygnowała z wiolonczeli na rzecz dzieci. Chodziła na pilates i jogę, by ciągle wyglądać jak przed urodzeniem bliźniąt. Niestety nie było idealnie, po trzech ciążach, w tym jednej bliźniaczej może i miała twardy wysportowany brzuch i pośladki, ale widniały na nich białe rozstępy. Rea wiecznie przebywał w trasie, a ona opiekowała się domem.
Tego dnia jej mąż miał wrócić z czteromiesięcznego wyjazdu. Siedziała w wielkiej kuchni, umalowana i ładnie ubrana. Teraz miała włosy do ramion ścięte na prosto. Może bardzo się nie postarzała, ale miała już zmarszczki na twarzy. Smętnie wpatrywała się w kubek, już wystygłej herbaty czekając a męża. Dzieci wysłała do dziadka.
Re: [Garvey House] Niespodzianka
Rea kochał swoją pracę, taka była prawda, a że z czasem zyskiwał większą sławę, musiał poświęcać trochę więcej czasu i doby na nią. Dodatkowo co jakiś czas występowałem telewizji, prowadząc swój własny program muzyczno-rpzrywkowy.
Naprawdę kochał swoją żonę i dzieci, starał się jak mógł poświęcać im uwagę, organizować wyjazdy, wpadać chociaż na weekendy, co powodowało, że mało czasu starczyło na niego samego. Nie lenił się jednak, ba ostatnie pół roku wziął się w garść, żeby wrócić do formy. Biegał, odżywiał się lepiej i ćwiczy, dzięki czemu zyskał wysportowaną sylwetkę i zdecydowanie schudł. Włosy miał do ramion ale zwykle związane z tyłu głowy, zyskał też kilka tatuaży. W ciągu tych kilku lat, mówiono o tym że wydaje się być młodszy, żywszy i bardziej pogodny, ciągle na obrotach. Jego siostra sprowadziła się także do Tropeolum, wspierając go w zespole jeśli chodzi o churki. Przy okazji bardzo polubiła Shi i jeśli mogła to wychodziła z nią lub pomagała przy dzieciach.
Rea był zmęczony jak często po koncertach, całą energię jaka zyskał wytracał na scenie. Dlatego spokojnie wszedł do domu, odstawił bagaże przy drzwiach.
- hej kochanie! Jestem! - odezwał się, po głosie bez problemu dało się rozpoznać jak się czuje
- gdzie jesteś? - zapytał głośno przechodząc z pomieszczenia do pomieszczenia.
- oo tu jestes- podszedl do niej, uśmiechając się i całując w policzek- co tam? Gdzie dzieciaki?
Naprawdę kochał swoją żonę i dzieci, starał się jak mógł poświęcać im uwagę, organizować wyjazdy, wpadać chociaż na weekendy, co powodowało, że mało czasu starczyło na niego samego. Nie lenił się jednak, ba ostatnie pół roku wziął się w garść, żeby wrócić do formy. Biegał, odżywiał się lepiej i ćwiczy, dzięki czemu zyskał wysportowaną sylwetkę i zdecydowanie schudł. Włosy miał do ramion ale zwykle związane z tyłu głowy, zyskał też kilka tatuaży. W ciągu tych kilku lat, mówiono o tym że wydaje się być młodszy, żywszy i bardziej pogodny, ciągle na obrotach. Jego siostra sprowadziła się także do Tropeolum, wspierając go w zespole jeśli chodzi o churki. Przy okazji bardzo polubiła Shi i jeśli mogła to wychodziła z nią lub pomagała przy dzieciach.
Rea był zmęczony jak często po koncertach, całą energię jaka zyskał wytracał na scenie. Dlatego spokojnie wszedł do domu, odstawił bagaże przy drzwiach.
- hej kochanie! Jestem! - odezwał się, po głosie bez problemu dało się rozpoznać jak się czuje
- gdzie jesteś? - zapytał głośno przechodząc z pomieszczenia do pomieszczenia.
- oo tu jestes- podszedl do niej, uśmiechając się i całując w policzek- co tam? Gdzie dzieciaki?
