[Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
Re: [Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
- To wiesz więcej niż ja - zaśmiał się - o kolejna córka! Ja te kobiety mnie uwielbiają.
Pogładził kotkę pozwalając jej swobodnie usiąść na ramieniu.
- Tak Helen była moją żoną, umarła 5 lat temu na raka. Nie wiedziałem nawet że jest aż tak chora. Ukrywała to bo nie chciała ściągać mnie z frontu. Oczywiście że bym wrócił, to nie podlega dyskusji. To jest najgorsze, nie było mnie przy niej. Dziewczyny zadzwoniły do mnie dzień przed jej śmiercią.. albo dwa... ale to bez znaczenia, za późno.
- Mam dwie wspaniałe córki - wyciągnął telefon i włączył jej na zdjęcie dwóch przytulających się do ciebie kobiet. Obydwie były ciemno skórę, jedna miała krótsze włosy i duże modne okulary, drugą Madison kojarzyła z wyglądu.
- Noami i Linda - powiedział - wiesz co, w wojsku po pierwsze nikt nigdy mnie nie pytał o rodzinę. A dwa, tam pracowałem, życie rodzinne to dla mnie inna historia. Starałem się odgradzać te sfery. Ale Leo nigdy nie zapytał, więc nigdy mu nie odpowiedziałem.
- Jeszcze nie wiem... ale jakoś ładnie spróbuję. Może Rose... albo sam nie wiem. Dotąd kotów nie miałem. A ty?
Pogładził kotkę pozwalając jej swobodnie usiąść na ramieniu.
- Tak Helen była moją żoną, umarła 5 lat temu na raka. Nie wiedziałem nawet że jest aż tak chora. Ukrywała to bo nie chciała ściągać mnie z frontu. Oczywiście że bym wrócił, to nie podlega dyskusji. To jest najgorsze, nie było mnie przy niej. Dziewczyny zadzwoniły do mnie dzień przed jej śmiercią.. albo dwa... ale to bez znaczenia, za późno.
- Mam dwie wspaniałe córki - wyciągnął telefon i włączył jej na zdjęcie dwóch przytulających się do ciebie kobiet. Obydwie były ciemno skórę, jedna miała krótsze włosy i duże modne okulary, drugą Madison kojarzyła z wyglądu.
- Noami i Linda - powiedział - wiesz co, w wojsku po pierwsze nikt nigdy mnie nie pytał o rodzinę. A dwa, tam pracowałem, życie rodzinne to dla mnie inna historia. Starałem się odgradzać te sfery. Ale Leo nigdy nie zapytał, więc nigdy mu nie odpowiedziałem.
- Jeszcze nie wiem... ale jakoś ładnie spróbuję. Może Rose... albo sam nie wiem. Dotąd kotów nie miałem. A ty?
Re: [Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
- Może Cookie? Wygląda jak takie puchate ciasteczko - uśmiechnęła się wymyślając imię dla kociaka.
- Och, przykro mi z powodu żony - nie wiedziała co więcej mogłaby powiedzieć na temat jego żony. Umarła, jego nie było... Przykra sytuacja.
Kiedy pokazał jej zdjęcie córek uśmiechnęła się pogodnie, miło, że to zrobił. Spojrzała na fotografię i nagle zmarszczyła brwi. Wyciągnęła rękę i postukała w ekran telefonu zadbanym paznokciem.
- To Naomi, Naomi Wolf, neurochirurg z New Tropeolum, to mój szpital, znam ją - zszokowana podniosła wzrok na mężczyznę.
- To twoja córka? - zapytała raz jeszcze z niedowierzaniem.
- Pracujemy na różnych oddziałach, ale... Znamy się.
- Och, przykro mi z powodu żony - nie wiedziała co więcej mogłaby powiedzieć na temat jego żony. Umarła, jego nie było... Przykra sytuacja.
Kiedy pokazał jej zdjęcie córek uśmiechnęła się pogodnie, miło, że to zrobił. Spojrzała na fotografię i nagle zmarszczyła brwi. Wyciągnęła rękę i postukała w ekran telefonu zadbanym paznokciem.
- To Naomi, Naomi Wolf, neurochirurg z New Tropeolum, to mój szpital, znam ją - zszokowana podniosła wzrok na mężczyznę.
- To twoja córka? - zapytała raz jeszcze z niedowierzaniem.
- Pracujemy na różnych oddziałach, ale... Znamy się.
