[Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Awatar użytkownika
Hope
 

Posty: 70
Rejestracja: czw wrz 29, 2022 8:30 pm

[Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Post autor: Hope »

Zapowiadał się dziś piękny słoneczny dzień, w wspaniałym mieście Tropeolum. Hope wstała dość wcześnie rano, aby nie tylko wykąpać się, ale zapleść włosy w warkocz i w spokoju dobrać strój. Ostatnie pół roku starała się dbać o swój wygląd i samopoczucie. Zjadła lekkie śniadanie, spakowała dokumenty i zawołała psiaka który już kręcił się przy drzwiach. Jej włochaty towarzysz był papilonem w kolorze biało- karmelowym i podróżował z kobietą do pracy. Miał w biurze swoje miejsce gdzie spokojnie mógł spać i jej towarzyszyć.
- Już idę Gniewko - zawołała do czworonoga szukając kluczy w torebce. Kiedy z trudem je wygrzebała, spadły oczywiście na podłogę, znikając pod komodą stojącą obok.
- Szlak! - mruknęła zła i kucnęła by je wyciągnąć. Jej dłoń jednak natrafiła nie na klucze, a coś ala delikatny łańcuszek. Zdumiała się i wyciągnęła znalezisko. Z jej dłoni zwisał złoty drobny naszyjnik na którego końcu widać było łapacz snów z trzema piórkami. Hope westchnęła ciężko i drugą dłonią sięgnęła pod komodę.
- Nawet przeprowadzka nie pomogła, no nie pozbędę się go... - mruczała. W końcu wyprostowała się, trzymając w dłoni pęk kluczy - dobra idziemy Gniewko.
Zamknęła kluczami drzwi od domu, potem wsiadła do samochodu, przyczepiając psa z przodu. Przejazd do lecznicy nie trwał specjalnie długo, mieszkała w miarę niedaleko. Spokojnie zaparkowała na miejscu dla personelu i wysiadła.

Lecznica rozrosła się znacznie od czasu kiedy trafiła tu na praktyki, dobudowano tył i pierwsze piętro budynku. Przyjęto kilku lekarzy, specjalistów od dużych i małych zwierząt oraz techników. Asbjorn chodź wciąż zajmował się firmą i leczeniem, większą część pracy przerzucał na nią. Weszła do budynku, przywitała się z recepcjonistką, odebrała od niej dokumenty i chwilę porozmawiały. W końcu ruszyła na pierwsze piętro do swojego biura. Hope zajmowała się leczeniem fizjoterapeutycznym więc miała w konkretnych godzinach umówionych pacjentów. Ostatni rok jej studiów był ciężki, nie była wstanie się pozbierać, brała dużo leków żeby jakoś funkcjonować. Przenosiła się na szalonych papierach z jednej uczelni do innej, więc żeby to wszystko jakoś przeżyć skupiła się na innym kierunku studiów. Teraz cieszyła się że po prostu je skończyła. Wyciągając dokumenty z torebki na biurko, znów dostrzegła złoty łańcuszek, musiała go wrzucić z wszystkim do środka. Usiadła za biurkiem spoglądając na ozdobę. Nie umiała się nie uśmiechnąć, pamiętała dokładnie ten dzień, kiedy jej to dał. Była pewna, że Willam planuje się oświadczyć, a tu naszyjnik. Ale swego czasu uwielbiała go na tyle, że nie zdejmowała go nigdy. Kobieta chwilę milczała zastanawiając się, w końcu zdecydowała, że go założy, musiała stać się zwykła ozdobą. Poprawiła go jeszcze żeby ładnie leżał. W ekranie laptopa odbiła się jej twarz. Zmieniła się, nosiła teraz nieco krótsze włosy związane z tyłu, w ciasno pleciony warkocz. Nosiła dopasowaną ładną bluzkę z haftowanymi różami i spodnie w modnym wzorze oraz buty na obcasie. Wcześniej była mniej kobieca. Kiedy się poznali była dziewczyną, przy Williamie rozkwitła stała się bardziej kobieca, zaczęła kusić, chcieć się podobać i wiedzieć jak to osiągnąć. Nie jeden kolega z jej roku zaczął się za nią rozglądać. Nim nastała ten dzień....
- Skup się na pracy Hope - skarciła się w głowie i faktycznie włączyła laptop by zająć się sprawami lecznicy. Ponieważ nikt nie umiał wymówić jej imię i nazwiska, na drzwiach przed wejściem widniała tabliczka " Mgr. fizjoterapii Hope Kossakovsky ", co drażniło ją jakiś czas, ale teraz nawet bawiło.
Awatar użytkownika
William
 

Posty: 62
Rejestracja: pt wrz 30, 2022 12:20 pm

Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Post autor: William »

