Strona 5 z 8
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 3:35 pm
autor: Hope
Nadia poczuła jak znów opanowuje ją wzruszenie. Tyle czasu ukrywała przed światem, że ma chłopaka, przed studentami, wymyślała mnóstwo powodów by unikać randek. Cioci kłamała w żywe oczy, co było dla niej straszne, byle nikt się nie dowiedział. Teraz mogli nagle wszystko, cokolwiek by zapragnęli. Łzy ciekły jej po policzku ale nie ze smutku, a z radości. Zasłoniła na chwilę usta dłonia.
- Tak chcę, bardzo chcę- wyszeptała kiedy zapytał czy chce być jego połówką.
Przysunęła się by znów obdarować go całusami.
- Ja też nie znalazłam, nie chciałam szukać... - rzekła po chwili.
- Możemy.. możemy zacząć od kubka - powiedziała powoli- będzie tu na mnie czekał... Albo wiem kupmy sobie filiżanki. Takie w których będziemy mogli pić kawę wspólnie.
- Chce pojechać do miasta - powiedziała - chcę kupić filiżanki, kawę, wreszcie się nie ukrywać, nie bać że ktoś się dowie, kłamać bo nikt nie może wiedzieć że mam chłopaka. Mam moją bratnią duszę przy sobie!
- Chodź !- zeskoczyła z jego kolan podając mu rękę i chcąc wyjść od razu.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 4:23 pm
autor: William
- Hej, gdzie mi tu płaczesz - otarł jej łzy dłonią.
- Nie płaczemy, cieszymy się, tak? Jest dobrze. I będzie tylko lepiej - zaczepił swoim nosem o jej i pocałował.
- Oczywiście, że kupimy filiżanki, takie, jakie będziesz chciała. Które będą tylko nasze i dla nas - powiedział z entuzjazmem.
- I kawę. Wiesz, że twoja czarna, poranna kawa nigdy mi do ciebie nie pasowała? Jest gorzka i mocna, a ty jesteś jak kwiat jaśminu, delikatna i słodka - zaśmiał się nagle.
- Ja piję słodką i ze śmietanką, ona jest jak ty, może właśnie dlatego ja taką piję. Choć sam nie czuję się czarny i gorzki - pocałował ją po raz kolejny.
- I mam nadzieję, że taki nie jestem.
Nagle zeskoczyła z jego kolan i pociągnęła go żeby wstał.
- Hej, zaraz, zaraz, tylko się przebiorę - pochylił się i chwycił ją pod kolana żeby wziąć ją na ręce.
- Idziesz ze mną. Nie zostawię cię samej nie ma mowy - zaczął nieść ją w stronę schodów na górę. Weszli po nich i szybko znaleźli się w jego sypialni.
Pokój był jasny, miał lekko beżowe ściany. Łóżko stało przy ścianie, było ładnie posłane i przykryte kocem w kolorze cappuccino, w górze leżało mnóstwo poduszek w różnych kształtach. Na podłodze leżał miękki, kawowy dywan. Willi zawsze miał słabość do jasnych kolorów. Sypialnia była bardzo w jego stylu. Na prawo znajdowała się szafa wypełniająca ścianę aż po sam sufit, miała białe fronty ze złotymi uchwytami. Przed łóżkiem wisiał hamak-huśtawka, w im też znajdował się koc i poduszki. Wielu osobom styl w jakim urządzał swoje pokoje wydawał się kobiecy, ale on lubił żyć w przytulnych miejscach. Wokół okna balkonowego i nad łóżkiem wisiały lampki. Gdyby były zapalone można by zobaczyć, że dawały ciepłe, lekko stłumione światło. Otwarł szafę, a w niej można było zobaczyć idealny porządek. Koszule były wyprasowane i powieszone w równym rządku. Zdjął pierwszą z nich. Miała biały kolor, krótki rękaw i wykonana była z lnu.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 4:50 pm
autor: Hope
- Bo ma mnie obudzić - zaśmiała się przez łzy. Kiedy weszli do pokoju i postawił ją na ziemi, obróciła się rozglądając dookoła.