Re: [Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
- Cookie, genialne - pochwalił Madison - myślę że pasuje do niej,
Kociak wpadł w końcu na ramię mężczyzny ułożył się na dość szerokim mięśniu i wydawało się że lekko przysnął.
- Sama pracujesz w szpitalu to się niestety zdarza. Zakładałem że ja będę pierwszy ale historia postanowiła być inna. A życie idzie dalej.
- O znacie się, no proszę. Tak, to moja córka , przynajmniej jeszcze do wczoraj się do mnie przyznawała - żołnierz zażartował prychając pod nosem , bo sam siebie rozbawił - co myślałaś że trzymam randomowe zdjęcie dwóch młodych kobiet na komórce?
- Pamiętam jak zdała na studia medyczne byłem z niej bardzo dumny. Zawsze była bystra ale tak jej na tym zależało - Gregory mimowolnie opowiadał o swoich córkach. Bardzo je kochał, był z nich obydwóch dumny, więc nie trzeba było go dopytywać sam mówił.
- Tak, Tak New Tropeolum, bardzo chciała się dostać właśnie do was.
Kociak wpadł w końcu na ramię mężczyzny ułożył się na dość szerokim mięśniu i wydawało się że lekko przysnął.
- Sama pracujesz w szpitalu to się niestety zdarza. Zakładałem że ja będę pierwszy ale historia postanowiła być inna. A życie idzie dalej.
- O znacie się, no proszę. Tak, to moja córka , przynajmniej jeszcze do wczoraj się do mnie przyznawała - żołnierz zażartował prychając pod nosem , bo sam siebie rozbawił - co myślałaś że trzymam randomowe zdjęcie dwóch młodych kobiet na komórce?
- Pamiętam jak zdała na studia medyczne byłem z niej bardzo dumny. Zawsze była bystra ale tak jej na tym zależało - Gregory mimowolnie opowiadał o swoich córkach. Bardzo je kochał, był z nich obydwóch dumny, więc nie trzeba było go dopytywać sam mówił.
- Tak, Tak New Tropeolum, bardzo chciała się dostać właśnie do was.
Re: [Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
- Kto cię tam wie - zaśmiała się Mad. Zauważyła, że jest co raz bardziej rozluźniona w towarzystwie mężczyzny. Był miły i bardzo zabawny. Nie wydawał się jej surowym dowódcą. Jasne, że wojna rządziła się swoimi sprawami i zapewne w wojsku był inny, ale ona go tam nie widziała, tylko tutaj, kiedy rozmawiał z nią prywatnie.
- Ja nie pytam, może trzymasz w telefonie nie córki, a dziewczyny - roześmiała się.
- Ale faktycznie. Znam Naomi. Co za zbieg okoliczności. Świat jest mały. Jest dobrym chirurgiem, ratuje ludziom życie. W New Tropeolum pracuje nie tylko ja, ale też moja mama i moja siostra. Mama jest chirurgiem naczyniowym, siostra ratowniczką, jeździ w karetce. Dyrektor medyczny, David, jak ci mówiłam, jest moim przyjacielem. Szpital jest duży, nie wszyscy znamy się super dobrze, ale fakt, nie da się przeoczyć takiej lekarki. Prawdę mówiąc, tak zupełnie szczerze, ciemnoskórych lekarzy jest znacznie mniej niż biały. Bez urazy.
- Oj, jestem pewna, że jesteś z nich dumny. Ale naprawdę nie spodziewałam się, że mogę znać twoją córkę.
- Ja nie pytam, może trzymasz w telefonie nie córki, a dziewczyny - roześmiała się.
- Ale faktycznie. Znam Naomi. Co za zbieg okoliczności. Świat jest mały. Jest dobrym chirurgiem, ratuje ludziom życie. W New Tropeolum pracuje nie tylko ja, ale też moja mama i moja siostra. Mama jest chirurgiem naczyniowym, siostra ratowniczką, jeździ w karetce. Dyrektor medyczny, David, jak ci mówiłam, jest moim przyjacielem. Szpital jest duży, nie wszyscy znamy się super dobrze, ale fakt, nie da się przeoczyć takiej lekarki. Prawdę mówiąc, tak zupełnie szczerze, ciemnoskórych lekarzy jest znacznie mniej niż biały. Bez urazy.
- Oj, jestem pewna, że jesteś z nich dumny. Ale naprawdę nie spodziewałam się, że mogę znać twoją córkę.
