- Tak.. najwyraźniej ktoś nie da nam spokoju, jak to Jack... to go chyba zamorduję - mruknął zniechęconym głosem Gregory. Wstał z kanapy i podszedł do telefonu.
- Max... 5 razy - trochę się zdumiał i odebrał.
- Co jest grane Max? Stęs... - urwał słysząc jego spanikowany głos w słuchawce.
Gregory cofnął się do telewizora i włączył kanał informacyjny. Właśnie nadawano na żywo, ukazując szpital New Tropeolum, pani dziennikarka opowiadała o tym że słychać było wystrzały i pokazywała uciekających pacjentów i personel z dużej odległości. Gregory patrzył na te wiadomości powoli opuszczając trzymaną jeszcze przez chwilą przy uchu komórkę.
- O kurwa.. - rzucił cicho pod nosem, podnosząc rękę do ucha- Max nie rób niczego głupiego. Spotkamy się na miejscu.
Odwrócił się do Belli i wyłączył połączenie.
- Jadę pod szpital, Madi i Milly jest tam - powiedział prosto do kobiety. Czuł jak właśnie strzeliła mu adrenalina, jego mózg analizował wszystko na szybko. - powstrzymam Maxsa przed czymś głupim. Trzeba czekać na policję.
Gregory objął Bellę i pocałował w czoło.
- Zamknij drzwi, wrócę później. Policja na pewno zajmie się wszystkim i niedługo będę.
Wiedział że to co trzeba zrobić to zatrzymać Maxa przed głupotą. Był pewien że wleci tam do tego szpitala gotów oddać życie. Trzeba było działać rozsądnie. Obleciał go strach, martwił się o Madi i Milly, ale przecież w tych momentach bardziej niż kiedykolwiek spokojny umysł był potrzebny.
[Baza Wojskowa] Dzień dobry, Pani do kogo?
Re: [Baza Wojskowa] Dzień dobry, Pani do kogo?
Bella wstała zaniepokojona.
- Czekaj, zaraz - chwyciła go za przedramię.
- Po co chcesz tam jechać? Czemu mówiłeś, że spotkacie się na miejscu? Jeśli chcesz ratować Maxa jedź do niego... - nagle Bellę zupełnie zmroziło i natychmiast usiadła wgapiając w w ekran telewizora. Zbladła, a kilka sekund później zrobiła się prawie biała.
- Nie tylko Milly i Mad... Greg... - odwróciła do niego głowę.
- Tam jest Naomi...
- Czekaj, zaraz - chwyciła go za przedramię.
- Po co chcesz tam jechać? Czemu mówiłeś, że spotkacie się na miejscu? Jeśli chcesz ratować Maxa jedź do niego... - nagle Bellę zupełnie zmroziło i natychmiast usiadła wgapiając w w ekran telewizora. Zbladła, a kilka sekund później zrobiła się prawie biała.
- Nie tylko Milly i Mad... Greg... - odwróciła do niego głowę.
- Tam jest Naomi...
Re: [Baza Wojskowa] Dzień dobry, Pani do kogo?
Gregory zatrzymał się spoglądając na nią.
- Wiem - powiedział najspokojniejszym głosem jakim umiał mężczyzna - właśnie dlatego tam jadę. Ja mam tam córkę, a Max gotów będzie zabić policję jak mu nie wyprowadzą Milly. Słyszałem to w jego głosie. A to ostatnie co chcemy. Chaos i emocję to najgorszy doradca.
Pogładził jej policzek. Ciężko mu było zachowywać spokój, ale musiał.
- Wrócę ok. Poczekamy aż policja rozwiąże sprawy, przyślę S.W.A.T, przyślą negocjatorów i na pewno rozwiążą problem. Wszyscy bezpiecznie wrócimy do domu.
Miał taką nadzieję, niestety nie raz widział jak bardzo policja partaczy robotę.
- Tego się trzymamy ok.
- Wiem - powiedział najspokojniejszym głosem jakim umiał mężczyzna - właśnie dlatego tam jadę. Ja mam tam córkę, a Max gotów będzie zabić policję jak mu nie wyprowadzą Milly. Słyszałem to w jego głosie. A to ostatnie co chcemy. Chaos i emocję to najgorszy doradca.
