[ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
- Czemu ci aż tak zależy? - zapytał ją zaciągając się znów papierosem - nie musisz mnie zapraszać. Nic nie musisz. To miłe, ale nie czuj się w obowiązku do czegokolwiek.
Nie atakował jej pytał z pewnym zaciekawieniem. O ile spodziewał się takich deklaracji po Madison czy tym bardziej Leo. Tak dla poznanej dopiero co dziewczyny powinno to właściwie zwisać. Zastanawiało go to, czy to kwestia litości czy tego że jest empatyczną dobrą osobą. A może robiła to przez wzgląd na swoją siostrę.
- Mam 28 lat - odpowiedział na jej pytanie.
- To było tylko moje stwierdzenie, nie odpowiadam za całą populację mężczyzn. Może po prostu źle trafiałaś. Znam całkiem sporo facetów którzy uwierz mi dalby się pokroić za możliwość powrotu do domu. Większość z moich znajomych docenia kobiety samodzielne, rządzące domem. Ich nie ma sporo czasu w roku więc staje się normalne że muszę przejąć męską część obowiązków. Szanuję takie kobiety, ba sam byłbym wstanie iść grzecznie gotować obiady. Nie problem bo czemu by nie.
- Najwyraźniej czegoś brakuje - skończył papieros i zgasił go dokładnie.
- Możemy iść, zdaje się na ciebie - powiedział.
Nie atakował jej pytał z pewnym zaciekawieniem. O ile spodziewał się takich deklaracji po Madison czy tym bardziej Leo. Tak dla poznanej dopiero co dziewczyny powinno to właściwie zwisać. Zastanawiało go to, czy to kwestia litości czy tego że jest empatyczną dobrą osobą. A może robiła to przez wzgląd na swoją siostrę.
- Mam 28 lat - odpowiedział na jej pytanie.
- To było tylko moje stwierdzenie, nie odpowiadam za całą populację mężczyzn. Może po prostu źle trafiałaś. Znam całkiem sporo facetów którzy uwierz mi dalby się pokroić za możliwość powrotu do domu. Większość z moich znajomych docenia kobiety samodzielne, rządzące domem. Ich nie ma sporo czasu w roku więc staje się normalne że muszę przejąć męską część obowiązków. Szanuję takie kobiety, ba sam byłbym wstanie iść grzecznie gotować obiady. Nie problem bo czemu by nie.
- Najwyraźniej czegoś brakuje - skończył papieros i zgasił go dokładnie.
- Możemy iść, zdaje się na ciebie - powiedział.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
- Bo mogę - odpowiedziała.
- I chcę. Nie masz domu, ani rodziny. Za to moja jest duża i chętnie przyjmuje pod swoje skrzydła. A święta to taki czas, że nie powinno się być samemu. Czasami robi się rzeczy tak po prostu, na początku wydają się irracjonalne, ale z czasem nabierają sensu. Może to właśnie to. A może liczę, że będę miała towarzystwo już wcześniej. Że wyjdziemy się postrzelać w lesie, że w sumie zdecydujesz się na wolontariat w schronisku. Mamy sporo wspólnego, fajnie byłoby mieć nowego przyjaciela.
- Ja mam 26 - powiedziała, wiedziała, że on sam nie zapyta, bo po w końcu kobiet nie pyta się o wiek.
- Nie wiem. Może trafiałam po prostu na palantów. Ostatni palant mnie zdradzał i w sumie trochę odżegnałam się od facetów. Trochę. Na pewien czas.
- Dobra, chodźmy.
Milly wprowadziła Maxa do szpitala wejściem dla personelu. Miała kartę, bo tędy zwykle właśnie wchodziła. Przeszli przez kilka korytarzy, aż natrafili na wysoką, czarnowłosą kobietą.
- Alice! Dobrze, że cię widzę!
Kobieta przystanęła i uśmiechnęła się do Milly.
- Hej! - przywitała się.
- Słuchaj, mój przyjaciel ma problemy z ręką i potrzebuje RTG.
Alice wychyliła się i spojrzała na mężczyznę.
- Jasne, Steve jest na dyżurze, wypełnij dokumenty, od razu ci je podpisze. Na razie jest spokojnie.
Przebrnęli przez większą część szpitala, aż w końcu dotarli do odpowiedniego pokoju lekarskiego, gdzie zastali lekarza. Dostali papiery i Milly kazała Maxowi usiąść na kanapie, żeby je wypełnił. Potrzebne były wszystkiego jego dane, żebym mogli zrobić mu badania.