Re: [Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
- Faktycznie mam aż dwie dziewczyny, nie żeby to było nie moralne czy coś.. o pół wieku młodsze ode mnie. Rozgryzłaś mnie - zaśmiał się.
- Helen wyglądała tak - przesunął jej zdjęcie swojej żony - była prześliczna kiedy ją poznałem, taka oczywiście pozostała do końca. Ale byliśmy bardzo młodzi, nigdy tego nie powiedziałem Noami, nie mniej w sumie to poszedłem tylko na piwo tuż przed pierwszą turą. A potem się okazało że dziewczyna z która trochę dłużej zabalowałem jest w ciąży. Ale w sumie bardzo się cieszę, że wyszło jak wyszło. Helen była tam była bo miała spotkać się z facetem który jej się bardzo podobał, ale nigdy się nie zjawił. Chyba zrobił sobie z niej żart. Tak że można rzec że zbiegi okoliczności czasami powodują że wszystko się zmienia. Jak z Tobą i Leo.
- Wiem jak jest z czarnoskórymi lekarzami i nie mam co do tego urazy. Łatwo nie macie, ale tym bardziej cieszę się że są miejsca gdzie jeszcze można się rozwijać.
- Aaa czyli cała rodzina medyków - uśmiechnął się - super. No to znasz przynajmniej połowę mojej rodziny.
- Helen wyglądała tak - przesunął jej zdjęcie swojej żony - była prześliczna kiedy ją poznałem, taka oczywiście pozostała do końca. Ale byliśmy bardzo młodzi, nigdy tego nie powiedziałem Noami, nie mniej w sumie to poszedłem tylko na piwo tuż przed pierwszą turą. A potem się okazało że dziewczyna z która trochę dłużej zabalowałem jest w ciąży. Ale w sumie bardzo się cieszę, że wyszło jak wyszło. Helen była tam była bo miała spotkać się z facetem który jej się bardzo podobał, ale nigdy się nie zjawił. Chyba zrobił sobie z niej żart. Tak że można rzec że zbiegi okoliczności czasami powodują że wszystko się zmienia. Jak z Tobą i Leo.
- Wiem jak jest z czarnoskórymi lekarzami i nie mam co do tego urazy. Łatwo nie macie, ale tym bardziej cieszę się że są miejsca gdzie jeszcze można się rozwijać.
- Aaa czyli cała rodzina medyków - uśmiechnął się - super. No to znasz przynajmniej połowę mojej rodziny.
Re: [Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
Maddie zaśmiała się na żart o dziewczynach.
- Była piękna - skomentowała wygląd jego żony.
- No proszę, czyli wpadka po całości. Ale szczęśliwa wpadka. Czasami takie wpadki to najlepsze co nas w życiu spotyka. Ciekawe czy ja też byłam wpadką - zaśmiała się - jestem najstarsza, więc mogli mnie nie planować. Poza tym mam dwie siostry - tym razem to ona wyciągnęła telefon i pokazała mu zdjęcie na którym była ona i dwie podobne do niej dziewczyny, choć każda w innej fryzurze.
- Ta z warkoczykami to Kira, jest najmłodsza i jest tancerką. A ta z dredami to Milly, ona jest ratowniczką medyczną. To ona wczoraj zabrała Maxa do szpitala. A to - przesunęła dalej - moi rodzice z bratem i jego chłopakiem.
Przesunęła kilka zdjęć dalej i znów pokazała mu telefon.
- A to ja i Leo, jak widać - na zdjęciu faktycznie była ona i Leo, on obejmował ją jedną ręką, a ona całowała go w policzek. Leo miał już na twarzy "drugą skórę", ale było widać, że rany na bokach są jeszcze zaczerwienione i głębokie. Maddie mimowolnie się uśmiechnęła. Ona nie widziała tego, że jest oszpecony, dla niej był piękny. Właściwie to nawet nie zastanawiała się nad tym, że inni mogą postrzegać to inaczej.
- W Tro nie jest źle, naprawdę. Mieszka tu sporo ciemnoskórych, czy azjatów, ale mimo wszystko przeważają biali. Mogłoby być lepiej. To nie USA, gdzie jednak rasizm jest wyraźny. Tu jest bardzo tolerancyjnie, z resztą wiesz, jesteś stąd. Mimo to czarnych lekarzy jest mało. A lekarek jeszcze mniej. Na szczęście niektórym się udaje - uśmiechnęła się.
