[Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
[Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Tej nocy umrę... Pomyślała. Od trzech dni chowała się w piwnicy. Piękny, duży dom jej rodziców prawie nie istniał. Kiedyś miała wszystko, teraz nie miała nic . Nic nie trzymało jej na tym świecie. A jednak chciała żyć. Tak kurewsko pragnęła żyć. Wyobrażała sobie, że skończy studia, zobaczy świat, zakocha się, znajdzie pracę i będzie szczęśliwa. Ale teraz... Teraz cieszyła się, że ma chociaż wodę. Jedzenie się skończyło, opał się skończył. Trzy pary spodni, skarpetek, swetry i jej stary płaszczyk były ciężkie, a ona miała wrażenie że i tak nie grzeją. Na głowie miała grubą czapkę, na rękach dwie pary rękawiczek. A i tak było zimno, potwornie zimno. Wiedziała, że jeśli zaśnie to już się nie obudzi.
- Nie śpij Ana, nie śpij kurwa, nie śpij, obudź się - mówiła do siebie. Bombardowanie trwało w najlepsze. Tynk sypał się na nią co chwile. Wszystko trzęsło się i trzeszczało. Gdzieś posypał się gruz, a ona schowała głowę w kolanach. Wiedziała, że niedługo umrze. Może tak miało być. Czuła, że mimo hałasu nad głową serce zwalnia jej co raz bardziej.
- Nie śpij! - warknęła do swoich kolan. Rozbudziła się na chwilę. Huki ustały. Mijały minuty, później godziny. Nie wiedziała, czy jest noc, czy dzień. Przestała już nawet pamiętać, kiedy ostatni raz piła. Bo nie jadła od dwóch dni. Czuła, że opuszczają ją siły, jakby w żyłach zamiast krwi płynęło jej powietrze. Wcześniej miała dreszcze, teraz nie czuła nic. Była taka lekka, jakby nic nie ważyła.
- N...ie... śp...pij... - próbowała nie odpłynąć. Ale było tak zimno, była taka zmęczona. Przysypana warstewką tynku siedziała skulona w kącie piwnicy. Głowę miała ciężką, ciało zaczęło się rozluźniać. Serce biło już tak wolno, a oddech przychodził z trudem, jakby w powietrzu nie było tlenu. Nie mogła się już dłużej bronić. Zasnęła.
- Nie śpij Ana, nie śpij kurwa, nie śpij, obudź się - mówiła do siebie. Bombardowanie trwało w najlepsze. Tynk sypał się na nią co chwile. Wszystko trzęsło się i trzeszczało. Gdzieś posypał się gruz, a ona schowała głowę w kolanach. Wiedziała, że niedługo umrze. Może tak miało być. Czuła, że mimo hałasu nad głową serce zwalnia jej co raz bardziej.
- Nie śpij! - warknęła do swoich kolan. Rozbudziła się na chwilę. Huki ustały. Mijały minuty, później godziny. Nie wiedziała, czy jest noc, czy dzień. Przestała już nawet pamiętać, kiedy ostatni raz piła. Bo nie jadła od dwóch dni. Czuła, że opuszczają ją siły, jakby w żyłach zamiast krwi płynęło jej powietrze. Wcześniej miała dreszcze, teraz nie czuła nic. Była taka lekka, jakby nic nie ważyła.
- N...ie... śp...pij... - próbowała nie odpłynąć. Ale było tak zimno, była taka zmęczona. Przysypana warstewką tynku siedziała skulona w kącie piwnicy. Głowę miała ciężką, ciało zaczęło się rozluźniać. Serce biło już tak wolno, a oddech przychodził z trudem, jakby w powietrzu nie było tlenu. Nie mogła się już dłużej bronić. Zasnęła.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Ten niewielki teren pod Kijowem sporo już przeszedł nim dotarły tam czerwone wilki. Wojskowa ciężarówka zwolnił chowając się za jeden ze zwalonych budynków, helikopter kręcił się nad nimi obserwując sytuacje z góry, oraz desantował żołnierzy. Mieli mało czasu na wyskoczenie i ustawienie się w wyznaczone pozycję. Całe miasteczko wyglądało jak pogorzelisko, zwalone budynki, spalone fragmenty ziemi, trupy zarówno wojskowych, partyzantów jak i cywili. Przez ostatnie dwie noce trwała walka o tę pozycję. Nad ranem przezwyciężyli wrogie siły, rozbijając ich ostatecznie w proch.
Łopaty helikoptera cięły powietrze ostro, zagłuszając huk wystrzałów z frontu który mocno się przesunął. Byli na wojnie i co do tego nie było wątpliwości. Nikt nie miał. Pilot poderwał maszynę kiedy ostatni żołnierz znalazł się bezpiecznie na ziemi. Wisząc zbyt długo w powietrzu był idealnym celem na zestrzelenie.
