[Samolot Chiny-Tropeolum] Wiza na miłość - pierwsze spokanie.

Awatar użytkownika
Della
 

Posty: 152
Rejestracja: ndz cze 26, 2022 11:16 am

[Samolot Chiny-Tropeolum] Wiza na miłość - pierwsze spokanie.

Post autor: Della »

Kiedy wylatywała do Szanghaju w głowie miała jedynie pokazy i sesje zdjęciowe. Była pewna, że agencja zapewni jej bezpieczeństwo. Wiedziała, że w Chinach nadal obowiązują restrykcje, ale uznała, że nic jej nie grozi. Dwa tygodnie kontraktu minęły jak z bicza strzelił. Okupiła to jednak ogromnym przemęczeniem i utratą wagi. Była wykończona i chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Czekała ją jednak długa podróż samolotem. Bardzo długa podróż.

Na lotnisku panował chaos. Początkowo nie wiedziała co się dzieje. Wkrótce jednak z głośników dotarł do niej komunikat po angielsku. Ogłosili lockdown. Połowa lotów została odwołana w jednej chwili. Nie mogła w to uwierzyć. Stała pośrodku wielkiego bałaganu z myślą, że nie wiadomo kiedy wróci do domu. Była w szoku. Ludzie zawodzili, klęli, wściekali się. Hałas był tragiczny. Odwróciła się i wyjrzała przez okna lotniska. Na przylegającym do lotniska centrum handlowym widziała wielki billboard z własnym zdjęciem, w zielonej sukni, na szyi miała szmaragdowy naszyjnik, na uszach podobne do niego kolczyki. Jakiś czas temu zrobiła reklamę biżuterii Cartier i teraz jej podobizny wisiały na całym świecie. W tej chwili i tak nikt by jej rozpoznał. Spięte włosy, spodnie i czarna maseczka ze specjalnymi filtrami uniemożliwiała rozpoznanie jej. Była pierwszą modelką plus size którą Cartier zatrudnił w swojej głównej kampanii. Powinna być z tego dumna i była, ale nie w tej chwili. Odeszła na bok, ciągnąc ze sobą dwie zielone walizki z motywem arbuzów. Wszyscy oburzeni pasażerowie wstali, znalazła więc miejsce na ławce. Usiadła i schowała twarz w dłoniach. To wszystko było jak zły sen.

Cieszył się na powrót do domu. Nie za bardzo przepadał za Chinami, to była jego druga wizyta w tym kraju i była równie męcząca co pierwsza. Może gdyby nie był tu w sprawach zawodowych, a miał więcej czasu na zwiedzanie byłoby przyjemniej, jednak nie odpowiadały mu głównie panujące tu obyczaje, nie mówiąc już o polityce.

Panujący na lotnisku harmider przyprawiał go o ból głowy, wyglądało na to, że z powodu lockdownu odwołano większość lotów, na szczęście jego to nie dotyczyło, nie wyobrażał sobie, że miałby zostać tutaj dłużej. Po raz kolejny spojrzał na telefon, by upewnić się co do godziny odlotu. Miał jeszcze sporo czasu, postanowił zaczekać, aż sytuacja trochę się uspokoi, zamiast przepychać się przez tłum ludzi, z którym próbowała poradzić sobie obsługa lotniska. Było mu ich żal, znając władze, pewnie dowiedzieli się o sytuacji równie nagle co pasażerowie.

Usiadł na ławce obok kobiety z głową zatopioną w swoich dłoniach. Miał przy sobie jedynie torbę z laptopem, którą położył na kolanach pilnując by nikt mu jej nie ukradł. Resztę jego niewielkiego bagażu zabrano bezpośrednio z hotelu. Odetchnął głęboko, próbując przetrwać ten hałas.