Pogładził jej policzek. Ciężko mu było zachowywać spokój, ale musiał.
- Wrócę ok. Poczekamy aż policja rozwiąże sprawy, przyślę S.W.A.T, przyślą negocjatorów i na pewno rozwiążą problem. Wszyscy bezpiecznie wrócimy do domu.
Miał taką nadzieję, niestety nie raz widział jak bardzo policja partaczy robotę.
- Tego się trzymamy ok.
Re: [Baza Wojskowa] Dzień dobry, Pani do kogo?
Bella nie była przekonana, ale nie bardzo mogła coś powiedzieć. Mówił jasno i z sensem. Nie będzie się tam pakował, tylko powstrzyma Maxa.
- Okej... Okej, w porządku. Nie podoba mi się to, ale idź, tylko nie pakuj się w środek tego zamieszania, proszę.
- Okej... Okej, w porządku. Nie podoba mi się to, ale idź, tylko nie pakuj się w środek tego zamieszania, proszę.
Re: [Baza Wojskowa] Dzień dobry, Pani do kogo?
- Nie planuję - zapewnił jalą łagodnie. Jeszcze raz objał i ruszył w stronę drzwi. Taka była prawda, nie planował chciał by policja i S.W.A.T wykonała to co miała do wykonania dobrze i tyle. Cholernie martwił się Noami, Milly i Madi. Z nich wszystkich ta ostatnio miał nadzieję że zachowała trzeżwy umysł. Wiedział że wiele umie znieść, więcej niz sama sądzi.
Kiedy dojechał do ulic łączących się z tą na której był szpitał, praktycznie stanął w miejscu. Było pełno policji, karetek, gapiów, kierowców którzy porzucili swoje samochody byle jak, był też wypadek. Ludzie byli tyle zainteresowani co spanikowani te sytuacja. Zaparkował auto i ruszył w stronę szpitala. Policja rozciągneła taśmę grodzac przestrzeń do działań. Rozlożyli się że sprzętem, samochodonami stanowiącymi ich ochronę i próbując zapanować nad zgiełkiem. Maxa nie trudno było znaledż właśnie zaczepisz jednego z dowódców S.W.A.T. Georg przyspieszył tylko już po jego postawie widział emocje i agresję. Nim jednak podszedł Max doskoczył do policjanta i zadał mu konkretnego sierpowego.
- Max! - Gregory krzyknął dopadając do niego i blokując go ramieniem. Policja też zareagowała co było zrozumiałe.
- Panowie zabieram kolegę - powiedział głosno i przeprosił ruchem głowy ofiarę ataku Maxsa.
- Ocipiałeś? - warknał na Maxa chwytając go za szmaty i odprowadzając w bok - odwaliło ci już do reszty!?
- Tam jest.. Milly - warknał w emocjach Max. Szarpnął się i wyrwał z uścisku - ona jest w ciaży... Nie może jej się nic stać. nie będę tu tak stał, nie będę, muszę coś zrobić...
- w ciąży? - Gregory westchnął i tym razem objął Maxa jak syna, Max zadrżał pod wpływem strachu o swoją kobietę - gratuluję... Ale nie możesz tak robić. Wiesz o tym. Uspokój się Max, tego potrzebuje Milly i wasze dziecko. Spokojnego opanowanego tatę. Umiesz takim być?- oparł swoje czoło o jego. Max drżał, rzucały nim emocje, ale odetchnął powoli. Wolf miał rację, Milly go potrzebowała i musiał być dla niej silny.
- Porozmawiam z policją a ty zostań... O Leonard - faktycznie ulica szedł już drugi z jego podkomendnych. Powinien się oszczędzać ale zdecydowanie i on był przejęty. Podszedł do nich bezpośrednio, przywitali się. Wolf zostawił pod jego opieką Maxa i rozmów się z policją.
- Grup są dwie, jedna na blokach operacyjnych. Gdzie druga nie wiadomo ale weszli od izby przyjeć. Policja czeka na mediatora i próbuje się zorganizować. Max musisz wytrzymać , może dostaną to co potrzebuja i wypuszczą ich.
- Ale.. - Max znów odetchnął głębiej uspokajając się - nie możemy czekać!? Nie, przecież ja zwariuje.