- Aiden, idziemy sprawdzić tamten budynek – kumpel klepnął go w ramię i obydwaj ruszyli już w szybkim krokiem. Odział rozszedł się po dwie, czasami trzy osoby. Sprawdzano kto przeżył, cywili trzeba było zabezpieczyć i zabrać, podobnie jak rannych żołnierzy ukraińskich. Szli ramię w ramię, z przygotowaną bronią. Przejrzenie parteru nie zajęło im wiele czasu, tu praktycznie nic nie zostało. Została im tylko piwnica, żeby się do niej dostać przesunęli kawał zwalonej szafy. Kopniakiem otworzyli drzwi i zeszli powoli w dół. Było zimno, ale im zdecydowanie było ciepło a nawet gorąco, adrenalina i poprzednia noc dawała swoje. Piwnica nie wyglądała na dużą, dlatego zapalili latarki przy broni i wtedy Aiden zobaczył kogoś na podłodze w kącie. Ruszył w tamą stronę nie opuszczając broni.
- Co jest? – Jack odwrócił się.
- Mamy cywila – powiedział do słuchawki. Puścił broń, zwieszając się na pasku i ruszył do postaci wyglądającej teraz jak szmaciana lalka. Zdjął szybko rękawiczkę by wyczuć puls na boku jej szyi. Byłą zbyt ciepła by mogła być trupem. Jack stanął w tym czasie tak by go ubezpieczać.
- Kurwa… zatrzymanie serca… - warknął zdejmując z ramienia broń. Zaczął rozbierać dziewczynę tak by dostać się do klatki piersiowej. Drugą ręką wyciągnął zestaw leków który mógł się przydać z zapasów przy pasie. Rozpoczął bez zastanowienia reanimację.
- Dalej.. ruszaj – warknął pod nosem. Nie było czasu na patyczkowanie się, ale jeden żywy na ich koncie by się przydał.
- Aiden daj spokój – Jack denerwował się bo musieli się streszczać.
- Jeszcze chwila! Daj chwilę… - poprosił wykonując masaż serca dalej. Przerwał go tylko by upewnić się czy serce ruszyło. Ciężko było to ocenić pod warstwami które miała na sobie – dalej.. nie rób mi tego!
Ruszyło! Poczuł puls pod palcami. Odetchnął i uśmiechnął się smutno.
- Zabieramy ją. – kiwnął do Jacka by ten poinformował o znalezisku. Żołnierz przykrył dziewczynę z powrotem dodatkowo owijając ją folią. To musiało wystarczyć. Wziął ją na dłonie. Jack ruszył przodem on szedł w miarę szybko za nim. Wdrapali się z nią do ciężarówki, Aiden ułożył ją możliwie wygodnie, spróbował założył wenflon i podał konieczne leki. Nie mieli jak ugrzać kroplówki z solą fizjologiczną, więc wykorzystał do tego podgrzewach chemiczny do jedzenia. W tym czasie reszta jego zespołu przeszukiwała kolejne domy. Kiedy uznał że sól już się podgrzała podłączył kroplówkę, wyciągając ją nad głowę. Ułożył się tak by dziewczyna opierała głowę o jego uda tak było wygodniej i nie będzie obijać się w trakcie jazdy. Nakryli ją wszystkim co mieli, by chodź trochę ją ogrzać. Ponieważ nie odszukali już nikogo żywego, po dwóch godzinach przeszukiwać, żołnierze wpakowali się do ciężarówki i ruszyli.
- Jak się ma? - zapytał Jack siadając kawałek dalej i obserwując pacjentkę.
- Oby lepiej. Nasza Dębinka.. - westchnął cicho i upewnił się że jest porządnie okryta. Czekał ich kawał drogi jeszcze.
Łopaty helikoptera cięły powietrze ostro, zagłuszając huk wystrzałów z frontu który mocno się przesunął. Byli na wojnie i co do tego nie było wątpliwości. Nikt nie miał. Pilot poderwał maszynę kiedy ostatni żołnierz znalazł się bezpiecznie na ziemi. Wisząc zbyt długo w powietrzu był idealnym celem na zestrzelenie.
- Aiden, idziemy sprawdzić tamten budynek – kumpel klepnął go w ramię i obydwaj ruszyli już w szybkim krokiem. Odział rozszedł się po dwie, czasami trzy osoby. Sprawdzano kto przeżył, cywili trzeba było zabezpieczyć i zabrać, podobnie jak rannych żołnierzy ukraińskich. Szli ramię w ramię, z przygotowaną bronią. Przejrzenie parteru nie zajęło im wiele czasu, tu praktycznie nic nie zostało. Została im tylko piwnica, żeby się do niej dostać przesunęli kawał zwalonej szafy. Kopniakiem otworzyli drzwi i zeszli powoli w dół. Było zimno, ale im zdecydowanie było ciepło a nawet gorąco, adrenalina i poprzednia noc dawała swoje. Piwnica nie wyglądała na dużą, dlatego zapalili latarki przy broni i wtedy Aiden zobaczył kogoś na podłodze w kącie. Ruszył w tamą stronę nie opuszczając broni.
- Co jest? – Jack odwrócił się.
- Mamy cywila – powiedział do słuchawki. Puścił broń, zwieszając się na pasku i ruszył do postaci wyglądającej teraz jak szmaciana lalka. Zdjął szybko rękawiczkę by wyczuć puls na boku jej szyi. Byłą zbyt ciepła by mogła być trupem. Jack stanął w tym czasie tak by go ubezpieczać.
