[Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Do szczęście nie było jej wiele potrzebne. Było jej ciepło, była najedzona i miała do picia colę, a nie brudną wodę z rzeki. W dodatku siedziała na prawdziwym łóżku, na którym mogła spać. Chwyciła za kubek i napiła się, śmiejąc pod nosem. Jej oczy miały zupełnie inny blask, miała w nich iskierki szczęścia i wdzięczności.
- Nie zamierzam - zaśmiała się, kiedy powiedział, że nie ma więcej odwalać takich akcji. Oj zdecydowanie nie zamierzała, za bardzo chciała żyć.
- Czyli... Hmm... Wiedziałam, że dzisiaj umrę. Po prostu wiedziałam. Było strasznie zimno. Już nawet bombardowanie mnie nie ruszało. Pomyślałam sobie, że i tak umrę. Ale potem starałam się nie spać, wiedziałam, że jak zasnę to będzie koniec. A ja nie chcę umierać. Bardzo, bardzo nie chcę umierać. Wiem, że nie mam zupełnie nic i pewnie nie powinno mi zależeć, ale chcę żyć, mimo wszystko - mówiła absolutnie szczerze. Chyba musiała to z siebie wyrzucić. Przesunęła się pod ścianę i skuliła przyciągając nogi do klatki piersiowej i obejmując je ramionami tak mocno, że położyła sobie podbródek na kolanach.
- Tak jestem wierząca. Ale... Nie wiem co mam myśleć. Umarłam i... Myślałam, że będzie tak jak opowiadają to inni. Jakieś światło, uczucie błogości, cokolwiek... Tylko, że tam nic nie było. Tylko ciemność. Nie czułam, że jest mi lepiej. Właściwie nic nie czuła. Nie widziałam Chrystusa, ani Maryi, żadnych bram do raju, czy św. Piotra z kluczem. Tam... Tam nic nie było. I nie wiem co o tym myśleć. Chciałabym z kimś o tym porozmawiać.
- Zostaję tu... - powtórzyła po nim.
- Tu, czyli w tym pokoju? Nie będę mogła wyjść na zewnątrz? A... Będę mogła umyć zęby? I... Ja... Chodzi o to... - dziewczyna poczerwieniała aż po same uszy i prawie schowała twarz w kolanach. Unikała wzroku żołnierza, a w żołądku znów ją ścisnęło.
- Są tu jakieś dziewczyny? - wyleciało jej z głowy, że ubrania przyniosła jej kobieta - Bo... Ja... Potrzebuję... No wiesz... Kobiecych rzeczy... Ja... Jakby... - nie umiała wydusić z siebie o co jej chodzi - mam okres i... potrzebuje... I muszę pójść do łazienki, ale... No wiesz...
- Nie zamierzam - zaśmiała się, kiedy powiedział, że nie ma więcej odwalać takich akcji. Oj zdecydowanie nie zamierzała, za bardzo chciała żyć.
- Czyli... Hmm... Wiedziałam, że dzisiaj umrę. Po prostu wiedziałam. Było strasznie zimno. Już nawet bombardowanie mnie nie ruszało. Pomyślałam sobie, że i tak umrę. Ale potem starałam się nie spać, wiedziałam, że jak zasnę to będzie koniec. A ja nie chcę umierać. Bardzo, bardzo nie chcę umierać. Wiem, że nie mam zupełnie nic i pewnie nie powinno mi zależeć, ale chcę żyć, mimo wszystko - mówiła absolutnie szczerze. Chyba musiała to z siebie wyrzucić. Przesunęła się pod ścianę i skuliła przyciągając nogi do klatki piersiowej i obejmując je ramionami tak mocno, że położyła sobie podbródek na kolanach.
- Tak jestem wierząca. Ale... Nie wiem co mam myśleć. Umarłam i... Myślałam, że będzie tak jak opowiadają to inni. Jakieś światło, uczucie błogości, cokolwiek... Tylko, że tam nic nie było. Tylko ciemność. Nie czułam, że jest mi lepiej. Właściwie nic nie czuła. Nie widziałam Chrystusa, ani Maryi, żadnych bram do raju, czy św. Piotra z kluczem. Tam... Tam nic nie było. I nie wiem co o tym myśleć. Chciałabym z kimś o tym porozmawiać.
- Zostaję tu... - powtórzyła po nim.
- Tu, czyli w tym pokoju? Nie będę mogła wyjść na zewnątrz? A... Będę mogła umyć zęby? I... Ja... Chodzi o to... - dziewczyna poczerwieniała aż po same uszy i prawie schowała twarz w kolanach. Unikała wzroku żołnierza, a w żołądku znów ją ścisnęło.
- Są tu jakieś dziewczyny? - wyleciało jej z głowy, że ubrania przyniosła jej kobieta - Bo... Ja... Potrzebuję... No wiesz... Kobiecych rzeczy... Ja... Jakby... - nie umiała wydusić z siebie o co jej chodzi - mam okres i... potrzebuje... I muszę pójść do łazienki, ale... No wiesz...
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- To dobrze - ucieszyło go to. Dobrze że nie chciała umierać, że chciała żyć.
- Wiesz co, zdrowie i życie jest najważniejsze, całą resztę można zbudować, czy raczej odbudować. Jestem pewien że wojna w końcu się skończy i twój kraj stanie na nogi, odbuduje się jeszcze piękniejszy - powiedział z przekonaniem w głosie.
- Musisz żyć żeby to zobaczyć i być dumna ze swojej ojczyzny - dodał. On był, każdego dnia walczył o jej potęgę i siłę.