- Noo nie cała... Chociaż prawie. Dziadek był pediatrą, tata też, no i ja. Mama to chirurg naczyniowy jak mówiłam, a siostra ratownik, za to drugi dziadek jest strażakiem, a babcia informatykiem, w jej ślady poszedł mój brat i został programistą. Mnie zawsze ciągnęło do pediatrii, chciałam być jak dziadek i tata, leczyć najmłodszych. Jest inaczej niż z dorosłymi, niemowlę nie powie co je boli, malutkie dzieci też nie, trzeba czytać między wierszami, sprawdzać, zagadywać dzieciaki, które się boją, które płaczą. Nie można mieć standardowego podejścia, bo dzieci wymyślają najróżniejsze rzeczy. Niektóre boją się statoskopu inne kitla. Dlatego mamy kolorowe stetoskopy i kitle w gwiazdki, zwierzaczki, czy tęczę. Nosimy po kieszeniach zabawki i naklejki. To ciężka i wymagająca praca, ale kocham ją - wyznała.
- Była piękna - skomentowała wygląd jego żony.
- No proszę, czyli wpadka po całości. Ale szczęśliwa wpadka. Czasami takie wpadki to najlepsze co nas w życiu spotyka. Ciekawe czy ja też byłam wpadką - zaśmiała się - jestem najstarsza, więc mogli mnie nie planować. Poza tym mam dwie siostry - tym razem to ona wyciągnęła telefon i pokazała mu zdjęcie na którym była ona i dwie podobne do niej dziewczyny, choć każda w innej fryzurze.
- Ta z warkoczykami to Kira, jest najmłodsza i jest tancerką. A ta z dredami to Milly, ona jest ratowniczką medyczną. To ona wczoraj zabrała Maxa do szpitala. A to - przesunęła dalej - moi rodzice z bratem i jego chłopakiem.
Przesunęła kilka zdjęć dalej i znów pokazała mu telefon.
- A to ja i Leo, jak widać - na zdjęciu faktycznie była ona i Leo, on obejmował ją jedną ręką, a ona całowała go w policzek. Leo miał już na twarzy "drugą skórę", ale było widać, że rany na bokach są jeszcze zaczerwienione i głębokie. Maddie mimowolnie się uśmiechnęła. Ona nie widziała tego, że jest oszpecony, dla niej był piękny. Właściwie to nawet nie zastanawiała się nad tym, że inni mogą postrzegać to inaczej.
- W Tro nie jest źle, naprawdę. Mieszka tu sporo ciemnoskórych, czy azjatów, ale mimo wszystko przeważają biali. Mogłoby być lepiej. To nie USA, gdzie jednak rasizm jest wyraźny. Tu jest bardzo tolerancyjnie, z resztą wiesz, jesteś stąd. Mimo to czarnych lekarzy jest mało. A lekarek jeszcze mniej. Na szczęście niektórym się udaje - uśmiechnęła się.
- Noo nie cała... Chociaż prawie. Dziadek był pediatrą, tata też, no i ja. Mama to chirurg naczyniowy jak mówiłam, a siostra ratownik, za to drugi dziadek jest strażakiem, a babcia informatykiem, w jej ślady poszedł mój brat i został programistą. Mnie zawsze ciągnęło do pediatrii, chciałam być jak dziadek i tata, leczyć najmłodszych. Jest inaczej niż z dorosłymi, niemowlę nie powie co je boli, malutkie dzieci też nie, trzeba czytać między wierszami, sprawdzać, zagadywać dzieciaki, które się boją, które płaczą. Nie można mieć standardowego podejścia, bo dzieci wymyślają najróżniejsze rzeczy. Niektóre boją się statoskopu inne kitla. Dlatego mamy kolorowe stetoskopy i kitle w gwiazdki, zwierzaczki, czy tęczę. Nosimy po kieszeniach zabawki i naklejki. To ciężka i wymagająca praca, ale kocham ją - wyznała.
Re: [Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
-Najpiękniejsza - potwierdził i uśmiechnął się - od razu ją zauważyłem. Była malarką, miała duszę artystki, wyjątkowa kobieta.
Mimo że minęło tyle lat, Gregory wciąż za nią tęsknił. Była łagodna, wspierała go, nie miała łatwego życia z nim. Chyba z czasem sobie uświadomił jak bardzo, ale mimo to była wytrwała przy nim.