- I chcę. Nie masz domu, ani rodziny. Za to moja jest duża i chętnie przyjmuje pod swoje skrzydła. A święta to taki czas, że nie powinno się być samemu. Czasami robi się rzeczy tak po prostu, na początku wydają się irracjonalne, ale z czasem nabierają sensu. Może to właśnie to. A może liczę, że będę miała towarzystwo już wcześniej. Że wyjdziemy się postrzelać w lesie, że w sumie zdecydujesz się na wolontariat w schronisku. Mamy sporo wspólnego, fajnie byłoby mieć nowego przyjaciela.
- Ja mam 26 - powiedziała, wiedziała, że on sam nie zapyta, bo po w końcu kobiet nie pyta się o wiek.
- Nie wiem. Może trafiałam po prostu na palantów. Ostatni palant mnie zdradzał i w sumie trochę odżegnałam się od facetów. Trochę. Na pewien czas.
- Dobra, chodźmy.
Milly wprowadziła Maxa do szpitala wejściem dla personelu. Miała kartę, bo tędy zwykle właśnie wchodziła. Przeszli przez kilka korytarzy, aż natrafili na wysoką, czarnowłosą kobietą.
- Alice! Dobrze, że cię widzę!
Kobieta przystanęła i uśmiechnęła się do Milly.
- Hej! - przywitała się.
- Słuchaj, mój przyjaciel ma problemy z ręką i potrzebuje RTG.
Alice wychyliła się i spojrzała na mężczyznę.
- Jasne, Steve jest na dyżurze, wypełnij dokumenty, od razu ci je podpisze. Na razie jest spokojnie.
Przebrnęli przez większą część szpitala, aż w końcu dotarli do odpowiedniego pokoju lekarskiego, gdzie zastali lekarza. Dostali papiery i Milly kazała Maxowi usiąść na kanapie, żeby je wypełnił. Potrzebne były wszystkiego jego dane, żebym mogli zrobić mu badania.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
- Skoro chcesz.. - zamyślił się chwilę.
- Nie wiem jak będzie, nie robię dalekosiężnych planów - przyznał jej szczerze, nie chciał jej kłamać - ale jasne możemy się wcześniej spotykać, jak będziesz chciała wyjść. Po prostu zadzwoń. Zresztą kiedy jest to ta impreza?
- To już jakiś realny cel na mojej drodze - przyznał. Max na chwilę mógł się uspokoić i być z kimś szczery. Bał się tej szczerości wobec Leo, bał się że zaraz zaczną panikować. Więc wolał milczeć, zajmować się czymś, udawać że wszystko w miarę gra.
Kiedy podano mu dokumenty, usiadł i spokojnie wypełni wszystkie rubryczki.
- Proszę - podał jej formularz.
- Jesteś naprawdę troskliwą osobą. Przyjechałaś tu ze mną wieczorem. Doceniam. Gdybyś jednak chciała się ścigać z myśliwcem, to załatwię to dla ciebie.
Spojrzał na nią łagodnym, znów żywym i radosnym wzrokiem.
Lekarz poprosił Maxsa do gabinetu, spokojnie wytłumaczył jak będą wyglądać procedury. Zrobił zdjęcie, potem Max wyszedł poczekać, aż po dłuższej chwili Steve poprosił Camille do gabinetu.
- Twój przyjaciel naprawdę ma imponujące kości.. - pokazał jej na zdjęciach dłoń która wyglądała jakby wiecznie ktoś ją obijał i łamał wielokrotnie - nie wiem co on robi... ale to cud że to trzyma się jeszcze kupy. Te zmiany są bardzo stare - wskazał jej dwa zrosty na kości przedramienia.
- Jak dla mnie mamy tu stan zapalny, nie groźny ale przy całości, powinno już go boleć. No nic wypiszę przeciwbólowi i laki na zahamowanie stanu zapalnego.
- Nie wiem jak będzie, nie robię dalekosiężnych planów - przyznał jej szczerze, nie chciał jej kłamać - ale jasne możemy się wcześniej spotykać, jak będziesz chciała wyjść. Po prostu zadzwoń. Zresztą kiedy jest to ta impreza?
- To już jakiś realny cel na mojej drodze - przyznał. Max na chwilę mógł się uspokoić i być z kimś szczery. Bał się tej szczerości wobec Leo, bał się że zaraz zaczną panikować. Więc wolał milczeć, zajmować się czymś, udawać że wszystko w miarę gra.
