[Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Czy ty siebie kurwa słyszysz? Bo ja nie wierzę że powiedziałeś to co powiedziałeś. Ty serio mówisz poważnie? Masz wielkie, rozbuchane ego, jak fiut u buhaja, że odważasz się tak myśleć. Jesteśmy jak dzieci, super, fantastycznie! I nie ogarniamy kuwety... Fanta-kurwa-stycznie.
- " To u nas powstają najnowsze odkrycia, to nasi naukowcy wykonują skomplikowane wynalazki, to z nami ZSSR się ścigał kto szybciej wyśle coś w kosmos. Nie uważam że jesteśmy lepsi" Poważnie, po takiej litanii nie uważasz, że jesteście lepsi? My nie umiemy się godzić. Tylko, że to na mój kraj najechała Rosja, na mój kraj spadają bomby i że niby o co się kłócimy, co? Żyliśmy sobie spokojnie, po cichu, normalnie, jak każdy, ale nagle zaczęli nas bombardować i niby komu skoczyliśmy do gardła? Którym bratem jesteśmy, co? Którym? Wybawiciele się znaleźli. Gdzie kurwa byłeś, kiedy zabijali mi ojca? Gdzie byłeś, kiedy ginęła moja matka? No tak, bo trzeba było poczekać, żeby potem być super. Nie jesteś super, ani ty, ani nikt z twoich jebanych koleżków. Wiesz co, mam tego kurwa dość! - jeśli coś jeszcze mogło ją zranić to to było właśnie to. Na jej kraj najechało wrogie wojsko, mordowali, palili, gwałcili, zrzucali bomby, wjechali czołgami. To była jej ojczyzna, która niczym nie zawiniła. Ktoś gdzieś postanowił, że ich wymorduje i właśnie realizował swój plan. A Aiden był na tyle arogancki, by mówić jej że "nie ogarniają kuwety", że skaczą sobie do gardeł. Ukraina, jej piękna Ukraina wykrwawiała się właśnie pod jego stopami jak szczeniak, którego potrącił samochód. Materialnie mogła nie mieć nic, to co jej zostało to godność. Nie da jej sobie odebrać.
- Proszę - przez wściekłość, z oczu płynęły jej potoki łez, ale nie da się obrażać - wsadź sobie w dupę swoje pieprzone jedzenie. Razem ze swoim ego. Lubicie patrzeć na małpki w zoo, co nie? Na głodne zwierzątka, które trzeba nakarmić, bo są wtedy takie wdzięczne, takie kochane, takie uległe. Patrz sobie na inną małpkę, ja dziękuję. Mam gdzieś twoje cholerne skarpety - ściągnęła z obu stóp skarpetki i rzuciła w niego, potem ściągnęła kurtkę i wywaliła ją na podłogę. Na końcu wyrwała sobie wenflon i cisnęła nim o ziemię. Z ręki zaczęła jej płynąć krew. W zupełnie bosych stopach ruszyła do drzwi
- Zdechnę sobie na własnych warunkach! I nie waż się za mną iść! - wybiegła z pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Nie wiedziała gdzie jest, ani gdzie są wyjścia, ale zobaczyła schody, więc po prostu zbiegła nimi w dół. I tyle ją widział.
- " To u nas powstają najnowsze odkrycia, to nasi naukowcy wykonują skomplikowane wynalazki, to z nami ZSSR się ścigał kto szybciej wyśle coś w kosmos. Nie uważam że jesteśmy lepsi" Poważnie, po takiej litanii nie uważasz, że jesteście lepsi? My nie umiemy się godzić. Tylko, że to na mój kraj najechała Rosja, na mój kraj spadają bomby i że niby o co się kłócimy, co? Żyliśmy sobie spokojnie, po cichu, normalnie, jak każdy, ale nagle zaczęli nas bombardować i niby komu skoczyliśmy do gardła? Którym bratem jesteśmy, co? Którym? Wybawiciele się znaleźli. Gdzie kurwa byłeś, kiedy zabijali mi ojca? Gdzie byłeś, kiedy ginęła moja matka? No tak, bo trzeba było poczekać, żeby potem być super. Nie jesteś super, ani ty, ani nikt z twoich jebanych koleżków. Wiesz co, mam tego kurwa dość! - jeśli coś jeszcze mogło ją zranić to to było właśnie to. Na jej kraj najechało wrogie wojsko, mordowali, palili, gwałcili, zrzucali bomby, wjechali czołgami. To była jej ojczyzna, która niczym nie zawiniła. Ktoś gdzieś postanowił, że ich wymorduje i właśnie realizował swój plan. A Aiden był na tyle arogancki, by mówić jej że "nie ogarniają kuwety", że skaczą sobie do gardeł. Ukraina, jej piękna Ukraina wykrwawiała się właśnie pod jego stopami jak szczeniak, którego potrącił samochód. Materialnie mogła nie mieć nic, to co jej zostało to godność. Nie da jej sobie odebrać.
