[Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
Re: [Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
- Imponujące cały zestaw specjalizacji. Gratuluję - powiedział wprost. Musiała spędzić sporo lat ucząc się aby mieć taki zestaw. Ale to znaczyło że jest bystra i ambitna.
- Dobro dzieci jest najważniejsze, ja przeszedłem do sztabu aby być cały czas na miejscu i móc opiekować się Inez. Więc rozumiem twoją decyzję.
- Rozumiem cię, ty żyłabyś z tym do końca życia. Nie dziwi ci się że podjęłaś taką decyzję a nie inną - wojskowy pokiwał głową energicznie, nie wyobrażał sobie jak muszą czuć się kobiety które zdecydowały się na aborcję. Zdawał sobie sprawę, że mężczyźni nie są wstanie tego w pełni zrozumieć, że to jednak co innego. Ale postać byłego faceta wydawała mu się bardzo negatywna.
- Wszystko ok? - Diego zareagował właściwie od razu, kiedy chwyciła się za brzuch -coś cię boli?
Diego obserwował ją uważnie. Kiedy pojawiła się Bella i Wolf spojrzał na nich. Nie chciał pchać się z butami w czyjeś życie, ale chyba właśnie tego wymagała sytuacja.
- Jedziemy do szpitala - odezwał się wstając - Bell, Wolf zajmiecie się dziećmi? - zapytał ich szczerze.
- Jeśli coś jest nie tak, musi obejrzeć ją lekarz - to było jego zdaniem najrozsądniejsze.
- Samochód jest na podjedzie - powiedział Wolf podając mu kluczyki od swojego auta, dla niego to było najrozsądniejsza decyzja również - jedzie my zajmiemy się resztą.
- Będziesz wstanie objąć mnie za szyję? - zapytał Diego absolutnie poważnie, był przekonany że jest wstanie ją bezpiecznie zanieść do samochodu. Nosił dorosłych facetów więc kobieta w ciąży nie stanowiła problemu.
- Zadzwonię do New Tropeolum - dodał Wolf wyciągając komórkę.
- Jest za daleko, pojedziemy do wojskowego jest tuż obok.- Diego myślał szybko i realnie. Wojskowy szpital był kawałek dalej, miał sztab dobrych specjalistów i ktoś na pewno zajmie się nią odpowiednio szybko. Ważne żeby wiedzieli na czym stoją.
- Dobro dzieci jest najważniejsze, ja przeszedłem do sztabu aby być cały czas na miejscu i móc opiekować się Inez. Więc rozumiem twoją decyzję.
- Rozumiem cię, ty żyłabyś z tym do końca życia. Nie dziwi ci się że podjęłaś taką decyzję a nie inną - wojskowy pokiwał głową energicznie, nie wyobrażał sobie jak muszą czuć się kobiety które zdecydowały się na aborcję. Zdawał sobie sprawę, że mężczyźni nie są wstanie tego w pełni zrozumieć, że to jednak co innego. Ale postać byłego faceta wydawała mu się bardzo negatywna.
- Wszystko ok? - Diego zareagował właściwie od razu, kiedy chwyciła się za brzuch -coś cię boli?
Diego obserwował ją uważnie. Kiedy pojawiła się Bella i Wolf spojrzał na nich. Nie chciał pchać się z butami w czyjeś życie, ale chyba właśnie tego wymagała sytuacja.
- Jedziemy do szpitala - odezwał się wstając - Bell, Wolf zajmiecie się dziećmi? - zapytał ich szczerze.
- Jeśli coś jest nie tak, musi obejrzeć ją lekarz - to było jego zdaniem najrozsądniejsze.
- Samochód jest na podjedzie - powiedział Wolf podając mu kluczyki od swojego auta, dla niego to było najrozsądniejsza decyzja również - jedzie my zajmiemy się resztą.
- Będziesz wstanie objąć mnie za szyję? - zapytał Diego absolutnie poważnie, był przekonany że jest wstanie ją bezpiecznie zanieść do samochodu. Nosił dorosłych facetów więc kobieta w ciąży nie stanowiła problemu.
- Zadzwonię do New Tropeolum - dodał Wolf wyciągając komórkę.
