Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
: śr gru 07, 2022 11:19 pm
Milly słuchała uważnie tego co mówił. Leżała na nim i patrzyła mu w oczy kiedy opowiadał co myśli. Wydawało jej się, że rozumie co ma na myśli. Westchnęła. Przysunęła się do niego i pocałowała go mocno w usta. Nie żałowała, że spytała go o czym myśli. Właściwie dobrze się stało.
- A gdybyś na przykład miał mnie?
Max spojrzał na nią, gładząc jej policzek.
- Ale... znamy się dość krótko.
- Ja wiem że mam tendencję do angażowania się za szybko... ale chcesz tego? - spojrzał na nią lekko skołowany.
- Słuchaj, nie pytam bo jestem wybredny. Ale... mam nierówno pod sufitem, jestem chory i załamany. Chcesz się angażować w to bagno? Nie będę ukrywać że jest łatwo. Nie jest... nie przeklinam, nie palę, nie piję, nigdy nie uderzyłem kobiety, ale mam odpały, słyszę dźwięki których nie ma, zdarza mi się płakać lub krzyczeć w nocy, no i jeszcze padaczka.
Nie miał złudzeń, że nie jest najlepszym zestawem na faceta.
- No dobra, ale pomyśl. I tak miałeś tu zamieszkać. Miałbyś łóżko zamiast kanapy. A atak padaczki miałeś, kiedy spaliśmy razem. Ja to odkryłam. I jestem ratowniczką. Ja zabrałam cię do szpitala i siedziałam z tobą przez cały czas. Ja gadałam z twoim dowódcą. Nie mówię, że teraz mamy się w sobie zakochać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tak się nie da. Ale... Ja jestem sama, ty jesteś sam, lubimy się. Jak zaczniemy się na wzajem wkurzać, to można się dogadać. Nie proponuje ci małżeństwa, tylko jakby... wyłączność. Wiem, to mało romantyczne. Chodzi mi o to, że możemy się wzajemnie o siebie troszczyć, robić dla siebie miłe rzeczy, przytulać się, spać w jednym łóżku, smażyć naleśniki po seksie. No wiesz...
- Ok - przemyślał jej propozycję. Pokiwał głową - ale nie mów że nie ostrzegałem. Pewnie to się zmieni z czasem, ale...
Zamilkł na chwilę gdyż przeszła mu inna myśl przez głowę, ta która mówiła że to przecież trzeba skończyć tą farsę jak najszybciej. Już nawet wojsko go wykopało nic nie jest już wart.
- Na pewno z ratownikiem medycznym pod ręką będzie mi łatwiej się przyzwyczaić do wszystkich zmian. Szczególnie z takim ratownikiem - mrugnął jej porozumiewawczo.
- A tak na serio.... możemy spróbować. - nie miał ostatecznie nic do stracenia. A troska o inną osobę i opiekę na pewno zapełnią jego pustkę i smutek.
Milly poczuła, że chyba źle to rozegrała i zrobiło jej się głupio. "Możemy spróbować" brzmiało jak koszmar. Mogła powiedzieć, że jak tak, to niech spada i dobra, ale sama zachowała się delikatnie mówiąc zapobiegawczo. Nie, zachowała się jak wyrachowana sucz. Wzięła głośno powietrze do płuc i przeniosła się z niego na łóżko. Położyła się na boku i jemu też kazała się tak położyć. Leżeli do siebie twarzami, w takiej odległości, żeby mogli na siebie patrzeć. Milly przykryła ich kołdrą. Założyła mu swoją nogę na biodro i ściągnęła go do siebie, chwyciła jego rękę i położyła sobie w talii.
- Dobra, zacznijmy od początku. Weźmy gąbkę i wymarzmy tamto - wyciągnęła rękę i zaczęła mu nią przejeżdżać po klatce, jakby była tablicą, a ona ścierała z niej kredę.
- Wymazane. Już.
Podniosła na niego wzrok i wyciągnęła do niego rękę. Przeczesała placami jego włosy, pogładziła policzek. Przez chwilę patrzyła na niego z ogromną czułością.