- Sprawdzimy w takim razie czy jest kapelan jutro. Ja.. ja nie wierzę. Widziałem tyle śmierci, tyle powrotów że przestałem wierzyć. Raczej ufam biologii i medycynie ona jest potwierdzona i fizycznie można ją poczuć. Jak trzymasz serce w dłoni i wykonujesz masaż to ono jest fizyczne, istnieje i.. może nie będę się wymądrzał. Skoro potrzebujesz z kimś porozmawiać, poszukamy kogoś odpowiedniego - zakończył swój wywód.
- Tu czyli w bazie. Czekamy na przysłanie medyków oraz tłumaczy - powiedział prosto - łącznościowcy też będą potrzebni. Nie ważne tu w sensie w bazie. W pokoju na razie też, nim nie znajdziemy ci innego lokum. Pewnie wolałabyś być z kimś z twojego kraju? Poszukamy i jak znajdziemy, przeniesiemy cię do kogoś kto ma wolne łóżko w pokoju.
- Denbienko, możesz chodzić gdzie chcesz.. to nie więzienie, to baza wojskowa. Nie jesteś tu zamknięta, Dbamy tu o bezpieczne schronienie cywili. Możesz rozmawiać z kim zechcesz, chodzić, pomagać jeśli będziesz chciała.
- Aaaa... - wstał z podłogi otwarł jej na oścież boczne małe drzwi - tu masz łazienkę, jest do dyspozycji, jest też ciepła woda, ale prosiłbym o oszczędzanie, też chce się umyć w cieple. A to z bojlera jest ciągnięte, całą instalację musieliśmy przerobić... nie ważne. Pójdę po Lisę.
Wyszedł z pomieszczenia. Po chwili wróciła już sama Lisa. Czarnoskóra kobieta uśmiechnęła się do niej.
- Słyszałam że potrzebujesz wsparcia.. kobiece dni.. wszystkie mamy ten sam ból - podała jej czekoladę i tampony. Mogę ci jeszcze jakoś pomoc? Umyć się czy cokolwiek? Doktorek poczeka na zewnątrz, zrobi obchód pewnie więc chwilę mu to zajmie.
- Wiesz co, zdrowie i życie jest najważniejsze, całą resztę można zbudować, czy raczej odbudować. Jestem pewien że wojna w końcu się skończy i twój kraj stanie na nogi, odbuduje się jeszcze piękniejszy - powiedział z przekonaniem w głosie.
- Musisz żyć żeby to zobaczyć i być dumna ze swojej ojczyzny - dodał. On był, każdego dnia walczył o jej potęgę i siłę.
- Sprawdzimy w takim razie czy jest kapelan jutro. Ja.. ja nie wierzę. Widziałem tyle śmierci, tyle powrotów że przestałem wierzyć. Raczej ufam biologii i medycynie ona jest potwierdzona i fizycznie można ją poczuć. Jak trzymasz serce w dłoni i wykonujesz masaż to ono jest fizyczne, istnieje i.. może nie będę się wymądrzał. Skoro potrzebujesz z kimś porozmawiać, poszukamy kogoś odpowiedniego - zakończył swój wywód.
- Tu czyli w bazie. Czekamy na przysłanie medyków oraz tłumaczy - powiedział prosto - łącznościowcy też będą potrzebni. Nie ważne tu w sensie w bazie. W pokoju na razie też, nim nie znajdziemy ci innego lokum. Pewnie wolałabyś być z kimś z twojego kraju? Poszukamy i jak znajdziemy, przeniesiemy cię do kogoś kto ma wolne łóżko w pokoju.
- Denbienko, możesz chodzić gdzie chcesz.. to nie więzienie, to baza wojskowa. Nie jesteś tu zamknięta, Dbamy tu o bezpieczne schronienie cywili. Możesz rozmawiać z kim zechcesz, chodzić, pomagać jeśli będziesz chciała.
- Aaaa... - wstał z podłogi otwarł jej na oścież boczne małe drzwi - tu masz łazienkę, jest do dyspozycji, jest też ciepła woda, ale prosiłbym o oszczędzanie, też chce się umyć w cieple. A to z bojlera jest ciągnięte, całą instalację musieliśmy przerobić... nie ważne. Pójdę po Lisę.
Wyszedł z pomieszczenia. Po chwili wróciła już sama Lisa. Czarnoskóra kobieta uśmiechnęła się do niej.
- Słyszałam że potrzebujesz wsparcia.. kobiece dni.. wszystkie mamy ten sam ból - podała jej czekoladę i tampony. Mogę ci jeszcze jakoś pomoc? Umyć się czy cokolwiek? Doktorek poczeka na zewnątrz, zrobi obchód pewnie więc chwilę mu to zajmie.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
Słuchała go, ale nie wiedziała co powiedzieć. Czy wolała być z innymi Ukraińcami? Nie wiedziała. Mówienie po angielsku było dla niej tak naturalne, jak w ojczystym języku. Ukrainki z dziećmi miały takie same historie jak ona, potraciły rodziny, domy, wszystko co miały. Ona miała już dość takich historii, dość łez. I chyba wolała zostać z żołnierzem. Ale mu tego nie powiedziała. Doskonale zdawała sobie sprawę, że to był jego pokój i na pewno chciał być w nim sam, a nie z jakąś ukraińską sierotą.