- Kurwa… zatrzymanie serca… - warknął zdejmując z ramienia broń. Zaczął rozbierać dziewczynę tak by dostać się do klatki piersiowej. Drugą ręką wyciągnął zestaw leków który mógł się przydać z zapasów przy pasie. Rozpoczął bez zastanowienia reanimację.
- Dalej.. ruszaj – warknął pod nosem. Nie było czasu na patyczkowanie się, ale jeden żywy na ich koncie by się przydał.
- Aiden daj spokój – Jack denerwował się bo musieli się streszczać.
- Jeszcze chwila! Daj chwilę… - poprosił wykonując masaż serca dalej. Przerwał go tylko by upewnić się czy serce ruszyło. Ciężko było to ocenić pod warstwami które miała na sobie – dalej.. nie rób mi tego!
Ruszyło! Poczuł puls pod palcami. Odetchnął i uśmiechnął się smutno.
- Zabieramy ją. – kiwnął do Jacka by ten poinformował o znalezisku. Żołnierz przykrył dziewczynę z powrotem dodatkowo owijając ją folią. To musiało wystarczyć. Wziął ją na dłonie. Jack ruszył przodem on szedł w miarę szybko za nim. Wdrapali się z nią do ciężarówki, Aiden ułożył ją możliwie wygodnie, spróbował założył wenflon i podał konieczne leki. Nie mieli jak ugrzać kroplówki z solą fizjologiczną, więc wykorzystał do tego podgrzewach chemiczny do jedzenia. W tym czasie reszta jego zespołu przeszukiwała kolejne domy. Kiedy uznał że sól już się podgrzała podłączył kroplówkę, wyciągając ją nad głowę. Ułożył się tak by dziewczyna opierała głowę o jego uda tak było wygodniej i nie będzie obijać się w trakcie jazdy. Nakryli ją wszystkim co mieli, by chodź trochę ją ogrzać. Ponieważ nie odszukali już nikogo żywego, po dwóch godzinach przeszukiwać, żołnierze wpakowali się do ciężarówki i ruszyli.
- Jak się ma? - zapytał Jack siadając kawałek dalej i obserwując pacjentkę.
- Oby lepiej. Nasza Dębinka.. - westchnął cicho i upewnił się że jest porządnie okryta. Czekał ich kawał drogi jeszcze.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Uchyliła powieki, ale to co nad sobą zobaczyła to nie był sufit piwnicy w jej do mu. Nie znała taj barwy, ani tego co znajdowało się nad nią. Wszystko się trzęsło. Znowu bombardowanie - pomyślała. Tylko jakoś huków było mało. I było zbyt cicho. Otwarła oczy, ale miała je zamglone. Trochę jakby nie widziała. Gdy otwarła je zupełnie i zobaczyła, że nie jest sama adrenalina uderzył w jej żyły i podniosła się gwałtownie po czym opadła.
- Nie! Nie! Kurwa... - mówiła po ukraińsku. Ostatni rok nauczył ją przekleństw. Jej ciało było nieposłuszne, chciała się wyrwać. Już było po niej. Zobaczyła nad sobą męską twarz i wiedziała, że to koniec.
- Jebani ruscy! Zostawcie mnie! - próbowała walczyć, ale zamiast tego w jej wielkich, karmelowych oczach pojawiły się łzy. Zobaczyła, że ma w ręce kroplówkę i usilnie próbowała sięgnąć by ją sobie wyrwać. Nie mogła się ruszyć, jakby sparaliżowało całe jej ciało. Dlatego płakała.
- Nie czuję kurwa rąk... - mruknęła do siebie zamykając oczy. Nie było sensu walczyć. Lepiej było umrzeć w tej cholernej piwnicy... Teraz będzie tylko gorzej.
- Nie! Nie! Kurwa... - mówiła po ukraińsku. Ostatni rok nauczył ją przekleństw. Jej ciało było nieposłuszne, chciała się wyrwać. Już było po niej. Zobaczyła nad sobą męską twarz i wiedziała, że to koniec.
- Jebani ruscy! Zostawcie mnie! - próbowała walczyć, ale zamiast tego w jej wielkich, karmelowych oczach pojawiły się łzy. Zobaczyła, że ma w ręce kroplówkę i usilnie próbowała sięgnąć by ją sobie wyrwać. Nie mogła się ruszyć, jakby sparaliżowało całe jej ciało. Dlatego płakała.
- Nie czuję kurwa rąk... - mruknęła do siebie zamykając oczy. Nie było sensu walczyć. Lepiej było umrzeć w tej cholernej piwnicy... Teraz będzie tylko gorzej.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Siedzieli tak już sporo czasu, Aiden poruszył się lekko by zmienić pozycję. Chłopacy gadali o pierdołach, ktoś czyścił broń. Ot taki luźne rozmowy na wojnie. Człowiek po 2 dniach na nogach chciał, spać ale dopóki nie dotrą do bazy nie było o tym mowy. Nagle dziewczyna obudziła się i zaczęła krzyczeć. Nikt nie czaił co mówi, nie znali ani słowa w tym języku. Do prowadzenia wojny akurat język ukraiński nie był im potrzebny.