- Jest za daleko, pojedziemy do wojskowego jest tuż obok.- Diego myślał szybko i realnie. Wojskowy szpital był kawałek dalej, miał sztab dobrych specjalistów i ktoś na pewno zajmie się nią odpowiednio szybko. Ważne żeby wiedzieli na czym stoją.
Re: [Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
Nasira bardzo źle się czuła. Spociła się, zrobiła się blada, miała bardzo silne skurcze i nie miała pojęcia co się dzieje. Bella była przerażona sytuacją, jazda do szpitala była najrozsądniejsza. Nie mogła tu zostać i po prostu przeczekać. Było źle. Daniel od razu zareagował i podszedł do mamy.
- Mamo? Co się dzieje?
- Nic, synku, nic mi nie jest.
- Mamo...
- Wszystko będzie dobrze.
- Musisz jechać do szpitala. Mamo... - chłopiec wyglądał na bardzo przejętego i zmartwionego. To była jego mama i siostra.
- Nie, kochanie, zostaniesz z siostrą, ciocia się wami zaopiekuje.
- Ale mamo... Proszę.
- Nie. Musisz się zaopiekować siostrą.
- Dobrze, zaopiekuję się. Obiecuję. Mamy spać u cioci?
- Tak, wujek i ciocia zostaną z wami.
- Na pewno nie mogę jechać?
- Nie, nie możesz.
Nasira próbowała wstać z kanapy. Daniel, choć był tylko chłopcem chwycił mamę tak, żeby oparła się na jego ramieniu. Ale Nasi nie była w stanie przejść nawet kroku. Daniel ledwo był w stanie ją utrzymać, choć bardzo się starł. Nas miała nogi jak z waty, a skurcze tylko się nasilały. Na pytanie Diego Nasira tylko pokiwała głową.
- Ale mój lekarz jest w New... - powiedziała, chociaż Diego miał rację do tego szpitala było dość daleko.
- Mamo? Co się dzieje?
- Nic, synku, nic mi nie jest.
- Mamo...
- Wszystko będzie dobrze.
- Musisz jechać do szpitala. Mamo... - chłopiec wyglądał na bardzo przejętego i zmartwionego. To była jego mama i siostra.
- Nie, kochanie, zostaniesz z siostrą, ciocia się wami zaopiekuje.
- Ale mamo... Proszę.
- Nie. Musisz się zaopiekować siostrą.
- Dobrze, zaopiekuję się. Obiecuję. Mamy spać u cioci?
- Tak, wujek i ciocia zostaną z wami.
- Na pewno nie mogę jechać?
- Nie, nie możesz.
Nasira próbowała wstać z kanapy. Daniel, choć był tylko chłopcem chwycił mamę tak, żeby oparła się na jego ramieniu. Ale Nasi nie była w stanie przejść nawet kroku. Daniel ledwo był w stanie ją utrzymać, choć bardzo się starł. Nas miała nogi jak z waty, a skurcze tylko się nasilały. Na pytanie Diego Nasira tylko pokiwała głową.
- Ale mój lekarz jest w New... - powiedziała, chociaż Diego miał rację do tego szpitala było dość daleko.
Re: [Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
Diego chwycił ją najpewniej jak umiał, ale też dość delikatnie, nie była workiem ziemniaków, a kobietą w ciąży.
- Ok, ale wojskowy jest bliżej. Wszystko będzie dobrze.
Wolf ruszył z nim na korytarz, by okryć ciężarną chociaż jej płaszczem. Na zewnątrz było zimno.
- Zaraz wracam - powiedział do Belli. Ruszył za przyjacielem aby pomóc mu ułożyć dość delikatnie Nat na tylnym siedzeniu, nie było opcji aby pojechała z przodu.
- Trzymaj się - powiedział Wolf do Nat dotykając jej ramienia. Diego wsiadł do samochodu i wycofał go ruszając sprzed budynku. Musiał jechać szybko ale nie na tyle by Nat to odczuła. Dlatego miał poczucie że wojskowy szpital jest najrozsądniejszą opcją. Przejazd zajął im 15 najdłuższych minut świata, Diego robił co się dało, starając się przebić przed kawałek miasto jak najszybciej. Rozmawiał z Nat ale nie pamiętał nawet o czym, chodziło o to żeby mówiła cokolwiek. Mogliby nawet śpiewać. Podjechał na podjazd dla samochodów i wyskoczył z pojazdu. Otworzył drzwi, wyciągnął ją najpierw delikatnie a potem chwycił znów na ręce. Pchnięciem nogi zamknął samochód.