Minęła chwila nim zebrała myśli. W tym czasie ktoś usiadł obok. Spojrzała na niego przelotnie. Jak wszyscy na lotnisku on też miał maseczkę, trudno więc było cokolwiek o nim powiedzieć. Wyciągnęła telefon z eleganckiej torebki i wybrała numer.
Maggie?
Tak, wiem, że wprowadzono lockdown. Jestem na lotnisku.
Nie. Nie. Wymeldowałam się z hotelu, nie mam gdzie wrócić.
Co mówi agencja?
Żartujesz? Wszystko zamykają, nie znajdę innego hotelu. Nie. Kapsułowe też zamknęli. Mam koczować na lotnisku? Dobrze. Ile to potrwa?
Co? Kilka godzin? Może dłużej? Maggie, nie mam nawet jak się przebrać. Nie mam w co się przebrać, byłam tu dwa tygodnie. Przygotowałam się na prawie osiemnaście godzin lotu, ale nie na dwadzieścia siedzenia na lotnisku. Tu panuje chaos.
Wiem, wiem, że agencja nie ma na to wpływu. A loty czarterowe?
Dobrze, spróbuj coś załatwić. I zadzwoń do Carmen, ktoś musi zająć się Mruczkiem i Małą.
Co!? Chyba żartujesz. Nie wydaje mi się żeby zachowywała się jak diwa. Siedzę grzecznie na lotnisku, nie wrzeszczę na nikogo, tylko przyjmuje do wiadomości, że być może będę siedzieć tutaj dwa dni, a kolejny dzień lecieć do domu. Nie wzięłam ochrony, nawet ciebie, moją asystentkę zostawiłam w Tropeolum. O tyle ile mogę staram się być niezależna a agencja mówi, że co? Niech zgadnę, to Daren? Prawda? Tylko on mógł to powiedzieć. Oczywiście, że tak, sam lata prywatnym samolotem i otacza się wiankiem sekretarek i ochroniarzy. Już… Przepraszam. Uniosłam się. Tak, będę czekać.
Nie - zaśmiała się - nie musisz ruszać nieba i ziemi. Dam sobie radę, nie tylko mnie odwołali lot do domu. Nie mówię, że będzie mi komfortowo, ale skoro inni muszą czekać, ja też poczekam ile będzie trzeba. Przeżyję. Tylko proszę, proszę, zadzwoń do Carmen, że nie wrócę, niech nakarmi koty, wypuści na chwilę, Mruczek to leń, ale i jemu przyda się chwila na balkonie.
Wiesz przecież, że o nie martwię się bardziej niż o siebie. Odezwij się, kiedy będziesz coś wiedziała.
Tyle dało się usłyszeć z rozmowy blondynki ze swoją asystentką. Była zmęczona. Przez ostatnie dwa tygodnie pracowała prawie bez przerwy. Tak bardzo chciała już wrócić do domu, ale jedyne co mogła zrobić, to czekać. Schowała telefon do torby i wyciągnęła z niej tablet. Położyła go sobie na kolanach i uruchomiła plik ze zdjęciami. Prawie wszystkie przedstawiały dwa koty, czasem osobno, czasem razem. Mruczek, który naprawdę miał na imię Bruce (lub Hulk, od Bruce’a Banner’a) był wielgachnym, 8kg kocurem, o burej sierści z białym krawatem i brzuchem. Jak na zwykłego dachowca Bruce urósł do niespodziewanych rozmiarów. Tymczasem drugi przedstawiony na zdjęciach kotek był dorosłym, lecz malutkim kiciusiem o rudej sierści. Mała (tak naprawdę Natasha lub Nat - od Natashy Romanow, czyli Czarnej Wdowy) ważyła ledwo 3kg, więc przy Brusiu wyglądała jak dziecko. Jak prawdziwy Hulk i Black Widow. Oglądanie zdjęć ukochanych zwierzaków wlewało w duszę Delli trochę spokoju. Po cichu śmiała się do siebie widząc jak na fotografiach Nat liże Mruczka po głowie, albo paca go łapką. Na jednym ze zdjęć dwójka leżała razem na kanapie wtulona w siebie. Blondynka pogładziła kciukiem ekran.
Ja też tęsknię i chcę już do domu, ale ciocia Carmen zajmie się wami jeszcze przez chwilę. Tak strasznie was kocham. Niedługo już będę, obiecuję.
Nie mówiła głośno, ale słyszalnie. Nie przejęła się za bardzo mężczyzną obok. Choć spojrzała na niego przelotnie to zdążyła zauważyć skośne oczy i była przekonana, że jest Chińczykiem i być może nawet nie mówi po angielsku.