- Hey. How are you feel Debinko?
Aiden chwycił pewnie jej dłoń by nie próbowała chwycić za wenflon. Nie chciał użyć siły ale chciał by zrozumiała co właściwie się dzieje. Zdjął hełm żeby zobaczyła jego twarz w ogóle, spod wielkich gogli taktycznych prawie nie było widać twarzy. Reszta chłopaków też się ożywiła, zaglądając nad jego ramieniem. Ich cudem wyrwany śmierci cywil ożył.
- Relax. Everything will be fine - mówił prostymi zdaniami - We are american soldiers.
Domyślał się jednak czego najbardziej sie boi, każdy by się bał. Wskazał jej na przyczepioną do swojego ramienia flagę. Mając nadzieję, że dziewczyna się uspokoi.
- Hey. How are you feel Debinko?
Aiden chwycił pewnie jej dłoń by nie próbowała chwycić za wenflon. Nie chciał użyć siły ale chciał by zrozumiała co właściwie się dzieje. Zdjął hełm żeby zobaczyła jego twarz w ogóle, spod wielkich gogli taktycznych prawie nie było widać twarzy. Reszta chłopaków też się ożywiła, zaglądając nad jego ramieniem. Ich cudem wyrwany śmierci cywil ożył.
- Relax. Everything will be fine - mówił prostymi zdaniami - We are american soldiers.
Domyślał się jednak czego najbardziej sie boi, każdy by się bał. Wskazał jej na przyczepioną do swojego ramienia flagę. Mając nadzieję, że dziewczyna się uspokoi.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Amerykanie, kurwa jego mać... Jeszcze tych tu brakowało - burknęła pod nosem nadal nie mówiąc po angielsku, wiedziała, że jej nie zrozumieją
- Nie macie czasem swojego kraju, co? Wszędzie was pełno, wybawiciele się znaleźli... Gdzie kurwa byłeś jak zbijali mi ojca? - burczała i warczała jak wściekły pies, który jest tak chory i zmęczony, że to jedyne co mu zostało. Tyle, że i na to zaczynało jej brakować sił. Wielkie sarnie oczy wypełnione łzami gapiły się z wściekłością na żołnierza nad sobą. W środku kipiała ze złości. Wcale nie miała ich za wybawicieli. Chciała wrócić do swojej piwnicy i tam umrzeć. Wystrzał adrenaliny był krótki i jednorazowy. Znowu zaczynała tracić siły. Wzrok jej się zmienił. Złość zelżała i szybko zmieniła się w poczucie bezradności. Teraz wyglądała jak mała, bezradna dziewczynka, której brakuje woli walki, a jednak dalej żyje.
- Chcę do domu... - zachlipała. Tylko, że nie miała już domu. Nic nie miała. Wiedziała, że nie dogada się z tymi jełopami inaczej niż po angielsku,
- Nie dobrze mi. Zwymiotowałabym, ale nie mam czym - mruknęła w ich języku, czując, jak ściska jej się żołądek, a żółć podchodzi do gardła
- Chcę mi się pić i jeść - Priorytety Ana, priorytety. Jak tacy z nich wyzwoliciele, to niech cię chociaż napoją i nakarmią, inaczej naprawdę umrzesz.
- Nie macie czasem swojego kraju, co? Wszędzie was pełno, wybawiciele się znaleźli... Gdzie kurwa byłeś jak zbijali mi ojca? - burczała i warczała jak wściekły pies, który jest tak chory i zmęczony, że to jedyne co mu zostało. Tyle, że i na to zaczynało jej brakować sił. Wielkie sarnie oczy wypełnione łzami gapiły się z wściekłością na żołnierza nad sobą. W środku kipiała ze złości. Wcale nie miała ich za wybawicieli. Chciała wrócić do swojej piwnicy i tam umrzeć. Wystrzał adrenaliny był krótki i jednorazowy. Znowu zaczynała tracić siły. Wzrok jej się zmienił. Złość zelżała i szybko zmieniła się w poczucie bezradności. Teraz wyglądała jak mała, bezradna dziewczynka, której brakuje woli walki, a jednak dalej żyje.
- Chcę do domu... - zachlipała. Tylko, że nie miała już domu. Nic nie miała. Wiedziała, że nie dogada się z tymi jełopami inaczej niż po angielsku,
- Nie dobrze mi. Zwymiotowałabym, ale nie mam czym - mruknęła w ich języku, czując, jak ściska jej się żołądek, a żółć podchodzi do gardła
- Chcę mi się pić i jeść - Priorytety Ana, priorytety. Jak tacy z nich wyzwoliciele, to niech cię chociaż napoją i nakarmią, inaczej naprawdę umrzesz.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Warczała tyle umiał zrozumieć, czyli z komunikacji nici.
- No to kurwa pięknie - westchnął zrezygnowany.
- Trzeba poszukać tłumacza - dodał Rey snajper siedzący kawałek dalej - na pewno ktoś z nich mówi po naszemu.
