Strona 6 z 8
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 7:06 pm
autor: Hope
Dla Hope to co robił Will było wspaniałe. W jej rodzinnym kraju, mężczyzna który czynił takie gesty wobec kobiet, przepuszczał je w drzwiach, był postrzegany jako dżentelmen. I ona mimo wszystko także tak widziała zachowanie Willa. Dlatego zawsze uśmiechała się, mówiła dziękuję i pozwalała się sobą opiekować.
Kiedy ruszyli pieszo sama przytuliła się do mężczyzny, ba pocałowała go w policzek, jakby znów odzywało między nimi wszystko co dobre.
- Z chęcią wypiję kawę - powiedziała spokojnie. Po chwili wyciągnęła do niego rękę.
- Musisz mi coś opowiedzieć o Twoich rodzinach, nic o nich nie wiem... nie wiem co lubią? Jak się zachować? Nie chcę popełnić jakiejś gafy bo czegoś nie wiem.
Mówiła z przejęciem, bała się trochę ich poznać bo nie wiedziała co o niej pomyślą. Po za tym to była jego rodzina.
- A masz w ogóle rodzeństwo? Chyba o tym nigdy nie wspominałeś? - zaczesała niepewnie kosmyk włosów za ucho - oni wiedzą o nas?
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 10:17 pm
autor: William
William zamówił kawę dla Hope, a dla siebie herbatę, po czym grzecznie podziękował kelnerce za przyjęcie zamówienia.
- Mam siostrę, ale mamy słaby kontakt. Elisabeth mieszka w Londynie. Dawno temu byliśmy zgranym rodzeństwem, ale im byliśmy starsi, tym bardziej się między nami rozluźniało. Rzadko rozmawiamy. Lizzy jest zajęta swoim życiem w UK, ma rodzinę, dzieci, rzadko dzwoni nawet do rodziców. Do mnie praktycznie w ogóle. Wysyła kartki na Boże Narodzenie, to właściwie wszystko.
- A moi rodzice... Hmm... - zastanowił się.
- Mama była lekarką, ginekologiem i położną. Tata inżynierem budownictwa. Tata ma 60 lat, mama 55. Mama przeszła na emeryturę wcześniej. Tata pracował bardzo długo, ale w końcu też zdecydował się na bycie emerytem. Mama jest... Bywa nadopiekuńcza. Nie ma Elli więc całą miłość przelewa na mnie. Ale jest kochana i stara się nie przesadzać. Tata jest spokojny i raczej nie mówi zbyt dużo. Mama za to jest gadułą. Lubi mówić, pytać i być pytana. Ale nie sądzę żeby próbowała cię przytłoczyć. Będzie się starała nie przesadzać z mówieniem. Tata może ci się wydać trochę odludkiem, ale to tylko pozory. Jest bardzo uczuciowy, tylko nie od razu to okazuje. Ojciec bardzo szanuje mamę i w ogóle kobiety. Zawsze był dżentelmenem.
- Co o nas wiedzą... Wszystko. No może nie wszystko. Po tym co się stało opowiedziałem im całą naszą historię. Kiedy dzwoniłem do mamy powiedziałem, że spotkaliśmy się w lecznicy i postanowiliśmy do siebie wrócić. Nie znają cię jako Hope, tylko Nadię. Hmmm... Co jeszcze... Tata jest raczej porządnicki, ale mama zdecydowanie nie, ona robi bałagan w kuchni, kiedy gotuje, a tata po niej sprząta. Dogadali się. Tata uwielbia jej kuchnię, ja z resztą też. Nie wiem co jeszcze chciałabyś wiedzieć. Bądź sobą, nie udawaj nikogo, jestem pewien, że cię polubią. Możesz z nimi rozmawiać o wszystkim. Nie ma tematów tabu.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: pn paź 03, 2022 4:46 am
autor: Hope
Hope zamyśliła się wsłuchujac w słowa towarzysza. Powinna zadawć te pytania wcześniej, ale było dla niej jasne że ukrywają się. Wtedy rodzina Willa była abstrakcja, jej rodzina również nic nie mogła wiedzieć. A teraz... Teraz było inaczej.
