[22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
Re: [22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
Leo przyglądał się chłopcu, jego historia nie była aż tak odmienna od jego. A przynajmniej ten fragment o którym mówił. Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Zawsze możesz być bohaterem, ale nie koniecznie skacząc z szafy - powiedział powoli Leo - to musi wychodzić stąd - delikatnie położył rękę na mniej więcej sercu chłopca - to co robimy wobec innych o tym mówi.
Leo sam nie był świadom ale mimo wolnie zmienił mu się ton głosu, był poważny ale też łagodny.
- Trzeba być dobry dla innych, opiekować się słabszymi.
Wysłuchał dalszej części rozmowy , kiedy wtrąciła się Madison uśmiechnął się lekko. Tak było, dokładnie tak.
- Nie - Leo zastanawiał się chwilę jak opowiedzie dlaczego to robił nie mówiąc wszystkiego. Dziecko wydawało mu się takim trochę małym człowiekiem który wyczuje fałsz.
- Ktoś mnie skrzywdził - powiedział powoli - i bardzo bałem się dotyku. A lekarze wykonywali tylko swoją pracę, kiedy byłem ranny chcieli mnie uleczyć, podać leki.. ale ja się bałem. Więc próbowałem się bronić. Madison na szczęście mi pomogła, dlatego jest tak dobrym lekarzem wiesz... czasami musimy zaufać dorosłym, pielęgniarce czy lekarzowi.
- Zawsze możesz być bohaterem, ale nie koniecznie skacząc z szafy - powiedział powoli Leo - to musi wychodzić stąd - delikatnie położył rękę na mniej więcej sercu chłopca - to co robimy wobec innych o tym mówi.
Leo sam nie był świadom ale mimo wolnie zmienił mu się ton głosu, był poważny ale też łagodny.
- Trzeba być dobry dla innych, opiekować się słabszymi.
Wysłuchał dalszej części rozmowy , kiedy wtrąciła się Madison uśmiechnął się lekko. Tak było, dokładnie tak.
- Nie - Leo zastanawiał się chwilę jak opowiedzie dlaczego to robił nie mówiąc wszystkiego. Dziecko wydawało mu się takim trochę małym człowiekiem który wyczuje fałsz.
- Ktoś mnie skrzywdził - powiedział powoli - i bardzo bałem się dotyku. A lekarze wykonywali tylko swoją pracę, kiedy byłem ranny chcieli mnie uleczyć, podać leki.. ale ja się bałem. Więc próbowałem się bronić. Madison na szczęście mi pomogła, dlatego jest tak dobrym lekarzem wiesz... czasami musimy zaufać dorosłym, pielęgniarce czy lekarzowi.
Re: [22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
Nick przekręcił głowę na bok, wyglądał trochę jak piesek, który czymś bardzo się interesuje. Słuchał uważnie Leo i patrzył jak kładzie mu rękę na piersi.
- Też nie lubię się dotykać - powiedział powoli - inni robią mi ciągle krzywdę. Ciągle. Dorośli nie są fajni, biją. Dzieci też. Nie lubią mnie, ja też ich nie lubię. Nie pozwalają mi się chować. Jak gryzę są źli, jak nie gryzę też. Lubię tylko Maddie, Marthę i Milly bo ma fajne włosy i pozwala dotykać. I jeszcze takiego pana, który przychodzi czasem z psem. Ale nie wiem jak ma na imię.
Maddie krajało się serce. Ten chłopiec był po prostu biedny. Nikt go nie rozumiał, ciągle był bity, trafiał do domów zastępczych, wracał do szpitala, a później do domu dziecka i znów do rodziny zastępczej, z której lądował na pogotowiu opiekuńczym.
- Hej... - odezwała się Mad - ale tutaj nikt cię nie będzie bił, obiecuję. - Chłopcu znów grzywka opadła na oczy, więc Mad ją odgarnęła. Trzeba było mu ją koniecznie obciąć.
- Chcesz iść na lody, albo na obiad?
Chłopiec pokiwał głową.
- Na to i na to? - znów potwierdził.
- McDonalds?
