[Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
- W takim razie może spotkamy się z nimi gdzieś na kolacji? Skoro lubią być aktywni. Ale w sumie może nie.. musiałabym się wtedy lepiej ubrać - dodała i spojrzała na swój strój. Nie wyglądała ładnie, ani jakoś bardziej elegandzko.
- Pomyślałam bo dawno nigdzie nie byłam - przypomniała sobie jak sami wychodzili, to były miłe wspomnienia.
- To co będziemy teraz robić?- zapytała podchodząc krok do Williama. Oparła delikatnie dłonie na jego piersi, przyglądając mu się uważnie. Dawno go nie obserwowała, przypominała sobie rysy jego twarzy, jej kształt, tatuaże, które tak uwielbiała. To było jak przypomnienie sobie dawno nie wiadzianego obrazu. Dotknęła powoli jego brody, lekko drapiąc.
- Dobrze ci w niej - powiedziała po chwili milczenia. Nie wiedziała gdzie ma iść, nie znała też tego miejsca. To nie było poprzednie mieszkanie, gdzie miała nawet swój kąt, zostawione rzeczy. Hope nie przenosiła się szybko, robiła to powoli i etapami. Zostawiała u Williama coraz więcej rzeczy, które nosiła kiedy nocowała. Bo nocowała, ten związek się rozwijał, to że nie oddawała mu się w sypialni nie oznaczało że nie było między nimi intymności.
- To gdzie masz salon?- zapytała wyrywając się z myśli i wspomnień. Cofnęła się o krok, nie chciala aby poczuł się niekomfortowo.
- Pomyślałam bo dawno nigdzie nie byłam - przypomniała sobie jak sami wychodzili, to były miłe wspomnienia.
- To co będziemy teraz robić?- zapytała podchodząc krok do Williama. Oparła delikatnie dłonie na jego piersi, przyglądając mu się uważnie. Dawno go nie obserwowała, przypominała sobie rysy jego twarzy, jej kształt, tatuaże, które tak uwielbiała. To było jak przypomnienie sobie dawno nie wiadzianego obrazu. Dotknęła powoli jego brody, lekko drapiąc.
- Dobrze ci w niej - powiedziała po chwili milczenia. Nie wiedziała gdzie ma iść, nie znała też tego miejsca. To nie było poprzednie mieszkanie, gdzie miała nawet swój kąt, zostawione rzeczy. Hope nie przenosiła się szybko, robiła to powoli i etapami. Zostawiała u Williama coraz więcej rzeczy, które nosiła kiedy nocowała. Bo nocowała, ten związek się rozwijał, to że nie oddawała mu się w sypialni nie oznaczało że nie było między nimi intymności.
- To gdzie masz salon?- zapytała wyrywając się z myśli i wspomnień. Cofnęła się o krok, nie chciala aby poczuł się niekomfortowo.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
- Nie przejmuj się strojem. Nie musisz go zmieniać. Moi rodzice cię nie zjedzą. Są wyluzowani, nie będą zwracać uwagi na ubranie. To fajni, dobroduszni ludzie. Ale jeśli chcesz możemy pojechać później do ciebie, żebyś się przebrała. Do wieczora daleko. Podwiozę cię i wrócimy tutaj.
Kiedy się zbliżyła patrzył na nią uważnie. Obserwował mimikę jej twarzy, wpatrywał się jej w oczy, w których mógłby zatonąć. Z radością przyjął jej bliskość, dłoń gładzącą jego policzek. Może nie było jak dawniej, ale podobnie. Nie chciał jej puszczać. Chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- "Kiss me like you miss me baeb" - zacytował słowa Wade'a z filmu Deadpool, jednego z jego ulubionych bohaterów Marvela. Kiedyś często tak do niej mówił, to było jakby ich własne hasło. Z resztą kilka razy namówił ją, żeby razem obejrzeli ten film. Pochylił się nad nią jakby chcąc ją pocałować, ale nie zrobił tego. Wolał zaczekać na jej ruch. Nie wiedział, czy będzie chciała tego samego co on.