Will wstał bardzo wcześnie rano. Z resztą jak codziennie. Nakarmił Gwennie i poszedł biegać. W ciągu tych dwóch lat przeprowadził się z centrum do domu na przedmieściach. Stąd miał bliżej do pracy, którą także zmienił. Nie był już wykładowcą i była to długa historia. Teraz pracował wyłącznie w zoo, jako opiekun zwierząt egzotycznych. Przez rok w ogóle nie było go w Tropeolum. Przez sześć miesięcy mieszkał w Indiach i pracował w tamtejszym ogrodzie zoologicznym, potem przeniósł się do Brazylii. Zdobył ogromne doświadczenie, takie, którego nie dało nabyć się w Tro. Kiedy wrócił z łatwością znalazł pracę. Był szczęśliwy, mieszkał ze swoją "szopką" Ginewrą (Gwennie), blisko swoich rodziców i pracy. Było dobrze. Może nie idealnie, ale dobrze. Stabilnie. Każdego dnia biegał, chodził też na siłownię, co sprawiło, że jego muskulatura jeszcze się rozrosła. Przybyło mu kilka tatuaży i zapuścił włosy. W wolnych chwilach spotykał się ze znajomymi, grał, albo się dokształcał. Prowadził standardowe życie, choć jego zawód sprawiał mu wiele niespodzianek. Praca w zoo nie była monotonna, ciągle uczył się czegoś nowego, jeździł na interwencję, konsultował przypadki z innymi ogrodami na wyspie, a nawet poza nią. Kilka razy ściągnięto go nawet do UK, do ogrodu w Londynie. Cóż... Może jego życie wcale nie było takie standardowe.

Wrócił do domu i wziął długi prysznic. Miał jeszcze czas na porządne śniadanie, wybawienie się z Gwen i wstawienie prania. Dopiero potem ruszył do pracy. Tego dnia jednak nie jechał do zoo, a do lecznicy weterynaryjnej w której miał pracować raz w tygodniu i zajmować się nietypowymi zwierzętami jak jaszczurki, legwany, węże i inne cuda natury, które kolekcjonerzy trzymali w domach. Był w tym dobry i chciał wykorzystać swoją wiedzę.

Jeśli tylko się dało, do pracy jeździł zawsze z Gwennie. Tym razem też nie zamierzał jej zostawiać. Posadził ją sobie na ramieniu i ruszył do samochodu. Tam przeniósł Gwen na przednie siedzenie, gdzie ułożyła się grzecznie. Mimo to przypiął ją za szelki do fotela. Jadąc słuchał cicho muzyki, ominął poranne korki i szybko znalazł się w lecznicy. Na wejściu spotkał Bjorna z którym przez chwilę rozmawiał.
- Cieszę się - powiedział właściciel kliniki.
- Ja też - odparł Will.
- No dobra, chodźmy załatwić formalności i będziesz mógł zacząć pracę.
William pokiwał głową i ruszyli do biura, w którym miał podpisać umowę. Mężczyzna nie zwrócił uwagi na tabliczkę na drzwiach. Nie interesowało go za bardzo jak nazywa się osoba, którą zaraz pozna. I tak mieli się sobie przedstawić. Bjorn pierwszy wszedł do biura. Kiedy tylko przekroczyli próg Gwennie zeskoczyła mu nagle z ramienia wprost na biurko, za którym ktoś siedział.
- Gwen! Co ty... - WIll spojrzał na dziewczynę i znieruchomiał. Tymczasem Gwen zaczęła się do niej łasić i gruchać.
- Nadia... - tylko on tak do niej mówił.
Awatar użytkownika
Hope
 

Posty: 70
Rejestracja: czw wrz 29, 2022 8:30 pm

Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Post autor: Hope »

Hope właśnie pisała dokumenty na laptopie, kiedy drzwi się otworzyły. Uśmiechnęła się widząc szefa, zresztą on tak że odwzajemnił się jej tym samym. A potem nim zdąrzyla się zorientować co się dzieje, szop łasił się do niej. Uniosła blada twarz zdejmując szopa z laptopa i kładąc sobie na kolanach.
- Poznajcie się - z entuzjazmem rzekł Bjorn - to Wiilam będzie pracował raz w tygodniu z nami, to nasza specjalistka od zoofizjoterapii Hope Kossakov.
Nadia wgapiała się w niego jakby zobaczyła ducha. Nie wiedziała co powiedzieć, zaschło jej w ustach a serce kołatało jak głupie.
- Hope jest przełożona lekarzy i moja prawą rękę, nie zwsze mam czas ale ona ogarnie wszystko - mówił swobodnie Bjorn - na pewno się polubicie.
- znamy sie - powiedziała w końcu Hope. Uśmiechnęła się do niego, nie chciała ale to co pojawiło się na jej twarzy wyszło z emocji. Cieszyła sie że jest, że wygląda jeszcze przystojniej. Spojrzała na biurko żeby nie robić maślanych oczu.
- Siadaj Will, może kawy?- zapytała spoglądając w stronę ekspresu. Szop nadal siedział uczepiony jej, a ona gładzila go jakby zawsze tak było. Za to jej psiaku wyszedł z leżanki zainteresowany sytuacja. Machał teraz ogonem i powoli podszedł do Williama by go obwąchać.
- No to tym lepiej. To wy załatwcie formalności i do zobaczenia ! - Powiedział Bjorn swobodnie i pożegnał się wychodząc.
Awatar użytkownika
William
 