Chcąc nie chcąc usłyszał rozmowę kobiety siedzącej obok. W sumie to był przyzwyczajony do zdobywania informacji, które nie zawsze były przeznaczone dla niego, a często same wręcz pchały się w jego łapki. Choć raczej starał się unikać wmieszywania się w życie prywatne innych ludzi. Gdy dziewczyna jednak wspomniała o swoich kotach, które zostały same w domu, mimowolnie zerknął w jej stronie. Musiał przyznać, że sam był niepoprawnym kociarzem. Po chwili kobieta wyciągnęła tablet i zaczęła przeglądać zdjęcia swoich pupilków.
Japończyk odwrócił głowę starając się nie wtrącać jeszcze bardziej. Jego telefon zawibrował. Spojrzał na ekran i odczytał wiadomość. Koordynatorka upewniła się, czy jest już na lotnisku. Odpisał, krótkim tak. Telefon po chwili zabrzęczał ponownie. Wiadomość poufna. Sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął swoje polaryzacyjne okulary z etui, po czym założył je na nos. Otworzył wiadomość. Wyglądało na to że lockdown nieprędko się skończy, w dodatku muszą wylecieć koniecznie dzisiaj. Wprawdzie istniało nikłe ryzyko, że ich uziemią, ale z chińczykami nigdy nie wiadomo. Mogą próbować ugrać coś na tym, albo po prostu zrobić im na złość.
Zrobiło mu się przykro dziewczyny siedzącej obok, a właściwie to jej kotów. Z pewnością nie była jedyną mieszkanką Tropeolum, która tu utknie, jednak na wyspie czekało dwóch obywateli, którzy nie zrozumieją, dlaczego wciąż jej nie ma, Odwrócił się nieznacznie w stronę kobiety i odezwał płynnym angielskim:

- Najmocniej przepraszam, niechcący usłyszałem, że mieszka pani w Tropeolum. Też stamtąd jestem. Skoro Chiny zamknęły lotniska, prawdopodobnie nieprędko je otworzą. Uziemili większość lotów… ale nie wszystkie. Jest przynajmniej jeden lot, który powinien się dzisiaj odbyć. Powinno znaleźć się jeszcze wolne miejsce, jeśli chciałaby się Pani zabrać… mogę w tej sprawie pomóc.

Zmęczenie przeszło w smutek i tęsknotę. Przez chwilę poczuła się jak mała dziewczynka, a w głowie miała tylko jedną myśl “Chcę do domu”. Teoretycznie była przyzwyczajona do wyjazdów, ale najczęściej brała ze sobą Bruce’a i Nat. Do Chin jednak nie tak łatwo było podróżować ze zwierzętami. Miała nadzieję, że szybko wróci, ale wiedziała, że Republika Chińska tak łatwo nie odpuści, a bałagan potrwa nie wiadomo ile. Uporczywa myśl o domu sprawiła, że na chwilę przymknęła oczy. Z tego dziwnego letargu obudził ją męski głos, siedzącego obok pasażera. Spojrzała na niego z zaciekawieniem. “Ach te maski, z żadnej twarzy nie dało się wyczytać intencji.”
Poważnie? - spytała zupełnie nieświadoma, że nie powinna się tak wyrażać wobec obcego.
Jeśli to nie problem, to oczywiście, chętnie skorzystam. Zapłacę ile trzeba, byle się stąd wydostać i wrócić do domu.

- To nie będzie konieczne, to nie jest komercyjny lot. Dzisiaj wraca rządowa delegacja z Tropeolum, powinno znaleźć się wolne miejsce jeśli się pospieszymy…
Mężczyzna spojrzał na swój telefon i wystukał krótką wiadomość “+1”. Chwilę później przyszła odpowiedź.
- Wygląda na to, że nie powinno być problemu. Myślę, że możemy iść - dodał, przewidując dodatkowe opóźnienie z powodu nowej pasażerki. Japończyk wstał z swojego miejsca, zwrócił się w stronę dziewczyny po czym ukłonił się, przedstawiając się przy tym:
- Akira Ravencrow, do usług.
- Pani pozwoli? - zapytał wskazując palcem w stronę największej walizki.

Mężczyzna był bardzo powściągliwy, ale Delli, tak bardzo zależało na powrocie do domu, że nie zamierzała zwracać na to uwagi. Prawdopodobnie nie powinna ufać obcemu. Jednak sytuacja była wyjątkowa. Zdrowy rozum trochę zaszwankował. Wstała i wyciągnęła rękę do mężczyzny.
Della Willow - przedstawiła się, w końcu pod takim nazwiskiem znał ją cały świat.
Kiwnęła głową na pytanie o walizki. Nie uprzejmie byłoby odmawiać, skoro Akira chciał pomóc. Dobrze, że nie miała ogromnego bagażu i nie nadała go wcześniej. Posłusznie ruszyła za milczącym mężczyzną. Zastanawiało ją dlaczego jako obca osoba będzie uczestniczyć w rządowym locie i trochę ścisnęło ją w żołądku. Cały czas miała jednak w głowie swoje koty i dom.

