[Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
Re: [Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
Mad nie była ginekologiem. Nie miała też sprzętu, ale, do cholery, skończyła studia medyczne. Musiała rozebrać Milly do połowy i ją obejrzeć.
- Mad...
- Tak?
- Jest źle, prawda? Powiedz mi prawdę.
- Nie wiem. Daj mi się obejrzeć - powiedziała spokojnie.
- Jeśli jest. Chcę wiedzieć - Milly wydawała się już w miarę trzeźwo myśleć. Mad naprawdę nie miała tu odpowiedniego sprzętu, ale niektóre rzeczy mogła sprawdzić. Jeszcze raz zbadała jej brzuch.
- To cię boli? - spytała naciskając.
- Nie.
- A to?
- Też nie.
- Zegnij nogi pod pośladki i złącz piętami - Mad nie była teraz jej siostrą, tylko lekarzem. A Milly po prostu się słuchała.
- I?
- Nie krwawisz i na tyle na ile mogę to ocenić, nic się nie dzieje. Brzuch jest miękki. Masz skurcze? - zapytała, po badaniu wiedziała, że raczej nie, ale to co czuła pacjentka było najważniejsze.
- Nie.
- Więc wszystko będzie dobrze - spokojnie ubrała siostrę i ułożyła ją w miarę wygodnej pozycji - jak plecy?
- Bolą.
- Okej, coś poradzimy.
W łazience były szafki z ręcznikami. Zwykle puste. Mad musiała porządnie je przeszukać. W jednej, na samej dole na szczęście leżała sterta czystych ręczników. Wyjęła je wszystkie i ułożyła na podłodze obok Milly.
- Dobra, ale najpierw głowa. Pokaż mi się tu śliczna.
Milly nawet się uśmiechnęła na to co powiedziała Mad.
- Będzie dobrze siostrzyczko. Wataha siedzi w szatni, wyciągną nas z tego.
Milly nagle dostrzegła opatrunek na ramieniu siostry.
- Jesteś ranna.
- Dostałam kulkę, ale nic mi nie jest.
- Postrzelili cię?!
- Odrobinę. Nie martw się, nic ci mi nie będzie. Zapewniam. Z resztą odwdzięczyłam się im.
- Jak? - Milly była zaniepokojona.
- Jeden dostał kulkę w łeb, drugi w klatkę.
- Maddie... czy ty...
- Milly, spokojnie. Wiem co robię. Ja już byłam na wojnie, o mnie nie musisz się martwić. Jeśli będzie trzeba, zastrzelę każdego kto się do ciebie zbliży. Spróbuj się uspokoić, proszę. Oddychaj spokojnie. I daj się opatrzyć.
Milly zamilkła. Mad widziała, że siostra ma poważne rany na czole i policzku. Mogła mieć nawet złamaną kość jarzmową i pękniętą kość czołową. Miała też rany na powiece i zakrwawione oko. Mad zajęła się opatrywaniem siostry.
- Jak Max? - spytała Milly.
- Fizycznie w porządku, nic mu nie jest. Psychicznie... Jest zakochany w tobie i dziecku, odbija mu. Martwi się. Bardzo długo byłaś nieprzytomna, odchodził od zmysłów. Najchętniej zabrałabym mu broń, bo i tak nie jest w stanie trzeźwo myśleć. Kocha cię Milly, bardzo, więc nie myśli trzeźwo.
- Nie powinno go tu być.
- Wiem, Leo też, ani w ogóle chłopaków, ale może dzięki nim się stąd wydostaniemy. No dobra, już, wiem, że ci niewygodnie, ale musiałam ci opatrzyć to oko - Mad nie dość że zabandażowała jej głowę, to jeszcze zrobiła opatrunek na zranione oko, zwłaszcza, że nie tylko powieka miała uraz, gałka oczna we krwi.
- Okej, teraz plecy. Raczej nie masz urazu kręgosłupa, myślę, że je odbiłaś upadając. Położymy cię wygodniej - Maddie zrobiła z ręczników wałki, żeby położyć Milly na boku i wsunąć je pomiędzy jej kolana i pod głowę.