- Dobra ruszamy - powiedział.
Kiedy tylko pojawił się na podjedzie jakaś pielęgniarka zainteresowała się nimi i ruszyła w ich stronę. Jej spojrzenie na Diego i widoczne oznaczenie na jego mundurze oraz fakt że niósł ciężarną kobietę wystarczył.
- Wózek! - krzyknęła do drugiej stojącej bliżej szpitala.
- Jak się Pani czuje? - zapytała pielęgniarka - Jak się Pani nazywa?
- Nasira - odezwał się Diego. Spojrzała na niego, ale zaraz zwróciła się w stronę pacjentki.
- Zaraz się Tobą zajmiemy, oddychaj spokojnie.
Przeszli w stronę szpitala pielęgniarka zadała jej jeszcze kilka najważniejszych pytań. Właściwie nie pojawił się wózek a już łóżko pchane przez lekarza.
Diego położył ją delikatnie na łóżku, nie puścił jednak za dłoń. Teraz to lekarz zapytał pacjentkę o kilka rzeczy i zaczął oglądać też brzuch.
- Zabieramy Panią na odział, musimy zrobić kilka badań i zobaczyć jak ma się dziecko - zwrócił się bezpośrednio do Nat - Pana Panie generale poprosimy o wypisanie koniecznych dokumentów. -spojrzał tym razem na Diego. Po czym znów skupił się na pacjentce.
- Nie się nie bój - powiedział jej Diego, pochylając się trochę w jej stronę - zaraz przyjdę.
Emocję i przejęcie wzięły górę nad nim dlatego, pocałował autentycznie czule Nat w dłoń. Puścił jej dłoń i cofnął się by personel medyczny mógł ją zabrać na odział. Westchnął odwracając się w stronę kobiety w recepcji.
- Pana mienie? - zapytała się pielęgniarka
- Diego Silva Calvalho - powiedział, kobieta wpisała to do komputera.
- Pacjentka?
- Moja narzeczona, Nasira Messua un Athentor - wyrecytował mając nadzieję że się nie pomyli. Musiał nieco naściemniać, rodziny żołnierzy leczono w wojskowym szpitalu, ale nie obce osoby. Narzeczeństwa nikt nie spisywał na dokumenty, więc nie dało się udowodnić bezpośrednio.
- W którym jest miesiącu? - zapytała kobieta spokojnie. I tu się zaczął problem, Diego za cholerę nie wiedział.
- Możemy to wypisać później? - poprosił denerwując się już solidnie. Miał nadzieję że nie zadadzą takich pytań, kurka
- Proszę.. mogę już iść? - chyba zabrzmiał autentycznie bo kobieta spojrzała na jego twarz i delikatnie się uśmiechnęła.
- Dobrze, ale proszę tylko tutaj podpisać, dla formalności mogę prosić o dokument... - zaczęła.
- Oczywiście już - Diego od razu wyciągnął dokument - legitymację wojskową i położył go na blacie. Podpisał dokumenty, wpisał numer kontaktowy.
- Dobrze, proszę jechać na 3 piętro - powiedziała pielęgniarka. Diego ruszył od razu do windy, na 3 piętrze wszedł na odział położniczy, gdzie kazano mu usiąść i czekać. Dlatego napisał sms tylko do Wolfa że są już w szpitalu, a Nasire wzięli na badania. Sam oparł się o ścianę i czekał aż będzie coś wiadomo.
- Ok, ale wojskowy jest bliżej. Wszystko będzie dobrze.
Wolf ruszył z nim na korytarz, by okryć ciężarną chociaż jej płaszczem. Na zewnątrz było zimno.
- Zaraz wracam - powiedział do Belli. Ruszył za przyjacielem aby pomóc mu ułożyć dość delikatnie Nat na tylnym siedzeniu, nie było opcji aby pojechała z przodu.