Nickowi aż zaświeciły się oczy. Gdyby był na rękach u Maddie pewnie by ją zaściskał, ale był u Leo, więc to on został ściśnięty na szyję tak mocno jak tylko się dało. Ludzie zaczęli się powoli rozchodzić. Fleszy były co raz mniej. Do Mad podeszła dziewczyna ze szpitala, Becky.
- Jedź do domu. Ja go wezmę. Pójdziemy na obiad. Zasłużył, miał dużo odwagi, że pozwolił się tu przyprowadzić. Należy mu się nagroda.
Mad rozmawiała chwilę z dziewczyną. W tym czasie Leo musiał zostać sam z chłopcem. Nie chciała żeby jej rodzina straszyła Nicka, więc poszła też do nich wyjaśnić sytuację. Tymczasem Nick tulił się do Leo. Dostał właśnie na wyłączność własnego Avengera i to z bliznami na twarzy.
- Też nie lubię się dotykać - powiedział powoli - inni robią mi ciągle krzywdę. Ciągle. Dorośli nie są fajni, biją. Dzieci też. Nie lubią mnie, ja też ich nie lubię. Nie pozwalają mi się chować. Jak gryzę są źli, jak nie gryzę też. Lubię tylko Maddie, Marthę i Milly bo ma fajne włosy i pozwala dotykać. I jeszcze takiego pana, który przychodzi czasem z psem. Ale nie wiem jak ma na imię.
Maddie krajało się serce. Ten chłopiec był po prostu biedny. Nikt go nie rozumiał, ciągle był bity, trafiał do domów zastępczych, wracał do szpitala, a później do domu dziecka i znów do rodziny zastępczej, z której lądował na pogotowiu opiekuńczym.
- Hej... - odezwała się Mad - ale tutaj nikt cię nie będzie bił, obiecuję. - Chłopcu znów grzywka opadła na oczy, więc Mad ją odgarnęła. Trzeba było mu ją koniecznie obciąć.
- Chcesz iść na lody, albo na obiad?
Chłopiec pokiwał głową.
- Na to i na to? - znów potwierdził.
- McDonalds?
Nickowi aż zaświeciły się oczy. Gdyby był na rękach u Maddie pewnie by ją zaściskał, ale był u Leo, więc to on został ściśnięty na szyję tak mocno jak tylko się dało. Ludzie zaczęli się powoli rozchodzić. Fleszy były co raz mniej. Do Mad podeszła dziewczyna ze szpitala, Becky.
- Jedź do domu. Ja go wezmę. Pójdziemy na obiad. Zasłużył, miał dużo odwagi, że pozwolił się tu przyprowadzić. Należy mu się nagroda.
Mad rozmawiała chwilę z dziewczyną. W tym czasie Leo musiał zostać sam z chłopcem. Nie chciała żeby jej rodzina straszyła Nicka, więc poszła też do nich wyjaśnić sytuację. Tymczasem Nick tulił się do Leo. Dostał właśnie na wyłączność własnego Avengera i to z bliznami na twarzy.
Re: [22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
Leo słuchał tym razem go, wbrew pozorom historia którą opowiadała chłopiec coraz bardziej go mroziła. Przypominała mu jego własną. I to go zmartwiło, wciąż miał wspomnienia, które na dodatek dzień temu miał sobie przypomnieć, bo nie było szczególnie miłym. Ba samo wspomnienie Piekła go rozbiło, więc co dopiero musiał czuć mały Nick. On w tym żył. Leo spojrzał na niego łagodniejszym wzrokiem.
- Rozumiem cię - powiedział powoli - aż za dobrze
Nie miał zielonego pojęcia jak rozmawia się z małym człowiekiem o tak ważnej sprawie, spojrzał na Madison szukając ratunku.
- Ale nie wszędzie tak jest wiesz. - dodał po chwili. Kiedy zaproponowała obiad, a Nick się przytulił Leo o dziwno też przybliżył twarz do niego. Nick był być może jak mały on. Dziecko które miało pecha i nie trafiło dobrze.
- Co będziesz jadł? - zagadnął go kiedy Madison ruszyła by porozmawiać o tym że wezmę go na obiad. Zaraz zresztą zapytał o ulubionego Avengersa, żeby chłopiec nie martwił się że Mad odchodzi. Nie wierzył że umie rozmawiać z dziećmi, a nie chciał żeby Nick poczuł się źle, albo co gorsza nie bezpiecznie. Jedyne co mu przyszło do głowy to porozmawiać o tym co lubi i zagadać do momentu kiedy wróci Madison.