Re: [Garvey House] Niespodzianka
Shi nie była w najlepszym nastroju, ale cieszyła się, że Rea wrócił. Wstała z krzesła i objęła go mocno. Wiele można było powiedzieć, ale nie to, że go nie kochała. Kochała i to bardzo. Odechciało jej się tego wszystkiego co zaplanowała, ale kiedyś musiała coś zrobić. Westchnęła ciężko. Oboje wyglądali na zmęczonych. Mimo to uśmiechnęła się nieco smutno.
- Są u dziadka - odparła.
- Muszę ci coś powiedzieć - zaczęła od razu, by nie było odwrotu.
- Coś pokazać i powiedzieć - dodała - chodź ze mną.
Chwyciła o za rękę i zaczęła prowadzić przez dom, aż na piętro do pokoju przy ich sypialni. Wcześniej miała tam swoje domowe biuro. Weszła do środka i pociągnęła za sobą mężczyznę. Pokój się zmienił. Całkowicie. Kolory ścian przybrały barwy pudrowego różu. Meble były białe, niskie komody, różowy fotel, przewijak i łóżeczko, a nad nim namalowane różyczki, lampa w kształcie księżyca i wielkie zrobione z literek imię: Moon.
- Są u dziadka - odparła.
- Muszę ci coś powiedzieć - zaczęła od razu, by nie było odwrotu.
- Coś pokazać i powiedzieć - dodała - chodź ze mną.
Chwyciła o za rękę i zaczęła prowadzić przez dom, aż na piętro do pokoju przy ich sypialni. Wcześniej miała tam swoje domowe biuro. Weszła do środka i pociągnęła za sobą mężczyznę. Pokój się zmienił. Całkowicie. Kolory ścian przybrały barwy pudrowego różu. Meble były białe, niskie komody, różowy fotel, przewijak i łóżeczko, a nad nim namalowane różyczki, lampa w kształcie księżyca i wielkie zrobione z literek imię: Moon.
Re: [Garvey House] Niespodzianka
Rea zdębiał, rozejrzał się po pokoju.
- Ale miałaś tu biuro...
Chwilę docierała do niego i informacja co widzi. Potem uśmiechnął się i spojrzał na żonę obejmując ją ramieniem.
- wprawdzie nie planowaliśmy, ale czy ty chcesz powiedzieć że będziemy mieli córkę? Kolejna do kolekcji - zażartował jak miał w zwyczaju.
- cieszę się - prawie wykrzyknął i wziął kobietę na ręce obracając się z nią.
- kocham cię, ty mój skarbie najdroższy!
- Ale miałaś tu biuro...
Chwilę docierała do niego i informacja co widzi. Potem uśmiechnął się i spojrzał na żonę obejmując ją ramieniem.
- wprawdzie nie planowaliśmy, ale czy ty chcesz powiedzieć że będziemy mieli córkę? Kolejna do kolekcji - zażartował jak miał w zwyczaju.
- cieszę się - prawie wykrzyknął i wziął kobietę na ręce obracając się z nią.
- kocham cię, ty mój skarbie najdroższy!
Re: [Garvey House] Niespodzianka
Chciała żeby się ucieszył. Bardzo. Tylko, że wszystko nie tak się układało. Było jej cholernie ciężko. Miała tak wiele do powiedzenia, a słowa nie chciały przechodzić jej przez gardło. Kiedy Rea ją puścił podeszła do łóżeczka. W środku leżało kilka kartek, w tym zdjęcia usg. Pod zdjęciem widniały informacje:
Wiek ciąży: 16 tydzień.
Płeć: dziewczynka.
Na kolejnej kartce były wszystkie wyniki badań z podpisem: prawidłowe.
Ostatnia jednak nie dotyczyła dziecka.
Wypis z oddziału psychiatrycznego Tropeolskiego Szpitala Narodowego.
Pacjent: Shinami Garvey
Diagnoza: Ciężka depresja, wymagana natychmiastowa hospitalizacja, pacjentka odmawia przyjęcia na oddział.
Przeciwwskazania do brania leków: Ciąża.
Leki: Brak.
Wiek ciąży: 16 tydzień.
Płeć: dziewczynka.
Na kolejnej kartce były wszystkie wyniki badań z podpisem: prawidłowe.
Ostatnia jednak nie dotyczyła dziecka.
Wypis z oddziału psychiatrycznego Tropeolskiego Szpitala Narodowego.
Pacjent: Shinami Garvey
Diagnoza: Ciężka depresja, wymagana natychmiastowa hospitalizacja, pacjentka odmawia przyjęcia na oddział.