- Przytulniej niż ostatnio - zauważyła z uśmiechem. Hope nie była porządnicka, miała mało rzeczy u niego, a i tak większość przerzucała nie mogąc wymyśleć co akurat dziś założy. Nigdy nie wiedziała, na co będzie miała ochotę. A czasami do nauki zakładała jego sweter bo jak twierdziła pachnie mężczyzną i jest ciepły.
- Zresztą czasami też ci upijałam - przypomniała sobie spoglądając na niego.
Zdecydowanie podobało jej się w pokoju. Usiadła na chwilę na łóżku, żeby ocenić jego wygodę. Ale wtedy dojrzała kawowy dywan więc przeszła żeby ocenić czy jest miękki. Hope wbrew pozorom lubiła chodzić nago z łazienki do sypialni, wieczny problem leżał w tym, że marzły jej stopy. Miękki, ciepły dywan mógł być wybawieniem.
Ostatecznie usadowiła się jednak w hamaku, obserwując mężczyznę jak ubiera koszulę.
- Ładniej ci było w błękitnej koszuli - odezwała się. Pamiętała że na jedne ze świąt kupiła mu jasną, przepiękną w barwie koszulę, aby mógł mieć na wykłady. Hope uważała że podkreśla jego ciemne oczy i kontrastuje się z włosami.
Nadal siedziała na huśtawce z założoną nogą na nudzę i lekko się bujała. Uśmiechała się do Willa delikatnie i ciepło.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 5:09 pm
autor: William
- W błękitnej mówisz - uśmiechnął się i odłożył białą koszulę do szafy. Poprzesuwał wieszaki tak by dostać się do jasno niebieskiej koszuli. Dokładnie tej, którą mu kupiła. Nie wyrzucił jej, nie chciał i miał do niej słabość, choć nosił już bardzo rzadko.
- Na przykład w tej? - wyciągnął wieszak i pokazał jej koszulę, którą chciał założyć. Ściągnął przez głowę tą, którą miał na sobie i rzucił na łóżko. Przez chwilę był półnagi, teraz mogła zobaczyć, że przez czas kiedy się nie widzieli wyraźnie zwiększyły się jego mięśnie. Trenował znacznie częściej niż kiedyś, ale miał na to więcej czasu. Ubrał świeżą koszulę i zapiął w niej prawie wszystkie guziki, zostawił dwa wolne przy szyi.
- No dobra, teraz ty. Chodź tutaj - chwycił ją za rękę i pociągnął. Potem odwrócił się do szafy i otworzył najbardziej skrajne drzwiczki. W środku było prawie pusto. W zasadzie na pałąku od wieszaków wisiały tylko dwie rzeczy. Jej sukienki. Granatowa i niebieska. Wyciągnął obie i pokazał jej.
- To która? - zapytał.
- Jakoś nie umiałem się ich pozbyć...
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 5:49 pm
autor: Hope
- Jakoś nie umiałeś się pozbyć - przekręciła zabawnie głowę obserwując go uważnie. Puściła mu jedno oko, mrucząc przeciągle jak kot. Przysunęła się i pocałowała go lekko przygryzając dolną wargę mężczyzny.
- Teraz raczej noszę jaśniejsze kolory, ale.. błękitna będzie lepiej pasować do twojej koszuli - zauważyła chwytając wieszak z sukienką.
- Jakiegoś jeszcze fanta sobie zostawiłeś po mnie? - zapytała poprawiła mu kołnierzyk i ułożenie koszuli tak by dobrze się prezentowało.
- To co zakupy, a potem kolacja z Twoimi rodzicami? A jeszcze tą umowę musimy ogarnąć - dodała na sekundę poważniejąc.
Zabrała rzeczy i przeszła do łazienki aby przebrać się, ale zostawiła uchylone drzwi by mogli dalej rozmawiać. Po za przebraniem się, Hope próbowała ułożyć jakoś włosy żeby całość sprawiała dobre wrażenie.