- Trzymaj się - powiedział Wolf do Nat dotykając jej ramienia. Diego wsiadł do samochodu i wycofał go ruszając sprzed budynku. Musiał jechać szybko ale nie na tyle by Nat to odczuła. Dlatego miał poczucie że wojskowy szpital jest najrozsądniejszą opcją. Przejazd zajął im 15 najdłuższych minut świata, Diego robił co się dało, starając się przebić przed kawałek miasto jak najszybciej. Rozmawiał z Nat ale nie pamiętał nawet o czym, chodziło o to żeby mówiła cokolwiek. Mogliby nawet śpiewać. Podjechał na podjazd dla samochodów i wyskoczył z pojazdu. Otworzył drzwi, wyciągnął ją najpierw delikatnie a potem chwycił znów na ręce. Pchnięciem nogi zamknął samochód.
- Dobra ruszamy - powiedział.
Kiedy tylko pojawił się na podjedzie jakaś pielęgniarka zainteresowała się nimi i ruszyła w ich stronę. Jej spojrzenie na Diego i widoczne oznaczenie na jego mundurze oraz fakt że niósł ciężarną kobietę wystarczył.
- Wózek! - krzyknęła do drugiej stojącej bliżej szpitala.
- Jak się Pani czuje? - zapytała pielęgniarka - Jak się Pani nazywa?
- Nasira - odezwał się Diego. Spojrzała na niego, ale zaraz zwróciła się w stronę pacjentki.
- Zaraz się Tobą zajmiemy, oddychaj spokojnie.
Przeszli w stronę szpitala pielęgniarka zadała jej jeszcze kilka najważniejszych pytań. Właściwie nie pojawił się wózek a już łóżko pchane przez lekarza.
Diego położył ją delikatnie na łóżku, nie puścił jednak za dłoń. Teraz to lekarz zapytał pacjentkę o kilka rzeczy i zaczął oglądać też brzuch.
- Zabieramy Panią na odział, musimy zrobić kilka badań i zobaczyć jak ma się dziecko - zwrócił się bezpośrednio do Nat - Pana Panie generale poprosimy o wypisanie koniecznych dokumentów. -spojrzał tym razem na Diego. Po czym znów skupił się na pacjentce.
- Nie się nie bój - powiedział jej Diego, pochylając się trochę w jej stronę - zaraz przyjdę.
Emocję i przejęcie wzięły górę nad nim dlatego, pocałował autentycznie czule Nat w dłoń. Puścił jej dłoń i cofnął się by personel medyczny mógł ją zabrać na odział. Westchnął odwracając się w stronę kobiety w recepcji.
- Pana mienie? - zapytała się pielęgniarka
- Diego Silva Calvalho - powiedział, kobieta wpisała to do komputera.
- Pacjentka?
- Moja narzeczona, Nasira Messua un Athentor - wyrecytował mając nadzieję że się nie pomyli. Musiał nieco naściemniać, rodziny żołnierzy leczono w wojskowym szpitalu, ale nie obce osoby. Narzeczeństwa nikt nie spisywał na dokumenty, więc nie dało się udowodnić bezpośrednio.
- W którym jest miesiącu? - zapytała kobieta spokojnie. I tu się zaczął problem, Diego za cholerę nie wiedział.
- Możemy to wypisać później? - poprosił denerwując się już solidnie. Miał nadzieję że nie zadadzą takich pytań, kurka
- Proszę.. mogę już iść? - chyba zabrzmiał autentycznie bo kobieta spojrzała na jego twarz i delikatnie się uśmiechnęła.
- Dobrze, ale proszę tylko tutaj podpisać, dla formalności mogę prosić o dokument... - zaczęła.
- Oczywiście już - Diego od razu wyciągnął dokument - legitymację wojskową i położył go na blacie. Podpisał dokumenty, wpisał numer kontaktowy.
- Dobrze, proszę jechać na 3 piętro - powiedziała pielęgniarka. Diego ruszył od razu do windy, na 3 piętrze wszedł na odział położniczy, gdzie kazano mu usiąść i czekać. Dlatego napisał sms tylko do Wolfa że są już w szpitalu, a Nasire wzięli na badania. Sam oparł się o ścianę i czekał aż będzie coś wiadomo.