- Musimy. Na razie - powiedział chłodno Leo. On tylko sprawiał pozory spokojnego, w głowie odchodził od zmysłów, wszeczał i krzyczał.
Wolf chciał powiedzieĆ że policja wszystkim się zajmie ale nie wiedział. Czuł się skołowany.
Leo tymczasem chciał wysłać SMS do Madie, ale nie był pewien czy ta ma wyciszony telefon, zawsze miała kiedy była w szpitalu. Nie wiedział też czy ma go ze sobą, czy ma w kieszeni więc w końcu odpuścil ryzyko że coś jej się stanie bo odbierze telefon było za wysokie.
- czyli co?- Max panikował. Leo wyciągną papierosy ze swojej kieszeni i usiadł na murku obok przyjaciela- zapał, wycisz się, czekamy.
Max drżącymi dłonmi zapalił zaś Wolf przedzowonil do żony Owena nadzorującej działania jego grupy. Tak na wszelki wypadek żeby wiedziała.
Kiedy dojechał do ulic łączących się z tą na której był szpitał, praktycznie stanął w miejscu. Było pełno policji, karetek, gapiów, kierowców którzy porzucili swoje samochody byle jak, był też wypadek. Ludzie byli tyle zainteresowani co spanikowani te sytuacja. Zaparkował auto i ruszył w stronę szpitala. Policja rozciągneła taśmę grodzac przestrzeń do działań. Rozlożyli się że sprzętem, samochodonami stanowiącymi ich ochronę i próbując zapanować nad zgiełkiem. Maxa nie trudno było znaledż właśnie zaczepisz jednego z dowódców S.W.A.T. Georg przyspieszył tylko już po jego postawie widział emocje i agresję. Nim jednak podszedł Max doskoczył do policjanta i zadał mu konkretnego sierpowego.
- Max! - Gregory krzyknął dopadając do niego i blokując go ramieniem. Policja też zareagowała co było zrozumiałe.
- Panowie zabieram kolegę - powiedział głosno i przeprosił ruchem głowy ofiarę ataku Maxsa.
- Ocipiałeś? - warknał na Maxa chwytając go za szmaty i odprowadzając w bok - odwaliło ci już do reszty!?
- Tam jest.. Milly - warknał w emocjach Max. Szarpnął się i wyrwał z uścisku - ona jest w ciaży... Nie może jej się nic stać. nie będę tu tak stał, nie będę, muszę coś zrobić...
- w ciąży? - Gregory westchnął i tym razem objął Maxa jak syna, Max zadrżał pod wpływem strachu o swoją kobietę - gratuluję... Ale nie możesz tak robić. Wiesz o tym. Uspokój się Max, tego potrzebuje Milly i wasze dziecko. Spokojnego opanowanego tatę. Umiesz takim być?- oparł swoje czoło o jego. Max drżał, rzucały nim emocje, ale odetchnął powoli. Wolf miał rację, Milly go potrzebowała i musiał być dla niej silny.
- Porozmawiam z policją a ty zostań... O Leonard - faktycznie ulica szedł już drugi z jego podkomendnych. Powinien się oszczędzać ale zdecydowanie i on był przejęty. Podszedł do nich bezpośrednio, przywitali się. Wolf zostawił pod jego opieką Maxa i rozmów się z policją.
- Grup są dwie, jedna na blokach operacyjnych. Gdzie druga nie wiadomo ale weszli od izby przyjeć. Policja czeka na mediatora i próbuje się zorganizować. Max musisz wytrzymać , może dostaną to co potrzebuja i wypuszczą ich.
- Ale.. - Max znów odetchnął głębiej uspokajając się - nie możemy czekać!? Nie, przecież ja zwariuje.
- Musimy. Na razie - powiedział chłodno Leo. On tylko sprawiał pozory spokojnego, w głowie odchodził od zmysłów, wszeczał i krzyczał.
Wolf chciał powiedzieĆ że policja wszystkim się zajmie ale nie wiedział. Czuł się skołowany.
Leo tymczasem chciał wysłać SMS do Madie, ale nie był pewien czy ta ma wyciszony telefon, zawsze miała kiedy była w szpitalu. Nie wiedział też czy ma go ze sobą, czy ma w kieszeni więc w końcu odpuścil ryzyko że coś jej się stanie bo odbierze telefon było za wysokie.