- Proszę - przez wściekłość, z oczu płynęły jej potoki łez, ale nie da się obrażać - wsadź sobie w dupę swoje pieprzone jedzenie. Razem ze swoim ego. Lubicie patrzeć na małpki w zoo, co nie? Na głodne zwierzątka, które trzeba nakarmić, bo są wtedy takie wdzięczne, takie kochane, takie uległe. Patrz sobie na inną małpkę, ja dziękuję. Mam gdzieś twoje cholerne skarpety - ściągnęła z obu stóp skarpetki i rzuciła w niego, potem ściągnęła kurtkę i wywaliła ją na podłogę. Na końcu wyrwała sobie wenflon i cisnęła nim o ziemię. Z ręki zaczęła jej płynąć krew. W zupełnie bosych stopach ruszyła do drzwi
- Zdechnę sobie na własnych warunkach! I nie waż się za mną iść! - wybiegła z pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Nie wiedziała gdzie jest, ani gdzie są wyjścia, ale zobaczyła schody, więc po prostu zbiegła nimi w dół. I tyle ją widział.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- An ja nie to miałem!- zerwał się n równe nogi. Za późno. Tak właściwie nie pił do aktualnej sytuacji, do Ukrainy. Ukraina miała przerąbane na wielu płaszczyznach, wszyscy się o nich martwili, pomagali im, ale też nikt nie wprowadzał radykalnych działań, czekano obserwując tą wojnę z odległości. I to było nie fair najbardziej. Nie prowadzi się wojen na swoim terenie, najlepiej na cudzym. Nie mniej Aiden tak naprawdę nie to chciał powiedzieć, ale powiedział.
- Kurwa, pierdolony kutas!- sam siebie tak nazwał. Ruszając oczywiście za nią. Miała zapalenie płuc, brak skarpetek i brak kurtki. Szedł szybko szukając ja, zwyczajnie bał się o nią. I analizował rozmowę, właściwie dlaczego on to powiedział. Co chciał osiągnąć? Zranić ją? Nie, oczywiście że nie. Co się przejmuje nią aż tak? To tylko...
W jego głowie był mętlik, bał się o nią, martwił, miał też wyrzuty sumienia, faktycznie miała rację to było mega słabę. Teraz nie miał na to wpływu, musiał ją odszukać i to nim się oddali od tego miejsca.
- An, błagam gdzie jesteś? - schody prowadziły na piętra niżej aż do parteru ale miał nadzieję że będzie szybszy od niej.
- Kurwa, pierdolony kutas!- sam siebie tak nazwał. Ruszając oczywiście za nią. Miała zapalenie płuc, brak skarpetek i brak kurtki. Szedł szybko szukając ja, zwyczajnie bał się o nią. I analizował rozmowę, właściwie dlaczego on to powiedział. Co chciał osiągnąć? Zranić ją? Nie, oczywiście że nie. Co się przejmuje nią aż tak? To tylko...
W jego głowie był mętlik, bał się o nią, martwił, miał też wyrzuty sumienia, faktycznie miała rację to było mega słabę. Teraz nie miał na to wpływu, musiał ją odszukać i to nim się oddali od tego miejsca.
- An, błagam gdzie jesteś? - schody prowadziły na piętra niżej aż do parteru ale miał nadzieję że będzie szybszy od niej.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Jak mógł jej to powiedzieć. Jak w ogóle mógł myśleć w ten sposób. Znalazł sobie, małpkę do wytresowania, dzikuska z lasu. Tak ją traktował. Ukraińska sierota. Tym właśnie była. Ukraińskim dzieckiem bez niczego. Ale nie da sobie odebrać ostatnich resztek człowieczeństw. Nie będzie uległym szczeniaczkiem któremu można dać jeść z litości i patrzeć na to jaki jest wdzięczny, a potem go skopać. O nie. Nie ma mowy. Nie będzie jej obrażał, ani jej, ani jej kraju. Pieprzony kutas.
Zbiegła po schodach na sam dół. Tutaj znalazła wyjście na zewnątrz.