- Nie wiem czy pracujesz z technikami ale u Berggensson'a to standard. Na jednego lekarza przypada jeden technik. Ty będziesz współpracował z Aaronem. I nie jest to mój pomysł teraz, po prostu jak wstępnie rozmawiałam o nowym lekarzu jakiś miesiąc temu z Bjornem powiedział, że Aaron może ci pomagać. Nie wiedziałam, że rozmawiamy o Tobie, wspominał tylko że chce kogoś nowego ściągnąć. Aaron to doświadczony technik, kilka lat już pracuje w lecznicy, asystuje też przy operacjach. Ostatnio został szefem techników. Chris musisz jeszcze poznać! To lekarz , ale bardzo sympatyczny, zajmuje się dużymi zwierzętami głównie. Zresztą mówiłam ci że brakuje nam kogoś od małych. Ostatnia lekarka poszła na macierzyńskie, wróci za dłuższy czas raczej.
Hope sama nie wiedziała, ale wróciła do starego nawyku. Rozmawiała z Willem będąc w zupełnie innym pomieszczeniu.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 6:00 pm
autor: William
- Powiedzmy, że tak - miał kilka rzeczy, ale nie chciał jej od razu o tym mówić. No i pozostawała kwestia pierścionka, o którym nic nie wiedziała. Teraz mocno zaczął się zastanawiać nad tym czy kiedykolwiek jej go da, czy nie lepiej będzie jak kupi inny, nowy, taki, który będzie już tylko kojarzył się z obecnymi czasami. Ale miał na to czas, nie zamierzał zbyt szybko z tym wyjeżdżać.
- Tak, taki właśnie jest plan. Najpierw miasto, potem moi rodzice. Tylko do nich zadzwonię - przeszedł przez pokój i stanął w drzwiach do łazienki, bezczelnie się jej przyglądając.
- Mhm. Nie mam problemu z pracą z kimkolwiek. Pracowałem i miałem praktyki ze studentami, więc technik, czy nie, nie stanowi dla mnie jakiejś niezwykłej zmiany. Ogarniemy umowę wieczorem, po wizycie u moich rodziców - podszedł do niej i pocałował ją w czoło.
- Czekam na dole - powiedział i wyszedł z łazienki.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 6:17 pm
autor: Hope
- Powiedzmy że tak... zawiało tajemnicą Panie Andrews- uznała - ale przyjmuje ten brak wytłumaczenia.
Kobieta spojrzała na niego w lustrze i uśmiechnęła się mimowolnie bardziej drapieżnie niż planowała. Podobało jej się, że na nią patrzy, to znaczyło że mu zależy, że nadal mu się podoba.
- Jasne zadzwoń - pokiwała głową, uśmiechając się na całusa w czoło.
-Napiszę jeszcze do Bjorna że to ogarnę, żeby się nie denerwował - zaraz będę! Nic się nie bój. Możesz wypuścić Gniewko na siku, pewnie będzie wdzięczny.
Rzuciła za nim jeszcze i wróciła do układania włosów. Chciała jakoś wyglądać, w końcu pozna jego rodziców. Nie wiedziała co oni sądzą o niej, co o niej wiedzą. To był poważny krok i cieszyła się że do niego doszło.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 6:32 pm
autor: William
Skoro chciała poznać jego rodziców, nie widział w tym nic złego, a im szybciej tym lepiej, bo ich związek wejdzie na kolejny poziom. Dla niego to też było ważne. Teraz mogli się spotykać bez obaw, że kogoś spotkają, bez stresu, że cokolwiek się wyda.
Zszedł na dół i wypuścił pieska na zewnątrz. Wyszedł za nim, by go pilnować. Wyciągnął telefon i wybrał numer.
- Mamo?
- Will! - ucieszyła się z głosu syna.
- Posłuchaj, czy dziś wieczorem jesteście z tatą wolni?
- Oczywiście! Chcesz wpaść?
- Nie tylko ja. Ja i moja dziewczyna.
- Dziewczyna? - zdziwiła się kobieta. - Masz kogoś? Nareszcie!
- Mamo, czekaj, to trochę inaczej niż sądzisz. To Hope.
- Hope? Jaka Hope?
- Nadia.