Przeciwwskazania do brania leków: Ciąża.
Leki: Brak.
Re: [Garvey House] Niespodzianka
Z kolejnymi kartkami, które Rea przeglądał uśmiech schodził mu z twarzy. Jakby ktoś go powoli zamazywał. Ostatecznie odłożył kartkę powoli na miejsce. Zbierał się chwilę z uniesieniem wzroku i spojrzeniem na żonę. Przed 15 latami, poznali się bo Rea podjął samobójcza próbę, a Shi była ta która go wtedy uratowała. Do dziś angażował się w różne grupy wsparcia i fundacje. W końcu spojrzał na żonę, chwycił ją delikatnie za dłoń.
- co się stało? Czemu mi nic nie powiedziałaś? Od dawna tak jest...?
- Shi... - objął ją mocno i przytulił jakby miała zniknąć za chwilę- przecież.. przecież wystarczył jeden twój telefon, wiesz o tym. Wiesz prawda?! Czemu zostałaś z tym sama..?
Po chwili zadał jednak nurtujące go najbardziej pytanie.
- Sky i Star wiedzą jak jest źle?
- co się stało? Czemu mi nic nie powiedziałaś? Od dawna tak jest...?
- Shi... - objął ją mocno i przytulił jakby miała zniknąć za chwilę- przecież.. przecież wystarczył jeden twój telefon, wiesz o tym. Wiesz prawda?! Czemu zostałaś z tym sama..?
Po chwili zadał jednak nurtujące go najbardziej pytanie.
- Sky i Star wiedzą jak jest źle?
Re: [Garvey House] Niespodzianka
Tym razem Shinami nie chciała już objęć. Odsunęła się od Rea'a. Miała wyraz twarzy jakby mówił dokładnie to co było napisane na kartkach.
- Wiesz czemu zostałam z tym sama? Bo nikogo nie mam. Nie mam męża. Dzieci nic nie wiedzą i niczego się nie dowiedzą. Czemu nie zadzwoniłam? Dzwoniłam, setki razy. Mówiłam, że Rain jest chora, że Star pobiła się z koleżanką, że Sun zbiła sobie kolano. Dzwoniłam ciągle, na początku. Ale dla ciebie to były tylko błahe sprawy. Pamiętasz gdzie byłeś, kiedy Sky się rozchorowała i trafiła do szpitala z gorączką? Ja pamiętam. Gdzieś w Europie. Więcej cię nie ma niż jesteś, a jeśli jesteś to jesteś tym ulubionym rodzicem. Bo to ja pomagam w lekcjach, ja wpycham w nie bakłażana, ja daje szlabany, zabieram telefony. Ty jesteś tatą od zabawy, zabierasz je na wycieczki, do parków rozrywki, na basen. Przywozisz im jednorożce, karnety na jazdę konną, ale to ja jestem z nimi kiedy obijają sobie tyłki. Mnie gryzą, kiedy dostają zastrzyki. Nie ma cię Rea, po prostu cię nie ma. Pytasz mnie od kiedy jestem chora? Nie wiem. Od dawna, ale nie mam na to czasu. Wiesz, że Star ma chłopaka? Sky się wściekła i nie rozmawiają ze sobą. Nie było cię 4 miesiące, w tym czasie zdążyłam urządzić pokój dla Moon i nowy pokój dla Sky. Tyle ma nasze dziecko - 4 miesiące. Mam tego dość. Koncerty, wyjazdy, trasy, program, odchudzanie i tata na pół etatu. Mówię poważnie Rea, albo coś się zmieni tu i teraz, albo wychowam nasze dzieci SAMA!