- czyli co?- Max panikował. Leo wyciągną papierosy ze swojej kieszeni i usiadł na murku obok przyjaciela- zapał, wycisz się, czekamy.
Max drżącymi dłonmi zapalił zaś Wolf przedzowonil do żony Owena nadzorującej działania jego grupy. Tak na wszelki wypadek żeby wiedziała.
Re: [Baza Wojskowa] Dzień dobry, Pani do kogo?
DOBA PÓŹNIEJ
Gregory wrócił do domu, żeby udawać że się prześpi. Nie spał, leżał obok Belli, przytulając ją mocno i myślał. Przywlókł też ze sobą Maxsa który spał i salonie. Zostawienie go tam byłoby głupią decyzją. Max był wściekły, gotowy do ataku, trzeba było trzymać jego smycz krótko bo inaczej gotów się z niej zerwać. Gregory i reszta już to widziała, tak samo wyglądał kiedy cofnął się po Leo. Następnego ranka natomiast dostał wiadomość na którą czekał. operacja ma zielone światło - wiadomość przysłała żona Owena. Wojsko zostało nieoficjalnie dołączone do działań antyterrorystycznych, więc mogli ruszać.
Kiedy wstał zaczął wyciągać tą część sprzętu , którą miał w sypialni. Ale musiał najpierw pogadać z Bellą, dlatego kiedy się obudziła zrobił jej filiżankę dobrej kawy.
- Słuchaj... - podał jej spodek z kawą i ciasteczkiem i pocałował czule w usta. Usiadł obok, na łóżku mając poważną minę.
- Chyba jednak sytuacja się zmieniła. Policja nie ogarnie sytuacji, my to zrobimy. Wataha - miał poważną twarz nienawidził przekazywać tych informacji.
- Wojsko zostało to wciągnięte, a my wyznaczeni. Ale niedługo wrócimy, ok? Tego się trzymamy. - dotknął delikatnie jej ręki.
Westchnął cicho i ściągnął swój elegancki zegarek z ręki, nie używał go na misjach. Podał jej go na dłoni.
- Oddasz mi go kiedy wrócę - powiedział cicho. To była tradycja o której miał zapomnieć. Ale nie dziś. Za każdym razem kiedy dawał coś Helen wracał do niej żywy, dlatego nie chciał tego przerwać. Za dużo tu zostawiał. Nie tylko nową partnerkę ale i syna.
Gregory wrócił do domu, żeby udawać że się prześpi. Nie spał, leżał obok Belli, przytulając ją mocno i myślał. Przywlókł też ze sobą Maxsa który spał i salonie. Zostawienie go tam byłoby głupią decyzją. Max był wściekły, gotowy do ataku, trzeba było trzymać jego smycz krótko bo inaczej gotów się z niej zerwać. Gregory i reszta już to widziała, tak samo wyglądał kiedy cofnął się po Leo. Następnego ranka natomiast dostał wiadomość na którą czekał. operacja ma zielone światło - wiadomość przysłała żona Owena. Wojsko zostało nieoficjalnie dołączone do działań antyterrorystycznych, więc mogli ruszać.
Kiedy wstał zaczął wyciągać tą część sprzętu , którą miał w sypialni. Ale musiał najpierw pogadać z Bellą, dlatego kiedy się obudziła zrobił jej filiżankę dobrej kawy.
- Słuchaj... - podał jej spodek z kawą i ciasteczkiem i pocałował czule w usta. Usiadł obok, na łóżku mając poważną minę.
- Chyba jednak sytuacja się zmieniła. Policja nie ogarnie sytuacji, my to zrobimy. Wataha - miał poważną twarz nienawidził przekazywać tych informacji.
- Wojsko zostało to wciągnięte, a my wyznaczeni. Ale niedługo wrócimy, ok? Tego się trzymamy. - dotknął delikatnie jej ręki.
Westchnął cicho i ściągnął swój elegancki zegarek z ręki, nie używał go na misjach. Podał jej go na dłoni.
- Oddasz mi go kiedy wrócę - powiedział cicho. To była tradycja o której miał zapomnieć. Ale nie dziś. Za każdym razem kiedy dawał coś Helen wracał do niej żywy, dlatego nie chciał tego przerwać. Za dużo tu zostawiał. Nie tylko nową partnerkę ale i syna.