- Nadia? TA Nadia? Ta która cię zostawiła?
- Tak, ale dogadaliśmy się...
- Synku... - westchnęła - Wierzę, że wiesz co robisz, ale ona cię rzuciła i przez nią dwa lata byłeś sam.
- Wiem mamo, ale dogadaliśmy się. Jest dobrze. Wszystko jej wyjaśniłem.
- Dawno się spotykacie?
- Tak jakby spotkałem ją dzisiaj.
- Dzisiaj?
- Tak, dzisiaj. Wiesz, że miałem podpisać umowę o nową pracę. Okazało się, że Nadia pracuje w klinice weterynaryjnej.
- I tak po prostu postanowiliście się zejść?
- Mniej więcej, ale tak. Proszę nie bądź dla niej zbyt surowa. Popełniła błąd nie chcąc ze mną rozmawiać, ale już wszystko sobie wyjaśniliśmy i chcemy być razem.
- Bardzo ją kochałeś... Nadal kochasz, prawda?
- Tak. Nadal ją kocham.
- Dobrze więc, przyjdźcie. Będzie nam z tatą miło. Nareszcie ją poznam, wiem, że wcześniej dobrze wam się układało. Teraz też tak będzie kochanie.
- Jestem tego pewien.
- Co ci ugotować?
- Cokolwiek co zrobisz będzie dobre.
- Oj przestań! Przedstawiasz nam swoją drugą połowę, to nie może być coś zwykłego!
- Mamo...
- No dobrze, zrobię coś smacznego i upiekę szarlotkę.
- Wiesz mamo, że nie musisz.
- Wiem, wiem, ale i tak to zrobię.
Will zaśmiał się.
- Wiem. To do zobaczenia.
- Do zobaczenia synku!
- Do zobaczenia.
Will schował telefon i odszukał wzrokiem Gniewka. Akurat załatwiał się prosto w jego azalię. Uśmiechnął się krzywo pod nosem. No cóż, będzie musiał to zaakceptować.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 6:45 pm
autor: Hope
- Jestem już! - Hope zeszła z domu na dół. W między czasie napisała wiadomość na discordzie do Sarenki tłumacząc jej sytuację. Kto jak kto, ale ona powinna wiedzieć. Wspierała ją przez ostatnie dwa lata.
- Możemy jechać... Will? - rozejrzała się uważnie i ruszyła do wyjścia.
- A tu jesteś? - uśmiechnęła się widząc go. Poprawiła swój makijaż by wyglądać dobrze i elegancko.
- Możemy już ruszać, mam wszystko - powiedziała z uśmiechem - Gniewko!
Zawołała psiaka schylając się do niego by go pogłaskać po jasnej, miękkiej sierści.
Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.
: ndz paź 02, 2022 6:56 pm
autor: William
William wpuścił Gniewka do domu i zamknął za nim drzwi na klucz. Przy samochodzie oczywiście otworzył drzwi przed Hope. Potem sam wsiadł za kierownicę i wyjechał z podjazdu. Zawiózł ich prawie do samego centrum. Chciał ją zabrać do miejsca, które bardzo lubił i do którego chadzał. Była to herbaciarnia, ale można było w niej napić się nie tylko herbaty. Miejsce znajdowało się niedaleko rynku, w starym pałacyku, który ostał się w środku miasta. Herbaciarnia była jednocześnie sklepem, w którym można było kupić kubki i filiżanki. Z parkingu musieli przez kawałek iść pieszo. Will objął Hope za ramiona. Nareszcie nie musieli się przed nikim ukrywać. Przed budynkiem, klasycznie ruszył przodem i wpuścił ją do środka otwierając drzwi. Tak już był nauczony. Jego ojciec zawsze był szarmancki wobec kobiet i Will brał z niego przykład.
W środku intensywnie pachniało herbatą i gorącą wodą. Kilka stolików było zajętych, na szczęście jego ulubiony, w rogu, z kanapami był wolny. Poprowadził tam Hope i poprosił by usiadła.
- Możesz zamówić kawę, albo czekoladę, to też mają - przesunął po blacie menu herbaciarni.