Re: [Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
Nas starała się po prostu przetrwać. Bardzo martwiła się o dziecko. Ona jak ona, nie ważne, Kari była tu najważniejsza. Przez cały czas starała się kontaktować. Chciała żeby była przy niej Bella, ale ona musiała zaopiekować się jej dziećmi. A Diego nie był całkiem obcy, był przyjacielem znajomych. Musiała mu zaufać. Nie było innego wyboru. Ale wydawał się godny zaufania. Zaniósł ją do samochodu, rozmawiał z nią, zaniósł do szpitala. Był bardzo rycerski, nie miała co do tego wątpliwości. Niewielu było facetów, którzy by to zrobili. Wiedziała, że Wolf na pewno, a Diego był jego przyjacielem, więc pewnie byli podobni.
Zanim zrobili jej wszystkie badania minęły dwie godziny. Przez cały ten czas Diego siedział na korytarzu i z pewnością mu się nudziło. Nasira nie oczekiwała, że zostanie. Nawet nie wiedziała, że tam jest. W końcu lekarz, który zajmował się Nas wyszedł na korytarz. Siedział na nim tylko Diego, który od razu się podniósł. Lekarz założył więc, że czeka na Nasirę. Przywitał się z nim uściskiem dłoni, przedstawił się i zaczął mówić.
- Żona czuję się już lepiej - nie miał w karcie tego kim jest mężczyzna, to było w innych dokumentach, po prostu założył, że jeśli czeka na korytarzu mężczyzna, to zapewne mąż pacjentki.
- Skurcze i krwawienie ustały. Dostała leki, zrobiliśmy KTG, serce dziecka bije prawidłowo, na USG także wszystko dobrze. Żona jest odwodniona, zmęczona i niestety ma anemię. Wszystkie dolegliwości były prawdopodobnie spowodowane stresem. Dziecko jest zdrowe, a mama musi teraz na siebie uważać. Powinna dużo odpoczywać, nie denerwować się, oszczędzać siły. Bardzo ważna jest też dieta i odpowiednie nawodnienie. Teraz dostaje kroplówkę, wraz z lekami. Żona drzemie, ale może pan wejść. Musimy ją zostawić na obserwacji przynajmniej do rana. Ale będzie dobrze panie generale - lekarz poklepał go po ramieniu.
Zanim zrobili jej wszystkie badania minęły dwie godziny. Przez cały ten czas Diego siedział na korytarzu i z pewnością mu się nudziło. Nasira nie oczekiwała, że zostanie. Nawet nie wiedziała, że tam jest. W końcu lekarz, który zajmował się Nas wyszedł na korytarz. Siedział na nim tylko Diego, który od razu się podniósł. Lekarz założył więc, że czeka na Nasirę. Przywitał się z nim uściskiem dłoni, przedstawił się i zaczął mówić.
- Żona czuję się już lepiej - nie miał w karcie tego kim jest mężczyzna, to było w innych dokumentach, po prostu założył, że jeśli czeka na korytarzu mężczyzna, to zapewne mąż pacjentki.
- Skurcze i krwawienie ustały. Dostała leki, zrobiliśmy KTG, serce dziecka bije prawidłowo, na USG także wszystko dobrze. Żona jest odwodniona, zmęczona i niestety ma anemię. Wszystkie dolegliwości były prawdopodobnie spowodowane stresem. Dziecko jest zdrowe, a mama musi teraz na siebie uważać. Powinna dużo odpoczywać, nie denerwować się, oszczędzać siły. Bardzo ważna jest też dieta i odpowiednie nawodnienie. Teraz dostaje kroplówkę, wraz z lekami. Żona drzemie, ale może pan wejść. Musimy ją zostawić na obserwacji przynajmniej do rana. Ale będzie dobrze panie generale - lekarz poklepał go po ramieniu.
Re: [Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
Diego pokiwał głową słuchając uważnie słów lekarza. Chciał mu przerwać, zaprzeczyć że to jego żona, ale ostatecznie przemilczał to.
- To dobrze - uśmiechnął się kiedy lekarz poklepał go po ramieniu i westchnął z ulgą. Naprawdę się martwił, a tak będzie mógł powiedzieć dobre wiadomości Belli i Wolfowi.