Aiden obserwował ją, po ataku złości w jej oczach zobaczył łzy. Było mu tak strasznie jej żal, bała się i zapewne była świadoma tego że wszystko straciła. Nie miał za bardzo chusteczki. Dlatego zmienił pozycję siedzenia, tak by był bliżej niej i widzieli się wzajemnie. Była ładną skrzywdzoną przez los dziewczyną, której zapewne życie całe wywrócił się do góry nogami. Zdjął rękawiczki , miała koszmarnie zimne dłonie w dotyku, dlatego założył jej swoje. Do bazy było już blisko.
- Wszystko będzie ok, jesteś bezpieczna - dodał patrząc w jej oczy. i wtedy odezwała się po angielsku.
- Dobra, wiele ze sobą nie mamy. Ale zaraz coś zorganizuję - ten wiszący nad nią i jeszcze jeden pomógł jej usiąść. Rozpoczęło się szukanie czego co mogłaby zjeść na już. Batonik musiał wystarczyć, nie mieli czasu ani jak zagrzać teraz jedzenia.
- Masz - podał jej batoniki suszone owoce, jakieś orzechy, bo każdy coś dorzucił. Przez chwilę trwało, jak każdy z żołnierzy coś wyszukał w jakiś żelaznych zapasach. Większość zjedli w nocy między kolejnymi atakami Na koniec ten siedzący obok niej z czerwonym krzyżem na ramieniu odczepił pojemnik z wodą od pasa.
- W bazie dostaniesz ciepły posiłek i napój.
Upewnił się jeszcze że raz że jest przykryta kocem szczelnie. I usiadł znów koło niej chwytając kroplówkę i trzymając nad swoją głową, zostało jej jeszcze trochę.
- No to kurwa pięknie - westchnął zrezygnowany.
- Trzeba poszukać tłumacza - dodał Rey snajper siedzący kawałek dalej - na pewno ktoś z nich mówi po naszemu.
Aiden obserwował ją, po ataku złości w jej oczach zobaczył łzy. Było mu tak strasznie jej żal, bała się i zapewne była świadoma tego że wszystko straciła. Nie miał za bardzo chusteczki. Dlatego zmienił pozycję siedzenia, tak by był bliżej niej i widzieli się wzajemnie. Była ładną skrzywdzoną przez los dziewczyną, której zapewne życie całe wywrócił się do góry nogami. Zdjął rękawiczki , miała koszmarnie zimne dłonie w dotyku, dlatego założył jej swoje. Do bazy było już blisko.
- Wszystko będzie ok, jesteś bezpieczna - dodał patrząc w jej oczy. i wtedy odezwała się po angielsku.
- Dobra, wiele ze sobą nie mamy. Ale zaraz coś zorganizuję - ten wiszący nad nią i jeszcze jeden pomógł jej usiąść. Rozpoczęło się szukanie czego co mogłaby zjeść na już. Batonik musiał wystarczyć, nie mieli czasu ani jak zagrzać teraz jedzenia.
- Masz - podał jej batoniki suszone owoce, jakieś orzechy, bo każdy coś dorzucił. Przez chwilę trwało, jak każdy z żołnierzy coś wyszukał w jakiś żelaznych zapasach. Większość zjedli w nocy między kolejnymi atakami Na koniec ten siedzący obok niej z czerwonym krzyżem na ramieniu odczepił pojemnik z wodą od pasa.
- W bazie dostaniesz ciepły posiłek i napój.
Upewnił się jeszcze że raz że jest przykryta kocem szczelnie. I usiadł znów koło niej chwytając kroplówkę i trzymając nad swoją głową, zostało jej jeszcze trochę.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Po waszemu... Ja ci kurwa dam po waszemu... Jesteś w moim kraju frajerze, powinieneś mówić w moim języku, a nie ja w twoim - zamruczała cicho po ukraińsku, bo wiedziała, że jej nie zrozumie. Zmiana pozycji do siadu była Cholernie trudna. Przez moment myślała że naprawdę zwymiotuje im żółcią na buty, aż pochyliła się do przodu i jej obłędnie długie, brązowe włosy spłynęły po ramionach. Ktoś oparł ją o ścianę
- Mówiłam, że mi niedobrze... Głowa mi pęka...
Kiedy dostała batonika spojrzała niepewnie na żołnierzy zgromadzonych wokół niej. Może nie powinna go jeść... W tym momencie jej żołądek zawył boleśnie. Od wielu tygodni nie jadła normalnie, a od jakiś dwóch dni w ogóle. Jej wielkie oczy spojrzały na żołnierza do którego się odezwała. A jebać... Otwarła batonik i chociaż starała się jeść wolno, żeby nie zwymiotować to i tak zrobiła to w zaskakującym tempie. Jej brzuch błagał o jedzenie. Zjadła wszystko co dostała i wypiła tyle wody ile była w stanie. Pochyliła się do przodu obejmując rękami brzuch. Kilka silnych skurczy było potwornie bolesnych, żołądek zaczął trawić, a że był zupełnie pusty nie było to przyjemne. Po chwili poczuła ulgę i odchyliła do tyłu zamykając oczy.