- Kurwa... - zaklęła. Nie, nie będzie zdychać w śniegu. Zdechnie sobie gdzie indziej. Budynek był duży, miał dziesiątki pomieszczeń, pokoje, pomieszczenia magazynowe, służbowe, szatnie, kuchnie, biura i wiele innych. Musiał mieć też piwnice. Piwnica zawsze była najbezpieczniejsza. Szybko odnalazła jeszcze jedne schody w dół. Tak. Umrze sobie na własnych warunkach. Zeszła do piwnicy. Było tu pełno gruzów, ale dało się otworzyć drzwi. W środku było pełno gratów. W tym jakieś stare biurko. Wcisnęła się pod spód, kuląc i usadawiając pomiędzy szafkami. Tak, tu nikt jej nie znajdzie. Będzie mogła w spokoju odejść i spotkać się z rodzicami. Schował głowę w kolanach i zapłakała. Nie da się nikomu poniżać. Naprawdę już woli odejść.
Zbiegła po schodach na sam dół. Tutaj znalazła wyjście na zewnątrz.
- Kurwa... - zaklęła. Nie, nie będzie zdychać w śniegu. Zdechnie sobie gdzie indziej. Budynek był duży, miał dziesiątki pomieszczeń, pokoje, pomieszczenia magazynowe, służbowe, szatnie, kuchnie, biura i wiele innych. Musiał mieć też piwnice. Piwnica zawsze była najbezpieczniejsza. Szybko odnalazła jeszcze jedne schody w dół. Tak. Umrze sobie na własnych warunkach. Zeszła do piwnicy. Było tu pełno gruzów, ale dało się otworzyć drzwi. W środku było pełno gratów. W tym jakieś stare biurko. Wcisnęła się pod spód, kuląc i usadawiając pomiędzy szafkami. Tak, tu nikt jej nie znajdzie. Będzie mogła w spokoju odejść i spotkać się z rodzicami. Schował głowę w kolanach i zapłakała. Nie da się nikomu poniżać. Naprawdę już woli odejść.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Kurwa, kurwa, kurwa - klął przeskakując po stopniach. Zajęło mu to dłuższą chwilę i wywołał ogólne zamieszanie. Nie chciał jej obrazić, nie przemyślał tego i chlapnął. Mógł być na siebie o to tylko zły. Ale miała rację zjebał i to po całości. Z drugiej strony co on się nią przejmował. Zwolnił z tą myślą. Była tylko...jego pacjentką! Ot tyle. Ale ta myśl zniknęła zajmowana przez inną. Przecież mu odpierdoliło. Zupełnie. On miał 30 lat, to był środek wojny a uganiał się za 19 latką. Przez chwilę chciał się odwrócić i cofnąć. Ale serce mu na to nie pozwoliło, nie wybaczyłby sobie. Wiedziony nowym uczuciem zeskoczył ostatnie kilkanaście schodów na dół. Znalazła się na parterze. Wartownicy spojrzeli na wpadającego w korytarz doktorka. Dał znać że wszystko ok. Schylił się żeby załapać oddech. Rozejrzał i niby gdzie ona teraz jest? Przecież... Jego wzrok spadł na drobne lśniące krople krwi na podłodze. Ruszył ich tropem prowadziły wprost do piwnicy. Wyciągnął latarkę i zapalił ja. Powoli ruszył na dół oświetlając sobie jasnym promieniem ślady. Prowadziły wprost do jej kryjówki.
- An- szepnął kiedy pojawiła się w świetle lekarki. Położył urządzenie na podłodze, tak by dawało jasność ale nie świeciło im po oczach.
- An przepraszam - powiedział łagodnie.
- Naprawdę nie to chciałem... Nie tak miało to zabrzmieć, ale masz rację jestem jebanym kutafonem. Wstyd mi za siebie. Ale proszę wyjdź..
Usiadł pod przeciwległą ścianą, tak by miała przestrzeń do wyjścia. Wyciągnął do niej rękę powoli.
- Proszę wyjdź.
- An- szepnął kiedy pojawiła się w świetle lekarki. Położył urządzenie na podłodze, tak by dawało jasność ale nie świeciło im po oczach.
- An przepraszam - powiedział łagodnie.
- Naprawdę nie to chciałem... Nie tak miało to zabrzmieć, ale masz rację jestem jebanym kutafonem. Wstyd mi za siebie. Ale proszę wyjdź..
Usiadł pod przeciwległą ścianą, tak by miała przestrzeń do wyjścia. Wyciągnął do niej rękę powoli.
