Och, chłopcy, chłopcy... pomyślała Milly. Rozumiała łączące ich więzi, ale nie do końca pojmowała te ich wojskowe zachowania, dla niej były jak wyjęte z patetycznych, amerykańskich filmów. No ale cóż, ważne, że mieli siebie i mogli na siebie liczyć, byli jak rodzina. Nie. Nie JAK rodzina. Byli rodziną. Milly po prostu nie wiedziała ile razem przeszli, ale miała nadzieję, że się dowie. Uśmiechnęła się patrząc na Maxa. Był szczęśliwy, dalej miał swoje wojsko. To było najważniejsze - jego szczęście. Był pewien, że ma dom, pracę i ją. Może dzięki temu nie będzie aż tak przejmował się swoją chorobą. Mógł z nią żyć i normalnie funkcjonować, jednak taka diagnoza każdego by przytłoczyła. Milly ścisnęła Maxa za rękę i uśmiechnęła się do niego. Cieszyła się jego szczęściem.
- Ale tak dla jasności - Milly odwróciła się do Grega - Max nie będzie wyjeżdżał już na front?
Chciała mieć pewność. Nie wyobrażała sobie, żeby mając padaczkę mogli przerzucić go do aktywnej jednostki. Nie zgodziłaby się na to. Z jego papierami to było właściwie nie możliwe, ale musiała to usłyszeć.
[ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
- Nie, wataha przechodzi w stan spoczynku - powiedział powoli i uważnie - wiem to nieoficjalnie. Ale Owen się wygadał. Podkreślam nieoficjalnie więc to się może zmienić.
- żartujesz!- odezwał się Max z niedowierzaniem.
- Nie i dobrze, stworzą inna aktywa jednostkę. Jest szansa że w wyjątkowej sytuacji zagrożenia państwa wrócimy jako aktywni ale w przypadku wojny weterani przestają nimi być. Zresztą w takim przypadku będę bronił kraju - powiedział otwarcie i szczerze Wolf.
- Ja też - dodał Max. Spojrzeli na siebie pewnie, obydwoje byli gotowi bronić Tropeolum, swojego domu i ojczyzny.
- Ale jak wiesz szansę są niewielkie - dodał dowódcą patrząc na Milly - więc nie musisz się brać. Leo odpadł, Max ty też, ja się starzeje, Owen jest w podobnym do mnie wieku, Rico to chodzący wariat, co tu dużo mówić. Zresztą 10 lat w specjalsach bez strat w ludziach to wystarczająco.
Owen był z ich dowódczynią więc zwykle miał najświeższe wieści, ale nie wszystko mogła mu mówić, ją też obowiązywały dodatkowe zasady. To był nie łatwy związek, ale dzialał jakoś od tyłu lat.
- Nie masz się czym martwić Milly - dodał Max ściskając ja delikatnie za rękę.
- To może jednak postawisz ten dom co?- Odezwał się po chwili Greg patrząc wymownie na Maxa.
- Przemyśle - rzekł żołnierz powoli.
- żartujesz!- odezwał się Max z niedowierzaniem.
- Nie i dobrze, stworzą inna aktywa jednostkę. Jest szansa że w wyjątkowej sytuacji zagrożenia państwa wrócimy jako aktywni ale w przypadku wojny weterani przestają nimi być. Zresztą w takim przypadku będę bronił kraju - powiedział otwarcie i szczerze Wolf.
- Ja też - dodał Max. Spojrzeli na siebie pewnie, obydwoje byli gotowi bronić Tropeolum, swojego domu i ojczyzny.
- Ale jak wiesz szansę są niewielkie - dodał dowódcą patrząc na Milly - więc nie musisz się brać. Leo odpadł, Max ty też, ja się starzeje, Owen jest w podobnym do mnie wieku, Rico to chodzący wariat, co tu dużo mówić. Zresztą 10 lat w specjalsach bez strat w ludziach to wystarczająco.
Owen był z ich dowódczynią więc zwykle miał najświeższe wieści, ale nie wszystko mogła mu mówić, ją też obowiązywały dodatkowe zasady. To był nie łatwy związek, ale dzialał jakoś od tyłu lat.
- Nie masz się czym martwić Milly - dodał Max ściskając ja delikatnie za rękę.
- To może jednak postawisz ten dom co?- Odezwał się po chwili Greg patrząc wymownie na Maxa.
- Przemyśle - rzekł żołnierz powoli.