- Co to jest? - zapytała wskazując na wenflon w ręce.
- Mówiłam, że mi niedobrze... Głowa mi pęka...
Kiedy dostała batonika spojrzała niepewnie na żołnierzy zgromadzonych wokół niej. Może nie powinna go jeść... W tym momencie jej żołądek zawył boleśnie. Od wielu tygodni nie jadła normalnie, a od jakiś dwóch dni w ogóle. Jej wielkie oczy spojrzały na żołnierza do którego się odezwała. A jebać... Otwarła batonik i chociaż starała się jeść wolno, żeby nie zwymiotować to i tak zrobiła to w zaskakującym tempie. Jej brzuch błagał o jedzenie. Zjadła wszystko co dostała i wypiła tyle wody ile była w stanie. Pochyliła się do przodu obejmując rękami brzuch. Kilka silnych skurczy było potwornie bolesnych, żołądek zaczął trawić, a że był zupełnie pusty nie było to przyjemne. Po chwili poczuła ulgę i odchyliła do tyłu zamykając oczy.
- Co to jest? - zapytała wskazując na wenflon w ręce.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Sól fizjologiczna - powiedział krótko i rzeczowo - musiałem podnieść ci temperaturę ciała.
- Już niedługo będziemy na miejscu - dodał trochę nie wiedząc co powiedzieć.
Mimo że żołnierze wydawali się odpoczywać obserwowali cały czas okolice. Gdzieś w pewnym momencie nad nimi przeleciał helikopter ale tylko jeden wychylił się zza burtę ciężarówki.
- Mike wraca - burknął i znów usiadł na swoim miejscu. Nie wydawali się w świetnych humorach, raczej zmęczeni i wykończeni.
Wjechali do większego miasteczka lub raczej tego co z niego zostało. Baza wojskowa została rozstawiona między zabudowaniami ruiny hotelu, jakimiś zabudowaniami gospodarskimi obok a kilkoma budynkami sąsiadującymi. Ciężko było rozpoznać co tu było. W ciągu krótkiego czasu stworzono całą strukturę gdzie wyznaczono miejsca dla żołnierzy, na ćwiczenia, schrony dla okolicznych ludzi, oraz wszystko to co potrzebowali żołnierze. Były też oczywiście namioty, ciężarówki a nawet widziała helikopter. Wokół całości, zbudowano zabezpieczenia z tego co się dało, nie przebierano w środkach, budowali z tego co było.
Ciężarówka zatrzymała się na pustym dziedzińcu, otworzono burtę i zeskakiwali z pojazdu kolejne osoby. Aiden nie patyczkował się więc chwycił dziewczynę na ręce. W między czasie jej kroplówka się skończyła, więc odłączył jej kable.
Najwyższy z żołnierzy, który przyjechali z nim ruszył na powitanie idącego z głównego budynku żołnierza. Ten z amerykańców który z nią gadał ruszył natomiast w stronę jednego z zabudowań.
- Zaniosę cię do pokoju, ok i pójdę po posiłek dla ciebie - dodał. W starym budynku hotelu posprzątano na tyle by nie zawalił się na łeb. Pokoje rozdysponowano między żołnierzy i cywili. Nikt nie narzekał na warunki. Dziewczyna została zaniesiona do jednego z pokoi. Był nie wielki chyba z założenia dwu osobowy. Podniszczony jak wszystko aktualnie, Amerykanin wszedł i nie zamknął drzwi, posadził ją łóżka i cofnął się dwa kroki do tyłu.
- W pomieszczeniu obok jest łazienka z ciepłą wodą, jeśli będziesz chciała skorzystać.. dobra jeszcze mi się wywrócisz... - powiedział rzeczowo. Zdjął z siebie ciężki plecak i kamizelkę kuloodporną, obok postawił broń ale zabezpieczył ją. Wszystko położył to pod jedną ze ścian. Był też tam duży plecak z wypisaną etykietą do kogo należy.
- Spróbuję ogarnąć ci rzeczy ciepłe i porządny obiad, ok? - spojrzał na nią - pozostań tutaj najlepiej.
- Już niedługo będziemy na miejscu - dodał trochę nie wiedząc co powiedzieć.
Mimo że żołnierze wydawali się odpoczywać obserwowali cały czas okolice. Gdzieś w pewnym momencie nad nimi przeleciał helikopter ale tylko jeden wychylił się zza burtę ciężarówki.
- Mike wraca - burknął i znów usiadł na swoim miejscu. Nie wydawali się w świetnych humorach, raczej zmęczeni i wykończeni.
Wjechali do większego miasteczka lub raczej tego co z niego zostało. Baza wojskowa została rozstawiona między zabudowaniami ruiny hotelu, jakimiś zabudowaniami gospodarskimi obok a kilkoma budynkami sąsiadującymi. Ciężko było rozpoznać co tu było. W ciągu krótkiego czasu stworzono całą strukturę gdzie wyznaczono miejsca dla żołnierzy, na ćwiczenia, schrony dla okolicznych ludzi, oraz wszystko to co potrzebowali żołnierze. Były też oczywiście namioty, ciężarówki a nawet widziała helikopter. Wokół całości, zbudowano zabezpieczenia z tego co się dało, nie przebierano w środkach, budowali z tego co było.