-To była najlepsza wpadka mojego życia - zaśmiał się - i tak masz rację. Możesz zawsze zapytać swoich rodziców. O masz jeszcze siostry. Z frontu pamiętam ciebie, chociaż tam nie mieliśmy okazji rozmawiać. Potem wygadał się trochę Max i Leo. Wbrew pozorom słucham co chłopacy opowiadają, wspomnienie żon, dzieci, matek jest tym co trzyma nas w kupie i zwykle spaja drużynę.
Z chęcią obejrzał zdjęcia które jej pokazała.
- Wszystkie jesteście śliczne dziewczyny - była w tym ojcowska łagodność. Uśmiechnął się znów krzywo kiedy pokazała mu swoje zdjęcie i Leonarda. Faktycznie rany były potężne ba jego twarzy.
- Bardzo żałuję że doszło do wybuchu, na pewno mogłem zadecydować inaczej, ale musieliśmy zabezpieczyć cywili w mieście. Podjąłem decyzję słuszną od strony obrony cywili, ale nie od strony wojska. Przepraszam, Leonardowi też jestem to winien. Gdyby nie Max który go na własnych plecach przeniósł, wbrew mojemu rozkazowi, wszystko mogłoby się inaczej potoczyć. Obiecałem sobie że odejdę kiedy po raz pierwsze się zawaham - powiedział smutnym głosem, najwyraźniej męczyło go to już jakiś czas- ale wyglądacie na naprawdę szczęśliwych, Leonard mocno się zmienił.
- Jestem stąd ale byłem tu za mało. Teraz będę musiał to nadrobić, pójść we wszystkie miejsca gdzie mnie nie było, zwiedzić galerie o których mówiła Helen, pójść z dziewczynami do restauracji o których mówiły i escape-roomach twierdzą że mi się to spodoba na pewno. Mam dużo do nadrobienia.
- Muszę ci się przyznać że jak pierwszy raz usłyszałem że wśród lekarzy będzie pediatra to myślałem że wypluje kawę na biurko. Kolega został opluty. Mówię im " przecież nie jesteśmy dziećmi, co będzie nam lizaczki dawać w ramach dzielności". Ale to miało swoje ogromne plusy, muszę cię pochwalić bo odwaliłaś kawał dobrej roboty. Już omijam fakt że z Leonardem sobie poradziłaś, co było utrapieniem dla innych lekarzy, ale umiałaś dotrzeć do żołnierzy lepiej niż reszta. Masz w sobie dużo zaufania i delikatności którem większość wojskowych lekarzy nie ma. Po za tym tak jak mówisz, czytasz wszystko między wierszami, wiesz jak w stresie i bełkocie dowiedzieć się co się dzieje. Tak że zmieniłaś moje nastawienie do tej specjalizacji.
Spojrzał na ramię , wyglądało na to że kotka wbiła się w ubranie i poszła spać czując się całkiem zrelaksowana. Cicho jeszcze mruczała sobie, ale widać było że ma zamknięte oczy.
Mimo że minęło tyle lat, Gregory wciąż za nią tęsknił. Była łagodna, wspierała go, nie miała łatwego życia z nim. Chyba z czasem sobie uświadomił jak bardzo, ale mimo to była wytrwała przy nim.
-To była najlepsza wpadka mojego życia - zaśmiał się - i tak masz rację. Możesz zawsze zapytać swoich rodziców. O masz jeszcze siostry. Z frontu pamiętam ciebie, chociaż tam nie mieliśmy okazji rozmawiać. Potem wygadał się trochę Max i Leo. Wbrew pozorom słucham co chłopacy opowiadają, wspomnienie żon, dzieci, matek jest tym co trzyma nas w kupie i zwykle spaja drużynę.
Z chęcią obejrzał zdjęcia które jej pokazała.
- Wszystkie jesteście śliczne dziewczyny - była w tym ojcowska łagodność. Uśmiechnął się znów krzywo kiedy pokazała mu swoje zdjęcie i Leonarda. Faktycznie rany były potężne ba jego twarzy.
- Bardzo żałuję że doszło do wybuchu, na pewno mogłem zadecydować inaczej, ale musieliśmy zabezpieczyć cywili w mieście. Podjąłem decyzję słuszną od strony obrony cywili, ale nie od strony wojska. Przepraszam, Leonardowi też jestem to winien. Gdyby nie Max który go na własnych plecach przeniósł, wbrew mojemu rozkazowi, wszystko mogłoby się inaczej potoczyć. Obiecałem sobie że odejdę kiedy po raz pierwsze się zawaham - powiedział smutnym głosem, najwyraźniej męczyło go to już jakiś czas- ale wyglądacie na naprawdę szczęśliwych, Leonard mocno się zmienił.