- Wiesz czemu zostałam z tym sama? Bo nikogo nie mam. Nie mam męża. Dzieci nic nie wiedzą i niczego się nie dowiedzą. Czemu nie zadzwoniłam? Dzwoniłam, setki razy. Mówiłam, że Rain jest chora, że Star pobiła się z koleżanką, że Sun zbiła sobie kolano. Dzwoniłam ciągle, na początku. Ale dla ciebie to były tylko błahe sprawy. Pamiętasz gdzie byłeś, kiedy Sky się rozchorowała i trafiła do szpitala z gorączką? Ja pamiętam. Gdzieś w Europie. Więcej cię nie ma niż jesteś, a jeśli jesteś to jesteś tym ulubionym rodzicem. Bo to ja pomagam w lekcjach, ja wpycham w nie bakłażana, ja daje szlabany, zabieram telefony. Ty jesteś tatą od zabawy, zabierasz je na wycieczki, do parków rozrywki, na basen. Przywozisz im jednorożce, karnety na jazdę konną, ale to ja jestem z nimi kiedy obijają sobie tyłki. Mnie gryzą, kiedy dostają zastrzyki. Nie ma cię Rea, po prostu cię nie ma. Pytasz mnie od kiedy jestem chora? Nie wiem. Od dawna, ale nie mam na to czasu. Wiesz, że Star ma chłopaka? Sky się wściekła i nie rozmawiają ze sobą. Nie było cię 4 miesiące, w tym czasie zdążyłam urządzić pokój dla Moon i nowy pokój dla Sky. Tyle ma nasze dziecko - 4 miesiące. Mam tego dość. Koncerty, wyjazdy, trasy, program, odchudzanie i tata na pół etatu. Mówię poważnie Rea, albo coś się zmieni tu i teraz, albo wychowam nasze dzieci SAMA!
Re: [Garvey House] Niespodzianka
Rea stał i milczał, krew odpłynęła mu z twarzy. Obserwował ja, nie przerwał ani na chwilę, ale widać było że pod łagodnym obliczem buzuje.
- ty tak na poważnie z tym SAMA wychowam? Staram się, no weź. Utrzymuje nas wszystkich, nie musisz się o nic martwić, kiedy jestem staram się ciebie wyręczać, odciążać.
- ha nie wierzę! - prychnal jak nigdy dotąd i odwrócił się do niej bokiem.
- Wiesz że mamy zaplanowane wszystko, dogadana trasę i teraz ty oczekujesz że wszystko rzucę w cholere... Dobra! zwolnij Garvey!- rozsądek wziął górę nad emocjami.
- Na spokojnie Shi, chodźmy na spacer i omówimy to jak dorośli. Na pewno jest zawsze jakieś wyjście, mogę zmodyfikować swoje plany, z części obowiązków zrezygnuję, pogadam jutro z Kate. Jesteście dla mnie bardzo ważni, wiec jestem gotów iść na ugodę.
Katrina była jego menadżerka i człowiekiem orkiestra, z Shi się znała ale nie przepadała za nią.
- Ale chyba nie mówisz na poważnie o odejściu? - tym razem poważnie się zaniepokoił. Doszedł do kobiety by ogarnąć jej kosmyki włosów- Połowę rzeczy robię dla Was, żebyście miały wszystko co potrzebujecie.
- ty tak na poważnie z tym SAMA wychowam? Staram się, no weź. Utrzymuje nas wszystkich, nie musisz się o nic martwić, kiedy jestem staram się ciebie wyręczać, odciążać.
- ha nie wierzę! - prychnal jak nigdy dotąd i odwrócił się do niej bokiem.
- Wiesz że mamy zaplanowane wszystko, dogadana trasę i teraz ty oczekujesz że wszystko rzucę w cholere... Dobra! zwolnij Garvey!- rozsądek wziął górę nad emocjami.
- Na spokojnie Shi, chodźmy na spacer i omówimy to jak dorośli. Na pewno jest zawsze jakieś wyjście, mogę zmodyfikować swoje plany, z części obowiązków zrezygnuję, pogadam jutro z Kate. Jesteście dla mnie bardzo ważni, wiec jestem gotów iść na ugodę.
Katrina była jego menadżerka i człowiekiem orkiestra, z Shi się znała ale nie przepadała za nią.
- Ale chyba nie mówisz na poważnie o odejściu? - tym razem poważnie się zaniepokoił. Doszedł do kobiety by ogarnąć jej kosmyki włosów- Połowę rzeczy robię dla Was, żebyście miały wszystko co potrzebujecie.
Re: [Garvey House] Niespodzianka
- Co ty właśnie powiedziałeś? - zamknęła oczy, a łzy same zaczęły płynąć jej po policzkach. Próbowała je przełykać, ale było ich zbyt wiele. Czuła, że serce wali jej jak młotem i nie może złapać powietrza.
- Tak, masz rację - słowa więzły jej w gardle.