- Nie planowałam tego - zaczęła spokojnie, miała łagodny, lekki głos - myślałam, że będę mieć fajnego kumpla. To wszystko. Ale potem ten kumpel zaproponował, że mnie przytuli. I przytulił. To była najmilsza rzecz jaka przydarzyła mi się od dawna. Poczułam się spokojna i bezpieczna, tak bardzo, że chciałam przy tobie zasnąć. Kiedy miałeś atak to aż ścisnęło mnie w sercu. Martwiłam się. A potem, rano, zrobiłeś mi śniadanie. Nikt wcześniej nie przyniósł mi śniadania do łóżka. Pomyślałam sobie, że jesteś wyjątkowy. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że zostawiam cię w szpitalu. Chciałam tam być. Być przy tobie i trzymać cię za rękę. Tak jak chciałam żebyś tu został. Nie na chwilę, tylko na... długo. I chciałam cię pocałować, bo mi się podobasz, cały. Bardzo. Prosiłam, żebyś kłamał, bo chciałam poczuć, że mnie kochasz. Bo ja... jestem samotna, a ty... wypełniasz dziurę w moim sercu. I już tak bardzo mnie nie boli. I chciałabym cię zatrzymać dla siebie. Bo może, gdybyś mi pozwolił, mogłabym cię pokochać, a ty mnie - z biegiem tego jak mówiła do oczu nabiegały jej łzy, nie chciała płakać, ale słone krople same zaczęły spływać jej po policzkach. Grała twardzielkę, ale w środku bywała miękka jak owieczka, tylko trzeba było nacisnąć odpowiedni przycisk, żeby się tego dowiedzieć. Milly była samotna, Maddie miała Leo, Thomas swojego chłopaka, nawet Kira kogoś poznała. Nie mówiąc już o tym, że jej znajomi od planszówek też jakimś cudem poznajdywali sobie pary. A ona tak sobie tkwiła od kilku lat, sama jak kołek. Więc zajmowała się różnymi rzeczami, nie chciała siedzieć w miejscu, a później żałować, że nic nie zrobiła i tylko marnowała sobie życie. Dlatego wyprowadzała psiaki, pracowała, spotykała się na paintball, grała w gry, wpadała do baru z kumplami z pracy. Tyle, że wracała do domu, w którym czekały na nią tylko świnki. I było jej zwyczajnie smutno, ciężko i boleśnie. Po prostu nikt o tym nie wiedział
- A gdybyś na przykład miał mnie?
Max spojrzał na nią, gładząc jej policzek.
- Ale... znamy się dość krótko.
- Ja wiem że mam tendencję do angażowania się za szybko... ale chcesz tego? - spojrzał na nią lekko skołowany.
- Słuchaj, nie pytam bo jestem wybredny. Ale... mam nierówno pod sufitem, jestem chory i załamany. Chcesz się angażować w to bagno? Nie będę ukrywać że jest łatwo. Nie jest... nie przeklinam, nie palę, nie piję, nigdy nie uderzyłem kobiety, ale mam odpały, słyszę dźwięki których nie ma, zdarza mi się płakać lub krzyczeć w nocy, no i jeszcze padaczka.
Nie miał złudzeń, że nie jest najlepszym zestawem na faceta.
- No dobra, ale pomyśl. I tak miałeś tu zamieszkać. Miałbyś łóżko zamiast kanapy. A atak padaczki miałeś, kiedy spaliśmy razem. Ja to odkryłam. I jestem ratowniczką. Ja zabrałam cię do szpitala i siedziałam z tobą przez cały czas. Ja gadałam z twoim dowódcą. Nie mówię, że teraz mamy się w sobie zakochać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tak się nie da. Ale... Ja jestem sama, ty jesteś sam, lubimy się. Jak zaczniemy się na wzajem wkurzać, to można się dogadać. Nie proponuje ci małżeństwa, tylko jakby... wyłączność. Wiem, to mało romantyczne. Chodzi mi o to, że możemy się wzajemnie o siebie troszczyć, robić dla siebie miłe rzeczy, przytulać się, spać w jednym łóżku, smażyć naleśniki po seksie. No wiesz...
- Ok - przemyślał jej propozycję. Pokiwał głową - ale nie mów że nie ostrzegałem. Pewnie to się zmieni z czasem, ale...