Akira uścisnął dłoń dziewczyny i uśmiechnął się do niej lekko, zapominając że pod maską i tak nie będzie widać jego mimiki. Również zastanawiał się czy dobrze robi, zabierając ze sobą na pokład obcą osobę. Właściwie to było to wbrew wszystkiemu temu czego uczył innych, z drugiej jednak strony rodzice wychowali go na dobrego człowieka, który pomaga innym w potrzebie.
Mężczyzna chwycił za uchwyt walizki i pociągnął ją za sobą, kierując się w stronę mniej uczęszczanej części lotniska, skąd odprawiane były nie komercyjne loty. Lotnisko było ogromne i szli dość długo Akira co chwilę oglądał się przez ramię upewniając się, że dziewczyna podąża za nim. Tłum ludzi w końcu się przerzedził, co przyjął z ulga. Japończyk zwolnił i poczekał, aż kobieta zrówna się z nim.
Zdecydowanie wolę Tropeolum, niż Chiny - zagadnął niezręcznie, próbując jakoś zagaić rozmowę. - Jest tu wiele pięknych miejsc… ale zdecydowanie za dużo ludzi jak na mój gust.

Ciągnąc mniejszą walizkę szła posłusznie za mężczyzną. Starając się omijać wszystkich zebranych na lotnisku. Po przylocie robiono jej test na covid i przed wylotem również, oba były negatywne. Była szczepiona i właściwie pewna, że Chiny po prostu wpadły w panikę, ale i tak wolała unikać ludzi. Zdecydowanie bardziej pewnie poczuła się, gdy wokół niej nie było już tłumu. Szła wpatrując się w plecy nieznajomego i zaczęła zastanawiać się, czy na pewno dobrze robi. Kiedy mężczyzna zwolnił spojrzała na niego.
Muszę przyznać ci rację - odpowiedziała i tak jak on mimowolnie się uśmiechnęła, choć maska zasłaniała jej twarz. Dopiero teraz zauważyła, że mimo bardzo wysokich obcasów jest od niego dużo niższa. Musiał mieć ponad 190cm wzrostu, tak na oko, skoro zauważyła między nimi znaczną różnicę.
Tropeolum jest o wiele bardziej “luźne”, człowiek ma miejsce by oddychać. W Chinach czuję się klaustrofobicznie. Ulice są zatłoczone jak w Nowym Jorku. A nawet gorzej. Nie przepadam za brakiem przestrzeni. Smog też nie ułatwia sprawy.

Tak, mamy zdecydowanie czystsze powietrze. Chociaż to najbardziej chyba zasługa mieszkania na wyspie. Wszystko wywiewa nad ocean. Często bywasz zagranicą? - zapytał próbując dowiedzieć się czegoś o kobiecie. - Osobiście, nie przepadam za dalekimi podróżami i zwykle wyjeżdżam tylko gdy zmusza mnie do tego praca.

Tak, bardzo często latam. Staram się odwiedzać regularnie rodzinę w Polsce i na Ukrainie. Przynajmniej kiedy to było możliwe. Teraz została tylko Polska. Poza tym moja praca wymaga ciągłych wyjazdów. Zwykle zabieram koty ze sobą, ale do Chin nie łatwo dostać się ze zwierzęciem. Z resztą bezpieczniejsze były w domu - odparła.
Dotarli do bramki, która miała ich zaprowadzić do samolotu. Akira wymienił kilka słów z kobietą, która kontrolowała bilety, których oni, rzecz jasna, nie mieli. Szybko przepuściła oboje. Przeszli długim, zupełnie pustym korytarzem. Ruchomymi schodami zjechali na dół, a kolejny korytarz zaprowadził ich na płytę lotniska, z której nie odlatywały komercyjne samoloty. Tam czekała na nich maszyna z flagą i godłem Tropeolum. Niewielka, w porównaniu do tych w których latali zwykli pasażerowie. Przy schodach do samolotu stał mężczyzna. Odebrał od Akiry i Delli obie walizki. Blondynka została jedynie ze swoją malutką torebką i bagażem podręcznym, w postaci “arbuzowego” kuferka. Powoli weszli schodami w górę, Akira przepuścił dziewczynę jako pierwszą. Nieco zdenerwowana wsiadła na pokład samolotu. Przywitała ją miła stewardesa o ciemnych oczach i czarnych włosach. Pokład samolotu był bardzo ekskluzywny. Białe, szerokie fotele, ekrany do wyświetlania filmów, słuchawki, koce w tropeolskich kolorach przerzucone przez oparcia. Na końcu samolotu siedziało kilka osób, dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Każdy zajęty sobą. Telefony, tablety, laptopy. Jakby koniecznie chcieli coś dokończyć przed nakazem wyłączenia sprzętu. Jedna z kobiet na moment podniosła wzrok na wchodzących, ale po kilku sekundach zupełnie ich zignorowała.