- Proszę wyjdź.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Kurwa! Znalazł ją. Po prostu fantastycznie. O nie, nie zamierzała mu niczego ułatwiać. I na pewno nigdzie z nim nie pójdzie.
- Spierdalaj! - warknęła podnosząc głowę.
- I nie waż się mnie dotykać! Zostaw mnie w spokoju! I nie zbliżaj się! Wynoś się i daj mi zdechnąć w spokoju! - krzyczała.
- Co? Skończyły ci się ukraińskie sierotki do zabawy? Odwal się ode mnie. Nie mam ci nic do powiedzenia! I nawet nie próbuj się tłumaczyć, nie obchodzi mnie co chcesz powiedzieć, nie zamierzam słuchać - kipiała ze złości. O nie, nie będzie sobie z niej robił zabaweczki. Takich gnojków jak on znała aż za dobrze. Wielkie ego, mały chujek. Kiedyś była grzeczną, prostą dziewczyną, teraz była gotowa kąsać jak najbardziej jadowity wąż.
- Przysięgam, że jeśli się do mnie zbliżysz to wyrwę ci język!
- Spierdalaj! - warknęła podnosząc głowę.
- I nie waż się mnie dotykać! Zostaw mnie w spokoju! I nie zbliżaj się! Wynoś się i daj mi zdechnąć w spokoju! - krzyczała.
- Co? Skończyły ci się ukraińskie sierotki do zabawy? Odwal się ode mnie. Nie mam ci nic do powiedzenia! I nawet nie próbuj się tłumaczyć, nie obchodzi mnie co chcesz powiedzieć, nie zamierzam słuchać - kipiała ze złości. O nie, nie będzie sobie z niej robił zabaweczki. Takich gnojków jak on znała aż za dobrze. Wielkie ego, mały chujek. Kiedyś była grzeczną, prostą dziewczyną, teraz była gotowa kąsać jak najbardziej jadowity wąż.
- Przysięgam, że jeśli się do mnie zbliżysz to wyrwę ci język!
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Nie ma takiej opcji nigdzie nie pójdę - powiedział pewnym głosem i zrobił mały kroczek w jej stronę znów siadając.
- Możesz mnie wyzywać, możesz mnie uderzyć... ale no do jasnej cholery wyjdź stamtąd. Jesteś chora, masz zapalenie płuc...
Westchnął rozumiał jej złość. Ale to trzeba było jakoś inaczej rozwiązać.
- Jest o wiele więcej sposobów jeśli chcesz mnie ukarać niż siedzenie w zimnie! Proszę... Błagam cię... - patrzył na nią z nadzieją za jednak odpuści. Że jej bojowa natura pozwoli sobie pomóc. To się przecież nie mogło tak skończyć.
- Wtedy już na pewno nie powiem żadnej głupoty, więc to brzmi jak dobra deal - z emocji włączył mu się niespecjalnie wesoły humor.
- An proszę...
- To usiądź sobie wygodnie, na swoich amerykańskich czterech literach, bo będziesz tu siedział aż umrę. Może to ci da nauczkę i innej ukraińskiej sierotki nie zranisz. Nic nie rozumiesz... Teraz mówisz, że gadałeś głupoty, tyle, że to nie prawda. Mówiłeś to co myślisz. A myślisz o nas jak o durniach, jakiejś pieprzonej podrasie, którą trzeba ratować. Nie jesteśmy zwierzętami, które potrzebują pana i wybawiciela, bo sami sobie nie poradzą. Wolę zdechnąć, niż dać się uratować komuś takiemu jak ty! Odwal się ode mnie łaskawie i znajdź sobie inne zajęcie. A jak potrzebujesz zwierzątka, to poszukaj sobie pająka, na pewno jest ich tu dużo.
- To nie tak... To naprawdę nie tak. Uważam was za wyjątkowy naród który się nie poddaje mimo ciężkiej sytuacji.
- I nie jesteś niczyją zabawką. Przepraszam, nie chciałem cię zranić. Wybacz mi - powiedział dobitnym głosem. Już nie wiedział co miał jej powiedzieć.
- Czy ty sam siebie słyszysz? Teraz jesteśmy wyjątkowym narodem? A przed chwilą jeszcze byliśmy z Rosją braćmi skaczącymi sobie do gardeł, których WY pieprzeni amerykanie musicie pogodzić jak ojciec. Fantastycznie.