- Masz rację. Ty nas utrzymujesz. Ja tylko rodzę i siedzę w domu. Rozumiem. Macie wszystko dogadane. Jedź. Poradzimy sobie - to nie były wyrzuty. Mówiła prosto, spokojnie, w jej głosie nie brzmiała nawet nuta pretensji. Raczej strach i nienawiść do samej siebie. Czuła się poniżona i myślała, że tylko na to właśnie zasługuje.
Gdyby dało się komuś wyrwać serce i zgnieść na jego oczach to właśnie tak by to wyglądało. Czasami wydawało się jej, że nie ma już większego bólu, że nie da się więcej znieść, ale zawsze potem okazywało się, że cierpienie ma kolejny poziom, gorszy, mroczniejszy. Wielokrotnie mówiła sobie, że nie da rady, że już dość, że nie jest w stanie wziąć kolejnego oddechu, że nie chcę by nadszedł kolejny dzień, ale ten nadchodził, tak jak kolejny oddech, kolejne łzy i wielka samotność. Umiała udawać przed dziećmi. Tyle, że teraz ich nie było. Miała ochotę zapaść się pod ziemię i zrobić sobie coś bardzo bolesnego. Bo ból fizyczny często wypychał ten psychiczny. Były sposoby by sprawiać sobie ból bez widocznych skutków. Shi korzystała z tych najprostszych. Wkładała ręce do lodu i czekała aż ból wnętrza przejmie ciało. Jeśli było bardzo źle brała lodowate prysznice. Nie było śladów, a dawało ulgę. Zimna woda biczowała jej plecy, ból był nieporównywalny do niczego, tak jak ulga kiedy przeradzał się w zawór bezpieczeństwa dla psychiki, zmieniał się wręcz w przyjemność.
- Poradzimy sobie. Wszystko będzie dobrze - zaczęła mówić jakby do siebie - Odpocznij, ja zrobię obiad i odbiorę dziewczynki - słowa zupełnie nie pasowały do tego co widział Rea. Shinami oddychała co raz słabiej, trzęsły jej się ręce, twarz zalewała się łzami, które wsiąkały w sweter. Usta miała sine i drżące. Jej dusza krzyczała z całych sił, że dłużej tego nie zniesie, że jest dziwką, że nic nie robi, że nie docenia męża, że udaje chorobę, że ma przestać robić sobie wymówki, że to ona jest wszystkiemu winna. "Boże, proszę, zabierz mnie stąd" - modliła się w duchu, choć zasadniczo wierzyła w kilku bogów. Po słowach "Utrzymuje nas wszystkich, nie musisz się o nic martwić" ledwo dotarła do niej reszta. To on nie musiał się martwić. To ona była edukatorką seksualną, matematyczką, kucharzem, praczką i jedzeniem. Rea nie miał pojęcia jaki ból czasem przeżywała karmiąc piersią. Może gdyby ktoś kiedyś kopnął go w krocze... Przygotowała się na wiele różnych scenariuszy, ale nie na to, że wypomni jej pieniądze. Naprawdę poczuła się jak zmieszana z błotem, nic nie warta, jak maszynka do rodzenia dzieci i ich wychowywania, nie warta tego by ją kochać. Chciała wyjść z pokoju, więc ruszyła w stronę drzwi przytrzymując się mebli. Przez łzy niewiele widziała, kręciło się jej w głowie i szumiało w uszach. Dotarła do drzwi i nagle pociemniało jej w oczach.
- Tak, masz rację - słowa więzły jej w gardle.
- Masz rację. Ty nas utrzymujesz. Ja tylko rodzę i siedzę w domu. Rozumiem. Macie wszystko dogadane. Jedź. Poradzimy sobie - to nie były wyrzuty. Mówiła prosto, spokojnie, w jej głosie nie brzmiała nawet nuta pretensji. Raczej strach i nienawiść do samej siebie. Czuła się poniżona i myślała, że tylko na to właśnie zasługuje.