Ciężarówka zatrzymała się na pustym dziedzińcu, otworzono burtę i zeskakiwali z pojazdu kolejne osoby. Aiden nie patyczkował się więc chwycił dziewczynę na ręce. W między czasie jej kroplówka się skończyła, więc odłączył jej kable.
Najwyższy z żołnierzy, który przyjechali z nim ruszył na powitanie idącego z głównego budynku żołnierza. Ten z amerykańców który z nią gadał ruszył natomiast w stronę jednego z zabudowań.
- Zaniosę cię do pokoju, ok i pójdę po posiłek dla ciebie - dodał. W starym budynku hotelu posprzątano na tyle by nie zawalił się na łeb. Pokoje rozdysponowano między żołnierzy i cywili. Nikt nie narzekał na warunki. Dziewczyna została zaniesiona do jednego z pokoi. Był nie wielki chyba z założenia dwu osobowy. Podniszczony jak wszystko aktualnie, Amerykanin wszedł i nie zamknął drzwi, posadził ją łóżka i cofnął się dwa kroki do tyłu.
- W pomieszczeniu obok jest łazienka z ciepłą wodą, jeśli będziesz chciała skorzystać.. dobra jeszcze mi się wywrócisz... - powiedział rzeczowo. Zdjął z siebie ciężki plecak i kamizelkę kuloodporną, obok postawił broń ale zabezpieczył ją. Wszystko położył to pod jedną ze ścian. Był też tam duży plecak z wypisaną etykietą do kogo należy.
- Spróbuję ogarnąć ci rzeczy ciepłe i porządny obiad, ok? - spojrzał na nią - pozostań tutaj najlepiej.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Ana obserwowała otoczenie uważnie i skrupulatnie. Nie wiedziała gdzie jest, bo wszystko było wywrócone do góry nogami. Siedząc w ciężarówce oplotła się ramionami. Ostatnio często myślała, że to już koniec. Nie, nie wojny. Jej. Ale teraz nie myślała o niczym. Przyjemna pustka w głowie rozlała się także po ciele. Żołądek trawił jedzenia a ona robiła się co raz bardziej senna.
- Chcę do domu... - powiedziała cichutko przymykając oczy i zapominając, że siedzi wśród innych osób.
- Ty nie masz domu... - odpowiedziała sama sobie, chociaż wydawało jej się, że to głos jej matki. Mówiła po angielsku, po przerzuciła się na myślenie po angielsku. Z letargu wyrwało ją zatrzymanie się ciężarówki. Obudziła się natychmiast. Była tak bardzo zmęczona. Nie odezwała się słowem, kiedy żołnierz ją niósł. Była bardzo chuda. Nie, nie szczupła, chuda, niedożywiona. Ale piękna. Naprawdę piękna. Była niziutka, drobna, krucha i niewinna.
Gdy usiadła na łóżku objęła się ramionami spoglądając na pokój, a potem wlepiając karmelowe oczy w żołnierza.
- Dlaczego tu nikogo nie ma?
- Chcę do domu... - powiedziała cichutko przymykając oczy i zapominając, że siedzi wśród innych osób.
- Ty nie masz domu... - odpowiedziała sama sobie, chociaż wydawało jej się, że to głos jej matki. Mówiła po angielsku, po przerzuciła się na myślenie po angielsku. Z letargu wyrwało ją zatrzymanie się ciężarówki. Obudziła się natychmiast. Była tak bardzo zmęczona. Nie odezwała się słowem, kiedy żołnierz ją niósł. Była bardzo chuda. Nie, nie szczupła, chuda, niedożywiona. Ale piękna. Naprawdę piękna. Była niziutka, drobna, krucha i niewinna.
Gdy usiadła na łóżku objęła się ramionami spoglądając na pokój, a potem wlepiając karmelowe oczy w żołnierza.
- Dlaczego tu nikogo nie ma?
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Mężczyzna oparł się o niski stolik oraz krzesełko.
- Tu w znaczeniu pokoju? - dopytał.
- Jesteśmy w starym hotelu, bazę zbudowano przed przybyciem Red wolfow, osadzono tu glówna czesc mieszkalną, wojskową i główna bazę camp pozzi. Mi i chłopaka przypadku w udziale ostatnie, pokoje większość jest 2 lub 3 osobowe, mi został ten. Teoretycznie 2 osobowy ale łożka sie skończyly więc jest jak jest.
Do pokoju weszła pukając w drzwi wyższa od Ukrainki ciemnoskóra dziewczyna w wojskowym stroju. Uśmiechnęła się smutno do dziewczyny. Miała w dłoniach stertę jakiś rzeczy.
- Cześć dokotorek - powiedziała do żołnierza. Wyciągnęła komórkę z kieszenu spodni i nacisnęła coś. Odezwał się mechaniczny głos witamy cię serdecznie w camp pozzi. Jesteś tu bezpieczna. Przyniosłam ciepłe rzeczy.