Kiedy podano mu dokumenty, usiadł i spokojnie wypełni wszystkie rubryczki.
- Proszę - podał jej formularz.
- Jesteś naprawdę troskliwą osobą. Przyjechałaś tu ze mną wieczorem. Doceniam. Gdybyś jednak chciała się ścigać z myśliwcem, to załatwię to dla ciebie.
Spojrzał na nią łagodnym, znów żywym i radosnym wzrokiem.
Lekarz poprosił Maxsa do gabinetu, spokojnie wytłumaczył jak będą wyglądać procedury. Zrobił zdjęcie, potem Max wyszedł poczekać, aż po dłuższej chwili Steve poprosił Camille do gabinetu.
- Twój przyjaciel naprawdę ma imponujące kości.. - pokazał jej na zdjęciach dłoń która wyglądała jakby wiecznie ktoś ją obijał i łamał wielokrotnie - nie wiem co on robi... ale to cud że to trzyma się jeszcze kupy. Te zmiany są bardzo stare - wskazał jej dwa zrosty na kości przedramienia.
- Jak dla mnie mamy tu stan zapalny, nie groźny ale przy całości, powinno już go boleć. No nic wypiszę przeciwbólowi i laki na zahamowanie stanu zapalnego.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
Milly wysłuchała lekarza i zabrała od niego recepty. Podziękowała mu i strzeliła misia na do widzenia. Potem wyszła do Maxa.
- No masz szczęście, ale uważaj na tą rękę, bo w końcu ci się rozpadnie. Na razie jest w porządku, ale musimy skoczyć do apteki szpitalnej po leki. Potrzebujesz leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych i... masz je brać, bo ja tak mówię - uśmiechnęła się.
Faktycznie załatwili sprawę w aptece i ruszyli na parking.
- Wstajesz jutro wcześnie? - spytała.
- Może chcesz w coś pograć? - mrugnęła do niego porozumiewawczo.
- No masz szczęście, ale uważaj na tą rękę, bo w końcu ci się rozpadnie. Na razie jest w porządku, ale musimy skoczyć do apteki szpitalnej po leki. Potrzebujesz leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych i... masz je brać, bo ja tak mówię - uśmiechnęła się.
Faktycznie załatwili sprawę w aptece i ruszyli na parking.
- Wstajesz jutro wcześnie? - spytała.
- Może chcesz w coś pograć? - mrugnęła do niego porozumiewawczo.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
- Ale mnie nic nie boli - powiedział patrząc na opakowanie leków przeciwbólowych.
- Serio - westchnął cicho patrząc na nią - niech pani doktor.
- A wiesz że w zasadzie mogę w coś zagrać - powiedział po chwili. Zastanowił się, planował wrócić do fortu i pewnie jakoś zabić czas który mu pozostał do wieczora.
- W bazie i tak nic mnie nie czeka ciekawego, po za niewygodnym łóżkiem i pobudką o 5 bo poranny trening nas czeka. Tak że słuchaj ja z chęcią skorzystam z zaproszenia - uśmiechnął się do niej z nową energią.
Już po za budynkiem szpitala w drodze do samochodu, spalił jednego papierosa na szybko.
- Serio - westchnął cicho patrząc na nią - niech pani doktor.
- A wiesz że w zasadzie mogę w coś zagrać - powiedział po chwili. Zastanowił się, planował wrócić do fortu i pewnie jakoś zabić czas który mu pozostał do wieczora.
- W bazie i tak nic mnie nie czeka ciekawego, po za niewygodnym łóżkiem i pobudką o 5 bo poranny trening nas czeka. Tak że słuchaj ja z chęcią skorzystam z zaproszenia - uśmiechnął się do niej z nową energią.
Już po za budynkiem szpitala w drodze do samochodu, spalił jednego papierosa na szybko.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
- Pani doktor mówi, że masz brać leki i koniec kropka. Bo jak to ci wbiję strzykawkę w tyłek z lekami - zaśmiała się.
- Dobra! To gramy w nowego Tekena! Zobaczymy kto jest mistrzem! Muehehe! Chętnie cię pobije!
Szybko dotarli do samochodu. Milly tylko spojrzała na Maxa z ukosa, że znów pali, ale nic nie powiedziała, był dorosły i wolny, więc nie mogła mu niczego zabraniać. Wsiedli do samochodu, a Milly szybko wyjechała z parkingu.