- Dziękuję - dodał. Pożegnał się z nim i faktycznie zajrzał do środka. Nat spała na łóżku, zgodnie ze słowami lekarza. Wszedł do środka, zamykając przeszkolone drzwi. Głupio mu było wracać tak po prostu, musiał jej powiedzieć że zostaje do jutra, że ją odbierze. Skoro się już zaangażował , odwiezienie jej powinno być pierdołą do wykonania w chwilę. Przysunął więc sobie krzesło by usiąść bliżej łóżka, poprawił kocyk bo w nogach jej się zsunął z nogi. I wyciągnął komórkę. Uznał że powiadomi przyjaciela.
hej Hej, Nas ma anemię i jest odwodniona, osłabiona, zostaje do jutra. Z maleństwem wszystko jest dobrze. Posiedzę z nią jeszcze chwilę bo śpi, powiem jak sprawa wygląda i dopiero wrócę.
- To dobrze - uśmiechnął się kiedy lekarz poklepał go po ramieniu i westchnął z ulgą. Naprawdę się martwił, a tak będzie mógł powiedzieć dobre wiadomości Belli i Wolfowi.
- Dziękuję - dodał. Pożegnał się z nim i faktycznie zajrzał do środka. Nat spała na łóżku, zgodnie ze słowami lekarza. Wszedł do środka, zamykając przeszkolone drzwi. Głupio mu było wracać tak po prostu, musiał jej powiedzieć że zostaje do jutra, że ją odbierze. Skoro się już zaangażował , odwiezienie jej powinno być pierdołą do wykonania w chwilę. Przysunął więc sobie krzesło by usiąść bliżej łóżka, poprawił kocyk bo w nogach jej się zsunął z nogi. I wyciągnął komórkę. Uznał że powiadomi przyjaciela.
hej Hej, Nas ma anemię i jest odwodniona, osłabiona, zostaje do jutra. Z maleństwem wszystko jest dobrze. Posiedzę z nią jeszcze chwilę bo śpi, powiem jak sprawa wygląda i dopiero wrócę.
Re: [Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
Nas faktycznie zasnęła, była wymęczona skurczami, bólem, nawet badaniami. Była podłączona do wielu urządzeń i dwóch kroplówek W szpitalu mogła leżeć tylko na plecach, chociaż nie do końca było jej wygodnie, ale nie mogła przewrócić się na bok. Poza tym miała podłączone kable do rąk. Dalej była blada, prawdopodobnie właśnie od anemii. Przebudziła się po jakimś czasie, bo było jej nie wygodnie. Otwarła oczy i pierwsze co zobaczyła to ostre światło jarzeniówki.
- Mmm - mruknęła zaciskając powieki. Oczy musiały się przyzwyczaić do jasnego pomieszczenia. Przetarła oczy dłonią. Dopiero po tym je otworzyła. Pierwsze co zobaczyła to szara ściana na przeciwko, wisiał na niej telewizor, stała szafka i roślina. Było trochę jak na patologii ciąży, przytulnie, miło, żeby kobiety czuły się lepiej. Dopiero potem zauważyła, że nie jest sama. Spojrzała na mężczyznę siedzącego na krześle.
- Diego? - odezwała się zachrypłym głosem, odkaszlnęła - co ty tu robisz?
- Mmm - mruknęła zaciskając powieki. Oczy musiały się przyzwyczaić do jasnego pomieszczenia. Przetarła oczy dłonią. Dopiero po tym je otworzyła. Pierwsze co zobaczyła to szara ściana na przeciwko, wisiał na niej telewizor, stała szafka i roślina. Było trochę jak na patologii ciąży, przytulnie, miło, żeby kobiety czuły się lepiej. Dopiero potem zauważyła, że nie jest sama. Spojrzała na mężczyznę siedzącego na krześle.
- Diego? - odezwała się zachrypłym głosem, odkaszlnęła - co ty tu robisz?
Re: [Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
- Oo Nas.. jak się czujesz? - wstał by sięgnąć po kubek z wodą. Nalał trochę i pomógł jej się napić.