- Rozumiem cię - powiedział powoli - aż za dobrze
Nie miał zielonego pojęcia jak rozmawia się z małym człowiekiem o tak ważnej sprawie, spojrzał na Madison szukając ratunku.
- Ale nie wszędzie tak jest wiesz. - dodał po chwili. Kiedy zaproponowała obiad, a Nick się przytulił Leo o dziwno też przybliżył twarz do niego. Nick był być może jak mały on. Dziecko które miało pecha i nie trafiło dobrze.
- Co będziesz jadł? - zagadnął go kiedy Madison ruszyła by porozmawiać o tym że wezmę go na obiad. Zaraz zresztą zapytał o ulubionego Avengersa, żeby chłopiec nie martwił się że Mad odchodzi. Nie wierzył że umie rozmawiać z dziećmi, a nie chciał żeby Nick poczuł się źle, albo co gorsza nie bezpiecznie. Jedyne co mu przyszło do głowy to porozmawiać o tym co lubi i zagadać do momentu kiedy wróci Madison.
Re: [22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
- Happy Meal - powiedział od razu chłopiec. Odprowadził wzrokiem Madison, ale zaraz skupił się znowu na Leo.
- Frytki i colę i lody.
- Thora, Iron Mana, Fury'ego, Doktora Strange'a, Spider-Mana, Natashę, Vision, Scarlett Witch, Kapitana Amerykę, Pepper, Gamorę, Star Lorda i Roceta i Groota i Mantis, Sersi, Thenę, Kapitan Marvel i Shuri - Nick wymieniał po kolei wszystkich swoich ulubionych Avengersów.
- Nie lubię Falcona, Ikarisa, chociaż on w sumie nie jest Avnegersem. Ale Sersi i Thena są fajne, one są Eternals. Oni byli wcześniej niż Avengers. Jest jeszcze Morbius, ale on jest wampirem i Venom, ale on jest taki jakby dobry, ale trochę zły i zjada kury i czekoladę. I jest jeszcze Deadpool, ale nie wolno mi go czytać, obejrzeć też nie pozwolili, nie wiem czemu. Ale Morbiusa widziałem, chociaż też nie chcieli mi pokazać. Ale w Deadpool'u jest Domino i ona wygląda jak Maddie, bo dostałem figurkę i wiem, że jej super mocą jest szczęście. I... i... i.. w Avenger jest flerken i to jest taki jakby kot, ale naprawdę nie jest kotem, tylko kosmitą i ma macki i zjada rzeczy. I on podrapał Fury'ego i dlatego on nie ma oka - Nick się rozgadał. Świat Marvela był jednocześnie jego światem, to tam uciekał przed wszelkim złem. Tam miał bohaterów, nordyckich bogów, żołnierzy, czarodziejów, magiczne moce i obrońców, czyli wszystko to czego nie miał w rzeczywistości. Chłopiec powiedział tyle, że starczyłoby mu na pół roku. Na reszcie ktoś się nim zainteresował i zapytał o ulubionych bohaterów. Nikt go o to nie pytał. Nikogo nie obchodziło co tak naprawdę lubi. Nick aż się zasapał.
Maddie pożegnała się z rodziną. Z wszystkimi oprócz Milly, bo ta chciała zobaczyć Nicka, więc podeszła razem z siostrą do Leo.
- A ty co taki zasapany? - Milly jako pierwsza odezwała się do chłopca i uśmiechnęła do niego.
- Bo... Avengers... - wydusił z siebie Nick.
- A Avengers, rozumiem, tam jest duuużo do powiedzenia.
Nick pokiwał głową.
- Frytki i colę i lody.
- Thora, Iron Mana, Fury'ego, Doktora Strange'a, Spider-Mana, Natashę, Vision, Scarlett Witch, Kapitana Amerykę, Pepper, Gamorę, Star Lorda i Roceta i Groota i Mantis, Sersi, Thenę, Kapitan Marvel i Shuri - Nick wymieniał po kolei wszystkich swoich ulubionych Avengersów.