Kiedy się zbliżyła patrzył na nią uważnie. Obserwował mimikę jej twarzy, wpatrywał się jej w oczy, w których mógłby zatonąć. Z radością przyjął jej bliskość, dłoń gładzącą jego policzek. Może nie było jak dawniej, ale podobnie. Nie chciał jej puszczać. Chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- "Kiss me like you miss me baeb" - zacytował słowa Wade'a z filmu Deadpool, jednego z jego ulubionych bohaterów Marvela. Kiedyś często tak do niej mówił, to było jakby ich własne hasło. Z resztą kilka razy namówił ją, żeby razem obejrzeli ten film. Pochylił się nad nią jakby chcąc ją pocałować, ale nie zrobił tego. Wolał zaczekać na jej ruch. Nie wiedział, czy będzie chciała tego samego co on.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
Dziewczyn uśmiechnęła się słyszac jego słowa. To był trochę jak znak którego szukała. Jej oczy zalśniły z emocji i przysunęła się znów bliżej.
- Cześć, mogę cię zjeść? - szepnęła z uśmiechem. Jej dłonie objęły go za szyję a usta skłoniły się ku jego. Mogła się oklamywać ,mogła sobie wiele rzeczy wmawiać ale jej ciało reagowało na Willa. Serce miło szybko, poczuła jak robi jej się gorąco. Nie udawała reagowała, ściągnęła go mocniej do siebie jakby chciała już nigdy nie oderwać swoich ust od jego. Zupełnie zapominając się, naparła na niego, aż uderzył plecami o scianę. Zaraz się cofnęła, przestraszona.
- Nic ci nie jest?- zapytała się zatroskana i szczerze przestraszona - nie chciałam.
Nie spodziewała się że tak bardzo jej będzie brakowało tego. Dotknęła jego policzka, przepraszająco go gładząc. Znów była ta skromna, cicha i mało odważna dziewczyną.
- Cześć, mogę cię zjeść? - szepnęła z uśmiechem. Jej dłonie objęły go za szyję a usta skłoniły się ku jego. Mogła się oklamywać ,mogła sobie wiele rzeczy wmawiać ale jej ciało reagowało na Willa. Serce miło szybko, poczuła jak robi jej się gorąco. Nie udawała reagowała, ściągnęła go mocniej do siebie jakby chciała już nigdy nie oderwać swoich ust od jego. Zupełnie zapominając się, naparła na niego, aż uderzył plecami o scianę. Zaraz się cofnęła, przestraszona.
- Nic ci nie jest?- zapytała się zatroskana i szczerze przestraszona - nie chciałam.
Nie spodziewała się że tak bardzo jej będzie brakowało tego. Dotknęła jego policzka, przepraszająco go gładząc. Znów była ta skromna, cicha i mało odważna dziewczyną.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
William tylko na to czekał. Chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie mocno i pewnie. Pocałował ją najpierw delikatnie potem intensywniej i namiętnie. Kiedy pchnęła go na ścinę nie poczuł bólu. Bez przesady, ona była drobna i niższa od niego. Nie było szans, żeby zrobiła mu krzywdę.
- Hej, gdzie mi uciekasz - powiedział kiedy się cofnęła. Trzymał ją w talii i za nią przyciągnął ją znowu blisko siebie.
- Chodź tutaj - chwycił ją, podniósł i przerzucił sobie przez ramię potem zaczął nieść w stronę salonu, który znajdował się w głębi budynku. Chwycił ją za stopę i ściągnął jeden but, a potem drugi i wyrzucił je w stronę przedpokoju. Potem złapał ją za pośladki. Podszedł z nią do kanapy, a siadając posadził ją sobie na kolanach.
- Nigdzie mi już nie uciekniesz - uśmiechnął się do niej rozbrajająco i pocałował jeszcze raz.
- Pytałaś co będziemy robić. Na przykład to.
- Hej, gdzie mi uciekasz - powiedział kiedy się cofnęła. Trzymał ją w talii i za nią przyciągnął ją znowu blisko siebie.