Mówił jej, że widział śmierć. Chyba nie zdawał sobie sprawy ile trupów widziała ona. Przez rok na wojnie trochę się tego nazbierało. Widok martwego ciało, często rozerwanego w najwymyślniejszy sposób przestał już robić na niej wrażenie. Kiedy zaczęły się przymrozki, a ziemia zrobiła się twarda jak skała tych co zginęli trzeba było palić. Doskonale znała smród palonych zwłok. Życie tutaj przypominało horror, ale on chyba o tym nie wiedział. On miał gdzieś dom. Miał pewnie rodzinę. Spał w miękkim łóżku i zawsze miał co jeść. Nie wiedział jak to jest być nią. Sierotą bez dokumentów, pieniędzy, pijącą wodę z rzeki.
Nie ruszyła się z miejsca, kiedy żołnierz pokazywał jej łazienkę. Nie odezwała się też ani słowem. Kiedy przyszła Lisa spojrzała na nią smutnymi oczami. Powoli wyprostowała nogi i usiadła na brzegu łóżka.
- Macie tu czekoladę? - oczy znów jej rozbłysły.
- Naprawdę mogę? - spojrzała na kobietę pytająco. Gdy Lisa pokiwała głową, nieśmiało wyciągnęła rękę. Wzięła też tampony i popatrzyła na kobietę z wdzięcznością, jak szczeniak, który właśnie dostał jedzenie.
- Dziękuję pani - powiedziała cichutko - Nie... Ja... Poradzę sobie - Wstała powoli z łóżka i ruszyła do łazienki. Lisa zniknęła z pokoju. Ana weszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi, rozebrała się. Spojrzała na siebie w lustrze. Była zaniedbana, bardzo zaniedbana i brudna. Dobrze, że mama sfinansowała jej na osiemnastkę depilację laserową, w przeciwnym razie wyglądałaby teraz jak Yeti. Tyle dobrze, że o to nie musiała się martwić. Przypomniało jej się, jak mama dała jej voucher, jak bardzo się z tego cieszyła. To był super prezent. Mama zawsze bardzo o nią dbała. Była taka kobieca, piękna, zadbana. Zawsze była dla niej wzorem. Właściwie była idealna. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Mamo... Tak bardzo za tobą tęsknię... Odwróciła się i weszła pod prysznic. Ostatni raz ciepłą wodę czuła bardzo dawno temu, już zapomniała jak to jest. Ciepła woda i mydło. Tylko tyle i aż tyle. Nie miała szamponu, ale i tak umyła włosy. Były bardzo długie, sięgały jej prawie pośladków, więc umęczyła się z nimi co nie miara. Od początku wojny myła je tak często jak się dało. Nie chciała dostać wszy. Pal licho ciało, nie chciała mieć w głowie skaczących istot. Umycie się przyniosło jej ogromną ulgę. Wytarła się w szorstki ręcznik, który znalazła w łazience, osuszyła nim też włosy. Wcześniej załatwiła swoje kobiece potrzeby. Nie mówiąc już o tym, że zwyczajnie chciało jej się siusiu. Ubrała się w te same rzeczy, które miała na sobie wcześniej, nie przeszkadzało jej to. Już dawno przyzwyczaiła się do faktu, że pranie to luksus, którego na wojnie praktycznie nie ma. Wyszła z łazienki i zobaczyła, że jej wybawiciel siedzi na łóżku. Nie słyszała, kiedy wrócił. Oparła się plecami o drzwi łazienki jakby bała się podejść.
- Nie powiedziałeś mi jak masz na imię... - odezwała się cicho.
Mówił jej, że widział śmierć. Chyba nie zdawał sobie sprawy ile trupów widziała ona. Przez rok na wojnie trochę się tego nazbierało. Widok martwego ciało, często rozerwanego w najwymyślniejszy sposób przestał już robić na niej wrażenie. Kiedy zaczęły się przymrozki, a ziemia zrobiła się twarda jak skała tych co zginęli trzeba było palić. Doskonale znała smród palonych zwłok. Życie tutaj przypominało horror, ale on chyba o tym nie wiedział. On miał gdzieś dom. Miał pewnie rodzinę. Spał w miękkim łóżku i zawsze miał co jeść. Nie wiedział jak to jest być nią. Sierotą bez dokumentów, pieniędzy, pijącą wodę z rzeki.
Nie ruszyła się z miejsca, kiedy żołnierz pokazywał jej łazienkę. Nie odezwała się też ani słowem. Kiedy przyszła Lisa spojrzała na nią smutnymi oczami. Powoli wyprostowała nogi i usiadła na brzegu łóżka.
- Macie tu czekoladę? - oczy znów jej rozbłysły.
- Naprawdę mogę? - spojrzała na kobietę pytająco. Gdy Lisa pokiwała głową, nieśmiało wyciągnęła rękę. Wzięła też tampony i popatrzyła na kobietę z wdzięcznością, jak szczeniak, który właśnie dostał jedzenie.