- Dobra - odezwała się po chwili niezręcznej ciszy - tak z ciekawości, no bo skoro już cię zapraszam na granie to warto by wiedzieć. Nazwisko jakieś masz? Wiesz, jeśli ktoś cię po drodze zamorduje warto, żebym znała dane denata.
- Dobra! To gramy w nowego Tekena! Zobaczymy kto jest mistrzem! Muehehe! Chętnie cię pobije!
Szybko dotarli do samochodu. Milly tylko spojrzała na Maxa z ukosa, że znów pali, ale nic nie powiedziała, był dorosły i wolny, więc nie mogła mu niczego zabraniać. Wsiedli do samochodu, a Milly szybko wyjechała z parkingu.
- Dobra - odezwała się po chwili niezręcznej ciszy - tak z ciekawości, no bo skoro już cię zapraszam na granie to warto by wiedzieć. Nazwisko jakieś masz? Wiesz, jeśli ktoś cię po drodze zamorduje warto, żebym znała dane denata.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
- No dobra, dobra.. nie musisz mi nic nigdzie wbijać. Przekonałaś mnie - wziął obydwie tabletki przeciwzapalnych i przeciwbólowek po czym połknął obydwie.
- Już widzisz.
Kiedy wsiedli Max zastanawiał się nad zgodą. W sumie zwykle wracał grzecznie, nie grywał z nikim po nocach.
- A czekaj co to ten token? Musisz mi to wszystko wytłumaczyć.
- Ej, każdy ma jakieś nazwisko nawet jak zaczynasz w bidulu. Max Crow. Ale tam pytaj o co chcesz. Odpowiem... albo nie.
Zaśmiał się pod nosem.
- Już widzisz.
Kiedy wsiedli Max zastanawiał się nad zgodą. W sumie zwykle wracał grzecznie, nie grywał z nikim po nocach.
- A czekaj co to ten token? Musisz mi to wszystko wytłumaczyć.
- Ej, każdy ma jakieś nazwisko nawet jak zaczynasz w bidulu. Max Crow. Ale tam pytaj o co chcesz. Odpowiem... albo nie.
Zaśmiał się pod nosem.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
- O MÓJ BOŻE! Jak to nie wiesz co to jest Tekken? - zaśmiała się.
- Jesteś dinozaurem! Powinieneś wiedzieć! Najstarsza bijatyka wszech czasów. Wyszła na pierwsze PS'y, na emulatory, na wszystkie podróby, nawet ruskie. Cały świat zna Tekkena. Bidul bidulem, ale chyba dzieciaki w szkole coś mówiły. Znaczy, nie że ci wypominam. Ale seeeerio! Każdy wybiera sobie postać, wszystko jest z widoku 2D no i naparzamy się każdy na swoim padzie. Jest sporo postaci do wyboru, laski, faceci, ninja, barbarzyńcy, japoneczki, każdy ma inny styl walki, ale generalnie chodzi o to żeby pokonać przeciwnika i skopać mu mordę. Zajebisty ubaw. Zawsze lubiłam się nawalać w grach i zawsze pokonywałam chłopaków! Ha!
- Ale to prosta gierka, nic skomplikowanego, tyle, że uzależnia. Jak diabli. Także lepiej pilnuj żebyś nie spóźnił się jutro do koszar.
- Okej, czyli jakbyś został denatem, to będę wiedzieć jakie dane podać - zażartowała. Z Maxem fajnie jej się gadało. Mogła być sobą, nie musiała udawać, że jest laską, nie szukała faceta, tylko kumpla, przyjaciela z którym mogłaby pogadać, pograć, postrzelać się. Było bardzo spoko. Nie minęło dziesięć minut a dojechali do budynku, w którym mieszkała Milly, miała blisko do pracy, a poza tym wieczorem był mały ruch. W jej bloku też znajdował się garaż podziemny, to było bardzo wygodne, nie trzeba było szukać miejsca, a samochód zawsze był osłonięty i bezpieczny, kiedy znaleźli się na jej miejscu parkingowym od razu można było dostrzec, że obok stoi piękny, czarny motocykl. Milly wysiadła z samochodu jako pierwsza i podeszła do maszyny. Poklepała ją po siedzeniu i uśmiechnęła się.
- To moja dziecinka.