- Nie lubię Falcona, Ikarisa, chociaż on w sumie nie jest Avnegersem. Ale Sersi i Thena są fajne, one są Eternals. Oni byli wcześniej niż Avengers. Jest jeszcze Morbius, ale on jest wampirem i Venom, ale on jest taki jakby dobry, ale trochę zły i zjada kury i czekoladę. I jest jeszcze Deadpool, ale nie wolno mi go czytać, obejrzeć też nie pozwolili, nie wiem czemu. Ale Morbiusa widziałem, chociaż też nie chcieli mi pokazać. Ale w Deadpool'u jest Domino i ona wygląda jak Maddie, bo dostałem figurkę i wiem, że jej super mocą jest szczęście. I... i... i.. w Avenger jest flerken i to jest taki jakby kot, ale naprawdę nie jest kotem, tylko kosmitą i ma macki i zjada rzeczy. I on podrapał Fury'ego i dlatego on nie ma oka - Nick się rozgadał. Świat Marvela był jednocześnie jego światem, to tam uciekał przed wszelkim złem. Tam miał bohaterów, nordyckich bogów, żołnierzy, czarodziejów, magiczne moce i obrońców, czyli wszystko to czego nie miał w rzeczywistości. Chłopiec powiedział tyle, że starczyłoby mu na pół roku. Na reszcie ktoś się nim zainteresował i zapytał o ulubionych bohaterów. Nikt go o to nie pytał. Nikogo nie obchodziło co tak naprawdę lubi. Nick aż się zasapał.
Maddie pożegnała się z rodziną. Z wszystkimi oprócz Milly, bo ta chciała zobaczyć Nicka, więc podeszła razem z siostrą do Leo.
- A ty co taki zasapany? - Milly jako pierwsza odezwała się do chłopca i uśmiechnęła do niego.
- Bo... Avengers... - wydusił z siebie Nick.
- A Avengers, rozumiem, tam jest duuużo do powiedzenia.
Nick pokiwał głową.
Re: [22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
Leo słuchał go uważnie, kiwnął głową.
- A ja bym zjadł... hm.. hamburgera - powiedział po chwili - bardzo dawno go nie jadłem.
Pozwolił chłopcu mówić swobodnie, widać było że dużo wie i czuję ten świat sercem. Skąd on to znał. Nie dało się nie zauważyć podobieństw między nimi. Różnili się na pewno, ale schemat pozostał ten sam. Patrzył na chłopca i czuł jak ogarnia go smutek.
- Wiesz że w sumie nie wiele o nich wiem. A ty widzę naprawdę dużo się dowiedziałeś o super bohaterach- powiedział Leo powoli - musimy razem kiedyś coś obejrzeć, albo pobawić się avengarsami. Bo wspominałeś że masz jakąś figurkę... Domino, to ta od szczęścia. Jeśli tylko chcesz oczywiście.
Uśmiechnął się do niego, trochę bojąc się jego reakcji. Jego uśmiech już wcześniej nie był specjalnie radosny, ale teraz z bliznami na twarzy był po prostu przerażający. Przynajmniej tak sądził, Leo. Patrząc na Nicka po prostu jakby patrzył w lustro, nie umiał być obojętny wobec niego. Nie wiedział jeszcze jak ogarnie spotkanie z nim, ale Leo był słowny jak nikt inny.
Kiedy podeszły kobiety, wcale nie śpieszył się z oddaniem Nicka, przynajmniej póki ten nie zapragnie zmienić lokalizacji. Zresztą Madison była w ciąży, nie powinna się przeciążać. A dla jego chorej nogi nawet, Nick był zaskakująco lekki.
- Nick opowiadał kogo lubi - poinformował Leo patrząc na dziewczyny.
- Cześć Milly - nie mieli okazji się przywitać , a przynajmniej on nie był pewny. Z tego też powodu przywitał się z nią tak jak zawsze witał się kobietami, pocałunkiem w dłoń. To chodziło o zasadę, szanował Milly na płaszczyznach. Również jak była na niego bardzo zła, co jakiś czas temu miało miejsce.
- Okazało się, że jest tam ktoś podobny do ciebie - powiedział do żony - Domino. Wiedziałaś o tym? Może mnie też tam mają.
Uśmiechnął się, rozbawiony tą wizją.