- Przyślę ci Maxa - powiedziała i wstała. Otworzyła drzwi, bezpośrednio za nimi stal Max.
- Będzie okej - powiedziała.
- Nie krwawi, brzuch w porządku, nie sądzę, żeby dziecku się coś stało. Ma roztrzaskaną głowę, uraz oka, prawdopodobnie pękniętą kość czołową i być może złamaną kość jarzmową. Nos jest obity, ale nie złamany. Drugie oko całe, tylko podbite, zasinienie i opuchlizna są normalne. Ma rozcięte usta. Może jej się ciężko mówić. Bolą ją plecy, głównie na wysokości lędźwi, prawdopodobnie są tylko obite. Jeśli chcesz jej pomóc możesz ją gładzić w tym rejonie. Ciepło i delikatny masaż powinien jej ulżyć. Możesz do niej iść. Tylko nie wariuj - powiedziała spokojnie i rzeczowo.
- Mad...
- Tak?
- Jest źle, prawda? Powiedz mi prawdę.
- Nie wiem. Daj mi się obejrzeć - powiedziała spokojnie.
- Jeśli jest. Chcę wiedzieć - Milly wydawała się już w miarę trzeźwo myśleć. Mad naprawdę nie miała tu odpowiedniego sprzętu, ale niektóre rzeczy mogła sprawdzić. Jeszcze raz zbadała jej brzuch.
- To cię boli? - spytała naciskając.
- Nie.
- A to?
- Też nie.
- Zegnij nogi pod pośladki i złącz piętami - Mad nie była teraz jej siostrą, tylko lekarzem. A Milly po prostu się słuchała.
- I?
- Nie krwawisz i na tyle na ile mogę to ocenić, nic się nie dzieje. Brzuch jest miękki. Masz skurcze? - zapytała, po badaniu wiedziała, że raczej nie, ale to co czuła pacjentka było najważniejsze.
- Nie.
- Więc wszystko będzie dobrze - spokojnie ubrała siostrę i ułożyła ją w miarę wygodnej pozycji - jak plecy?
- Bolą.
- Okej, coś poradzimy.
W łazience były szafki z ręcznikami. Zwykle puste. Mad musiała porządnie je przeszukać. W jednej, na samej dole na szczęście leżała sterta czystych ręczników. Wyjęła je wszystkie i ułożyła na podłodze obok Milly.
- Dobra, ale najpierw głowa. Pokaż mi się tu śliczna.
Milly nawet się uśmiechnęła na to co powiedziała Mad.
- Będzie dobrze siostrzyczko. Wataha siedzi w szatni, wyciągną nas z tego.
Milly nagle dostrzegła opatrunek na ramieniu siostry.
- Jesteś ranna.
- Dostałam kulkę, ale nic mi nie jest.
- Postrzelili cię?!
- Odrobinę. Nie martw się, nic ci mi nie będzie. Zapewniam. Z resztą odwdzięczyłam się im.
- Jak? - Milly była zaniepokojona.
- Jeden dostał kulkę w łeb, drugi w klatkę.
- Maddie... czy ty...
- Milly, spokojnie. Wiem co robię. Ja już byłam na wojnie, o mnie nie musisz się martwić. Jeśli będzie trzeba, zastrzelę każdego kto się do ciebie zbliży. Spróbuj się uspokoić, proszę. Oddychaj spokojnie. I daj się opatrzyć.
Milly zamilkła. Mad widziała, że siostra ma poważne rany na czole i policzku. Mogła mieć nawet złamaną kość jarzmową i pękniętą kość czołową. Miała też rany na powiece i zakrwawione oko. Mad zajęła się opatrywaniem siostry.
- Jak Max? - spytała Milly.
