Sersi, w odróżnieniu od innych bliskich od samego początku stała i czekała pod szpitalem. Nie przewidziała, że to potrwa tak długo, wyszła z domu w krótkich, dżinsowych szortach i białym t-shircie z różową lamą z napisem "No problama, i'm lama". Stała tak blisko szpitala jak się dało. Wypytywała policjantów. Miała szczęście, bo jeden z nich, młody mężczyzna imieniem Paul był dla niej wyjątkowo miły. Sersi podejrzewała, że mu się podoba, ale zamiast odejść postanowiła z tego skorzystać. Dzięki niemu miała bieżące informacje, chociaż i tak było ich niewiele. Kiedy nadszedł wieczór i nadal nic nie było wiadomo Sersi zadzwoniła do siostry, żeby zaopiekowała się Penny. Ona nie zamierzała wracać do domu. Z czasem zaczęła marznąć. O północy, tego samego dnia przyjechała po nią mama i zmusiła, żeby pojechała do domu zjeść coś i się przespać. Następnego dnia rano Sersi i tak wróciła pod szpital. Paul też tam był. Przyniósł jej kawę i oddał swoją policyjną kurtkę, bo widział, że Sersi marznie. Dziewczyna koczowała pod szpitalem do samego końca. Z bardzo daleka widziała wybiegających zakładników, ale ją interesował tylko David. Żeby dowiedzieć się do jakiego szpitala odwożą rannych musiała wymienić się numerami z Paulem. Nie bardzo się tym przejmowała, ona już miała swoją drugą połowę. Szybko wsiadła w samochód i pojechała do szpitala Elizabeth Blackwell], który znajdował się najbliżej New Tro. W środku panował chaos. Nie sposób było dostać się do recepcji. Można było tylko czekać. Sersi krzątała się nerwowo po korytarzu. W końcu usiadła i schowała twarz w dłoniach. Minęła godzina, potem druga, w końcu na korytarzu zrobiło się mniej ludzi. Sersi udało się dopaść spieszącą się lekarkę i spytać o Davida. Podała jej salę i zniknęła, nie interesując się kim jest. Trochę jej zajęło odnalezienie podanej przez lekarkę sali. Już otworzyła drzwi, już chciała wejść, ale drogę zastawiła jej starsza pielęgniarka.
- Kim pani jest? Wejście tylko dla rodziny - oświadczyła. - Jest pani żoną pacjenta?
- Tak - wystrzeliła od razu nie zastanawiając się - jestem jego żoną.
Pielęgniarka zamiast wpuścić ją do sali wypchnęła ją na korytarz.
- Pani Blaid - zaczęła odzywając się do niej nazwiskiem Davida - mąż ma złamany łuk brwiowy, musiał przejść operację zespolenia kości. Ma też wstrząs mózgu. Jest przytomny. Poza tym jest wycieńczony i odwodniony. Podano mu leki, jest nawadniany przez kroplówkę. Na razie nie może nic jeść, może mu pani podać najwyżej wodę. Może pani wejść - pielęgniarka wyjaśniła wszystko Sersi, po czym ustąpiła jej z drogi i wpuściła do sali. Dziewczyna bez wahania weszła do środka, nadal miała na sobie policyjną kurtkę. David faktycznie nie spał. Leżał na łóżku z przymkniętymi oczami. Sersi podeszła do niego ostrożnie, miała oczy jak mały, przerażony szczeniak.
- Heej... - odezwała się cicho kładąc mu rękę na ramieniu. Pogładziła delikatnie jego policzek po zdrowej stronie twarzy. Źle wyglądał, był blady, co tylko uwidaczniało ogrom siniaków na twarzy. Opatrunek na głowie sprawiał, że wszystko wyglądało bardzo poważnie.
[Szpital im. Elizabeth Blackwell] Tak, jestem jego żoną.
Re: [Szpital im. Elizabeth Blackwell] Tak, jestem jego żoną.
David wpatrywał się w przestrzeń przed sobą, po operacji dostał silne leki przeciwbólowe, narkoza wchodziła z niego zresztą dość powoli podobnie jak stres. Nigdy nie myślal że trafi się mu coś takiego, że własny szpital będzie zagrożeniem. Bawił się w rekonstrukcje a okazal się totalnym... Palantem. Nie wiedział jak się bronić, jak rozmawiać, jak strzelać, nie wiedział nic. Stracili niewinnego pacjenta którego krew mieli na dłoniach, jak do tego mogło dojść. Kiedy sesji weszła i dotknęła go ,wyrwała go z chaosu myśli.
- Sersi - wyszeptał przez zaschnięte gardło. Zakaszlał chwilę tracąc oddech i skupiając się tylko na tym.
- Cz.. cześć, miło cię widzieć - powiedział
- Co tam?- nic sensownego jego mózg nie wypluł z siebie. Utkwił się niej spojrzenie.
- Sersi - wyszeptał przez zaschnięte gardło. Zakaszlał chwilę tracąc oddech i skupiając się tylko na tym.
- Cz.. cześć, miło cię widzieć - powiedział
- Co tam?- nic sensownego jego mózg nie wypluł z siebie. Utkwił się niej spojrzenie.