- Chodź tutaj - chwycił ją, podniósł i przerzucił sobie przez ramię potem zaczął nieść w stronę salonu, który znajdował się w głębi budynku. Chwycił ją za stopę i ściągnął jeden but, a potem drugi i wyrzucił je w stronę przedpokoju. Potem złapał ją za pośladki. Podszedł z nią do kanapy, a siadając posadził ją sobie na kolanach.
- Nigdzie mi już nie uciekniesz - uśmiechnął się do niej rozbrajająco i pocałował jeszcze raz.
- Pytałaś co będziemy robić. Na przykład to.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
Hope pierwszy raz od bardzo dawna zaśmiała się głośno , kiedy przerzucił ją sobie przez ramię. Zapomniała jak bardzo silny jest William. Kiedy zaniósł ją do salonu było jak dawniej.
Hope okręciła się tak żeby patrzeć mu w twarz, oparła znów dłonie o jego ramiona.
- No i to mi się podoba, możemy nadrobić trochę czasu.
Oddała mu pocałunek, przesuwając dłonie na szyję, potem jego kark.
- Nigdy więcej w ciebie nie zwątpię - rzekła poważnie spoglądając na niego - i nie będę się tobą dzielić z nikim.
Po raz kolejny pocałowała go, oddając w tym czułosc i uczucia. Oddzyskala to co wydawało jej się, że utraciła. Nagle nie miało znaczenia czy że on ma poplamiona koszule czego zwykle nie lubił, a ona nadal w niektórych miejscach nie ściagniety makijaż. Mieli siebie i to było najważniejsze.
Hope okręciła się tak żeby patrzeć mu w twarz, oparła znów dłonie o jego ramiona.
- No i to mi się podoba, możemy nadrobić trochę czasu.
Oddała mu pocałunek, przesuwając dłonie na szyję, potem jego kark.
- Nigdy więcej w ciebie nie zwątpię - rzekła poważnie spoglądając na niego - i nie będę się tobą dzielić z nikim.
Po raz kolejny pocałowała go, oddając w tym czułosc i uczucia. Oddzyskala to co wydawało jej się, że utraciła. Nagle nie miało znaczenia czy że on ma poplamiona koszule czego zwykle nie lubił, a ona nadal w niektórych miejscach nie ściagniety makijaż. Mieli siebie i to było najważniejsze.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
- Po prostu rozmawiaj ze mną - powiedział całkiem poważnie.
- Nie uciekaj, tylko pozwól mi ze sobą porozmawiać, kiedy będą problemy, bo na pewno będą. Już nie raczej jak te kiedyś, z przeszłości, ale jakieś na pewno się pojawią. Nie odcinaj się ode mnie. To nie wyszło na zdrowie żadnemu z nas. Ani tobie, ani mnie. Będą najróżniejsze sytuacje i nie zawsze będziemy się zgadzać, tak już jest. Nie możesz się tak odcinać. Pracuję z kobietami i chociaż wydaje mi się, że je znam, nie wiem jak będzie. Nie da się zrobić żebym pracował tylko z mężczyznami, a nawet jeśli, to nie obwieszczam wszem i wobec, że jestem hetero. Może być różnie. Zapewniam cię jednak, że nigdy cię nie zdradziłem i nie zamierzam zdradzać.
- Nie uciekaj, tylko pozwól mi ze sobą porozmawiać, kiedy będą problemy, bo na pewno będą. Już nie raczej jak te kiedyś, z przeszłości, ale jakieś na pewno się pojawią. Nie odcinaj się ode mnie. To nie wyszło na zdrowie żadnemu z nas. Ani tobie, ani mnie. Będą najróżniejsze sytuacje i nie zawsze będziemy się zgadzać, tak już jest. Nie możesz się tak odcinać. Pracuję z kobietami i chociaż wydaje mi się, że je znam, nie wiem jak będzie. Nie da się zrobić żebym pracował tylko z mężczyznami, a nawet jeśli, to nie obwieszczam wszem i wobec, że jestem hetero. Może być różnie. Zapewniam cię jednak, że nigdy cię nie zdradziłem i nie zamierzam zdradzać.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
- Wiem Will - przeczesała palcami jego włosy , zaczesujac je na tył - wiem to. Obiecuję że nie będę... Znaczy pewnie mogę bywać zazdrosna. Ale obiecuję że cię wysłucham i nie będę robić ci scen.