- Fizycznie w porządku, nic mu nie jest. Psychicznie... Jest zakochany w tobie i dziecku, odbija mu. Martwi się. Bardzo długo byłaś nieprzytomna, odchodził od zmysłów. Najchętniej zabrałabym mu broń, bo i tak nie jest w stanie trzeźwo myśleć. Kocha cię Milly, bardzo, więc nie myśli trzeźwo.
- Nie powinno go tu być.
- Wiem, Leo też, ani w ogóle chłopaków, ale może dzięki nim się stąd wydostaniemy. No dobra, już, wiem, że ci niewygodnie, ale musiałam ci opatrzyć to oko - Mad nie dość że zabandażowała jej głowę, to jeszcze zrobiła opatrunek na zranione oko, zwłaszcza, że nie tylko powieka miała uraz, gałka oczna we krwi.
- Okej, teraz plecy. Raczej nie masz urazu kręgosłupa, myślę, że je odbiłaś upadając. Położymy cię wygodniej - Maddie zrobiła z ręczników wałki, żeby położyć Milly na boku i wsunąć je pomiędzy jej kolana i pod głowę.
- Przyślę ci Maxa - powiedziała i wstała. Otworzyła drzwi, bezpośrednio za nimi stal Max.
- Będzie okej - powiedziała.
- Nie krwawi, brzuch w porządku, nie sądzę, żeby dziecku się coś stało. Ma roztrzaskaną głowę, uraz oka, prawdopodobnie pękniętą kość czołową i być może złamaną kość jarzmową. Nos jest obity, ale nie złamany. Drugie oko całe, tylko podbite, zasinienie i opuchlizna są normalne. Ma rozcięte usta. Może jej się ciężko mówić. Bolą ją plecy, głównie na wysokości lędźwi, prawdopodobnie są tylko obite. Jeśli chcesz jej pomóc możesz ją gładzić w tym rejonie. Ciepło i delikatny masaż powinien jej ulżyć. Możesz do niej iść. Tylko nie wariuj - powiedziała spokojnie i rzeczowo.
Re: [Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
Max wyraźnie odetchnął, zobaczyła jak rozluźniają mu się mięśnie i cześć stresu odchodzi. Najwyraźniej stojąc tak przekładał monetę między palcami, kiedy otworzyła nagle drzwi drgnął a moneta spadła na podłogę. Schylił się po nią i schował do kieszeni.
- Jasne, dzięki - przytulił się do Madison na chwilę i zniknął za drzwiami.
- Hej - Max podszedł do kobiety i usiadł na podłodze.
- Tak bardzo się bałem o Ciebie - powiedział szczerze. Po chwili położył się na boku tak by mógł ją objąć i przytulił się do niej. Chociaż bardzo uważał żeby nie zrobić jej krzywdy.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Wszystko będzie dobrze Milly na pewno - zapewnił ją. Faktycznie przesunął się tak by mógł ją delikatnie i troskliwie masować po lędźwiach. Ciężko powiedzieć czy pocieszał sam siebie czy i ją.
- Jasne, dzięki - przytulił się do Madison na chwilę i zniknął za drzwiami.
- Hej - Max podszedł do kobiety i usiadł na podłodze.
- Tak bardzo się bałem o Ciebie - powiedział szczerze. Po chwili położył się na boku tak by mógł ją objąć i przytulił się do niej. Chociaż bardzo uważał żeby nie zrobić jej krzywdy.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Wszystko będzie dobrze Milly na pewno - zapewnił ją. Faktycznie przesunął się tak by mógł ją delikatnie i troskliwie masować po lędźwiach. Ciężko powiedzieć czy pocieszał sam siebie czy i ją.
Re: [Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
Kiedy Madison wyszła z łazienki, Wolf chwilę się jej przyglądał. Założył dłonie na kark masując go i zastanawiając się. Wysłał Owena i Leo po nosze. Byli w szpitalu było ich tu od cholery a po drodze mijali jedne. MIlly nie mogła być niesiona, nosze wydawały się sensowniejszym rozwiązaniem. W końcu jego wzrok przesunął się po zebranych w sali i dał znać dłonią Madison by podeszła. Odprowadził ją na bok.