Zamilkł na chwilę gdyż przeszła mu inna myśl przez głowę, ta która mówiła że to przecież trzeba skończyć tą farsę jak najszybciej. Już nawet wojsko go wykopało nic nie jest już wart.
- Na pewno z ratownikiem medycznym pod ręką będzie mi łatwiej się przyzwyczaić do wszystkich zmian. Szczególnie z takim ratownikiem - mrugnął jej porozumiewawczo.
- A tak na serio.... możemy spróbować. - nie miał ostatecznie nic do stracenia. A troska o inną osobę i opiekę na pewno zapełnią jego pustkę i smutek.
Milly poczuła, że chyba źle to rozegrała i zrobiło jej się głupio. "Możemy spróbować" brzmiało jak koszmar. Mogła powiedzieć, że jak tak, to niech spada i dobra, ale sama zachowała się delikatnie mówiąc zapobiegawczo. Nie, zachowała się jak wyrachowana sucz. Wzięła głośno powietrze do płuc i przeniosła się z niego na łóżko. Położyła się na boku i jemu też kazała się tak położyć. Leżeli do siebie twarzami, w takiej odległości, żeby mogli na siebie patrzeć. Milly przykryła ich kołdrą. Założyła mu swoją nogę na biodro i ściągnęła go do siebie, chwyciła jego rękę i położyła sobie w talii.
- Dobra, zacznijmy od początku. Weźmy gąbkę i wymarzmy tamto - wyciągnęła rękę i zaczęła mu nią przejeżdżać po klatce, jakby była tablicą, a ona ścierała z niej kredę.
- Wymazane. Już.
Podniosła na niego wzrok i wyciągnęła do niego rękę. Przeczesała placami jego włosy, pogładziła policzek. Przez chwilę patrzyła na niego z ogromną czułością.
- Nie planowałam tego - zaczęła spokojnie, miała łagodny, lekki głos - myślałam, że będę mieć fajnego kumpla. To wszystko. Ale potem ten kumpel zaproponował, że mnie przytuli. I przytulił. To była najmilsza rzecz jaka przydarzyła mi się od dawna. Poczułam się spokojna i bezpieczna, tak bardzo, że chciałam przy tobie zasnąć. Kiedy miałeś atak to aż ścisnęło mnie w sercu. Martwiłam się. A potem, rano, zrobiłeś mi śniadanie. Nikt wcześniej nie przyniósł mi śniadania do łóżka. Pomyślałam sobie, że jesteś wyjątkowy. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że zostawiam cię w szpitalu. Chciałam tam być. Być przy tobie i trzymać cię za rękę. Tak jak chciałam żebyś tu został. Nie na chwilę, tylko na... długo. I chciałam cię pocałować, bo mi się podobasz, cały. Bardzo. Prosiłam, żebyś kłamał, bo chciałam poczuć, że mnie kochasz. Bo ja... jestem samotna, a ty... wypełniasz dziurę w moim sercu. I już tak bardzo mnie nie boli. I chciałabym cię zatrzymać dla siebie. Bo może, gdybyś mi pozwolił, mogłabym cię pokochać, a ty mnie - z biegiem tego jak mówiła do oczu nabiegały jej łzy, nie chciała płakać, ale słone krople same zaczęły spływać jej po policzkach. Grała twardzielkę, ale w środku bywała miękka jak owieczka, tylko trzeba było nacisnąć odpowiedni przycisk, żeby się tego dowiedzieć. Milly była samotna, Maddie miała Leo, Thomas swojego chłopaka, nawet Kira kogoś poznała. Nie mówiąc już o tym, że jej znajomi od planszówek też jakimś cudem poznajdywali sobie pary. A ona tak sobie tkwiła od kilku lat, sama jak kołek. Więc zajmowała się różnymi rzeczami, nie chciała siedzieć w miejscu, a później żałować, że nic nie zrobiła i tylko marnowała sobie życie. Dlatego wyprowadzała psiaki, pracowała, spotykała się na paintball, grała w gry, wpadała do baru z kumplami z pracy. Tyle, że wracała do domu, w którym czekały na nią tylko świnki. I było jej zwyczajnie smutno, ciężko i boleśnie. Po prostu nikt o tym nie wiedział