- Jestem stąd ale byłem tu za mało. Teraz będę musiał to nadrobić, pójść we wszystkie miejsca gdzie mnie nie było, zwiedzić galerie o których mówiła Helen, pójść z dziewczynami do restauracji o których mówiły i escape-roomach twierdzą że mi się to spodoba na pewno. Mam dużo do nadrobienia.
- Muszę ci się przyznać że jak pierwszy raz usłyszałem że wśród lekarzy będzie pediatra to myślałem że wypluje kawę na biurko. Kolega został opluty. Mówię im " przecież nie jesteśmy dziećmi, co będzie nam lizaczki dawać w ramach dzielności". Ale to miało swoje ogromne plusy, muszę cię pochwalić bo odwaliłaś kawał dobrej roboty. Już omijam fakt że z Leonardem sobie poradziłaś, co było utrapieniem dla innych lekarzy, ale umiałaś dotrzeć do żołnierzy lepiej niż reszta. Masz w sobie dużo zaufania i delikatności którem większość wojskowych lekarzy nie ma. Po za tym tak jak mówisz, czytasz wszystko między wierszami, wiesz jak w stresie i bełkocie dowiedzieć się co się dzieje. Tak że zmieniłaś moje nastawienie do tej specjalizacji.
Spojrzał na ramię , wyglądało na to że kotka wbiła się w ubranie i poszła spać czując się całkiem zrelaksowana. Cicho jeszcze mruczała sobie, ale widać było że ma zamknięte oczy.
Re: [Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
- Oo, Max i Leo się wygadali? I co powiedzieli? - zaciekawiła się.
- Widzę, że się krzywisz - zagadnęła - wiem, że Leo nie wygląda jeszcze najlepiej i wiem, że nigdy do końca nie będzie, ale dla mnie nie ma to znaczenia. Na razie nosi specjalne opatrunki, kiedy pojawią się blizny będzie mógł chodzić na terapię laserową. Zrobię wszystko żeby było jak najlepiej, żeby czuł się ze sobą dobrze. Najważniejsze, że żyje i że będzie mógł chodzić.
- Nie przepraszaj - powiedziała łagodnie - czasem trzeba podjąć trudne decyzje. Rozumiem to. Stało się jak się stało, to nie twoja wina. Jesteś dowódcą, nie da się uciec od takich decyzji. Leo żyje, ma się dobrze, ma mnie i resztę rodziny. Max też żyje i ma nas. To naprawdę nie była twoja wina. To wojsko, tak już jest i jestem pewna, że doskonale to wiesz.
- Leo faktycznie się zmienił, potrafi się śmiać i cieszyć, żartować. Zawsze był bardzo ponury i często się zasępiał. Nie mówię, że przestał, po prostu częściej jest teraz wesoły. Ma w sobie więcej życia. Mówiłam, że oficjalnie oświadczył? - wystawiła rękę, żeby pokazać mu pierścionek.
- Zapytał nawet o pozwolenie mojego ojca.
- Widzisz, czasem warto kogoś poznać zanim się oceni. Pediatra, czy nie, skończyłam studia medyczne, umiem leczyć ludzi.
- Widzę, że się krzywisz - zagadnęła - wiem, że Leo nie wygląda jeszcze najlepiej i wiem, że nigdy do końca nie będzie, ale dla mnie nie ma to znaczenia. Na razie nosi specjalne opatrunki, kiedy pojawią się blizny będzie mógł chodzić na terapię laserową. Zrobię wszystko żeby było jak najlepiej, żeby czuł się ze sobą dobrze. Najważniejsze, że żyje i że będzie mógł chodzić.
- Nie przepraszaj - powiedziała łagodnie - czasem trzeba podjąć trudne decyzje. Rozumiem to. Stało się jak się stało, to nie twoja wina. Jesteś dowódcą, nie da się uciec od takich decyzji. Leo żyje, ma się dobrze, ma mnie i resztę rodziny. Max też żyje i ma nas. To naprawdę nie była twoja wina. To wojsko, tak już jest i jestem pewna, że doskonale to wiesz.
- Leo faktycznie się zmienił, potrafi się śmiać i cieszyć, żartować. Zawsze był bardzo ponury i często się zasępiał. Nie mówię, że przestał, po prostu częściej jest teraz wesoły. Ma w sobie więcej życia. Mówiłam, że oficjalnie oświadczył? - wystawiła rękę, żeby pokazać mu pierścionek.