- Musimy kontrolować Maxsa, to kruche ogniwo jak się okazuje. Dlatego chciałbym abyś przemyślała czy byś nas nie wsparła. Jedna dodatkowa broń w oddziale to sporo. Nie mamy kontaktu z centralą, być może to kwestia zasięgu. A musimy opracować drogę. Damy ci broń, spróbuję zorganizować kamizelkę.
- Wchodzisz w to? - spojrzał na nią uważnie.
- Wiem że Leo może być przeciw, ale chcę wiedzieć co ty o tym sądzisz.
Brał pod uwagę, że Madison odmówi, ale dziś pokazała swój potencjał wystarczająco. Nieco zawiódł się na Maxie, ale rozumiał że czasami tak bywa. Swoje mocne i słabe strony testujesz tylko w ogniu. Dotąd nigdy jego bliscy nie znaleźli się na tym samym polu walki co on.
- Musimy kontrolować Maxsa, to kruche ogniwo jak się okazuje. Dlatego chciałbym abyś przemyślała czy byś nas nie wsparła. Jedna dodatkowa broń w oddziale to sporo. Nie mamy kontaktu z centralą, być może to kwestia zasięgu. A musimy opracować drogę. Damy ci broń, spróbuję zorganizować kamizelkę.
- Wchodzisz w to? - spojrzał na nią uważnie.
- Wiem że Leo może być przeciw, ale chcę wiedzieć co ty o tym sądzisz.
Brał pod uwagę, że Madison odmówi, ale dziś pokazała swój potencjał wystarczająco. Nieco zawiódł się na Maxie, ale rozumiał że czasami tak bywa. Swoje mocne i słabe strony testujesz tylko w ogniu. Dotąd nigdy jego bliscy nie znaleźli się na tym samym polu walki co on.
Re: [Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
- Szczerze? Max nadaje się teraz tylko do tego żeby pilnować Milly. Jest zupełnie nie operacyjny. On ma w głowie tylko dziecko i ją. Nie jest w tej chwili żołnierzem - powiedziała szczerze. Kochała Maxa jak brata, ale obecnie był do niczego. Nie nadawał się do tego by strzelać. Był rozkojarzony i miał w sobie zero opanowania. W tej sytuacji to ona była lepszym żołnierzem niż on.
- Nawet nie musisz mnie o to pytać Greg. I mam broń. Potrzebuję pocisków. Leo może być przeciwny, ale to nie jego decyzja, tylko moja. Ja nie miałam wpływu na to, że się tu zjawił.
- Rozpieprzmy ścianę. Tak jak mówiłam. Można ją rozwalić butami bez hałasu. Przy tylu ludziach metalowa szafa po drugiej stronie da się przewrócić. Z tamtej sali jest przejście przez korytarz i na schody do piwnicy. A z piwnic da się przejść na podziemny parking, dalej już tylko wyjście na zewnątrz. David zna szpital, ja też, ale on... już swoje dostał, nie wiem czy myśli trzeźwo. Ja tak. Krótka piłka. Musimy radzić sobie sami. Centrala nie odpowiada, więc musimy sami decydować. To długa droga, ale najkrótsza jaka się da.
- Nawet nie musisz mnie o to pytać Greg. I mam broń. Potrzebuję pocisków. Leo może być przeciwny, ale to nie jego decyzja, tylko moja. Ja nie miałam wpływu na to, że się tu zjawił.
- Rozpieprzmy ścianę. Tak jak mówiłam. Można ją rozwalić butami bez hałasu. Przy tylu ludziach metalowa szafa po drugiej stronie da się przewrócić. Z tamtej sali jest przejście przez korytarz i na schody do piwnicy. A z piwnic da się przejść na podziemny parking, dalej już tylko wyjście na zewnątrz. David zna szpital, ja też, ale on... już swoje dostał, nie wiem czy myśli trzeźwo. Ja tak. Krótka piłka. Musimy radzić sobie sami. Centrala nie odpowiada, więc musimy sami decydować. To długa droga, ale najkrótsza jaka się da.