- Jesteś dinozaurem! Powinieneś wiedzieć! Najstarsza bijatyka wszech czasów. Wyszła na pierwsze PS'y, na emulatory, na wszystkie podróby, nawet ruskie. Cały świat zna Tekkena. Bidul bidulem, ale chyba dzieciaki w szkole coś mówiły. Znaczy, nie że ci wypominam. Ale seeeerio! Każdy wybiera sobie postać, wszystko jest z widoku 2D no i naparzamy się każdy na swoim padzie. Jest sporo postaci do wyboru, laski, faceci, ninja, barbarzyńcy, japoneczki, każdy ma inny styl walki, ale generalnie chodzi o to żeby pokonać przeciwnika i skopać mu mordę. Zajebisty ubaw. Zawsze lubiłam się nawalać w grach i zawsze pokonywałam chłopaków! Ha!
- Ale to prosta gierka, nic skomplikowanego, tyle, że uzależnia. Jak diabli. Także lepiej pilnuj żebyś nie spóźnił się jutro do koszar.
- Okej, czyli jakbyś został denatem, to będę wiedzieć jakie dane podać - zażartowała. Z Maxem fajnie jej się gadało. Mogła być sobą, nie musiała udawać, że jest laską, nie szukała faceta, tylko kumpla, przyjaciela z którym mogłaby pogadać, pograć, postrzelać się. Było bardzo spoko. Nie minęło dziesięć minut a dojechali do budynku, w którym mieszkała Milly, miała blisko do pracy, a poza tym wieczorem był mały ruch. W jej bloku też znajdował się garaż podziemny, to było bardzo wygodne, nie trzeba było szukać miejsca, a samochód zawsze był osłonięty i bezpieczny, kiedy znaleźli się na jej miejscu parkingowym od razu można było dostrzec, że obok stoi piękny, czarny motocykl. Milly wysiadła z samochodu jako pierwsza i podeszła do maszyny. Poklepała ją po siedzeniu i uśmiechnęła się.
- To moja dziecinka.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
- Czekaj, czekaj... coś mi świta. Chyba wiem o czym mówisz. Ale to nie kwestia bidula, to kwestia mnie. Być może jeszcze się od tego nie uzależniłem. Demn, trzeba nadrobić.
- No dobra czyli mówisz że kładziesz wszystkich facetów. No to zobaczymy kogo będą identyfikować jako denata - zażartował - przyjmuje zakład. Ha! Jak się spóźnię to prawdopodobnie zapytają mnie gdzie mój kij w dupie, bo chyba go zgubiłem. Wilkołak i tak jest po za bazą się szlaja, załatwia jakieś sprawy więc nie boję się. Jego bym się bał.
- Ja się nigdy nie spóźniam... aaa czekaj - aż klasnął w dłonie- " Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie jest też zbyt wcześnie, przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę." - jak coś to wina Leo. Przez niego zacząłem czytać książki fantasy.
Kiedy wysiedli Max zamknął drzwi i spojrzał z miłością w oczach na motocykl.
- Zarąbista. Musisz kiedyś dać mi na niej się przejechać. To będzie podróż życia - powiedział szczerze - bardzo bardzo proszę...
Z powrotem wrócił do poziomu energii która go charakteryzowała. Max kochał życie, ale ostatnio bywało że o tym zapominał i wtedy czuł się bardzo samotny.
- No dobra czyli mówisz że kładziesz wszystkich facetów. No to zobaczymy kogo będą identyfikować jako denata - zażartował - przyjmuje zakład. Ha! Jak się spóźnię to prawdopodobnie zapytają mnie gdzie mój kij w dupie, bo chyba go zgubiłem. Wilkołak i tak jest po za bazą się szlaja, załatwia jakieś sprawy więc nie boję się. Jego bym się bał.
- Ja się nigdy nie spóźniam... aaa czekaj - aż klasnął w dłonie- " Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie jest też zbyt wcześnie, przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę." - jak coś to wina Leo. Przez niego zacząłem czytać książki fantasy.
Kiedy wysiedli Max zamknął drzwi i spojrzał z miłością w oczach na motocykl.
- Zarąbista. Musisz kiedyś dać mi na niej się przejechać. To będzie podróż życia - powiedział szczerze - bardzo bardzo proszę...
Z powrotem wrócił do poziomu energii która go charakteryzowała. Max kochał życie, ale ostatnio bywało że o tym zapominał i wtedy czuł się bardzo samotny.
Re: [ Tropeolum- miasto] Dobry początek.
- A co, zwykle nosisz kij w dupie? Bo nie wyglądasz. Jakbym miała strzelać, to powiedziałabym raczej, że tęczowe bąki - parsknęła śmiechem.