- Ale odwiedziłeś ją kiedyś? - zapytała po dłuższej chwili milczenia - może gdybyście porozmawiali odszukalibyscie wspólne tematy...
Hope pragneła mieć rodzinę, bliskich którzy są z tobą na dobre i złe, którzy ci pomogą i kochają z całego serca, gdzie jest twoje miejsce. Dom.
- Dżentelmenem.. jak ty? Stąd wiesz jak oczarować kobiety?- uśmiechnęła się ciepło obżucając go spojrzeniem.
- Nadia - uśmiechnęła się - wiesz że tylko ty tak do mnie mówisz. Przywykłam do Hope bo to dość dobre tłumaczenie. Tutaj i tak nikt nie wymówi naprawdę mojego imienia.
Przez swoje korzenie nikt za cholerę nie umiał wypowiedzieć Nadzieja Kossakowska. Wydawało się to nie możliwe, po tak długim czasie Hope wydawała się dość normalna, Nadia wyjątkowa.
- No dobrze czyli być sobą.. najważniejsze - westchnęła głosno - będę się denerwować... a jak im się nie spodobam? No dobra wiem, trzeba podejść do tego pozytywnie...
Przyznała szczerze, ale też uścisnęła jego dłoń czule, wierzyła gdzieś w sercu, że to będzie dobre spotkanie i dzień.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: pn paź 03, 2022 11:03 am
autor: William
- Tak, byłem kilka razy w Londynie, ale nie najlepiej to poszło. Lizzy jest odpowiedzialną, poważną mamą. Nie ma co próbować z nią żartować, wszystko bierze do siebie. Jest zupełnie inna niż ja i nasi rodzice. My jesteśmy bardziej weseli, żartujemy, śmiejemy się, mamy dystans do siebie, Liz jest zupełną odwrotnością. Nie wiem nawet kiedy dokładnie taka się stała. Pierwsze dziecko mocno ją zmieniło, przy drugim była już taka jak jest teraz. Wierzę, że jest kochającą mamą, ale dla nas nie jest miła. Wiem, że ma w Londynie znajomych i przyjaciół i chyba ich traktuje bardziej jak rodzinę, a my... No cóż, jesteśmy obcymi na drugim końcu świata. Rodzice oczywiście ją kochają, ja też, na swój sposób, ale jesteśmy bardziej jak dalecy znajomi, niż brat i siostra.
- Nie oczarowuję - Will uśmiechnął się - tylko szanuję. Mamie też otwieram drzwi do samochodu i zakładam płaszcz. To szacunek i troska. Nie znoszę podwójnych standardów, ale ojciec nauczył mnie, że należy okazywać kobietą właśnie szacunek, być wsparciem i dawać z siebie więcej. Jesteśmy mniej emocjonalni, często nie umiemy swobodnie okazywać uczuć, więc powinniśmy to pokazać inaczej, w prostych gestach. Tego od zawsze uczył mnie tata.
- Polubią cię - mężczyzna ścisnął jej dłoń.
- Czemu mieliby cię nie polubić? Hm? Pomyśl. Jesteś piękną, mądrą, wykształconą i dobrą kobietą. Nie ma opcji żeby cię nie polubili.
- Hej, spójrz na mnie. Wszystko będzie dobrze. Polubią cię na pewno.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: pn paź 03, 2022 11:28 am
autor: Hope
- U nas w Polsce mało kto pamięta o tych zasadach, otwierania drzwi, przysuwania krzesła, całowania w rękę. Ale ci którzy to wciąż robią są doceniani - rzekła - to dżentelmeni. Zawsze mnie to... Urzekało.