- Siedzę - powiedział szczerze - słuchaj lekarze powiedzieli że masz anemię i jesteś odwodniona.. podobno od stresu. To bardzo martwiące - dodał chciał ją podtrzymać jakoś na duchu dlatego chwycił ją za dłoń.
- Ale dziecku nic nie jest - dodał.
- Musisz na siebie bardziej uważać - dodał poważnie spojrzał w jej oczy. Gryzł się wewnątrz, powinien iść w cholerę ale serce mówiło mu że to największy błąd.
- To co teraz powiem zabrzmi dziwnie, ale pozwól sobie pomóc, zaopiekować się sobą.
- Siedzę - powiedział szczerze - słuchaj lekarze powiedzieli że masz anemię i jesteś odwodniona.. podobno od stresu. To bardzo martwiące - dodał chciał ją podtrzymać jakoś na duchu dlatego chwycił ją za dłoń.
- Ale dziecku nic nie jest - dodał.
- Musisz na siebie bardziej uważać - dodał poważnie spojrzał w jej oczy. Gryzł się wewnątrz, powinien iść w cholerę ale serce mówiło mu że to największy błąd.
- To co teraz powiem zabrzmi dziwnie, ale pozwól sobie pomóc, zaopiekować się sobą.
Re: [Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
- Lepiej, dużo lepiej - powiedziała bez wahania.
- Nie mam już skurczy. A Mała jest w miarę spokojna.
- Anemię? - zdziwiła się - nigdy nie miałam anemii.
- Uważam na siebie, cały czas na siebie uważam - rzekła spokojnie. - Stres? Ech...
- Dzisiaj dzwonił mój były. Pokłóciliśmy się, ostro. Wypytywał mnie o Kari, zeszło na jego ojcostwo, na to, że nie chce się do niej przyznać, że nie ma prawa mnie o to pytać, skoro nie chce być ojcem. Pytał o imię, nie chciałam mu powiedzieć. Wściekał się, jak się wściekłam. Na szczęście dzieci nie słyszały.
- Diego... To bardzo miłe i dziękuję za wszystko, za to, że przywiozłeś i zaniosłeś mnie do szpitala. Za to, że tu jesteś - dopiero teraz dotarło do niej, że trzyma ją za rękę, ale nie wyrwała się, w szpitalu to było normalne.
- Ale masz swoją rodzinę. I prawie mnie nie znasz. Nie mówię nie. Ale zastanów się nad tym co mówisz. Jestem w ciąży, sama, z dwójką dzieci. Muszę radzić sobie sama. Później nikt mi nie pomoże.
- Nie mam już skurczy. A Mała jest w miarę spokojna.
- Anemię? - zdziwiła się - nigdy nie miałam anemii.
- Uważam na siebie, cały czas na siebie uważam - rzekła spokojnie. - Stres? Ech...
- Dzisiaj dzwonił mój były. Pokłóciliśmy się, ostro. Wypytywał mnie o Kari, zeszło na jego ojcostwo, na to, że nie chce się do niej przyznać, że nie ma prawa mnie o to pytać, skoro nie chce być ojcem. Pytał o imię, nie chciałam mu powiedzieć. Wściekał się, jak się wściekłam. Na szczęście dzieci nie słyszały.
- Diego... To bardzo miłe i dziękuję za wszystko, za to, że przywiozłeś i zaniosłeś mnie do szpitala. Za to, że tu jesteś - dopiero teraz dotarło do niej, że trzyma ją za rękę, ale nie wyrwała się, w szpitalu to było normalne.
- Ale masz swoją rodzinę. I prawie mnie nie znasz. Nie mówię nie. Ale zastanów się nad tym co mówisz. Jestem w ciąży, sama, z dwójką dzieci. Muszę radzić sobie sama. Później nikt mi nie pomoże.
Re: [Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
- To dobrze - powiedział szczerze.
- masz, musisz zmienić dietę, więcej pić i dużo odpoczywać - wymienił to co powiedział lekarz - jeść odpowiednio... jest niedobrze. A pamiętaj że nie robisz tego dla siebie, znaczy dla siebie też, ale dla Kari.
- Widzisz.. masz stres. On ci dokłada, musisz ogarnąć też inne rzeczy, założę się że dawno nie byłaś u kosmetyczki albo na spotkaniu z najlepszymi przyjaciółkami, na jakimś spacerze na którym nie jesteś obciążona. Rozumiem to, aż za dobrze.