- Zapytał nawet o pozwolenie mojego ojca.
- Widzisz, czasem warto kogoś poznać zanim się oceni. Pediatra, czy nie, skończyłam studia medyczne, umiem leczyć ludzi.
Re: [Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
- Wiesz co gadali o Tobie, Leo opowiadał że go dotknęłaś i to było dziwne. I pewnie bym się obraził na Twoim miejscu gdyby nie fakt że to Leo, dziwny w jego przypadku myślę że znaczyło że to było przyjemne. Z czasem opowiadał już o Tobie więcej, o tym że rozmawiacie, wspominał że masz dużą rodzinę, chyba bardzo zgraną. Co go nieci przerażało, a Max Tobie zazdrościł. Kiedy chciał mieć po prostu rodzinę - żonę i córeczkę. A Leo rozmawialiście właściwie o dzieciach? Nie mów jeśli nie chcesz, pytam z ciekawości. Bycie ojciec z moje doświadczenia to wielka odpowiedzialność, ogromne emocję ale też radość jak trzymasz taką kruszynkę na rękach. Chciałbym kiedyś być dziadkiem - wtrącił - Leo też próbował zrozumieć co emocję i to że jakby tęskni. To moja interpretacją myślę że to o czym opowiadał to był uczucie tęsknoty. On mówi raczej zawile.
- Jestem pewien że zrobisz wszystko żeby było jak najlepiej. Ja mam wiele blizn, część ukrywa tatuaż, ale co innego mieć je na ciele a na twarzy. Mam nadzieję że nie będzie się przejmował. To tylko blizny. Ale też wiem jak ludzie reagują na takie rzeczy. Można zostać wykluczonym przez kolor skóry czy protezę ręki, a co dopiero blizna na twarzy.
- Wiem, ale też będąc dowódcą trzymasz życia chłopaków w dłoni. Dlatego idę z nimi, nie prowadzę działań z bazy. Raczej prowadziłem. Ale i tak pewnie jakiś czas będę analizował to działanie, zastanawiał się czy dało się tego uniknąć. Bo pewnie się dało. Na szczęście, Max był gotów poświęcić życie. Inaczej Leo by się wykrwawił nim byśmy po niego się wrócili. A może byśmy doszli do innego punktu z obywatelami Ukrainy i zaraz bym się cofnął.. sam nie wiem -pogładził dłonią brodę - masz rację, było to było. Żyją obydwaj.
- Nie pochwaliłaś się! - chwycił jej dłoń by obejrzeć pierścionek - Ha, jest naprawdę nietypowy, się postarał chłopak. Naprawdę? To bardzo staromodnie. Nie mniej nie zaskakuje mnie, w Polsce jest dużo takich starych nietypowych tradycji.
- Nawet i starego psa czegoś nauczyłaś - prychnął żartując sam z siebie.
- Jestem pewien że zrobisz wszystko żeby było jak najlepiej. Ja mam wiele blizn, część ukrywa tatuaż, ale co innego mieć je na ciele a na twarzy. Mam nadzieję że nie będzie się przejmował. To tylko blizny. Ale też wiem jak ludzie reagują na takie rzeczy. Można zostać wykluczonym przez kolor skóry czy protezę ręki, a co dopiero blizna na twarzy.
- Wiem, ale też będąc dowódcą trzymasz życia chłopaków w dłoni. Dlatego idę z nimi, nie prowadzę działań z bazy. Raczej prowadziłem. Ale i tak pewnie jakiś czas będę analizował to działanie, zastanawiał się czy dało się tego uniknąć. Bo pewnie się dało. Na szczęście, Max był gotów poświęcić życie. Inaczej Leo by się wykrwawił nim byśmy po niego się wrócili. A może byśmy doszli do innego punktu z obywatelami Ukrainy i zaraz bym się cofnął.. sam nie wiem -pogładził dłonią brodę - masz rację, było to było. Żyją obydwaj.
- Nie pochwaliłaś się! - chwycił jej dłoń by obejrzeć pierścionek - Ha, jest naprawdę nietypowy, się postarał chłopak. Naprawdę? To bardzo staromodnie. Nie mniej nie zaskakuje mnie, w Polsce jest dużo takich starych nietypowych tradycji.