Posty: 62
Rejestracja: pt wrz 30, 2022 12:20 pm

Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Post autor: William »

William był zszokowany. Nie spodziewał się, że ją tu spotka, że w ogóle gdziekolwiek ją spotka. Po tym co się stało zerwała z nim kontakt. Zablokowała w mediach społecznościowych, zablokowała jego numer telefonu, nie odbierała maili. On próbował, chciał się wytłumaczyć, ale ona nie chciała słuchać. W końcu po wielu próbach kontaktu Will zrezygnował. Nie chciała go znać, więc nie miał innego wyjścia. Dlatego też nie miała pojęcia jakie później miał problemy. Studentkę, która postanowiła go uwieźć wydalono z uczelni, ale wcześniej zdążyła oskarżyć go o molestowanie. Ostatecznie Will wyleciał na zbity pysk i został z niczym. Dlatego wjechał z Tro, nie miał tu czego szukać.
- Gwennie... Zostaw - powiedział łagodnie do szopa.
- Zostaw, chodź tutaj - rzekł głośniej, ale Gwen w ogóle go nie słuchała.
- Zawsze cię lubiła - zaczął - nie zapomniała. Ja też nie - wiedział, że powinien być ostrożniejszy w słowach, ale to mu się wyrwało.
- Czyli... Pracujesz teraz tutaj, w zawodzie. Fajnie... - pojęcia nie miał co ma mówić.
- Bjorn mówił, że będziesz miała dla mnie umowę...
Awatar użytkownika
Hope
 

Posty: 70
Rejestracja: czw wrz 29, 2022 8:30 pm

Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Post autor: Hope »

Nie odpowiedział na jej pytanie więc sama postanowiła zrobić mu kawę. Wiedziała jaka lubił więc w odruchu dokładnie taka przygotowała.
- Spokojnie, niech siedzi - rzekła łagodnie.
- Pacuje, chociaż... Nie ukończyłam studiów - postawiła spokojnie kubek z napojem przed nim. Usiadła i uniosła wzrok na mężczyznę.
- Tak wyszło, miałam tu praktyki w przed ostatnim semestrze i jakoś się zgadzałam z Bjornem.
- Hmm.. nic nie mówił ale to nie problem - dodała - rozsiadź się, a ja ogarnę co trzeba. I tak mamy razem pracować.
- A co u ciebie?- zapytała starając się żeby zabrzmiało to swobodnie.
- Nadal tak samo przystojny... Znaczy - spuścila wzrok - widzę że się nie zmieniłeś.
Awatar użytkownika
William
 

Posty: 62
Rejestracja: pt wrz 30, 2022 12:20 pm

Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Post autor: William »

- Trochę się jednak zmieniłam - udał, że nie słyszał słowa "przystojny".
- Zapuściłem włosy - zażartował i przeczesał je palcami na tył głowy.
- Za to Gwennie się nie zmieniła ani trochę - uśmiechnął się rozbrajająco.
Było sztywno, bardzo sztywno i nie komfortowo. Will czuł się trochę jak w pułapce.
- Nie dałaś mi się wtedy wytłumaczyć - podjął niewygodny temat. Musieli o tym pogadać, prędzej, czy później. Im dłużej będą udawać, że nic się nie stało tym będzie gorzej. Atmosfera się nie rozluźni.
- Przez tą całą sytuację wyleciałem z uczelni i to z wielkim hukiem. W zasadzie dostałem wilczy bilet. Ann oskarżyła mnie o molestowanie, bo nie chciałem dać jej zaliczenia. Myślała, że jak się rozbierze to to wszystko załatwi. Nie chciałem jej, więc postanowiła się odegrać. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić wywalili mnie. Ostatecznie ją z resztą też.
Awatar użytkownika
Hope
 

Posty: 70
Rejestracja: czw wrz 29, 2022 8:30 pm

Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Post autor: Hope »