Dellę obleciał strach. Niewielka ilość ludzi, niewielki ekskluzywny samolot. Kolejny raz zadała sobie w myślach pytanie: “Co ja do diaska tutaj robię?”
Stewardessa zaprowadziła ją na miejsce. Dwa fotele, a naprzeciw nich, kolejne dwa. Zwrócone do siebie przodem. Tak by osoby siedzące w nich mogły ze sobą rozmawiać twarzą w twarz. Della usiadła przy oknie, a swoją arbuzową torbę położyła na siedzeniu obok. Akira zaś wybrał miejsce przy przejściu, na przeciw niej.

Blondynka nie zdążyła się nawet wygodnie rozsiąść, a już usłyszała głos z głośników, że należy wyłączyć wszystkie urządzenia, zapiąć pasy, bo samolot będzie startował. Zmieniła w smartfonie tryb na samolotowy i odłożyła go do torebki. Osoby siedzące na tyle samolotu posłusznie zaczęły wyłączać wszystkie urządzenia. W zasadzie byli do siebie podobni. Kobiety w jasnych bluzkach, jedna w niebieskiej, druga w białej, obie w okularach. Mężczyźni w czarnych koszulach i marynarkach. Dopiero teraz dostrzegła, że nie mają maseczek. To spowodowało, że ona także zdjęła swoją. Pod spodem miała piękny, nienaganny makijaż. Pełne usta pomalowane na lekki, naturalny kolor, nie rozmazały się nawet na milimetr. Miała krótką, brodę, pasującą do niewielkiego nosa i dużych oczu. Odłożyła swoją maskę do torby, a gdy uniosła wzrok wmurowało ją w fotel.

Wcześniej widziała tylko jego oczy, z resztą i na nie nie zwróciła specjalnie uwagi, przez cały stres związany z lotem. Teraz jednak miała przed sobą jego twarz w całej okazałości. Gdyby nie warstwa makijażu byłoby doskonale widać rumieniec na jej twarzy. Akira był najprzystojniejszym mężczyzną jakiego widziała w życiu. Serce jej zamarło, a potem zaczęło walić jak szalone. Mężczyzna miał piękne, azjatyckie rysy, wąskie oczy i bladą, gładką cerę. Aura tajemniczości, jaką roztaczał tylko dodawała mu uroku. Jego twarz bardziej przypominała postać z anime, niż zwykłego człowieka.

Della spotykała się dotąd z mężczyznami o wyglądzie drwala, albo kulturysty. lecz zawsze pociągała ją także androgeniczna uroda. Nigdy jednak nie spotka na swojej drodze, kogoś w tym typie, kto by ją zauroczył. Tymczasem Akira był jak spełnienie marzeń nastolatki oglądającej anime. Spokojnie można by mu założyć cesarskie szaty Japonii i wstawić do magicznego filmu o japońskich władcach.

Na szczęście kontrolerka lotów nie robiła problemów z powodu dodatkowej osoby. Choć właściwie nie spodziewał się niczego innego, ich koordynatorka potrafiła perfekcyjnie załatwiać takie sprawy. Zresztą kobieta, która ich przepuszczała chciała mieć ich jak najszybciej z głowy. Rozpoczęcie lockdownu oznaczało dla niej ciężkie najbliższe godziny pracy.

Akira wymienił tylko kilka słów z mężczyzną zajmujących się bagażami, upewniając się, że jego trafiły już na pokład, po czym wsiadł do maszyny przepuszczając Dellę przodem. Po raz kolejny w życiu uśmiechnął się w duchu do siebie, zastanawiając się nad pochodzeniem tego zwyczaju. Widok zgrabnych pośladków kobiety kołyszących się przed jego oczami, gdy ta wspinała się po schodach, z pewnością musiał być jednym z nich. Niestety schody skończyły się jak zwykle za szybko.

Japończyk przywitał się z stewardessą, którą znał tylko z poprzedniego lotu w tą stronę i wszedł do głównej części samolotu. Skinął głową reszcie zespołu i usiadł naprzeciwko nowej pasażerki rozpinając guzik od marynarki oraz zdejmując maseczkę, gdy nie była już konieczna. Wszyscy na pokładzie byli już dawno zaszczepieni, a on sam miał krótki epizod choroby za sobą, który na szczęście przebiegł bez komplikacji. Sięgnął jeszcze po telefon i napisał krótką wiadomość do swojego przełożonego w Tropeolum, po czym wyłączył urządzenie z sieci.