- Dziękuję pani - powiedziała cichutko - Nie... Ja... Poradzę sobie - Wstała powoli z łóżka i ruszyła do łazienki. Lisa zniknęła z pokoju. Ana weszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi, rozebrała się. Spojrzała na siebie w lustrze. Była zaniedbana, bardzo zaniedbana i brudna. Dobrze, że mama sfinansowała jej na osiemnastkę depilację laserową, w przeciwnym razie wyglądałaby teraz jak Yeti. Tyle dobrze, że o to nie musiała się martwić. Przypomniało jej się, jak mama dała jej voucher, jak bardzo się z tego cieszyła. To był super prezent. Mama zawsze bardzo o nią dbała. Była taka kobieca, piękna, zadbana. Zawsze była dla niej wzorem. Właściwie była idealna. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Mamo... Tak bardzo za tobą tęsknię... Odwróciła się i weszła pod prysznic. Ostatni raz ciepłą wodę czuła bardzo dawno temu, już zapomniała jak to jest. Ciepła woda i mydło. Tylko tyle i aż tyle. Nie miała szamponu, ale i tak umyła włosy. Były bardzo długie, sięgały jej prawie pośladków, więc umęczyła się z nimi co nie miara. Od początku wojny myła je tak często jak się dało. Nie chciała dostać wszy. Pal licho ciało, nie chciała mieć w głowie skaczących istot. Umycie się przyniosło jej ogromną ulgę. Wytarła się w szorstki ręcznik, który znalazła w łazience, osuszyła nim też włosy. Wcześniej załatwiła swoje kobiece potrzeby. Nie mówiąc już o tym, że zwyczajnie chciało jej się siusiu. Ubrała się w te same rzeczy, które miała na sobie wcześniej, nie przeszkadzało jej to. Już dawno przyzwyczaiła się do faktu, że pranie to luksus, którego na wojnie praktycznie nie ma. Wyszła z łazienki i zobaczyła, że jej wybawiciel siedzi na łóżku. Nie słyszała, kiedy wrócił. Oparła się plecami o drzwi łazienki jakby bała się podejść.
- Nie powiedziałeś mi jak masz na imię... - odezwała się cicho.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Mów mi Lisa, i naprawdę jak coś śmiało uderzaj - powiedziała szczerze.
Lisa zostawiła jej ostatecznie całą czekoladę w racjach źywnościowych co jakiś czas jakaś była. A i tak mogła je przehandlowywać z chłopakami. Ona dawała chociażby doktorkowi orzechowy batonik, na który i tak była uczulona. Zostawiła jej też cały zestaw tamponów. Aiden zrobił obchód, sprawdził pacjentów, obejrzał rany. Ale był przede wszystkim po porostu wykończony. Przyniósł sobie składaną polówkę do pokoju i wcisnął ją pod ścianę, tam gdzie wcześniej siedział. Wyciągnął się na chwilę na łożku, Jak bylo wygodnie, ale to spowodowało, że zaczął przysypiać. Zerwał się i usiadł na posłaniu. W pokoju pachniało teraz inaczej, dopiero po chwili to zauważył.
- Już wstaję - zauważył jej zachowanie i niechętnie ale poderwał się z lóżka. Usiadł na brzegu polówki.
- Aiden - odpowiedział.
- A ty? - zapytał
- Kładź się jesteś pewnie wykończona - dodał. Mimo że mówił w rozkazującym tonie, to nie słychać było tego w głosie. Miał ciepły, dość niski głos. Sam zaczął zbierać swoje świeże rzeczy.
- A.. mówiłaś coś o szczoteczce - przypomniał sobie i wyciągnął z jednej z otwartych racji plastikową szczoteczkę i małą ilość pasty w mini tubce.
Lisa zostawiła jej ostatecznie całą czekoladę w racjach źywnościowych co jakiś czas jakaś była. A i tak mogła je przehandlowywać z chłopakami. Ona dawała chociażby doktorkowi orzechowy batonik, na który i tak była uczulona. Zostawiła jej też cały zestaw tamponów. Aiden zrobił obchód, sprawdził pacjentów, obejrzał rany. Ale był przede wszystkim po porostu wykończony. Przyniósł sobie składaną polówkę do pokoju i wcisnął ją pod ścianę, tam gdzie wcześniej siedział. Wyciągnął się na chwilę na łożku, Jak bylo wygodnie, ale to spowodowało, że zaczął przysypiać. Zerwał się i usiadł na posłaniu. W pokoju pachniało teraz inaczej, dopiero po chwili to zauważył.
- Już wstaję - zauważył jej zachowanie i niechętnie ale poderwał się z lóżka. Usiadł na brzegu polówki.
- Aiden - odpowiedział.
- A ty? - zapytał
- Kładź się jesteś pewnie wykończona - dodał. Mimo że mówił w rozkazującym tonie, to nie słychać było tego w głosie. Miał ciepły, dość niski głos. Sam zaczął zbierać swoje świeże rzeczy.
- A.. mówiłaś coś o szczoteczce - przypomniał sobie i wyciągnął z jednej z otwartych racji plastikową szczoteczkę i małą ilość pasty w mini tubce.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Aiden... Jaki? Chyba masz jakieś nazwisko, co nie? - zapytała. Była taka młodzieńcza i zupełnie inna niż ci wszyscy żołnierze.
- Anastazja, Anastazja Fjodorowa - przedstawiła się.
- Dlaczego mówiłeś do mnie Dębinko? - zapytała, już wcześniej zauważyła, że tak mówi, miała go o to zapytać, ale jakoś jej to uleciało.
- Ile masz lat? Jesteś lekarzem? - dopytywała dalej stojąc oparta plecami o drzwi łazienki. Po umyciu się wydawała się bardziej ożywiona. Z końcówek jej włosów na podłogę kapała woda i było jej zimno w głowę, ale nie mogła chodzić brudna.
- Oo, dziękuję - odbiła się pośladkami od drzwi i podeszła, żeby wziąć szczoteczkę.
- To ja... Później pójdę. Powinien się pan iść umyć - wcześniej mówiła do niego na ty, ale zrozumiała, że chyba nie powinna, więc uznała, że musi to zmienić. Powinna mieć do niego więcej szacunku, w końcu ją uratował i nakarmił.