Kobieta uśmiechnęła się kiedy wspomniał że ją polubią.
- Pewnie masz rację, na pewno masz rację... Po prostu...
Chwilę patrzyła mu w oczy, układając w umyśle jak przekazać mu to co chciała.
- No bo to twoja rodzina, mojej tu nie mam, nikogo teraz już nie mam. Więc po prostu się obawiam, chciałabym się gdzieś zadomowić, poczuć że należę do jakiegoś miejsca. Zapuścić korzenie. Pamiętasz kiedyś o tym rozmawialiśmy - pogładziła jego dłoń - to nie problem ciebie, ani nawet twojej rodziny. To jest w mojej głowie. Dlatego tak się denerwuje.
Po chwili jednak odetchnęła powoli.
- Ale pewnie masz rację, poradzę sobie. Będę sobą i to wystarczy.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: pn paź 03, 2022 5:16 pm
autor: William
- Ja pamiętam, ale fakt, nie jestem z Polski. Nie wiem czy to kwestia kraju, czy po prostu obyczajów, które mój dziadek przeniósł na ojca, a ojciec na mnie. Z drugiej strony naszą głową kościoła jest kobieta, w Polsce rządzi patriarchat, może to kwestia religii. Nie jestem wierzący, z resztą wiesz, ale kultura danego kraju jest zawsze związana z religią. W Iranie nikt nawet nie myśli, by poszanować prawa kobiet. To tylko takie moje obserwacje.
Will spojrzał na nią oczami pełnymi troski.
- Nadi... Masz mnie. Ja jestem twoją rodziną. Nie zapomniałem o tobie. Jesteś moją drugą połową. To, że z nikim się nie związałem chyba jednoznacznie o czymś świadczy. Nie chciałem nikogo poza tobą. Jeśli chcesz gdzieś zapuścić korzenie, to zapraszam cię do siebie. A moi rodzice z pewnością potraktują cię jak córkę. Masz tu rodzinę. Masz Gniewka, Gwennie, mnie, Evanlyn, jestem przekonany, że moich rodziców też sobie zjednasz. Nie musisz i nigdy nie musiałaś udawać, jesteś idealna, taka jaka jesteś. Rozchmurz się proszę, a wszystko będzie dobrze.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: pn paź 03, 2022 6:07 pm
autor: Hope
Hope nie wiedziała już co myśleć, z jednej strony czuła się bardzo szczęśliwa, wreszcie po tylu miesiącach. Z drugiej bała się, co nastąpi czy znów nie popełni błędu, czy tym razem wszystko wreszcie dobrze się ułoży. Hope naprawdę nie chciała już uciekać, chciała budować dom i bezpieczną przystań. Chciała nauczyć się całkiem zaufać komuś i przestać się bać.
Uśmiechnęła się delikatnie do Willa, nie pewnie.
- Dobrze, niech tak będzie. Spróbuję się nie bać i nie martwić jutrem - dodała, poważnie.
- Ja wiem że ty dawno chciałeś mi dać dom - wyciągnęła do niego znów dłoń - po prostu zawsze się czegoś obawiam. Wcześniej że wyjdzie nasza tajemnica, że ty stracisz pracę, w końcu byłam twoją studentką! Potem że znajdziesz inną, ja wiem co powiesz ale tak właśnie było. Po prostu musisz mi dać czas - powiedziała - muszę się upewnić, sama zrozumieć że ta przystań tam już jest. Że wreszcie mogę przestać się obawiać. Nikt mnie nie wyrzuci za drzwi pewnego dnia.
- Pojadę dziś do twoich rodziców i będzie naprawdę miło - powiedziała, na głos swoje myśli - tak będzie. Myślę że jestem na to gotowa.