- Mam 51 lat nie zmieniam zdania co pięć minut, więc wiem co mówię, chcę pomóc i mogę. Dopóki nie znajdziesz kogoś kto się Tobą zaopiekuję. Po prostu oprzyj się na kimś skoro możesz to zrobić, daj sobie na chwilę odpocząć. Twoje ciało mówi ci że nie wytrzymuję, posłuchaj go. A poznasz mnie z czasem, tak samo jak ja ciebie. Do zaoferowania ci pomocy wystarczy mi że jesteś bliska Belli. Przyjaciele Wolfa są moimi przyjaciółmi.
- masz, musisz zmienić dietę, więcej pić i dużo odpoczywać - wymienił to co powiedział lekarz - jeść odpowiednio... jest niedobrze. A pamiętaj że nie robisz tego dla siebie, znaczy dla siebie też, ale dla Kari.
- Widzisz.. masz stres. On ci dokłada, musisz ogarnąć też inne rzeczy, założę się że dawno nie byłaś u kosmetyczki albo na spotkaniu z najlepszymi przyjaciółkami, na jakimś spacerze na którym nie jesteś obciążona. Rozumiem to, aż za dobrze.
- Mam 51 lat nie zmieniam zdania co pięć minut, więc wiem co mówię, chcę pomóc i mogę. Dopóki nie znajdziesz kogoś kto się Tobą zaopiekuję. Po prostu oprzyj się na kimś skoro możesz to zrobić, daj sobie na chwilę odpocząć. Twoje ciało mówi ci że nie wytrzymuję, posłuchaj go. A poznasz mnie z czasem, tak samo jak ja ciebie. Do zaoferowania ci pomocy wystarczy mi że jesteś bliska Belli. Przyjaciele Wolfa są moimi przyjaciółmi.
Re: [Dom Belli i Wolfa] Bella nie Bella?
- Co ty sugerujesz?! Że nie dbam odpowiednio o własną córkę? Że nie pamiętam, że jestem w ciąży? Otóż wyobraź sobie, że pamiętam, bo noszę ją codziennie od wielu miesięcy. Na Allaha, nie po to chcę ją urodzić, żeby o nią nie dbać...
- Mam stres i właśnie do niego dokładasz.
- Sugerujesz, że nie dbam o siebie i o własnego dziecko. Że to moja wina, że trafiłam do szpitala, bo moje ciało daje mi znać, że nie daje rady. Czyli co? Celowo się przeforsowuję? Może gdyby mężczyźni zachodzili w ciążę, to coś by rozumieli, ale jakoś nie zachodzą - Nas chwyciła się za brzuch, monitor pokazujący pracę serca, pikał co raz głośniej i szybciej, wyświetlacz pokazywał jak rośnie jej tętno i ciśnienie, a saturacja spada.
- Mam 37 lat i dwójkę dzieci, wiem jak o siebie dbać, nie moja wina, że mąż postanowił zostawić mnie w ciąży i nie przyznawać się do ojcostwa. Nie potrzebuję od nikogo pomocy, zwłaszcza od kogoś, kto sugeruje mi, że nie dbam o córkę.
- Mam stres i właśnie do niego dokładasz.
- Sugerujesz, że nie dbam o siebie i o własnego dziecko. Że to moja wina, że trafiłam do szpitala, bo moje ciało daje mi znać, że nie daje rady. Czyli co? Celowo się przeforsowuję? Może gdyby mężczyźni zachodzili w ciążę, to coś by rozumieli, ale jakoś nie zachodzą - Nas chwyciła się za brzuch, monitor pokazujący pracę serca, pikał co raz głośniej i szybciej, wyświetlacz pokazywał jak rośnie jej tętno i ciśnienie, a saturacja spada.
- Mam 37 lat i dwójkę dzieci, wiem jak o siebie dbać, nie moja wina, że mąż postanowił zostawić mnie w ciąży i nie przyznawać się do ojcostwa. Nie potrzebuję od nikogo pomocy, zwłaszcza od kogoś, kto sugeruje mi, że nie dbam o córkę.