- Odejdź Aiden. Nic tu nie wskórasz. Po prostu idź i zostaw mnie w spokoju.
- Ale to nie chodziło o wasz kraj konkretnie... Ok zabrzmiało jak chujoza.
Tylko pogarszał sprawę, było mu za całość wstyd.
- Przepraszam... - naprawdę żałował. Ale próbował tłumaczenia była... No bo co jej miał powiedzieć. Zabrzmiało to jak zabrzmiało.
- To weź chociaż załóż bluzę bo zmarzniesz - ściągnął koszule mundurowa i położył kawałek od siebie tak żeby mogła ją wziąć. Potem wrócił na swoje miejsce i po prostu na nią patrzył. Jego ukraińskie słońce wciąż się ukrywało i doszli do impasu.
- Czego nie rozumiesz w słowach "zostaw mnie w spokoju" ? - oczywiście, że było jej zimno, nawet bardzo. Miała bose stopy na zimnej posadce, nie miała kurtki, a na zewnątrz był mróz. W dodatku z ręki kapała jej krew. Ale za nic nie weźmie jego bluzy.
- Wsadź sobie w tyłek swoją bluzę. Dziękuję, ale nie, dziękuję. Już ci powiedziałam, idź sobie.
- Możesz mnie wyzywać, możesz mnie uderzyć... ale no do jasnej cholery wyjdź stamtąd. Jesteś chora, masz zapalenie płuc...
Westchnął rozumiał jej złość. Ale to trzeba było jakoś inaczej rozwiązać.
- Jest o wiele więcej sposobów jeśli chcesz mnie ukarać niż siedzenie w zimnie! Proszę... Błagam cię... - patrzył na nią z nadzieją za jednak odpuści. Że jej bojowa natura pozwoli sobie pomóc. To się przecież nie mogło tak skończyć.
- Wtedy już na pewno nie powiem żadnej głupoty, więc to brzmi jak dobra deal - z emocji włączył mu się niespecjalnie wesoły humor.
- An proszę...
- To usiądź sobie wygodnie, na swoich amerykańskich czterech literach, bo będziesz tu siedział aż umrę. Może to ci da nauczkę i innej ukraińskiej sierotki nie zranisz. Nic nie rozumiesz... Teraz mówisz, że gadałeś głupoty, tyle, że to nie prawda. Mówiłeś to co myślisz. A myślisz o nas jak o durniach, jakiejś pieprzonej podrasie, którą trzeba ratować. Nie jesteśmy zwierzętami, które potrzebują pana i wybawiciela, bo sami sobie nie poradzą. Wolę zdechnąć, niż dać się uratować komuś takiemu jak ty! Odwal się ode mnie łaskawie i znajdź sobie inne zajęcie. A jak potrzebujesz zwierzątka, to poszukaj sobie pająka, na pewno jest ich tu dużo.
- To nie tak... To naprawdę nie tak. Uważam was za wyjątkowy naród który się nie poddaje mimo ciężkiej sytuacji.
- I nie jesteś niczyją zabawką. Przepraszam, nie chciałem cię zranić. Wybacz mi - powiedział dobitnym głosem. Już nie wiedział co miał jej powiedzieć.
- Czy ty sam siebie słyszysz? Teraz jesteśmy wyjątkowym narodem? A przed chwilą jeszcze byliśmy z Rosją braćmi skaczącymi sobie do gardeł, których WY pieprzeni amerykanie musicie pogodzić jak ojciec. Fantastycznie.
- Odejdź Aiden. Nic tu nie wskórasz. Po prostu idź i zostaw mnie w spokoju.
- Ale to nie chodziło o wasz kraj konkretnie... Ok zabrzmiało jak chujoza.
Tylko pogarszał sprawę, było mu za całość wstyd.
- Przepraszam... - naprawdę żałował. Ale próbował tłumaczenia była... No bo co jej miał powiedzieć. Zabrzmiało to jak zabrzmiało.
- To weź chociaż załóż bluzę bo zmarzniesz - ściągnął koszule mundurowa i położył kawałek od siebie tak żeby mogła ją wziąć. Potem wrócił na swoje miejsce i po prostu na nią patrzył. Jego ukraińskie słońce wciąż się ukrywało i doszli do impasu.
- Czego nie rozumiesz w słowach "zostaw mnie w spokoju" ? - oczywiście, że było jej zimno, nawet bardzo. Miała bose stopy na zimnej posadce, nie miała kurtki, a na zewnątrz był mróz. W dodatku z ręki kapała jej krew. Ale za nic nie weźmie jego bluzy.