Popatrzyła mu szczerze w oczy. Nie mogła powiedzieć że nie będzie zazdrosna by by kłamała. Wil był przystojny i słyszała wiele komentarzy o nim od innych dziewczyn. Ale mogła zmienić swoje zachowanie na takie rozmowy.
- Jesteś jeszcze przystojniejszy niż byłes. To nie uczciwe!- zaśmiała się gładząc go po policzku.
- Ale w lecznicy znam wszystkich, więc tam o nikogo nie będę zazdrosna - dodała.
Popatrzyła mu szczerze w oczy. Nie mogła powiedzieć że nie będzie zazdrosna by by kłamała. Wil był przystojny i słyszała wiele komentarzy o nim od innych dziewczyn. Ale mogła zmienić swoje zachowanie na takie rozmowy.
- Jesteś jeszcze przystojniejszy niż byłes. To nie uczciwe!- zaśmiała się gładząc go po policzku.
- Ale w lecznicy znam wszystkich, więc tam o nikogo nie będę zazdrosna - dodała.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
- Każdy bywa zazdrosny. Myślisz, że ja nie jestem? Oczywiście, że jestem. Nie jestem z tego dumny, ale to normalne, kiedy ludzie się... Kiedy są ze sobą - chciała powiedzieć "kochają", ale wolał zbytnio nie galopować, dlatego szybko zreflektował się i zmienił ostatnie zdanie. Nie zamierzał jej w żadnym stopniu naciskać. A to z pewnością by tak wyglądało.
- Przystojniejszy? - zaśmiał się szczerze - no nie wydaje mi się. Jedyne co się zmieniło o długość włosów. Ale dla ciebie mogę je ściąć.
- Ty zawsze byłaś dla mnie najpiękniejsza. Ciągle tak jest. Nie ważne, czy rano bez makijażu, czy wieczorem, kiedy się stroisz. Nawet kiedy jesteś chora. Zawsze jesteś dla mnie najpiękniejsza - chwycił ją za podbródek i pocałował czule.
- Wiesz, że już nigdzie mi nie uciekniesz, prawda? - chwycił ją za udo i przesunął sobie wyżej na kolanach.
- Chcesz po prostu posiedzieć i pogadać, czy może wolisz coś porobić? Obejrzeć? Wyjść na miasto?
- Przystojniejszy? - zaśmiał się szczerze - no nie wydaje mi się. Jedyne co się zmieniło o długość włosów. Ale dla ciebie mogę je ściąć.
- Ty zawsze byłaś dla mnie najpiękniejsza. Ciągle tak jest. Nie ważne, czy rano bez makijażu, czy wieczorem, kiedy się stroisz. Nawet kiedy jesteś chora. Zawsze jesteś dla mnie najpiękniejsza - chwycił ją za podbródek i pocałował czule.
- Wiesz, że już nigdzie mi nie uciekniesz, prawda? - chwycił ją za udo i przesunął sobie wyżej na kolanach.
- Chcesz po prostu posiedzieć i pogadać, czy może wolisz coś porobić? Obejrzeć? Wyjść na miasto?
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
- No po tym jak się popłakałam to już na pewno!- zaśmiala się ale z chęcią przyjeła całusa.
- Wiem i obiecuje nigdzie nie iść, a z czasem spróbuję się jeśli poczujesz że jesteś gotowy zadomowić - Hope bała się zawsze w pełni zadomowić, zamieszkać z Willem. Przenoszenie się do niego to był proces który postępował.
- Spróbuje być bardziej otwarta - dodała.
- Możemy iść na spacer - powiedziała po chwili - pozwiedzać miasto. Trzymać się za ręce, może na rynku coś grają, albo... Poprostu - chwyciła jego dłoń- nie ukrywać się wreszcie.
- Zresztą być może, możemy posłuchać coś fajnego. - przypomnoało jej się że syn Bjorna od czasu do czasu pojawiał się na rynku.