- Anastazja, Anastazja Fjodorowa - przedstawiła się.
- Dlaczego mówiłeś do mnie Dębinko? - zapytała, już wcześniej zauważyła, że tak mówi, miała go o to zapytać, ale jakoś jej to uleciało.
- Ile masz lat? Jesteś lekarzem? - dopytywała dalej stojąc oparta plecami o drzwi łazienki. Po umyciu się wydawała się bardziej ożywiona. Z końcówek jej włosów na podłogę kapała woda i było jej zimno w głowę, ale nie mogła chodzić brudna.
- Oo, dziękuję - odbiła się pośladkami od drzwi i podeszła, żeby wziąć szczoteczkę.
- To ja... Później pójdę. Powinien się pan iść umyć - wcześniej mówiła do niego na ty, ale zrozumiała, że chyba nie powinna, więc uznała, że musi to zmienić. Powinna mieć do niego więcej szacunku, w końcu ją uratował i nakarmił.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Aiden Hayes.. jest na mundurze - wskazał jej na kurtkę jakby to było absolutnie oczywiste. Uśmiechnął się delikatnie, bardzo łagodnie.
- Nie wiedzieliśmy jak się nazywasz, więc nadaliśmy ci jakieś przezwisko. Jakby się okazało, że będziesz nie przytomna kilka dni dla przykładu to mówienie o tobie " przenieście tę"... no brzmi strasznie głupio. A tak.. całkiem spora część ma jakąś ksywę. A dwa odszukaliśmy się w Deba - bardzo nie szło mu wypowiadanie tej nazwy. Nazwy były tu mega dziwne, ale co kraj to nazwy.
- Skończyłem medycynę, pracowałem jako lekarz w Bostonie, ale jestem żołnierzem sił specjalnych - dodał z dumą. Brakowało żeby zaczął salutować, to ton głosu tak brzmiał.
- Mam 30 lat - dodał odpowiadając na jej kolejne pytania - a ty? Wydajesz się raczej młoda.
Mógłby ją zapytać skąd pochodzi, co robiła przed wojną, ale nauczył się że wtedy wracały te wszystkie przykre wspomnienia. Ofiary wojny potrafiły często wszystko, do tego żony, mężów, dzieci. A tak bardzo nie chciał gasić tego dziwnego ognia który się teraz rozpalił w jej oczach.
- Ach europejczycy - zaśmiał się pod nosem - Aiden mów mi Aiden, albo doktorku.. jak wolisz. W bazie wszyscy tam o mnie mówią.Jak wymyślisz jeszcze inne przezwisko też się nie obrażę. Wszyscy jesteśmy po tej samej stronie, pracujemy ramię w ramię, walczymy razem na jednym froncie więc nie róbmy między sobą dystansu. - wszyscy zauważyli, że koncepcja budowania dysnasu jest jakąś manią europejczyka, musiałeś mieć tytuł, nazwisko, cały zestaw skąplikowanych tytułow. A to była wojna, tu musieli liczyć na siebie, nie na habilitowanego profesora nauk przyrod.. coś tam ale na Trolla. Trolla znali, klepali go po ramieniu, pili z nim colę w stołówce i tak go postrzegano. Nikogo nie interesowalo że gdzieś tam przed wojną w Kijowie był specjalistą od czegoś od zwierząt. Był po prostu Trollem i sprawdzał się w tym co umiał najlepiej - czyli znał się na falach i nawigacji.
- Skąd znasz tak bardzo dobrze nasz język? - dopytał jeszcze z ciekawości.
- Nie wiedzieliśmy jak się nazywasz, więc nadaliśmy ci jakieś przezwisko. Jakby się okazało, że będziesz nie przytomna kilka dni dla przykładu to mówienie o tobie " przenieście tę"... no brzmi strasznie głupio. A tak.. całkiem spora część ma jakąś ksywę. A dwa odszukaliśmy się w Deba - bardzo nie szło mu wypowiadanie tej nazwy. Nazwy były tu mega dziwne, ale co kraj to nazwy.
- Skończyłem medycynę, pracowałem jako lekarz w Bostonie, ale jestem żołnierzem sił specjalnych - dodał z dumą. Brakowało żeby zaczął salutować, to ton głosu tak brzmiał.
- Mam 30 lat - dodał odpowiadając na jej kolejne pytania - a ty? Wydajesz się raczej młoda.
Mógłby ją zapytać skąd pochodzi, co robiła przed wojną, ale nauczył się że wtedy wracały te wszystkie przykre wspomnienia. Ofiary wojny potrafiły często wszystko, do tego żony, mężów, dzieci. A tak bardzo nie chciał gasić tego dziwnego ognia który się teraz rozpalił w jej oczach.
- Ach europejczycy - zaśmiał się pod nosem - Aiden mów mi Aiden, albo doktorku.. jak wolisz. W bazie wszyscy tam o mnie mówią.Jak wymyślisz jeszcze inne przezwisko też się nie obrażę. Wszyscy jesteśmy po tej samej stronie, pracujemy ramię w ramię, walczymy razem na jednym froncie więc nie róbmy między sobą dystansu. - wszyscy zauważyli, że koncepcja budowania dysnasu jest jakąś manią europejczyka, musiałeś mieć tytuł, nazwisko, cały zestaw skąplikowanych tytułow. A to była wojna, tu musieli liczyć na siebie, nie na habilitowanego profesora nauk przyrod.. coś tam ale na Trolla. Trolla znali, klepali go po ramieniu, pili z nim colę w stołówce i tak go postrzegano. Nikogo nie interesowalo że gdzieś tam przed wojną w Kijowie był specjalistą od czegoś od zwierząt. Był po prostu Trollem i sprawdzał się w tym co umiał najlepiej - czyli znał się na falach i nawigacji.