Re: [Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
- Dobrze, ale przychodzisz pod moje rozkazy. To jasne? -upewnił ja i siebie żeby nie było nie domówień.
- zwolnij Mad... To trzeba zrobić pokolej. Max zajmie się pilnowaniem Milly i przenoszeniem.
Chwycił jej broń i przyjrzał się jej.
- załatwimy ci lepsza i amunicję. Na razie poczekaj aż Leo i Owen wrócą pomóc im włożyc Milly na nosze i zabezpieczyć.
- Ja potrzebuje jeszcze chwili na ułozenie planu działania. I startujemy . .
- Witamy w Watasze - poklepał ją po ramieniu jak wielu swoich żołnierzy - pogadam z Maxem
- zwolnij Mad... To trzeba zrobić pokolej. Max zajmie się pilnowaniem Milly i przenoszeniem.
Chwycił jej broń i przyjrzał się jej.
- załatwimy ci lepsza i amunicję. Na razie poczekaj aż Leo i Owen wrócą pomóc im włożyc Milly na nosze i zabezpieczyć.
- Ja potrzebuje jeszcze chwili na ułozenie planu działania. I startujemy . .
- Witamy w Watasze - poklepał ją po ramieniu jak wielu swoich żołnierzy - pogadam z Maxem
Re: [Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
- Jasne - odparła krótko. Zawsze komuś podlegała, tak w wojsku jak w pracy, to nie był dla niej problem. Nie będzie odwalać samowolki. Umiała się słuchać. Po prostu od początku napadu miała tylko siebie, nie mogła liczyć na nikogo innego, ona była dowódcą, bo musiała nim być. Nikt nie potrafił zapanować nad sytuacją. Trochę z przekąsem myślała, że powinna dostać jakiś medal za obronę cywili. Takie ironiczne myślenie pomagało jej przetrwać to wszystko. Wolała teraz nie być sobą, bo zaczynała czuć lekkie zmęczenie. Nie to, że była śpiąca, póki trwała na posterunku wiedziała, że będzie działać na 200%, ale jeśli na chwilę sobie odpuści będzie gorzej.
- Nie mówię żeby robić wszystko na raz, ani natychmiast. Wyjaśniłam tylko co można zrobić w tej sytuacji. Sam zdecydujesz co jest najlepsze - powiedziała spokojnie. Nie zamierzała wpieprzać mu się w rozkazy. Po prostu znała szpital. Kiedy powiedział, że wita w watasze skinęła tylko głową i uśmiechnęła się nieznacznie.
Milly leżała spokojnie na boku. Było jej źle. Kręciło jej się w głowie i chciało wymiotować, wiedziała, że na pewno ma wstrząs mózgu. Głowa jej pękała, w twarzy czuła pulsowanie krwi, szumiało się w uszach, ale i tak wiedziała, że nie jest najgorzej. Miała przymknięta oczy. Otworzyła je szerzej kiedy przyszedł Max. Uśmiechnęła się do niego.
- Hej - przywitała się z nim ponownie.
- Jak się czujesz? - to ona zapytała jego.
- Nie mówię żeby robić wszystko na raz, ani natychmiast. Wyjaśniłam tylko co można zrobić w tej sytuacji. Sam zdecydujesz co jest najlepsze - powiedziała spokojnie. Nie zamierzała wpieprzać mu się w rozkazy. Po prostu znała szpital. Kiedy powiedział, że wita w watasze skinęła tylko głową i uśmiechnęła się nieznacznie.
Milly leżała spokojnie na boku. Było jej źle. Kręciło jej się w głowie i chciało wymiotować, wiedziała, że na pewno ma wstrząs mózgu. Głowa jej pękała, w twarzy czuła pulsowanie krwi, szumiało się w uszach, ale i tak wiedziała, że nie jest najgorzej. Miała przymknięta oczy. Otworzyła je szerzej kiedy przyszedł Max. Uśmiechnęła się do niego.
- Hej - przywitała się z nim ponownie.