- Wiem i obiecuje nigdzie nie iść, a z czasem spróbuję się jeśli poczujesz że jesteś gotowy zadomowić - Hope bała się zawsze w pełni zadomowić, zamieszkać z Willem. Przenoszenie się do niego to był proces który postępował.
- Spróbuje być bardziej otwarta - dodała.
- Możemy iść na spacer - powiedziała po chwili - pozwiedzać miasto. Trzymać się za ręce, może na rynku coś grają, albo... Poprostu - chwyciła jego dłoń- nie ukrywać się wreszcie.
- Zresztą być może, możemy posłuchać coś fajnego. - przypomnoało jej się że syn Bjorna od czasu do czasu pojawiał się na rynku.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
- Możesz zadomawiać się od kiedy chcesz, na przykład od dzisiaj. Jeśli tylko chcesz. Wiem, że nigdy oficjalnie nie mieszkaliśmy razem i nie będę cię naciskał, ale w zasadzie spędzałaś więcej czasu u mnie, niż u siebie. Jak dla mnie możesz zostać tu na zawsze - wszystkie uczucia, które Will w sobie nosił odżyły jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Owszem, dzieliły ich dwa lata, ale dla niego nie musieli zaczynać od początku, mogli zacząć tam gdzie skończyli.
- Wiem, że pewne rzeczy trzeba odbudować, ale... Gdybyś tylko chciała to jesteś tu mile widziana. Naprawdę nie chcę na ciebie naciskać, chcę tylko żebyś wiedziała, że dla mnie to jest także twój dom. Nie zmuszam do niczego, tylko mówię, że to miejsce jest także dla ciebie. Z resztą zawsze byłaś dla mnie najważniejsza, nadal jesteś. Wiem, że minęły dwa lata, ale dla mnie możemy zacząć tam gdzie skończyliśmy. Pewnie w twoim życiu wiele się wydarzyło, jednak dla mnie wszystko odżyło. Przez ten czas nie poznałem nikogo z kim chciałbym dzielić dom i życie. Z tobą jest inaczej - ścisnął mocno jej dłoń.
- Nie, już nie musimy się przed nikim ukrywać. Wszystko może być oficjalne. W zasadzie, w takim razie powinienem zapytać: Nadia, czy zechcesz kolejny raz zostać moją drugą połową? - "dziewczyną" brzmiałoby zbyt infantylnie, z resztą nigdy nie przepadał za tym określeniem. Nie zamierzał się też od razu jej oświadczać. Wszystko po kolei.
- Jeśli tylko chcesz, możemy pojechać do miasta - ciągle zaznaczał, że wszystko mogą robić "jeśli zechce", ale wydawało mu się to ważne, nie chciał jej przytłaczać jakimikolwiek nakazami.
- Wiem, że pewne rzeczy trzeba odbudować, ale... Gdybyś tylko chciała to jesteś tu mile widziana. Naprawdę nie chcę na ciebie naciskać, chcę tylko żebyś wiedziała, że dla mnie to jest także twój dom. Nie zmuszam do niczego, tylko mówię, że to miejsce jest także dla ciebie. Z resztą zawsze byłaś dla mnie najważniejsza, nadal jesteś. Wiem, że minęły dwa lata, ale dla mnie możemy zacząć tam gdzie skończyliśmy. Pewnie w twoim życiu wiele się wydarzyło, jednak dla mnie wszystko odżyło. Przez ten czas nie poznałem nikogo z kim chciałbym dzielić dom i życie. Z tobą jest inaczej - ścisnął mocno jej dłoń.
- Nie, już nie musimy się przed nikim ukrywać. Wszystko może być oficjalne. W zasadzie, w takim razie powinienem zapytać: Nadia, czy zechcesz kolejny raz zostać moją drugą połową? - "dziewczyną" brzmiałoby zbyt infantylnie, z resztą nigdy nie przepadał za tym określeniem. Nie zamierzał się też od razu jej oświadczać. Wszystko po kolei.
- Jeśli tylko chcesz, możemy pojechać do miasta - ciągle zaznaczał, że wszystko mogą robić "jeśli zechce", ale wydawało mu się to ważne, nie chciał jej przytłaczać jakimikolwiek nakazami.