- Widzę, lepiej ci w nich - powiedziała tym razem szczerze znów podnosząc wzrok.
- Nie chcę abyś... - zaczęła ale przerwała. Pozwoliła mu ostatecznie dokończyć historię. Zmarszczyła brew, wciąż milcząc.
- Czyli... Czyli ona wtedy poprostu się rozebrała? - zadała pytanie powoli i uważnie przyglądała mu się. To trochę zmieniało w historii która Hope miała w głowie.
- Czekaj.. do niczego miedzy wami nie doszło? Przykro mi że straciłeś pracę, lubiłeś ją. Gdzie teraz pracujesz?
Awatar użytkownika
William
 

Posty: 62
Rejestracja: pt wrz 30, 2022 12:20 pm

Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Post autor: William »

- Oczywiście, że do niczego nie doszło - powiedział spokojnie.
- Tak, po prostu się rozebrała. Ann nie miała zbyt dobrych ocen, ani z mojego przedmiotu, ani z innych, ale ja nie chciałem dać jej zaliczenia, uznała, że zrobi coś co mnie przekona. Znałaś mnie, powinnaś wiedzieć, że nie miała żadnych szans. Nie dostała zaliczenia, więc poszła do rektora i oskarżyła mnie o molestowanie. Utrzymywała to przez długi czas, dopóki nie zagroziłem jej sądem. Cała ta przepychanka i tak doprowadziła do tego, że mnie wyrzucili. Uniwersytet nie chciał współpracować z kimś kogo oskarżają o coś takiego. Nie miałem jak się bronić. Mogłem odejść po cichu, albo w aferze. Wybrałem to pierwsze.
- Gdzie pracuję? W Tropeolskim Narodowym Ogrodzie Zoologicznym, w Instytucie Zwierząt Egzotycznych.
- Dlaczego nie skończyłaś studiów?
Awatar użytkownika
Hope
 

Posty: 70
Rejestracja: czw wrz 29, 2022 8:30 pm

Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Post autor: Hope »

- Nie wiedziałam - powiedziała szczerze. Teraz, po takim czasie było jej aż wstyd, że założyła inny scenariusz.
Emocje nie zmniejszyły się ale pojawiły się kolejne.
- Naprawdę mi przykro - jej głos brzmiał jakoś słabo. Zawsze czuła, bardziej niż myślała, być może dlatego położyła swoją dłoń na jego chcąc go pocieszyć. Po sekundzie dotarło do niej co zrobiła. Przesunęła dłoń obok jego, westchnęła.
- Wychodzi na to że powinnam cię posłuchać, zaufać ci i dać to wszystko opowiedzieć. Przepraszam...
Nie wiedziała co odpowiedzieć, siedzieli tak na przeciw siebie i nagle wydawało jej się, że może to jej bład. Może powinna dać mu jedną szansę wytłumaczenia tej sytuacji.
- Nie byłam wstanie pociągnąć ostatniego semestru - przeczesała grzywkę - więc przeniosłam się na inny, łatwiejszy.
Awatar użytkownika
William
 

Posty: 62
Rejestracja: pt wrz 30, 2022 12:20 pm

Re: [Klinika Berggensson] Stara miłość nie rdzewieje.

Post autor: William »

Nie wiedział co ma powiedzieć. Minęły dwa, długie lata, wiele rzeczy się zmieniło. Skłamałby gdyby powiedział, że nie był na nią zły. Był i to bardzo.
- Mogłaś dać mi wtedy pięć minut, a wszystko bym wyjaśnił - nie chciał mieć pretensji, nie chciał brzmieć jakby nadal był zły, ale taka była prawda. Mogła dać mu jedną chwilę, ale nie dała.
- Było minęło - westchnął. Prawda była taka, że wcale nie minęło, ale nie wiedział co innego mógłby powiedzieć.
- Było mi naprawdę trudno - przyznał.
- Kochałem cię, bardzo. Zaryzykowałem dla ciebie całą swoją karierę. Nigdy nie rozumiałem dlaczego nie dałaś mi szansy się wytłumaczyć. Zawsze byłaś rozważna i nagle po prostu nie dałaś mi powiedzieć słowa. Zablokowałaś mnie gdzie się dało, nie wpuściłaś do domu, telefon był głuchy. Co miałem zrobić? - spojrzał a nią znacząco.
- Nie, Nadi, przepraszam. To nie miało tak zabrzmieć - chwycił jej dłoń, którą przed chwilą zabrała i zamknął ją w obu swoich.
- Nie mam pretensji. Po prostu mówię jak było. Naprawdę było, minęło. Moje życie wywróciło się do góry nogami. Zdarza się. Nie ja pierwszy nie ostatni. Ale wszystko już się poukładało.
Ominął temat jej studiów, chciał wrócić do tego później.
ODPOWIEDZ