- Skąd znasz tak bardzo dobrze nasz język? - dopytał jeszcze z ciekawości.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Ach, rozumiem. To ładne. Dębinka... Bo znaleźliście mnie w Dębach. Czyli w sumie moglibyście mówić Oak Gril. Dęby to drzewa, po angielsku oaks.
Cofnęła się pod najbliższą ścianę, żeby oprzeć o nią plecy. Schowała ręce za plecami, nadal trzymając w nich szczoteczkę.
- Dziewiętnaście - odparł oblizując wargi.
- Byłam na pierwszym roku studiów, ale potem zaczęła się wojna i nawet nie dotarliśmy do sesji.
- Hej! - burknęła - Ależ wy, Amerykanie jesteście okropni. Każde zachowanie musicie zwalać na pochodzenie? To, że jestem Ukrainką i Europejką, nie znaczy że zachowuje się przez to w określony sposób. Chciałam być po prostu miła - spuściła smutno głowę i zarumieniła się.
- Nie wiem jak mam mówić, nigdy nie byłam w takiej sytuacji. I wolę Aiden... - wydukała - ja naprawdę chciałam być po prostu miła...
- Moi rodzice wysłali mnie do anglojęzycznego przedszkola. To znaczy nie... Inaczej, po prostu tam zaczęłam się uczyć i potem poszłam do szkoły z tym językiem. Nauczyciele powiedzieli rodzicom, że mam zdolności i może powinni spróbować też z innymi językami. Zaczęłam się uczyć niemieckiego, potem włoskiego i polskiego. Jak kończyłam liceum, to znałam już 4 języki. Nauka zawsze przychodziła mi łatwo, więc pomyślałam, że pójdę na filologię angielską. Ale potem wybuchła wojna i chuj wyszedł ze studiowania... Przepraszam... - szybko zorientowała się, że zaklęła. Cholerna wojna nauczył ją przekleństw. Kiedy była zła klęła bez umiaru, to pomagało, ale czasem coś jej się po prostu wymsknęło i było jej głupio. Rodzice nauczyli ją ładnie mówić i nie przeklinać.
Cofnęła się pod najbliższą ścianę, żeby oprzeć o nią plecy. Schowała ręce za plecami, nadal trzymając w nich szczoteczkę.
- Dziewiętnaście - odparł oblizując wargi.
- Byłam na pierwszym roku studiów, ale potem zaczęła się wojna i nawet nie dotarliśmy do sesji.
- Hej! - burknęła - Ależ wy, Amerykanie jesteście okropni. Każde zachowanie musicie zwalać na pochodzenie? To, że jestem Ukrainką i Europejką, nie znaczy że zachowuje się przez to w określony sposób. Chciałam być po prostu miła - spuściła smutno głowę i zarumieniła się.
- Nie wiem jak mam mówić, nigdy nie byłam w takiej sytuacji. I wolę Aiden... - wydukała - ja naprawdę chciałam być po prostu miła...
- Moi rodzice wysłali mnie do anglojęzycznego przedszkola. To znaczy nie... Inaczej, po prostu tam zaczęłam się uczyć i potem poszłam do szkoły z tym językiem. Nauczyciele powiedzieli rodzicom, że mam zdolności i może powinni spróbować też z innymi językami. Zaczęłam się uczyć niemieckiego, potem włoskiego i polskiego. Jak kończyłam liceum, to znałam już 4 języki. Nauka zawsze przychodziła mi łatwo, więc pomyślałam, że pójdę na filologię angielską. Ale potem wybuchła wojna i chuj wyszedł ze studiowania... Przepraszam... - szybko zorientowała się, że zaklęła. Cholerna wojna nauczył ją przekleństw. Kiedy była zła klęła bez umiaru, to pomagało, ale czasem coś jej się po prostu wymsknęło i było jej głupio. Rodzice nauczyli ją ładnie mówić i nie przeklinać.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Właściwie masz rację, ale wyszło jakoś tak... Denbinka - powiedział. Literę "ę" za cholerę nie umiał wymówić.
- 19? Czyli oceniłam cię na młodziej. W sumie kobiety zwykle lubią być oceniane młodziek.
- Rozumiem, bardzo mi przykro - powiedział szczerze - ale to znaczy że możesz w razie czego dokończyć te studia gdzieś idziej, skoro nasz aż tak dużo języków. I wrócić do kraju kiedy będzie spokojnie, kiedy będzie już po wojnie i zaczniecie odbudowywać dom - dodał szybko ostatnie zdanie. Wydawało mu się że pomysł żeby wyjechała na studia zabrzmiał tak jakby nie życzył jej powrotu. Mówił wasz kraj upadnie i nic z tym nie zrobisz. A przecież tak nie myślał
- Miła? Nie, nie.. to ja przepraszam. Nie ogarniam czemu tak robicie.. bo to dotyczy wielu nacji ale właśnie z Europy. Nie mówię tego jako zwalanie.. zauważyłem to... po prostu nie rozumiem. Przepraszam jeśli to coś dobrego. Dziękuję, że chcesz być miła. Doceniam to.
- A ty jak wolisz być nazywana? - dopytał.
- Jeszcze do tego wrócisz - próbował ją pocieszyć - to pewnie sytuacja czasowa. Wywalczycie swoją wolność, bo macie lwie serca.