- A ja bym zjadł... hm.. hamburgera - powiedział po chwili - bardzo dawno go nie jadłem.
Pozwolił chłopcu mówić swobodnie, widać było że dużo wie i czuję ten świat sercem. Skąd on to znał. Nie dało się nie zauważyć podobieństw między nimi. Różnili się na pewno, ale schemat pozostał ten sam. Patrzył na chłopca i czuł jak ogarnia go smutek.
- Wiesz że w sumie nie wiele o nich wiem. A ty widzę naprawdę dużo się dowiedziałeś o super bohaterach- powiedział Leo powoli - musimy razem kiedyś coś obejrzeć, albo pobawić się avengarsami. Bo wspominałeś że masz jakąś figurkę... Domino, to ta od szczęścia. Jeśli tylko chcesz oczywiście.
Uśmiechnął się do niego, trochę bojąc się jego reakcji. Jego uśmiech już wcześniej nie był specjalnie radosny, ale teraz z bliznami na twarzy był po prostu przerażający. Przynajmniej tak sądził, Leo. Patrząc na Nicka po prostu jakby patrzył w lustro, nie umiał być obojętny wobec niego. Nie wiedział jeszcze jak ogarnie spotkanie z nim, ale Leo był słowny jak nikt inny.
Kiedy podeszły kobiety, wcale nie śpieszył się z oddaniem Nicka, przynajmniej póki ten nie zapragnie zmienić lokalizacji. Zresztą Madison była w ciąży, nie powinna się przeciążać. A dla jego chorej nogi nawet, Nick był zaskakująco lekki.
- Nick opowiadał kogo lubi - poinformował Leo patrząc na dziewczyny.
- Cześć Milly - nie mieli okazji się przywitać , a przynajmniej on nie był pewny. Z tego też powodu przywitał się z nią tak jak zawsze witał się kobietami, pocałunkiem w dłoń. To chodziło o zasadę, szanował Milly na płaszczyznach. Również jak była na niego bardzo zła, co jakiś czas temu miało miejsce.
- Okazało się, że jest tam ktoś podobny do ciebie - powiedział do żony - Domino. Wiedziałaś o tym? Może mnie też tam mają.
Uśmiechnął się, rozbawiony tą wizją.
Re: [22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
- Tak, wiem... Domino jest podobna - przysunęła się bliżej, żeby szepnąć mu na ucho - bo jest czarna.
Milly przywitała się z Leo, nadal miała do niego żal za to co zrobił, ale przeszła jej złość. Najważniejsze, że jej siostra była teraz szczęśliwa, a dziecko miało ojca. Poza tym Leo chyba naprawdę chciał się zmienić. Trzymał na rękach Nicka, rozmawiał z nim, dał dotknąć swojej twarzy. To było zaskakując, bo nie lubił dotyku, a jednak nosił chłopca na rękach. Dawało to nadzieję, że poradzi sobie z własnym dzieckiem.
Przez chwilę rozmawiali z Milly, potem przyszedł Max, ale Nick nadal bardziej zainteresowany był Leo. W końcu wszyscy zaczęli się rozchodzić, a Maddie i Leo poszli do samochodu z chłopcem. Dziewczyna, która go przyprowadziła oddała im fotelik, który Leo zamontował w ich aucie. Faktycznie pojechali na obiad, a Nick był zachwycony. Zwykle cichy, wycofany, małomówny, rozgadał się, opowiadał o Avengersach, o zabawce, którą dostał, o figurkach. O tym, że jedzenie jest pyszne, ale że nikt go nie zabiera do takich miejsc. Mówił o tym, że mu smutno, kiedy jest sam, że boi się ciemności, a nie pozwalają mu w nocy świecić lampki i że nie lubi być w Pogotowiu Opiekuńczym, że tam jest najgorzej, że ludzie są dla niego nie mili. Opowiedział nawet o tym, jak w jednej rodzinie go bito, ale zaraz zmienił temat i mówił o tym, że chciałby kiedyś pojechać nad ocean. Mad było tak przykro słuchając go, że zaproponowała, że kiedyś zabiorą go na plażę.