- Jak się czujesz? - to ona zapytała jego.
Re: [Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
- ja? To chyba ciebie trzeba zapytać - powiedział szczerze.
- wyglądasz koszmarnie - powiedzial poważnie - ale i tak bym się z tobą teraz ożenił.
Chciał ją lekko rozbawić więc zażartowal. Drugą dłonią wyszukał jej ręki i lekko ścisnął.
- Wszystko będzie dobrze kochanie. Wyciągniemy was z tego - dodał - nie powinienem był cię puszczać do pracy.
- Mam się dobrze. Nie jestem ranny, wszystko gra - powiedział szybko i pewnie. Właśnie takie informacje się powinno przekazać bliskim.
- Niedługo będziemy w domu - dodał jeszcze. Usłyszała ciche drapanie w próg i drzwi lekko się uchyliły. Do sali wszedł Bolt, powąchal twarz Milly, dotknął jej ucha nosem i w końcu połozyl się wzdluż jej pleców w pozycji czuwania. Od początku akcji był w pracy więc nie zaczepiał zołnierzy ani dzieci.
W tym czasie wrócili Leo i Owen z noszami.
- Dla Milly - powiedział Leo prosto i po żołniersku. Chciał jej podać ale Wolf podszedl z nich.
- zanieść do łazienki i przebierz się w swój strój Owen go ma.
Sam wyciągnął do Madison kamizelkę, przełożył ją przez jej głowę pozapinal prawidłowo i przełożył pasek od broni Maxsa przez jej głowę.
- Dużo amunicji nie mamy ale, musi wystarczyć - na wierzchu kamizelki miała miejsce na 4 magazynki, wlożyl jej dwa.
- Jeśli ci jej zabraknie, wycofujesz się i chowasz. zrozumiano? - powiedział do niej jak do żołnierza. Na koniec przyczepił do wierzchu kamizelki znaczek że swojej. To był drobny ale ważny gest.
- obstawiasz cywili , będziesz szła w środku kolumny, chyba że wydam ci inny rozkaz. Być może będziemy potrzebowali wsparcia na przodzie, albo zgubimy drogę. Zresztą zaraz się zbierzemy to powiem wszystko wszystkim.
- wyglądasz koszmarnie - powiedzial poważnie - ale i tak bym się z tobą teraz ożenił.
Chciał ją lekko rozbawić więc zażartowal. Drugą dłonią wyszukał jej ręki i lekko ścisnął.
- Wszystko będzie dobrze kochanie. Wyciągniemy was z tego - dodał - nie powinienem był cię puszczać do pracy.
- Mam się dobrze. Nie jestem ranny, wszystko gra - powiedział szybko i pewnie. Właśnie takie informacje się powinno przekazać bliskim.
- Niedługo będziemy w domu - dodał jeszcze. Usłyszała ciche drapanie w próg i drzwi lekko się uchyliły. Do sali wszedł Bolt, powąchal twarz Milly, dotknął jej ucha nosem i w końcu połozyl się wzdluż jej pleców w pozycji czuwania. Od początku akcji był w pracy więc nie zaczepiał zołnierzy ani dzieci.
W tym czasie wrócili Leo i Owen z noszami.
- Dla Milly - powiedział Leo prosto i po żołniersku. Chciał jej podać ale Wolf podszedl z nich.
- zanieść do łazienki i przebierz się w swój strój Owen go ma.
Sam wyciągnął do Madison kamizelkę, przełożył ją przez jej głowę pozapinal prawidłowo i przełożył pasek od broni Maxsa przez jej głowę.
- Dużo amunicji nie mamy ale, musi wystarczyć - na wierzchu kamizelki miała miejsce na 4 magazynki, wlożyl jej dwa.
- Jeśli ci jej zabraknie, wycofujesz się i chowasz. zrozumiano? - powiedział do niej jak do żołnierza. Na koniec przyczepił do wierzchu kamizelki znaczek że swojej. To był drobny ale ważny gest.