- 19? Czyli oceniłam cię na młodziej. W sumie kobiety zwykle lubią być oceniane młodziek.
- Rozumiem, bardzo mi przykro - powiedział szczerze - ale to znaczy że możesz w razie czego dokończyć te studia gdzieś idziej, skoro nasz aż tak dużo języków. I wrócić do kraju kiedy będzie spokojnie, kiedy będzie już po wojnie i zaczniecie odbudowywać dom - dodał szybko ostatnie zdanie. Wydawało mu się że pomysł żeby wyjechała na studia zabrzmiał tak jakby nie życzył jej powrotu. Mówił wasz kraj upadnie i nic z tym nie zrobisz. A przecież tak nie myślał
- Miła? Nie, nie.. to ja przepraszam. Nie ogarniam czemu tak robicie.. bo to dotyczy wielu nacji ale właśnie z Europy. Nie mówię tego jako zwalanie.. zauważyłem to... po prostu nie rozumiem. Przepraszam jeśli to coś dobrego. Dziękuję, że chcesz być miła. Doceniam to.
- A ty jak wolisz być nazywana? - dopytał.
- Jeszcze do tego wrócisz - próbował ją pocieszyć - to pewnie sytuacja czasowa. Wywalczycie swoją wolność, bo macie lwie serca.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Dębinka. Ę, musisz mówić "Ę" - zaśmiała się cicho pod nosem.
- Mhm. 19. No... jak się ma 19ście lat to nie chce się być ocenianą na mniej, bo mają cię za dziecko. Mnie i tak mają za dziecko, jestem mała, chuda i wyglądam jak krasnoludek, albo dziecinna księżniczka Disneya, a nie jestem już dzieckiem. Dawno przestałam nim być.
- Wyjechać? Stąd? To nie możliwe. Wiesz co mam? Dokładne nic. Zero. Null. Mam dziewiętnaście lat, nie mam wykształcenia bo nie miałam jak go zdobyć. Nie mam pieniędzy, nie mam domu, nie mam rodziny. Moim największym priorytetem jest w tej chwili jedzenie i spanie w miejscu, w którym nie zamarznę na śmierć. Przetrwanie. Niektóre rzeczy są po prostu niemożliwe. Nie wiem nawet gdzie będę jutro. Niby jak mam myśleć o czymś więcej - głowa zwisła jej na piersi, z oczu płynęły łzy.
- Tak, chciałam być miła...
- Może być Dębinka - pociągnęła głośno nosem - albo Ana. Anastazja też jest w porządku - łzy z jej policzków spadały na podłogę.
- Mhm. 19. No... jak się ma 19ście lat to nie chce się być ocenianą na mniej, bo mają cię za dziecko. Mnie i tak mają za dziecko, jestem mała, chuda i wyglądam jak krasnoludek, albo dziecinna księżniczka Disneya, a nie jestem już dzieckiem. Dawno przestałam nim być.
- Wyjechać? Stąd? To nie możliwe. Wiesz co mam? Dokładne nic. Zero. Null. Mam dziewiętnaście lat, nie mam wykształcenia bo nie miałam jak go zdobyć. Nie mam pieniędzy, nie mam domu, nie mam rodziny. Moim największym priorytetem jest w tej chwili jedzenie i spanie w miejscu, w którym nie zamarznę na śmierć. Przetrwanie. Niektóre rzeczy są po prostu niemożliwe. Nie wiem nawet gdzie będę jutro. Niby jak mam myśleć o czymś więcej - głowa zwisła jej na piersi, z oczu płynęły łzy.
- Tak, chciałam być miła...
- Może być Dębinka - pociągnęła głośno nosem - albo Ana. Anastazja też jest w porządku - łzy z jej policzków spadały na podłogę.
Re: [Ukraina - Dęby niedaleko Kijowa] Tej nocy umrę.
- Eeenn..ę? - nakombinował się szczerze próbując wypowiedzieć tą sylabę.
- Do imponujących wielkich wojowników nie należysz. Ale nie musisz, ja jestem wstanie sobie wyobrazić jak być mnie kopnęła. Autentycznie uwierzyłem ci na słowo. Masz w sobie iskrę waleczności dziewczyno! - chciał jakoś podnieść ją na duchu, rozbawić. umilić. A potem się popłakała. Aiden chwilę patrzył na nią a potem wstał powoli i nieśmiało otworzył ramiona.
- Chcesz się przytulić? - zapytał szczerze. Mogła się go bać, mogła nie chcieć. Ale w takich sytuacjach gesty miały większe znaczenie. No bo co miał jej powiedzieć?
- Wiem że ci ciężko Ana - powiedział cicho.
- Jakoś to będzie. Coś się obmyśli.. ale nie jesteś już sama.
Nie wiedział czy podejdzie, ale nie miał jej teraz nic więcej do zaoferowania niż przytulenie.
- Mhm... - mruknęła, kiedy zapytał czy chcę się przytulić. Zrobiła dwa kroki w przód żeby do niego podejść. Oparła się głową o jego tors. Był od niej dużo wyższy, przy nim naprawdę była krasnoludkiem.
Zamknął ją w objęciach przytulając się delikatnie policzkiem do jej glowy. Nie miał sensownych słów, więc zamknął pysk. Czasami wypłakanie się było jedynym rozwiązaniem. Jego dłoń przeczesywała jej mokre włosy. I na chwilę myślami odleciał we wspomnienia. Po prostu był tu, dawał oparcie.