Położyła koło niej zestaw rzeczy, na pewno była tu zieleń żołnierska ale też chyba normalne rzeczy.
Dziewczyna chciała znów cos przetłumaczyć w komórce ale żolnierz ja powstrzymał.
- Mówi w naszym. - popatrzył na rzeczy które przyniosla chyba upewniając się czego jej brakuje. Oderwał się od stołu i ruszył do plecaka leżącego z boku.
- Jestem Lisa, gdybyś coś potrzebowała z chęcią ci pomogę. Mieszkam w pokoju 230, to kawałek w prawo po wyjściu - dodała kobieta patrząc już na nią. Potem kiwneła głową ocalełej i wyszła z pokoju.
- To załóż zamiast płaszczu - żołnierz dorzucił do stosu kurtkę. Oczywiście za duża na nią, z flagami amerykańskimi. Na piersi ubrania było napisane " U.A Army" oraz "A.Hayer".
- Twoje rzeczy muszą porządnie wyschnąć, zanim znów je zalożysz. A ty musisz się ugrzac i odzyskać siły. Przyniosę zaraz posilek, jutro poszukamy ci kontaktu z rodziną. Ale dziś zostaniesz tutaj, ja ogarnę sobie polankę, jutro zorientuje się gdzie można cię dolokowac, być może na dole ktoś z twoich pobrateńcow będzie miał wolną przestrzeń - kucnał przy niej by nie musiała patrzeć do góry co byłoby nie wygodne.
- Doktorek, jesteś potrzebny - do pokoju wcisnął głowę kolejny żołnierz.
- Dobra, już zaraz idę - rzucił spojrzał na dziewczynę jeszcze raz. Strasznie było mu jej zał, chociaż podświadomie wiedział że ludzi takich jak ona, którzy stracili domy jest tysiące.
- Może tak być ?- zapytał jak jakby rozmawiali w normalnych warunkach i poprostu ktoś zabukowal ich źle w hotelu. Ale ślady po kul posłane po całej długości ściany, osypany tynk mówily swoje.
- Tu w znaczeniu pokoju? - dopytał.
- Jesteśmy w starym hotelu, bazę zbudowano przed przybyciem Red wolfow, osadzono tu glówna czesc mieszkalną, wojskową i główna bazę camp pozzi. Mi i chłopaka przypadku w udziale ostatnie, pokoje większość jest 2 lub 3 osobowe, mi został ten. Teoretycznie 2 osobowy ale łożka sie skończyly więc jest jak jest.
Do pokoju weszła pukając w drzwi wyższa od Ukrainki ciemnoskóra dziewczyna w wojskowym stroju. Uśmiechnęła się smutno do dziewczyny. Miała w dłoniach stertę jakiś rzeczy.
- Cześć dokotorek - powiedziała do żołnierza. Wyciągnęła komórkę z kieszenu spodni i nacisnęła coś. Odezwał się mechaniczny głos witamy cię serdecznie w camp pozzi. Jesteś tu bezpieczna. Przyniosłam ciepłe rzeczy.
Położyła koło niej zestaw rzeczy, na pewno była tu zieleń żołnierska ale też chyba normalne rzeczy.
Dziewczyna chciała znów cos przetłumaczyć w komórce ale żolnierz ja powstrzymał.
- Mówi w naszym. - popatrzył na rzeczy które przyniosla chyba upewniając się czego jej brakuje. Oderwał się od stołu i ruszył do plecaka leżącego z boku.
- Jestem Lisa, gdybyś coś potrzebowała z chęcią ci pomogę. Mieszkam w pokoju 230, to kawałek w prawo po wyjściu - dodała kobieta patrząc już na nią. Potem kiwneła głową ocalełej i wyszła z pokoju.
- To załóż zamiast płaszczu - żołnierz dorzucił do stosu kurtkę. Oczywiście za duża na nią, z flagami amerykańskimi. Na piersi ubrania było napisane " U.A Army" oraz "A.Hayer".
- Twoje rzeczy muszą porządnie wyschnąć, zanim znów je zalożysz. A ty musisz się ugrzac i odzyskać siły. Przyniosę zaraz posilek, jutro poszukamy ci kontaktu z rodziną. Ale dziś zostaniesz tutaj, ja ogarnę sobie polankę, jutro zorientuje się gdzie można cię dolokowac, być może na dole ktoś z twoich pobrateńcow będzie miał wolną przestrzeń - kucnał przy niej by nie musiała patrzeć do góry co byłoby nie wygodne.
- Doktorek, jesteś potrzebny - do pokoju wcisnął głowę kolejny żołnierz.
- Dobra, już zaraz idę - rzucił spojrzał na dziewczynę jeszcze raz. Strasznie było mu jej zał, chociaż podświadomie wiedział że ludzi takich jak ona, którzy stracili domy jest tysiące.
- Może tak być ?- zapytał jak jakby rozmawiali w normalnych warunkach i poprostu ktoś zabukowal ich źle w hotelu. Ale ślady po kul posłane po całej długości ściany, osypany tynk mówily swoje.