- Och skarbie... - mruknął nisko Will. Poczuł, że podniecenie zaczyna go rozrywać. Pochylił się nad nią i zaczął ją całować tak intensywnie i gorąco, jak jeszcze nigdy. Nie pokazywał jej tej strony siebie, była na to zbyt niepewna.
- Jeszcze nie teraz - wyszeptał jej prosto w usta.
- Bądź dzielna kochanie, obiecuję, że to polubisz - znowu pocałował ją mocno w usta, ale szybko spłynął nimi na jej szczękę i szyję. Jego gorące wargi muskały jej skórę.
- Odpręż się i chwyć prysznica, nie chcemy żebyś się przewróciła - wrócił pocałunkami w górę i zatrzymał się przy jej uchu by to powiedzieć.
- Dostaniesz mnie całego, krzycz, jęcz, wzdychaj, słuchaj swojego ciała kochanie i... Oddychaj, pamiętaj, jeśli zabraknie ci tchu, oddychaj.
Znów zaczął całować jej skórę płynąc powoli wargami i językiem po jej dekolcie do czułych piersi, na gładki, płaski brzuch wprost do jej wzgórka łonowego. Chwycił ją mocno za pośladki i przysunął do siebie gwałtownie, tak, że jego usta utonęły w jej kobiecości. Wsunął twardy język pomiędzy jej wargi. Była tak mokra, że bez trudu wślizgnął się do środka.
- O kurwa - zawarczał, czując jak smakuje. Will nie klął, przynajmniej Hope o tym nie wiedziała. Wsunął w nią swój język, tak głęboko jak tylko mógł. Poczuł, że chce zacisnąć uda.
- Niee kochanie, nie. Pamiętaj co mówiłem, odpręż się - Chwycił ją za jedną nogę i przerzucił ją sobie przez ramię, a sam uklęknął tak, żeby mieć do niej swobodny dostęp. W tej pozycji nie miała możliwości ściśnięcia nóg. Zaczął lizać ją i całować, najpierw delikatnie, potem co raz bardziej intensywnie. Trzymał ją mocno za biodra, żeby nie mogła się odsunąć. O nie, teraz na pewno nie da jej uciec. Była tak cholernie słodka, że nawet jemu zaczęło szumieć w głowie. Musiała się przełamać, jeśli nie teraz, to nigdy. Dlatego lizał ją, smakował, połykał, pieścił, chciał żeby doszła pod jego ustami. A potem... Zrobi jej dużo więcej.