- Wsadź sobie w tyłek swoją bluzę. Dziękuję, ale nie, dziękuję. Już ci powiedziałam, idź sobie.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Od ciebie nie odejdę nawet na 5 centymetrów - mruknął pod wpływem emocji pod nosem. Był w tym uparty ale właśnie to czuł. Nie ma opcji będzie tu siedział jak wierny pies i się nie poruszy. Nie wybaczyłby sobie gdyby zrobił inaczej. Może w niego rzucać słowami.
- No to siedź sobie tutaj do usranej śmierci - burknęła. Niech sobie siedzi, wisi jej to. Oparła sobie podbródek o kolana i zamknęła oczy. Starała się odciąć myślami od wszystkiego wokół. Chciała uciec w marzenia o lepszym świecie i lepszym życiu. Ostatnio jedynym jej życiowym celem było przetrwanie, ale w nocy, kiedy nie można było zrobić nic trzeba było sobie jakoś radzić. Zwykle po prostu zasypiała, ale czasem, gdy spadały bomby nie dało się spać. Wyobraziła sobie siebie w jakimś ciepłym miejscu, z książką, albo telefonem, przeglądającą strony internetowe z butami o których zawsze marzyła. Nagle usłyszała świst, a potem huk wybuchającej bomby, budynek zatrząsł się w posadach a tynk posypał z sufitu. Nic w nich nie trafiło, bomba wybuchła daleko, ale ona już wiedziała, że nie będzie dobrze. Objęła głowę rękami kuląc się jeszcze bardziej i chowając twarz w kolanach. Nie miała dokąd uciekać, była w najbezpieczniejszym miejscu jakie dało się znaleźć. Ze strachu zaczęła się trząść.
Nie, nie, nie, nie... Tylko nie to... Obraz bezpiecznego miejsca pękł jak bańka mydlana. Kilka sekund później uderzyła druga bomba. Było słychać huk pękających szyb, budynek trząsł się po eksplozji jak osika na wietrze. Na biurko pod którym siedziała Ana posypał się gruz. Stary, dębowy blat utrzymał ciężar ciężkiego betonu. W przeciwnym razie zgniótł by drobną postać zostawiając z niej tylko mokrą plamę.
Po pierwszym wybuchu zerwał się i olać to czy mu zaraz wyrwie język lub kopnie, rzucił się na nią by osłonić ją od gruzu. Kilka kawałków spadło na jego ramiona ale to nie miało znaczenia. Dziewczyna była bezpieczna.
- Chodź tu do mnie - wyszeptał cofając się i wyciągając do niej rękę by pomóc jej wyjść z pomiędzy fragmentów gruzowiska. Spojrzał na jej nagie stopy, na jej przerażoną twarz. Objął jej twarz dłoń mi delikatnie i czule.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, musimy tu zostać - nad nimi rozwyły się już syreny alarmowe, oznaczające mobilizację.
- Tu jesteśmy bezpieczni... ale nie wiem jak długo tu będziemy. Zostań tu, ja pójdę po nasze rzeczy. Ok? Nigdzie nie idź, to potrwa dosłownie chwilę, policzyć do 50 i będę tutaj.
Kiedy kiwnęła głową, przeniósł ją kawałek w głąb korytarza by odszukać najbardziej pewne miejsce. Posadził ją tam i ruszył biegiem po rzeczy. W tym czasie cała baza została postawiona na nogi, żołnierze kierowali ludzi do piwnic, wejść było więcej niż jedno. Rozlokowywano ich i próbowano opanować sytuację. Nikt nie był bezpieczny na górnych piętrach. Aiden wpadł do pokoju zapakował wszystko co było konieczne, chwycił za broń i już biegł w drugą stronę. Zszedł z innymi do piwnic i zaczął szukać dziewczyny. Pomógł jej się ubrać i posadził ją na ziemi.
- Wszystko będzie dobrze - powiedział cicho ale pewnie. Jej bezpieczeństwo było najważniejsze. Przykrył ją solidnie kocem i przytulił do siebie. Musiało być jej ciepło, nie mogli dopuścić żeby zapalenie płuc się rozwinęło.
- Nic się nie bój - powiedział spoglądając na nią łagodnym, troskliwym wzrokiem, obiecał sobie że już nigdy jej nie zrani, nie opowie takich bzdur.