- Nawet i starego psa czegoś nauczyłaś - prychnął żartując sam z siebie.
Re: [Kawiarnia La Costa, centrum Tro] Nietypowa prośba.
- No proszę. Chociaż w sumie to nie dziwne, że o mnie gadali. Pamiętam jak pierwszy raz spotkałam Leo, wił się i gryzł lekarzy, którzy chcieli go uspokoić. Wtedy faktycznie był jak dziecko które należało uspokoić. Mówić do niego, przekonać żeby sam przestał. Może dlatego dzisiaj jesteśmy razem. Jednak specjalizacja z pediatrii czasem bardzo się przydaje. Z Leo nic na siłę, on sam musi się przekonać. Chociaż teraz jest już inaczej.
- Tak, rozmawialiśmy już o dzieciach. Na razie ich nie chcemy. Na razie. Leo musi sam ze sobą dojść do ładu. Nie chce mieć dzieci póki co. Na pewno się zdecydujemy, ale nie od razu. Wszystko musi się uspokoić. Musi przejść terapię. Wyleczyć się, zacząć pracować. Przyzwyczaić się do rutyny, do tego, że nie ma już wojska. Myślę, że najpierw adoptujemy pieska. Chcemy mieć małego, białego psiaka. Na dzieci przyjdzie czas. Ja na pewno bym chciała mieć córeczkę. Wyobrażam sobie, że będzie miała loczki po mnie i szare oczy po Leo. Wtedy pewnie przeprowadzimy się do większego mieszkania. Moje jest za małe. Myślę, że chciałabym mieć dwójkę. Chociaż akurat o ilości nie rozmawialiśmy.
- Też mam taką nadzieję. To tylko blizny.
- Nie zadręczaj się. To nie ma sensu. Nie zmienisz tego co było. Zadręczanie się nie zmieni przeszłości, tylko pogorszy twoje samopoczucie. Ale rozumiem. Po prostu myślę, że powinieneś spojrzeć na to pozytywnie. Chłopcy żyją i mają się dobrze. Max na pewno też dojdzie do siebie.
Zaśmiała się pokazując pierścionek.
- To było bardzo eleganckie, że zapytał mojego ojca. I romantyczne. Nie przeszkadzają mi jego staromodne zwyczaje. To urocze. Mój tata odpowiedział mu, że nie jego powinien pytać, tylko mnie, ale oczywiście udzielił mu błogosławieństwa. Zdobył naprawdę duży szacunek mojego ojca.
- Ten mój pies nie jest taki stary. Trochę zatwardziały, to prawda, ale jeszcze wielu rzeczy się nauczy.
- Tak, rozmawialiśmy już o dzieciach. Na razie ich nie chcemy. Na razie. Leo musi sam ze sobą dojść do ładu. Nie chce mieć dzieci póki co. Na pewno się zdecydujemy, ale nie od razu. Wszystko musi się uspokoić. Musi przejść terapię. Wyleczyć się, zacząć pracować. Przyzwyczaić się do rutyny, do tego, że nie ma już wojska. Myślę, że najpierw adoptujemy pieska. Chcemy mieć małego, białego psiaka. Na dzieci przyjdzie czas. Ja na pewno bym chciała mieć córeczkę. Wyobrażam sobie, że będzie miała loczki po mnie i szare oczy po Leo. Wtedy pewnie przeprowadzimy się do większego mieszkania. Moje jest za małe. Myślę, że chciałabym mieć dwójkę. Chociaż akurat o ilości nie rozmawialiśmy.
- Też mam taką nadzieję. To tylko blizny.
- Nie zadręczaj się. To nie ma sensu. Nie zmienisz tego co było. Zadręczanie się nie zmieni przeszłości, tylko pogorszy twoje samopoczucie. Ale rozumiem. Po prostu myślę, że powinieneś spojrzeć na to pozytywnie. Chłopcy żyją i mają się dobrze. Max na pewno też dojdzie do siebie.
Zaśmiała się pokazując pierścionek.
- To było bardzo eleganckie, że zapytał mojego ojca. I romantyczne. Nie przeszkadzają mi jego staromodne zwyczaje. To urocze. Mój tata odpowiedział mu, że nie jego powinien pytać, tylko mnie, ale oczywiście udzielił mu błogosławieństwa. Zdobył naprawdę duży szacunek mojego ojca.
- Ten mój pies nie jest taki stary. Trochę zatwardziały, to prawda, ale jeszcze wielu rzeczy się nauczy.