Gdy podniósł głowę, zorientował się że Della intensywnie mu się przygląda. Cała sytuacja musiała być dla niej z pewnością stresująca. Szczerze powiedziawszy zdziwiło go, że zdecydowała się wsiąść do samolotu z dopiero co poznanym człowiekiem, z drugiej strony tkwienie w chinach przez nie wiadomo jak długi czas, też nie było najbezpieczniejszą opcją.

Wszystko w porządku? - zapytał ją, delikatnie się przy tym uśmiechając, co tym razem dało się zauważyć na jego twarzy.

Kobieta również zdjęła swoją maseczkę i mógł w końcu ujrzeć jej twarz, która musiał przyznać sam przed sobą była całkiem urocza. Ciekawe ile z tego było zasługą makijażu - pomyślał sam do siebie, choć ten był gustowny i zdecydowanie nie przesadzony, co potrafił docenić. Coś w twarzy Delli wydawało mu się dziwnie znajome, zupełnie jakby ją gdzieś już widział, ale totalnie nie potrafił umiejscowić tego uczucia.

Miał absolutnie powalający uśmiech. Co tylko pogłębiło jej zakłopotanie. Samolot zaczął kołować po lotnisku. Na pytanie odruchowo chciała odpowiedzieć, że tak, wszystko dobrze, ale właściwie było inaczej.
Nie do końca - wyznała szczerze.
Powiedz mi, co ja tutaj właściwie robię? Rządowy samolot. Zaledwie kilka osób i ty, który zaprosiłeś mnie do środka, bez pytań. Pomińmy na razie fakt, że dałam się na to wszystko namówić, tak bardzo pragnę wrócić do domu, ale poważnie… Co ja tutaj właściwie robię? Przecież mogę być terrorystką, albo zwyczajnie przenosić koronawirusa. Mogę mieć pozytywne wyniki testów i właśnie wieziesz mnie do kraju, w którym praktycznie udało się wyeliminować wirusa. Wszyscy traktują mnie tu, jakbym od początku miała znaleźć się w tym samolocie, ale to przecież, czysty przypadek, prawda?

Gdybyś sama próbowała się wprosić na pokład, wtedy mógłbym mieć wątpliwości co do twoich zamiarów, wyglądałaś jednak na całkiem zagubioną w zaistniałej sytuacji. Nie jesteś Chinką, tylko z Tropeolum. Oczywiście istnieje niezerowe ryzyko, że jesteś terrorystką… ale nie da się żyć nie podejmując żadnego. - Akira zamilkł na chwilę po czym kontynuował. - Wyglądałaś na kogoś potrzebującego pomocy, a ja mam raczej dobre serce. No i twoje kociaki potrzebują swojej mamy, nie możemy przecież pozwolić żeby tęskniły.

Della uśmiechnęła się. Podobała jej się jego odpowiedź. Uspokoiła się i odetchnęła z ulgą.
Dziękuję - powiedziała - Nie jestem terrorystką i cieszę się, że wracam do domu. Byłam w Chinach na dwutygodniowym kontrakcie. Codziennie praca od rana do nocy. Jestem zmęczona i chcę do domu - stwierdziła.
Dlatego tak bardzo mi ulżyło, kiedy zaproponowałeś lot. I masz rację, moje koty potrzebują mamy - nie pytała skąd o nich wie, to było oczywiste, że zauważył je, kiedy oglądała zdjęcia.
Ta mała, ruda kulka to Natasha, a ten wielki bułowaty chłopak, to Bruce. Nazwałam je tak od Natashy Romanow i Bruce’a Banner’a. Są jak Hulk i Czarna Wdowa - z wyglądu. Choć Bruce też z charakteru. To kochany, wielki kocur, który nie dałby zrobić Nat krzywdy. Pilnuje jej, czyści, a ona jego. Czasem, kiedy dostaję głupawki, Nat go uspokaja - opowiedziała nieco o swoich kotach i zmieniła temat.
Właściwie dlaczego samolot rządowy? Czym się zajmujesz skoro lecimy właśnie w ten sposób?