- No to siedź sobie tutaj do usranej śmierci - burknęła. Niech sobie siedzi, wisi jej to. Oparła sobie podbródek o kolana i zamknęła oczy. Starała się odciąć myślami od wszystkiego wokół. Chciała uciec w marzenia o lepszym świecie i lepszym życiu. Ostatnio jedynym jej życiowym celem było przetrwanie, ale w nocy, kiedy nie można było zrobić nic trzeba było sobie jakoś radzić. Zwykle po prostu zasypiała, ale czasem, gdy spadały bomby nie dało się spać. Wyobraziła sobie siebie w jakimś ciepłym miejscu, z książką, albo telefonem, przeglądającą strony internetowe z butami o których zawsze marzyła. Nagle usłyszała świst, a potem huk wybuchającej bomby, budynek zatrząsł się w posadach a tynk posypał z sufitu. Nic w nich nie trafiło, bomba wybuchła daleko, ale ona już wiedziała, że nie będzie dobrze. Objęła głowę rękami kuląc się jeszcze bardziej i chowając twarz w kolanach. Nie miała dokąd uciekać, była w najbezpieczniejszym miejscu jakie dało się znaleźć. Ze strachu zaczęła się trząść.
Nie, nie, nie, nie... Tylko nie to... Obraz bezpiecznego miejsca pękł jak bańka mydlana. Kilka sekund później uderzyła druga bomba. Było słychać huk pękających szyb, budynek trząsł się po eksplozji jak osika na wietrze. Na biurko pod którym siedziała Ana posypał się gruz. Stary, dębowy blat utrzymał ciężar ciężkiego betonu. W przeciwnym razie zgniótł by drobną postać zostawiając z niej tylko mokrą plamę.
Po pierwszym wybuchu zerwał się i olać to czy mu zaraz wyrwie język lub kopnie, rzucił się na nią by osłonić ją od gruzu. Kilka kawałków spadło na jego ramiona ale to nie miało znaczenia. Dziewczyna była bezpieczna.
- Chodź tu do mnie - wyszeptał cofając się i wyciągając do niej rękę by pomóc jej wyjść z pomiędzy fragmentów gruzowiska. Spojrzał na jej nagie stopy, na jej przerażoną twarz. Objął jej twarz dłoń mi delikatnie i czule.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, musimy tu zostać - nad nimi rozwyły się już syreny alarmowe, oznaczające mobilizację.
- Tu jesteśmy bezpieczni... ale nie wiem jak długo tu będziemy. Zostań tu, ja pójdę po nasze rzeczy. Ok? Nigdzie nie idź, to potrwa dosłownie chwilę, policzyć do 50 i będę tutaj.
Kiedy kiwnęła głową, przeniósł ją kawałek w głąb korytarza by odszukać najbardziej pewne miejsce. Posadził ją tam i ruszył biegiem po rzeczy. W tym czasie cała baza została postawiona na nogi, żołnierze kierowali ludzi do piwnic, wejść było więcej niż jedno. Rozlokowywano ich i próbowano opanować sytuację. Nikt nie był bezpieczny na górnych piętrach. Aiden wpadł do pokoju zapakował wszystko co było konieczne, chwycił za broń i już biegł w drugą stronę. Zszedł z innymi do piwnic i zaczął szukać dziewczyny. Pomógł jej się ubrać i posadził ją na ziemi.
- Wszystko będzie dobrze - powiedział cicho ale pewnie. Jej bezpieczeństwo było najważniejsze. Przykrył ją solidnie kocem i przytulił do siebie. Musiało być jej ciepło, nie mogli dopuścić żeby zapalenie płuc się rozwinęło.
- Nic się nie bój - powiedział spoglądając na nią łagodnym, troskliwym wzrokiem, obiecał sobie że już nigdy jej nie zrani, nie opowie takich bzdur.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Nie miało już znaczenia co się wydarzyło. Teraz można było tylko myśleć o przetrwaniu. Kolejna koszmarna noc. Kolejne bombardowanie. Boże... Kiedy to się wreszcie skończy... Miała już tego dość. Była taka zmęczona. Kuliła się, chowała, przerażona kolejnymi hukami, wyciem syren. Nie wiedziała ile jeszcze będzie w stanie znieść. Już się nie wzbraniał. Znowu patrzyła na niego wielkimi, sarnimi oczami pełnymi łez. Bała się. Była przerażona. Serce waliło jej ze stresu i strachu. Wielokrotnie myślała, że któregoś razu po prostu jej wysiądzie. Słuchała go, ale przerażenie brało górę. Nie chciała zostać sama. Tak bardzo nie chciała zostać sama, ale rozumiała, że musi. Wcisnęła się w kąt tak mocno jak się dało. Zamknęła oczy.