Wieczorem Leo i Mad odwieźli chłopca i wrócili do domu. Mad była dziwnie milcząca. Martwiła się o małego Nicka. Przeszło jej późnym wieczorem, nie mogła brać odpowiedzialności za każde skrzywdzone dziecko. Miała swoje życie, męża i była w ciąży. To było najważniejsze. Wzięła prysznic i przyszła do łóżka, była prawie północ kiedy się kładła. Leo leżał i czytał książkę. Mad włączyła swoją lampkę i wsunęła się pod kołdrę.
- Potulisz nas? - zapytała opierając się o poduszki.
Milly przywitała się z Leo, nadal miała do niego żal za to co zrobił, ale przeszła jej złość. Najważniejsze, że jej siostra była teraz szczęśliwa, a dziecko miało ojca. Poza tym Leo chyba naprawdę chciał się zmienić. Trzymał na rękach Nicka, rozmawiał z nim, dał dotknąć swojej twarzy. To było zaskakując, bo nie lubił dotyku, a jednak nosił chłopca na rękach. Dawało to nadzieję, że poradzi sobie z własnym dzieckiem.
Przez chwilę rozmawiali z Milly, potem przyszedł Max, ale Nick nadal bardziej zainteresowany był Leo. W końcu wszyscy zaczęli się rozchodzić, a Maddie i Leo poszli do samochodu z chłopcem. Dziewczyna, która go przyprowadziła oddała im fotelik, który Leo zamontował w ich aucie. Faktycznie pojechali na obiad, a Nick był zachwycony. Zwykle cichy, wycofany, małomówny, rozgadał się, opowiadał o Avengersach, o zabawce, którą dostał, o figurkach. O tym, że jedzenie jest pyszne, ale że nikt go nie zabiera do takich miejsc. Mówił o tym, że mu smutno, kiedy jest sam, że boi się ciemności, a nie pozwalają mu w nocy świecić lampki i że nie lubi być w Pogotowiu Opiekuńczym, że tam jest najgorzej, że ludzie są dla niego nie mili. Opowiedział nawet o tym, jak w jednej rodzinie go bito, ale zaraz zmienił temat i mówił o tym, że chciałby kiedyś pojechać nad ocean. Mad było tak przykro słuchając go, że zaproponowała, że kiedyś zabiorą go na plażę.
Wieczorem Leo i Mad odwieźli chłopca i wrócili do domu. Mad była dziwnie milcząca. Martwiła się o małego Nicka. Przeszło jej późnym wieczorem, nie mogła brać odpowiedzialności za każde skrzywdzone dziecko. Miała swoje życie, męża i była w ciąży. To było najważniejsze. Wzięła prysznic i przyszła do łóżka, była prawie północ kiedy się kładła. Leo leżał i czytał książkę. Mad włączyła swoją lampkę i wsunęła się pod kołdrę.
- Potulisz nas? - zapytała opierając się o poduszki.
Re: [22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
Opowieść Nicka dotknęła bardziej niż myślał. Słuchał go, sam zadawał pytania i zastanawial się jak można chłopakowi pomoc. Był prawie pewien że jego historia o biuciu to góra lodowa całosci. Jak przez skórę to czuł, ale co można było zrobić tak naprawdę. Zaczał czytac po pierwsze żeby przygotować się najlepiej merytorycznie do zajęć na uczelni, a dwa żeby odgonić myśli. Tyle że czytanie o kwestiach historycznych nie odgonilo myśli. Odsunął od siebie książkę spoglądajac na kladacą się żonę do łóżka.
- Jasne - złożył książkę i odłożył na nocną szafkę - i tak nie mogę się skupić, nie przypomnę sobie ani jeden daty o której dziś przeczytałem.
Leo przesunął się do niej, pocałował ją czule w policzek i wsinął ramię pod jej szyję. Druga dloń spoczęła na jej brzuchu by delikatnie gładzic córkę. Leżał tuż przy niej zamyślajac się.
- Jak się czujecie?
- Jasne - złożył książkę i odłożył na nocną szafkę - i tak nie mogę się skupić, nie przypomnę sobie ani jeden daty o której dziś przeczytałem.
Leo przesunął się do niej, pocałował ją czule w policzek i wsinął ramię pod jej szyję. Druga dloń spoczęła na jej brzuchu by delikatnie gładzic córkę. Leżał tuż przy niej zamyślajac się.