- obstawiasz cywili , będziesz szła w środku kolumny, chyba że wydam ci inny rozkaz. Być może będziemy potrzebowali wsparcia na przodzie, albo zgubimy drogę. Zresztą zaraz się zbierzemy to powiem wszystko wszystkim.
Re: [Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
- To się ożeń - zażartowała.
- Wiem, że kiepsko wyglądam - powiedziała trochę smutno - wolałaby nie ale...
- Jak sytuacja? Co z terrorystami? Czego oni chcą? Wiem tylko tyle, że Mad zabiła dwóch, to mi powiedziała.
Kiedy Bolt wszedł do środka Milly wyraźnie się ucieszyła.
- Cześć Misiu! - pogładziła psa po głowie. Miło było go widzieć. Bolt zawsze ją pocieszał. Był kochanym psem.
- Jak długo tu jesteśmy? - spytała. Nie czuła stresu, bo była zbyt wykończona i zbyt ranna. Przyjmowała to co jest.
Mad bez zbędnego gadania pozwoliła sobie założyć kamizelkę. Była posłuszna jak na żołnierza przystało. Nie zamierzała teraz wdawać się w przyjacielskie pogawędki.
- Tak jest - odpowiedziała krótko i po wojskowemu. Była już nie tylko lekarką, ale częścią grupy. Nawet ranna, ze świadomością, że jej siostra była w kiepskim stanie, a w zespole miała Leo nie należała do osób które łatwo się łamią. Przeżyła dwie tury w Afganistanie. Wokół niej często panował chaos, wybuchały bomby i słyszała odgłosy wystrzałów. Jako lekarz powinna ratować ludzkie życie, a nie je odbierać, ale wróg to wróg, należało go zlikwidować. Na ostatnie zdanie Mad tylko kiwnęła stanowczo głową. Oficjalnie była częścią watahy.
- Wiem, że kiepsko wyglądam - powiedziała trochę smutno - wolałaby nie ale...
- Jak sytuacja? Co z terrorystami? Czego oni chcą? Wiem tylko tyle, że Mad zabiła dwóch, to mi powiedziała.
Kiedy Bolt wszedł do środka Milly wyraźnie się ucieszyła.
- Cześć Misiu! - pogładziła psa po głowie. Miło było go widzieć. Bolt zawsze ją pocieszał. Był kochanym psem.
- Jak długo tu jesteśmy? - spytała. Nie czuła stresu, bo była zbyt wykończona i zbyt ranna. Przyjmowała to co jest.
Mad bez zbędnego gadania pozwoliła sobie założyć kamizelkę. Była posłuszna jak na żołnierza przystało. Nie zamierzała teraz wdawać się w przyjacielskie pogawędki.
- Tak jest - odpowiedziała krótko i po wojskowemu. Była już nie tylko lekarką, ale częścią grupy. Nawet ranna, ze świadomością, że jej siostra była w kiepskim stanie, a w zespole miała Leo nie należała do osób które łatwo się łamią. Przeżyła dwie tury w Afganistanie. Wokół niej często panował chaos, wybuchały bomby i słyszała odgłosy wystrzałów. Jako lekarz powinna ratować ludzkie życie, a nie je odbierać, ale wróg to wróg, należało go zlikwidować. Na ostatnie zdanie Mad tylko kiwnęła stanowczo głową. Oficjalnie była częścią watahy.
Re: [Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
- Wyobraź sobie że taki mam plan, kiedy to się skończy, pójdzieny do urzędu, będziesz miała przepiękną suknię, ja też nie będę w mundurze. Przeczytamy sobie przysięgi... Będzie cudownie - Max rozmażył się, pocieszając serce.
- Nie wiem czego chcą - jego ton głosu się zmienił ale starał najlepiej jak umiał odpowiedzieć na pytanie.
- Wiemy tylko że równo z akcją ataku, coś wydarzyło się na górnym piętrze. Chyba kogoś zszywali, ale coś nie poszło tak jak trzeba, stąd postrzelili chirurg.