Niestety obawiam się, że w sprawach pracy obowiązuje mnie tajemnica. Ale spokojnie, nie jestem żadnym politykiem - zaśmiał się, gdy wyobraził siebie w roli kogoś takiego. - Na pewno ja i moi koledzy lepiej wykorzystujemy tą maszynę niż nasi “kochani” rządzący - dodał klepiąc w fotel, na znak, że mówi o samolocie.
Ciekawe imiona - powiedział zmieniając temat z powrotem na koty. - Oglądam filmy Marvela gdy znajdę na to czas, więc widzę do czego zmierzasz.

Maszyna kończyła właśnie kołować do pasa i z głośnika dobiegł miły głos stewardessy: “Proszę o zapięcie pasów”, w tym samym momencie zapaliła się lampka nad nimi oznaczająca to samo. Akira sprawnie przypiął się do fotela i oparł w nim możliwie jak najwygodniej, próbując przy tym się rozluźnić. Rzucił krzywiąc się:
Nie lubię startów.

Blondynka już wcześniej zapięła pasy. Nie satysfakcjonowała jej odpowiedź mężczyzny, ale nie mogła na niego naciskać. Skoro nie mógł mówić, to nie mógł. Rząd miał swoje tajemnice i już.
Starty nie są złe, gorzej turbulencje - wyznała.
Dla niej ten start był jak wybawienie, nareszcie opuszczała Chiny i leciała do do domu.
Komercyjne loty do Tropeolum trwają 18ście godzin. Przypuszczam, że ten też tyle potrwa? Nie znam się na mniejszych samolotach.
Maszyna wzbiła się w powietrze i wkrótce była tak wysoko, że wyrównała lot. Napis “zapiąć pasy” przestał się świecić.
Awatar użytkownika
Akira
Site Admin
 

Posty: 1
Rejestracja: ndz cze 26, 2022 10:42 am

Re: [Samolot Chiny-Tropeolum] Wiza na miłość - pierwsze spokanie.

Post autor: Akira »

Akira kiwnął tylko głową w odpowiedzi na pytanie, gdyż samolot zaczynał już startować. Na szczęście obyło się bez żadnych niespodzianek i kilka minut później, mężczyzna wyraźnie odetchnął z ulgą, a jego mięśnie się rozluźniły. Normalnie włączyłby sobie teraz audiobooka albo muzykę, ale byłoby to niegrzeczne wobec gościa.

- Lubisz arbuzy? - zagaił, wskazując wzrokiem na torebkę kobiety. - Osobiście nie przepadam za ich smakiem, ale wyglądają świetnie.

Zaśmiała się perliście.
- Taak, kocham arbuzy, wszystko, co ma arbuzy i wszystko, co arbuzowe. Soki, lody, ciasta, napoje, wodę z arbuzem i miętą, to mój ulubiony owoc. Wiem, że walizki w arbuzy wydają się trochę ekstrawaganckie, ale jednorożce uznałam za nieco infantylne. Chociaż w domu mam jeszcze walizki w tęczę i kotki - uśmiechnęła się.
- Krótko mówiąc, arbuz to mój ulubiony owoc. Idealne połączenie arbuz i mięta. A jak jest z tobą? Masz jakiś ulubiony owoc?

- Ja chyba nie mam ulubionego owocu. A może po prostu jeszcze go nie znalazłem. W końcu nie zasmakowałem jeszcze wszystkich. - Akira zamyślił się na chwilę. - Najbardziej chyba lubię czereśnie i banany... winogrona też. O! I daktyle, często w sumie je jem, więc chyba muszę je lubić. - Mówiąc to japończyk marszczył brwi, jakby sam do końca nie był pewien co właściwie lubi. Po chwili jego twarz się rozjaśniła, gdy roześmiał się i powiedział:
- Co do jednorożców, to mam w domu jednego pluszowego. Jak to ujęłaś... to nieco infantylne, ale nie bardzo o to dbam. W końcu kto decyduje, że jedne rzeczy są "dorosłe" a inne nie? A jednorożce są spoko.
Awatar użytkownika
Della
 

Posty: 152
Rejestracja: ndz cze 26, 2022 11:16 am

Re: [Samolot Chiny-Tropeolum] Wiza na miłość - pierwsze spokanie.

Post autor: Della »

- Ja też mam pluszowego jednorożca! Uwielbiam jednorożce i tęczę! - uradowała się.
- Infantylne, czy nie, nie ważne, są cudowne - znów się zaśmiała.
- A z tym kto decyduje - zmieniła zupełnie ton - u mnie po części decyduje agencja dla której pracuję. Opinia publiczna jest niestety bardzo ważna. Coś co im się podoba, lub nie wpływa bezpośrednio na moją pracę. Akurat walizka z jednorożcem nie miałaby pewnie znaczenia, ale są rzeczy, których nie mogę robić.
Awatar użytkownika
Della
 

Posty: 152
Rejestracja: ndz cze 26, 2022 11:16 am

Re: [Samolot Chiny-Tropeolum] Wiza na miłość - pierwsze spokanie.