- Jak się czujecie?
Re: [22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
Maddie chętnie położyła głowę na jego ramieniu i przytuliła się. Z nikim nie było jej tak dobrze jak z Leo. Nie chciała pamiętać o tym co wydarzyło się kiedy powiedziała mu o ciąży, najważniejsze, że teraz był blisko i wziął odpowiedzialność za swoje zachowanie i dziecko. W końcu było ich wspólne, nie tylko Mad. Jej brzuch nie był jeszcze zbyt duży, ale widoczny. Cieszyła się, że gładził ją po nim. Położyła swoją rękę na jego.
- Dobrze. Obie mamy się dobrze.
- Myślisz o Nicku, prawda?
- Dobrze. Obie mamy się dobrze.
- Myślisz o Nicku, prawda?
Re: [22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
- To dobrze - powiedział cicho i pocałował ją w kark.
- Dziś było trochę stresu więc się martwiłem o was - dodał.
Chwilę milczał obserwując drobne plamy na ścianie i zastanawiając od powinien odpowiedzieć.
- Tak, nie powinienem ale tak. Martwi mnie jego sytuacja i niestety coś przypomina. Być może nie potrzebnie ale... nie umiem odgonić myśli.
- Ty to jednak mnie znasz - dodał przekonany że po prostu zna go, aż tak dobrze.
- Dziś było trochę stresu więc się martwiłem o was - dodał.
Chwilę milczał obserwując drobne plamy na ścianie i zastanawiając od powinien odpowiedzieć.
- Tak, nie powinienem ale tak. Martwi mnie jego sytuacja i niestety coś przypomina. Być może nie potrzebnie ale... nie umiem odgonić myśli.
- Ty to jednak mnie znasz - dodał przekonany że po prostu zna go, aż tak dobrze.
Re: [22.12. Mieszkanie Madison i Leo] Rozdanie odznaczeń.
- Powiedziałabym, że nawet całkiem sporo stresu, ale już jest dobrze. Jestem w domu, z tobą, jest mi ciepło i miło, więc czuję się tak jak powinnam, czyli, powtórzę się - dobrze.
- Znam, znam, to też, ale po prostu sama o tym myślę.
- Poznałam Nicka, kiedy był bardzo mały. Zawsze był chorowity i słaby, miał zapalenie płuc kiedy miał 3 lata, zapalenie oskrzeli, ucha, łapał wszystkie możliwe choroby, więc ciągle wracał. A później trafiał do różnych rodzin zastępczych, gdzie albo sam sobie coś łamał, albo ktoś mu to robił. Potem leżał w szpitalu, trafiał na pogotowie opiekuńcze, do domu dziecka, znów do rodziny zastępczej i tak w kółko. Teraz jest w domu dziecka, ale koleżanka bierze go na święta.
- Wiem kogo ci przypomina... Mnie też...
- Ale dzisiaj był inny. Nigdy tyle nie mówił i chyba nikogo nie polubił od razu tak jak ciebie. Ma cię za bohatera.
- Jestem z ciebie dumna, że wziąłeś go na ręce i dałeś się dotknąć. Myślę, że Nick tego potrzebował. Zafascynowałeś go.
- Znam, znam, to też, ale po prostu sama o tym myślę.
- Poznałam Nicka, kiedy był bardzo mały. Zawsze był chorowity i słaby, miał zapalenie płuc kiedy miał 3 lata, zapalenie oskrzeli, ucha, łapał wszystkie możliwe choroby, więc ciągle wracał. A później trafiał do różnych rodzin zastępczych, gdzie albo sam sobie coś łamał, albo ktoś mu to robił. Potem leżał w szpitalu, trafiał na pogotowie opiekuńcze, do domu dziecka, znów do rodziny zastępczej i tak w kółko. Teraz jest w domu dziecka, ale koleżanka bierze go na święta.
- Wiem kogo ci przypomina... Mnie też...
- Ale dzisiaj był inny. Nigdy tyle nie mówił i chyba nikogo nie polubił od razu tak jak ciebie. Ma cię za bohatera.
- Jestem z ciebie dumna, że wziąłeś go na ręce i dałeś się dotknąć. Myślę, że Nick tego potrzebował. Zafascynowałeś go.