- Jeden... Dwa... Trzy... Cztery... Pięć... - zaczęła liczyć. Czuła ból w klatce piersiowej, zaciskała powieki, żeby nie słyszeć co dzieje się wokoło.
Kiedy wrócił dała ze sobą zrobić absolutnie wszystko, a potem wczepiła się w mężczyznę z całych sił. Płakała. Tak bardzo płakała.
- Aiden, ja chcę do domu - załkała. Cała się trzęsła, targały nią dreszcze. Kuliła się, chowała głowę w jego klatce piersiowej, zaciskała palce na jego ubraniu.
- Nie chcę umierać... - płakała.
- Jeden... Dwa... Trzy... Cztery... Pięć... - zaczęła liczyć. Czuła ból w klatce piersiowej, zaciskała powieki, żeby nie słyszeć co dzieje się wokoło.
Kiedy wrócił dała ze sobą zrobić absolutnie wszystko, a potem wczepiła się w mężczyznę z całych sił. Płakała. Tak bardzo płakała.
- Aiden, ja chcę do domu - załkała. Cała się trzęsła, targały nią dreszcze. Kuliła się, chowała głowę w jego klatce piersiowej, zaciskała palce na jego ubraniu.
- Nie chcę umierać... - płakała.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Ciii... - powiedział cicho przytulając ją do siebie i gładząc powoli po włosach. Panika ludzi to była ostatnia rzecz jakiej potrzebowali. Dlatego nikt nie powiedział ani słowa, kiedy dziewczyna się w niego wczepiła. Ludzie przytulali się do siebie, część płakała, inni próbowali się uspokoić. Żołnierze siedzieli nieruchomo, ktoś od łączności próbował skontaktować się z centralą. Jego dowódca stanął kawałek od Aidena i przyglądał mu się chwilę oraz dziewczynie. Uniósł brew, ale nic nie powiedział. Aiden przesunął się tak aby oprzeć się stabilnie o ścianę, objął ją mocno i wciągnął na swoje kolana. Tu miał nadzieje że poczuje się trochę lepiej i opanuję strach.
- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał cicho przechylając się do niej.
- Nie umrzesz, będę cię bronił i opiekował się Tobą. - dodał szeptem.
I tak siedzieli, wsłuchani w walące wystrzały oraz trzęsącą się ziemię. On był spokojny, nie denerwował się tylko czekał aż będzie lepiej. Nie mogli nic na to poradzić. Tej całej scenie tymczasem przyglądała się ekipa specjalsów. Wymieniali cicho uwagi i dyskutowali. Znali trochę Aidena, owszem miał serce po prawej stronie, ale był raczej zdystansowany do pacjentów. Dowódca uznał że pogada z nim o tym innym razem.
- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał cicho przechylając się do niej.
- Nie umrzesz, będę cię bronił i opiekował się Tobą. - dodał szeptem.
I tak siedzieli, wsłuchani w walące wystrzały oraz trzęsącą się ziemię. On był spokojny, nie denerwował się tylko czekał aż będzie lepiej. Nie mogli nic na to poradzić. Tej całej scenie tymczasem przyglądała się ekipa specjalsów. Wymieniali cicho uwagi i dyskutowali. Znali trochę Aidena, owszem miał serce po prawej stronie, ale był raczej zdystansowany do pacjentów. Dowódca uznał że pogada z nim o tym innym razem.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Tymczasem dziewczyna nie umiała przestać płakać. Tak bardzo się bała. To nie było jej pierwsze bombardowanie, ale teraz miała komu się wypłakać. Nie potrafiła opanować dreszczy, nadal trzęsła się jak listek na wietrze. Dała się posadzić na kolanach. Gdyby mogła to stopiłaby się z jego ciałem. Poza nim nie miała nikogo. Serce waliło jej straszliwie. Ciężko jej się oddychało. Cały czas chowała głowę i kuliła się. Na szczęście było jej ciepło. Nie siedziała na zimnej posadzce, tylko na nogach drugiego człowieka. Miała kurtkę, a Aiden przytulał ją mocno. Tak bardzo chciała, żeby to się już skończyło.
- Mów do mnie. Mów cokolwiek, proszę. Nie dam sobie rady, nie zniosę tego - chlipała cicho.
- Mów do mnie. Mów cokolwiek, proszę. Nie dam sobie rady, nie zniosę tego - chlipała cicho.