Post autor: Della »

*Po pewnym czasie rozmów*

Dyskusja średnio się kleiła. Na szczęście przerwała im stewardessa proponując coś do picia. Della zamówiła dla siebie pepsi. Nie przepadała za alkoholem i choć większość zamawiała w samolotach szampana, wino, czy drinka, ona wolała unikać takich rzeczy. Gazowane napoje też były niezdrowe, ale lepsze to niż wyskokowe. Osoby siedzące z tyłu również coś zamawiały. Po kilkunastu minutach, kobieta już szła do nich z zamówieniami. Della i Akira siedzieli jako pierwsi, więc to do nich podeszła dziewczyna. Nagle samolot wpadł w turbulencję. Maszyną szarpnęło w bok i cała taca z napojami poleciała wprost na modelkę. Kieliszki i szklanki przewróciły się, trunki polały się na dziewczynę. Jeden ze spadających kieliszków, uderzył blondynkę w szyję. Stewardessa wpadła w panikę, przepraszając i zbierając z podłogi rzeczy nie zauważyła, że pasażerka obficie krwawi.

Della dotknęła palcami boku swojej szyi i poczuła pod palcami ciepłą krew. Ta szybko zaczęła spływać w dół, wsiąkając w ubranie. Skoczyło jej ciśnienie. Ale krew odpłynęła z twarzy, dłoni i stóp. Natychmiast zrobiła się blada jak kreda, a jej dłonie i stopy stały się lodowate.

Akira w pierwszym momencie odruchowo odsunął się, gdy jego ciało próbowało uniknąć spadających trunków. Dopiero gdy jego umysł zarejestrował co właśnie się wydarzyło, rzucił się Delli na pomoc. Wyciągnął dłoń i przycisnął ją razem z rękawem koszuli, próbując zatamować krwawienie.

- Apteczka – rzucił krótko w stronę stewardessy, która wciąż nie ogarniała sytuacji. To ja trochę otrzeźwiło i ruszyła pędem w jej poszukiwaniu.

- Spokojnie – powiedział łagodnym głosem próbując uspokoić współpasażerkę. - To tylko małe draśnięcie – skłamał płynnie. Gdy stewardessa wróciła z czerwonym pudełkiem oznaczonym krzyżykiem, przejął je od niej widząc, że dziewczyna cała się trzęsie, zastanawiając się pewnie w tym momencie czy straci pracę. Japończyk nie miał czasu na pocieszanie również i jej. Przemył ranę odkażającym płynem, po czym zalepił ją opatrunkiem na plastrze. Musiał użyć największego.

Della wyglądała kiepsko i bardzo blado, nie straciła, aż tak dużo krwi, ale ludzie różnie reagowali na podobne sytuacje. Po chwili namysłu spojrzał jej w oczy, próbując zwrócić jej uwagę i zapytał:

- Dasz radę kawałek przejść? - gdy niepewnie skinęła głową, pomógł jej wstać i poprowadził podtrzymując w stronę sekcji samolotu, w której znajdowało się niewielkie pomieszczenie przeznaczone dla pilotów. Stewardessa zamierzała chyba zaprotestować, ale uciął jej zakusy jednym spojrzeniem. Akira wprowadził dziewczynę do niewielkiej kajuty, gdzie znajdowało się głównie łóżko, w którym mógł odpoczywać pilot podczas długich podróży i wygodny rozkładany fotel. Zamykają za sobą drzwi jego spojrzenie spotkało się z wzrokiem koordynatorki ich zespołu, która chyba wybierała się powiadomić kapitana o całej sytuacji. Kiwnęli sobie tylko porozumiewawczo głowami.

- Usiądź – powiedział łagodnie, sadzając Dellę na brzegu łóżka. Dopiero wtedy jego wzrok powędrował w dół na przesiąkniętą napojami i krwią koszulę, która przykleiła się teraz do jej skóry, uwydatniając jej kształty i powodując u mężczyzny myśli, do których w tej chwili wolałbym się nie przyznawać. - Trzeba to zdjąć – powiedział znów łagodnym, acz stanowczym głosem. - Dasz radę sama?
ODPOWIEDZ