Upiła łyk kawy którą im przyniosła przed chwilą kelnerka.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: pn paź 03, 2022 6:29 pm
autor: William
- Nie chodzi o to żebyś zupełnie nie martwiła się następnym dniem. Każdy się trochę martwi, ja też czasem mam obawy. Jak dzisiaj, kiedy szedłem do lecznicy, nie wiedziałem kogo spotkam. Nie wiem jak mi się ułoży współpraca z zespołem, to oczywiste, że trochę mnie to stresuje. Tak zawsze jest z nieznanym. Ja wiem, że mnie znasz, ale minęło dużo czasu. Masz prawo się obawiać. Ja... Ze mną jest inaczej. Stoję twardo na ziemi i wiem czego chcę. Zawsze wiedziałem co będzie dalej, szybko dostosowywałem się do sytuacji, nawet jeśli było bardzo ciężko. Po prostu taki jestem.
Chwycił ją za rękę.
- Masz tyle czasu ile potrzebujesz. Nie naciskam, powtarzam, żebyś wiedziała na pewno jakie jest moje stanowisko. Ale przestanę. Chociaż... Nie. Nie wiem. Może właśnie powinienem ci o tym przypominać?
- Oczywiście, że będzie miło kochanie! Na pewno będzie przyjemnie i moi rodzice cię zaakceptują.
Puścił jej dłoń po czym wstał i przesiadł się tak, by siedzieć obok niej, na tej samej kanapie. Założył jej rękę na ramię i przysunął do siebie, drugą dłoń położył jej na kolanie. Nikt nie mógł im teraz nic zrobić. Nawet Bjorn.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: pn paź 03, 2022 6:49 pm
autor: Hope
- Mów mi - poprosiła - czuję się.. myślę że tak powoli przywyknę i stanę się odważniejsza. Uwielbiam to że jesteś taki pewnym siebie, wiem czego chcesz, ja tak nie potrafię. Znaczy wiem czego chce, ale czasami wydaje mi się to nie do osiągnięcia, cofam się i uciekam. To że zaczęliśmy się spotykać było chyba pierwszym razem kiedy chciałam... pragnęłam właśnie ciebie.
Kobieta obróciła głowę w stronę mężczyzny, mówiła pewnym głosem.
- Praca w lecznicy wyszła zupełnie przez przypadek - przyznała - znajomy Bjorna nagle zniknął, przeniósł się i zostawił burdel. A Bjorn ogranicza pracę w lecznicy, żeby miał czas dla rodziny. Brakowało mu więc kogoś a ja się przypałętałam. Czasami odnoszę wrażenie że jestem łódką rzucaną na morzu przez wiatr.
- Ale wiesz co - spojrzała na niego jeszcze raz kładąc dłoń na jego policzku - przeniosę się do ciebie. Na tydzień, taki próbny ale.. chcę spróbować. Jestem tego pewne, nie nauczę się walczyć ze strachem nie konfrontując się z nim. A chcę być w pełni twoją drugą połówką.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: pn paź 03, 2022 7:06 pm
autor: William
Uśmiechnął się.
- Dobrze. Ale wiesz, że właśnie w takich decyzjach się z nim konfrontujesz? Oto w tym chodzi, żeby przeskakiwać własne bariery. Patrzeć im w oczy i po prostu stawać przed nimi, a potem skakać, mimo strachu. Tak już jest moje słońce. Ja zawsze przyjmę się pod dach, ciebie i Gniewka rzecz jasna. Swoją drogą mam nadzieję, że zwierzaki się dogadały. Dla Gwennie to coś nowego, mieć innego przyjaciela. Zawsze mieszkała tylko ze mną. Do zoo jeździ tylko sporadycznie. Nie chcę jej zabierać o węży i jadowitych jaszczurek. Co prawda spotkania z psami już jej się zdarzały. Najwyżej zwieje na swój drapak. Szopy są mieszanką kota i psa. Przynajmniej tak wynika z moich obserwacji.
- Chcesz jeszcze posiedzieć, czy może obejrzymy filiżanki?