Gdyby dało się komuś wyrwać serce i zgnieść na jego oczach to właśnie tak by to wyglądało. Czasami wydawało się jej, że nie ma już większego bólu, że nie da się więcej znieść, ale zawsze potem okazywało się, że cierpienie ma kolejny poziom, gorszy, mroczniejszy. Wielokrotnie mówiła sobie, że nie da rady, że już dość, że nie jest w stanie wziąć kolejnego oddechu, że nie chcę by nadszedł kolejny dzień, ale ten nadchodził, tak jak kolejny oddech, kolejne łzy i wielka samotność. Umiała udawać przed dziećmi. Tyle, że teraz ich nie było. Miała ochotę zapaść się pod ziemię i zrobić sobie coś bardzo bolesnego. Bo ból fizyczny często wypychał ten psychiczny. Były sposoby by sprawiać sobie ból bez widocznych skutków. Shi korzystała z tych najprostszych. Wkładała ręce do lodu i czekała aż ból wnętrza przejmie ciało. Jeśli było bardzo źle brała lodowate prysznice. Nie było śladów, a dawało ulgę. Zimna woda biczowała jej plecy, ból był nieporównywalny do niczego, tak jak ulga kiedy przeradzał się w zawór bezpieczeństwa dla psychiki, zmieniał się wręcz w przyjemność.
- Poradzimy sobie. Wszystko będzie dobrze - zaczęła mówić jakby do siebie - Odpocznij, ja zrobię obiad i odbiorę dziewczynki - słowa zupełnie nie pasowały do tego co widział Rea. Shinami oddychała co raz słabiej, trzęsły jej się ręce, twarz zalewała się łzami, które wsiąkały w sweter. Usta miała sine i drżące. Jej dusza krzyczała z całych sił, że dłużej tego nie zniesie, że jest dziwką, że nic nie robi, że nie docenia męża, że udaje chorobę, że ma przestać robić sobie wymówki, że to ona jest wszystkiemu winna. "Boże, proszę, zabierz mnie stąd" - modliła się w duchu, choć zasadniczo wierzyła w kilku bogów. Po słowach "Utrzymuje nas wszystkich, nie musisz się o nic martwić" ledwo dotarła do niej reszta. To on nie musiał się martwić. To ona była edukatorką seksualną, matematyczką, kucharzem, praczką i jedzeniem. Rea nie miał pojęcia jaki ból czasem przeżywała karmiąc piersią. Może gdyby ktoś kiedyś kopnął go w krocze... Przygotowała się na wiele różnych scenariuszy, ale nie na to, że wypomni jej pieniądze. Naprawdę poczuła się jak zmieszana z błotem, nic nie warta, jak maszynka do rodzenia dzieci i ich wychowywania, nie warta tego by ją kochać. Chciała wyjść z pokoju, więc ruszyła w stronę drzwi przytrzymując się mebli. Przez łzy niewiele widziała, kręciło się jej w głowie i szumiało w uszach. Dotarła do drzwi i nagle pociemniało jej w oczach.
Re: [Garvey House] Niespodzianka
Mężczyzna obserwował żonę, zastanawiając się co teraz, jak doszło do tego momentu, o czym zapomniał, nie dostrzegł, że coś się zmieniło. Zastanawiał się co teraz, dotarli do jakiegoś popieprzonego zakrętu i muszą to przetrwać. Chciał ją powstrzymać widząc, jak idzie powoli, zapłakana. Łzy były czymś na co był wrażliwy, dotykały jego serce, więc tym bardziej musieli to przegadać. Nagle kobieta zatoczyła się i prawie upadła. Rea dosłownie podbiegł do niej chwytając ją i biorąc na ręce.
- Shi!
Na dalsze sprawy nie miał już czasu na myślenie. Z przyjemnej rozmowy, przeszli do telefonów po lekarzy. Rea przeniósł żonę do salonu, na kanapę i ponieważ nie odzyskiwała przytomności zadzwonił na ratunkowy. Ta wydawałoby się trwająca milionami lat chwila, wyrwała go z tego co sądził o swojej rodzinie. Siedział przy żonie i zaczynało do niego docierać, że dawno nie jest dobrze, że musiał to gdzieś przeoczyć. W zasadzie faktycznie więcej go nie ma niż jest, ciągle coś się dzieje, chyba faktycznie zostawił to wszystko ma głowie Shi, a ona ani się nie zajakla,że jej ciężko. Siedząc na korytarzu w szpitalu, miał czas na analizę i nie była to miła historia. Musiało się coś zmienić i to już, Shi miała absolutną rację!