- Ale strzelanina była spora. Wygląda to na coś zaplanowanego.
- Tu konkretnie to nie długo. Ale od początku minęła 1, 5 doby. Dlatego musieliśmy wejść, nie mogliśmy was tu zostawić.
Do łazienki weszli Leo i jeszcze jakiś i stary siwy koleś.
- Mamy nosze, możemy Milly tu bezpiecznie przelożyć i zabezpieczyć - odezwał się Leo i zauważył że ta się ocknęła.
- Milly, miło cię widzieć - uśmiechnął się i pogładził jej ramię.
- Jak się trzymasZ? ?- zapytał kucajac obok kobiety.
- Nie wiem czego chcą - jego ton głosu się zmienił ale starał najlepiej jak umiał odpowiedzieć na pytanie.
- Wiemy tylko że równo z akcją ataku, coś wydarzyło się na górnym piętrze. Chyba kogoś zszywali, ale coś nie poszło tak jak trzeba, stąd postrzelili chirurg.
- Ale strzelanina była spora. Wygląda to na coś zaplanowanego.
- Tu konkretnie to nie długo. Ale od początku minęła 1, 5 doby. Dlatego musieliśmy wejść, nie mogliśmy was tu zostawić.
Do łazienki weszli Leo i jeszcze jakiś i stary siwy koleś.
- Mamy nosze, możemy Milly tu bezpiecznie przelożyć i zabezpieczyć - odezwał się Leo i zauważył że ta się ocknęła.
- Milly, miło cię widzieć - uśmiechnął się i pogładził jej ramię.
- Jak się trzymasZ? ?- zapytał kucajac obok kobiety.
Re: [Szpita New Tropeolum] Musisz wrócić!
- Nie - odparła Milly - nie chcę w urzędzie. Chcę gdzieś indziej. Chcę na plaży, albo w ogrodzie, chcę być księżniczką. Nie chcę nic na szybko. Mogę brać ślub z brzuszkiem - Milly była sobą, była słodka i kochana, a przede wszystkim zakochana w Maxie. Na chwilę zapomniała co się działo wokoło.
- Gdyby nie było ze mną tak źle, powiedziałabym ci, że nie powinniście tu przychodzić. Ale 1,5 doby... To długo. Może jesteście tu najlepszym co nas spotkało.
Kiedy do pomieszczenia wszedł Leo uśmiechnęła się na jego widok, był ubrany inaczej niż wcześniej.
- Cześć Leo - Milly wyciągnęła do niego rękę, dopiero kiedy ją chwycił uśmiechnęła się blado. Był dla niej jak brat. Maddie go kochała i automatycznie stał się częścią rodziny, a Milly oddawała jej całe serce, dlatego Leo był jej teraz bardzo bliski.
- Jak widać. Ciężko, ale daję radę. Trochę myślę trzeźwo, trochę odpływam. Ale cieszę się, że was widzę chłopcy. Jak ty się trzymasz? Mam nadzieję, że opiekujesz się moją siostrą. Ona cie potrzebuje, nawet jeśli tego nie mówi.
- Gdyby nie było ze mną tak źle, powiedziałabym ci, że nie powinniście tu przychodzić. Ale 1,5 doby... To długo. Może jesteście tu najlepszym co nas spotkało.
Kiedy do pomieszczenia wszedł Leo uśmiechnęła się na jego widok, był ubrany inaczej niż wcześniej.
- Cześć Leo - Milly wyciągnęła do niego rękę, dopiero kiedy ją chwycił uśmiechnęła się blado. Był dla niej jak brat. Maddie go kochała i automatycznie stał się częścią rodziny, a Milly oddawała jej całe serce, dlatego Leo był jej teraz bardzo bliski.
- Jak widać. Ciężko, ale daję radę. Trochę myślę trzeźwo, trochę odpływam. Ale cieszę się, że was widzę chłopcy. Jak ty się trzymasz? Mam nadzieję, że opiekujesz się moją siostrą. Ona cie potrzebuje, nawet jeśli tego nie mówi.