- Serio, wyglądasz raczej na gościa, który nie jest sztywniakiem, wręcz przeciwnie. Bardziej jak przebierający łapkami chihuahua, co to nie może usiedzieć na czterech literach.
- Czyli co, ten wasz Wilkołak, jest taki straszny?
-"(...) przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę" - dokończyła razem z nim i zaśmiała się w głos.
- Możesz się przejechać na mojej dziecince, ale ja prowadzę, a ty siedzisz z tyłu. Na razie, nie obiecuję, ale może kiedyś dam ci ją poprowadzić - uśmiechnęła się.
- Dobra, idziemy - klepnęła go w ramię i zaprowadziła do windy. Szybko znaleźli się na odpowiednim piętrze a zaraz potem przy drzwiach do jej mieszkania. Kiedy weszli do środka Milly zapaliła światło na korytarzu, przedpokój był jasny i przestronny, a na białej komodzie stał zamiokulkas i metalowa miska na klucze i drobiazgi. Nad nią wisiało duże lustro, po prawej znajdowały się wieszaki. Milly zdjęła buty i rzuciła je pod ścianę. Bez botków była znacznie niższa.
- Zapraszam do środka! - powiedziała teatralnie, wtedy rozległ się charakterystyczny dźwięk. Jej świnki usłyszały mamę i zaczęły głośno "quiczeć". Dźwięk dochodził z pokoju po lewej stronie.
- Chodź - zachęciła Maxa.
Delikatnie uchyliła drzwi pokoju i wepchnęła mężczyznę do środka. Sama wślizgnęła się i szybko zamknęła drzwi. Jej świnki biegły już jak szalone do drzwi, okazało się, że biegają luzem.
- Dzień dobry dzieciaki! No dzień dobry! Kto jest taki stęskniony! - Milly zaczęła wyłapywać wszystkie "prosiaczki" i układać je sobie na rękach. Ułożyła je wzdłuż swojego przedramienia, które oparte było o jej piersi.
- Dzieciaki, poznajcie Maxa. Max to moje dzieciaczki. Przywitajcie się - chwyciła za łapkę jedną ze świnek i pomachała mu jakby na przywitanie.
- To jest Rachel, to Chandler, Monica i Phoebe - przedstawiła mu wszystkie zwierzaczki.
- Serio, wyglądasz raczej na gościa, który nie jest sztywniakiem, wręcz przeciwnie. Bardziej jak przebierający łapkami chihuahua, co to nie może usiedzieć na czterech literach.
- Czyli co, ten wasz Wilkołak, jest taki straszny?
-"(...) przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę" - dokończyła razem z nim i zaśmiała się w głos.
- Możesz się przejechać na mojej dziecince, ale ja prowadzę, a ty siedzisz z tyłu. Na razie, nie obiecuję, ale może kiedyś dam ci ją poprowadzić - uśmiechnęła się.
- Dobra, idziemy - klepnęła go w ramię i zaprowadziła do windy. Szybko znaleźli się na odpowiednim piętrze a zaraz potem przy drzwiach do jej mieszkania. Kiedy weszli do środka Milly zapaliła światło na korytarzu, przedpokój był jasny i przestronny, a na białej komodzie stał zamiokulkas i metalowa miska na klucze i drobiazgi. Nad nią wisiało duże lustro, po prawej znajdowały się wieszaki. Milly zdjęła buty i rzuciła je pod ścianę. Bez botków była znacznie niższa.
- Zapraszam do środka! - powiedziała teatralnie, wtedy rozległ się charakterystyczny dźwięk. Jej świnki usłyszały mamę i zaczęły głośno "quiczeć". Dźwięk dochodził z pokoju po lewej stronie.
- Chodź - zachęciła Maxa.
Delikatnie uchyliła drzwi pokoju i wepchnęła mężczyznę do środka. Sama wślizgnęła się i szybko zamknęła drzwi. Jej świnki biegły już jak szalone do drzwi, okazało się, że biegają luzem.
- Dzień dobry dzieciaki! No dzień dobry! Kto jest taki stęskniony! - Milly zaczęła wyłapywać wszystkie "prosiaczki" i układać je sobie na rękach. Ułożyła je wzdłuż swojego przedramienia, które oparte było o jej piersi.
- Dzieciaki, poznajcie Maxa. Max to moje dzieciaczki. Przywitajcie się - chwyciła za łapkę jedną ze świnek i pomachała mu jakby na przywitanie.
- To jest Rachel, to Chandler, Monica i Phoebe - przedstawiła mu wszystkie zwierzaczki.