Z rozmyślał jak jest źle, wyrwały go kroki. Jeśli ktoś myślał, że Tropeolum jest duże i ludzie się nie znają, to się mylił. Tu zawsze ktoś kogoś znał, albo poznał przez kilka lat Lekarz podszedł do niego, trzymając kartę w ręku i usiadł obok Rea, był to Archibald.
- Część, Rea w zasadzie wiemy co dolega Shi, ty pewnie też - nie uśmiechali się, każdy z nich znał tę diagnozę - ustabilowaliśmy jej stan, jest przytomna... Powinniście pomyśleć o leczeniu szpitalnym, wiem to cieżki temat, ale na ten moment nie wiele możemy. W trakcie ciąży nie możemy podjąć się leczenia farmaceutycznego, a jej stan psychiczny może wpłynąć na ciążę lub dziecko.
- Czy mogę się z nią zobaczyć?- zapytał Rea - wypiszecie ja?
- Tak, porozmawiajcie. Wypis zależy od kilku badań jeszcze i waszej decyzji. Zalecalbym by przenieść Shi na psychiatrie. - położył dłoń na ramieniu muzyka- najważniejsza jest teraz Shi, jej stan nie poprawi się z nią na dzień. Będzie cię potrzebować.
Rea westchnął ale pokiwał głową lekarz miał rację.
- Pójdę do niej - powiedział ruszając do sali w, której położono kobietę. W szpitalu podano jej leki które uspokoiły jej stan i ustabilizowały jej oddech. Pielęgniarki też już ją znały, w końcu dziewczynki czasami chorowały, wymagały opieki medycznej, a Shi dbała o nie najlepiej jak umiała. Stąd jedna z nich, została chwilę dłużej by przynieść trochę otuchy w ciężkim dniu pacjentki.
- Shi!
Na dalsze sprawy nie miał już czasu na myślenie. Z przyjemnej rozmowy, przeszli do telefonów po lekarzy. Rea przeniósł żonę do salonu, na kanapę i ponieważ nie odzyskiwała przytomności zadzwonił na ratunkowy. Ta wydawałoby się trwająca milionami lat chwila, wyrwała go z tego co sądził o swojej rodzinie. Siedział przy żonie i zaczynało do niego docierać, że dawno nie jest dobrze, że musiał to gdzieś przeoczyć. W zasadzie faktycznie więcej go nie ma niż jest, ciągle coś się dzieje, chyba faktycznie zostawił to wszystko ma głowie Shi, a ona ani się nie zajakla,że jej ciężko. Siedząc na korytarzu w szpitalu, miał czas na analizę i nie była to miła historia. Musiało się coś zmienić i to już, Shi miała absolutną rację!
Z rozmyślał jak jest źle, wyrwały go kroki. Jeśli ktoś myślał, że Tropeolum jest duże i ludzie się nie znają, to się mylił. Tu zawsze ktoś kogoś znał, albo poznał przez kilka lat Lekarz podszedł do niego, trzymając kartę w ręku i usiadł obok Rea, był to Archibald.
- Część, Rea w zasadzie wiemy co dolega Shi, ty pewnie też - nie uśmiechali się, każdy z nich znał tę diagnozę - ustabilowaliśmy jej stan, jest przytomna... Powinniście pomyśleć o leczeniu szpitalnym, wiem to cieżki temat, ale na ten moment nie wiele możemy. W trakcie ciąży nie możemy podjąć się leczenia farmaceutycznego, a jej stan psychiczny może wpłynąć na ciążę lub dziecko.
- Czy mogę się z nią zobaczyć?- zapytał Rea - wypiszecie ja?
- Tak, porozmawiajcie. Wypis zależy od kilku badań jeszcze i waszej decyzji. Zalecalbym by przenieść Shi na psychiatrie. - położył dłoń na ramieniu muzyka- najważniejsza jest teraz Shi, jej stan nie poprawi się z nią na dzień. Będzie cię potrzebować.
Rea westchnął ale pokiwał głową lekarz miał rację.
- Pójdę do niej - powiedział ruszając do sali w, której położono kobietę. W szpitalu podano jej leki które uspokoiły jej stan i ustabilizowały jej oddech. Pielęgniarki też już ją znały, w końcu dziewczynki czasami chorowały, wymagały opieki medycznej, a Shi dbała o nie najlepiej jak umiała. Stąd jedna z nich, została chwilę dłużej by przynieść trochę otuchy w ciężkim dniu pacjentki.