Dziewczyna po prostu się przytuliła. Od dawna nie miała nikogo. Wszystkich straciła, a w jej wiosce... Było jak było. Zostało niewielu ludzi. Ledwo dawali sobie radę. Ona nie miała dokąd pójść, więc została z garstką starszych ludzi. No bo dokąd miała iść? Jak nikt jej nie został. Mężczyzna do którego się przytulała dawał jej oparcie, w jego objęciach czuła się jeszcze mniejsza niż była w rzeczywistości. I ten jego zapach, który tak bardzo polubiła, aż dreszcz przeszedł jej po plecach. Czemu ją tak uspokajał... Zamknęła oczy i przestała płakać. Kiedy ostatnio ktoś ją przytulał? Nie pamiętała.
- Jestem zmęczona...
- Powinnaś się położyć - powiedział łagodnie to w gruncie rzeczy. Ale nie cofnął się od razu. Miło się do niej przytulało. Nie powinien tak myśleć, ale to właśnie myślał. W końcu jednak cofnął się powoli od niej.
- Spróbuj zasnąć - teraz bardziej poprosił trochę pod wpływem chwili, otarł dłońmi jej łzy.Miał ciepła i zadbaną skórę.
- A ja pójdę się ogarnąć - dodał. Chwycił spokojnie swoje rzeczy i ruszył do lazienki. Chwilę dłuższą zajęło mu ściąganie brudu z ciała, dokładne wmasowanie samponu we włosy. W końcu zmył z siebie mydło. Kiedy się osuszył ubrał w nowe rzeczy. W trakcie mycia czuł że znajduje się coś na jego ramieniu. Wczoraj w nocy drasnął go jakiś zagubiony rykoszet, ale nie przejął się tym. Teraz był czas żeby się tym zająć. Dlatego właśnie, wszedł do pokoju bez koszulli, trzymał ją w dłoni i nie chciał zachlapać od ewentualnej krwi. Jak tak się dotykał drugą dłonią, czuł że jakieś maleńskie odpryski zostały.
- Do imponujących wielkich wojowników nie należysz. Ale nie musisz, ja jestem wstanie sobie wyobrazić jak być mnie kopnęła. Autentycznie uwierzyłem ci na słowo. Masz w sobie iskrę waleczności dziewczyno! - chciał jakoś podnieść ją na duchu, rozbawić. umilić. A potem się popłakała. Aiden chwilę patrzył na nią a potem wstał powoli i nieśmiało otworzył ramiona.
- Chcesz się przytulić? - zapytał szczerze. Mogła się go bać, mogła nie chcieć. Ale w takich sytuacjach gesty miały większe znaczenie. No bo co miał jej powiedzieć?
- Wiem że ci ciężko Ana - powiedział cicho.
- Jakoś to będzie. Coś się obmyśli.. ale nie jesteś już sama.
Nie wiedział czy podejdzie, ale nie miał jej teraz nic więcej do zaoferowania niż przytulenie.
- Mhm... - mruknęła, kiedy zapytał czy chcę się przytulić. Zrobiła dwa kroki w przód żeby do niego podejść. Oparła się głową o jego tors. Był od niej dużo wyższy, przy nim naprawdę była krasnoludkiem.
Zamknął ją w objęciach przytulając się delikatnie policzkiem do jej glowy. Nie miał sensownych słów, więc zamknął pysk. Czasami wypłakanie się było jedynym rozwiązaniem. Jego dłoń przeczesywała jej mokre włosy. I na chwilę myślami odleciał we wspomnienia. Po prostu był tu, dawał oparcie.
Dziewczyna po prostu się przytuliła. Od dawna nie miała nikogo. Wszystkich straciła, a w jej wiosce... Było jak było. Zostało niewielu ludzi. Ledwo dawali sobie radę. Ona nie miała dokąd pójść, więc została z garstką starszych ludzi. No bo dokąd miała iść? Jak nikt jej nie został. Mężczyzna do którego się przytulała dawał jej oparcie, w jego objęciach czuła się jeszcze mniejsza niż była w rzeczywistości. I ten jego zapach, który tak bardzo polubiła, aż dreszcz przeszedł jej po plecach. Czemu ją tak uspokajał... Zamknęła oczy i przestała płakać. Kiedy ostatnio ktoś ją przytulał? Nie pamiętała.
- Jestem zmęczona...
- Powinnaś się położyć - powiedział łagodnie to w gruncie rzeczy. Ale nie cofnął się od razu. Miło się do niej przytulało. Nie powinien tak myśleć, ale to właśnie myślał. W końcu jednak cofnął się powoli od niej.
- Spróbuj zasnąć - teraz bardziej poprosił trochę pod wpływem chwili, otarł dłońmi jej łzy.Miał ciepła i zadbaną skórę.
- A ja pójdę się ogarnąć - dodał. Chwycił spokojnie swoje rzeczy i ruszył do lazienki. Chwilę dłuższą zajęło mu ściąganie brudu z ciała, dokładne wmasowanie samponu we włosy. W końcu zmył z siebie mydło. Kiedy się osuszył ubrał w nowe rzeczy. W trakcie mycia czuł że znajduje się coś na jego ramieniu. Wczoraj w nocy drasnął go jakiś zagubiony rykoszet, ale nie przejął się tym. Teraz był czas żeby się tym zająć. Dlatego właśnie, wszedł do pokoju bez koszulli, trzymał ją w dłoni i nie chciał zachlapać od ewentualnej krwi. Jak tak się dotykał drugą dłonią, czuł że jakieś maleńskie odpryski zostały.